wtorek, 19 lipca 2022

Urs Fischer: sztuka jest wtedy, kiedy widzisz lub słyszysz coś, czego nie potrafisz wyjaśnić

Ludzie boją się sztuki. Sztuka zawsze określała to coś, co nie da się zracjonalizować; sztuka jest wtedy, kiedy widzisz lub słyszysz coś, czego nie potrafisz wyjaśnić. Ale to jest oczywistą siłą sztuki, po to wymyślono to pojęcie. Tak pojmuje cel i wartość sztuki Urs Fischer, urodzony w 1973 roku Szwajcar, który kształcił się w swoim kraju, ale od lat mieszka w Stanach Zjednoczonych. Tworzy on zaskakujące rzeźby. Zadziwiające swoją konsekwencją, a także skalą, użytymi materiałami i pomysłowością ich form.




Niektórzy widzą w jego realizacjach uosobienie kpiny i zjadliwego humoru ich autora. Ale nam się wydaje, że są one po prostu opisem naszej egzystencji i wcale nie są śmieszne… Raczej dobrze opisują naturę ludzką i może to, co czasem spotyka nas w życiu. Można je uznać zatem za alegorie. Jak choćby rzeźby wykonane z wosku, gigantyczne świece, które po zapaleniu topią się. Czyż nie jest to kwintesencja życia czy też raczej ludzkiej kondycji? Swoisty obraz przemijania, kruchości ludzkiej istoty. Nie na darmo jednym z symboli vaniatas (przemijania) jest obraz gasnącej świeczki. Motyw ten na dobre zagościł w twórczości Ursa, który stworzył kilka rzeźb wyobrażających postaci ludzkie, będące w rzeczywistości gigantycznymi świecami, albo też woskowe repliki znanych rzeźb, jak choćby Porwania Sabinek Giambologny z 1582 roku. Po zapaleniu knotów dzieła te palą się i topnieją, unicestwiają się, pozostawiając krótkotrwałe uczucie ciepła i światło.




Inne interesujące jego zamierzenia to dużych formatów kompozycje wykonane z gliny. Są one niekształtną masą jakby ulepioną przez bawiące się gigantyczne dziecko… Przenoszą nie tyle formę, co emocje ich twórcy. A mimo to, jakimś rysem, przypominają znane dzieła sztuki, jedna wspomniane Porwanie Sabinek, druga Pocałunek Augusta Rodina, trzecia płaskorzeźby Ostatniej Wieczerzy z niemieckich, gotyckich ołtarzy... Swoiste cienie arcydzieł...



Nam jednak spodobały się najbardziej jego dwa srebrne, aluminiowe posążki zwierząt, nosorożca i konia, do których - zupełnie jakby były namagnesowane -  przylepiły się przypadkowe przedmioty codziennego użytku: odkurzacze, tostery, fragmenty mebli itp. Czy i my podobnie nie obrastamy w trakcie naszego życia w rozmaite rzeczy? 





Z tego co widzimy, Urs Fischer jest jeszcze jednym artystą próbującym zmierzyć się z egzystencją i przemijaniem... Oczywiście zachęcamy jak zawsze do podziwiania innych jego prac, najlepiej poprzez jego stronę internetową ursfischer.com

Czytajcie nas  - codziennie coś nowego, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz