Claud-Joseph Vernet (1714-1789), malarz obdarzony w 1753 roku przez króla Ludwika XV tytułem malarza morskiego urodził się wprawdzie we Francji lecz na terytorium Państwa Kościelnego czyli po prostu w Awinionie. Jego ojciec, Antoine Vernet, był snycerzem, dekoratorem drzwi do mieszkań, powozów i lektyk. Według metryk parafii Saint-Genest d'Avignon, Antoine Vernet i jego żona Marie-Thérèse Granier mieli sześcioro dzieci. François, jeden z braci Josepha także został pejzażystą i malarzem scen historycznych, Joseph był jednak z tej gromadki najzdolniejszy. Rysował całkiem dobrze już w wieku pięciu lat, a gdy miał około siedmiu lub ośmiu, ojciec podarował mu pierwszą, miniaturową paletę i sztalugę. Gdy podrósł, rodzice oddali go na naukę przyjacielowi Antoine Vernet - Louisowi René Vialy (1680-1770), malarzowi dekoratorowi mieszkającemu w Aix-en-Provence.
W 1731 roku Joseph wrócił do Awinionu i kontynuował naukę u malarza Philippe'a Sauvana (1697-1792). Uczy się szybko i już w wieku 20 lat dzięki hojności markiz de Caumont, dla którego wykonał kilka zamówień, udał się do Rzymu. Tam podziwiał dzieła wielkich mistrzów renesansu oraz zapoznał się ze sztuką antyczną, ale tym co zrobiło na nim największe wrażenie było morze. Przez następne 19 lat pobytu w wiecznym mieście malował głównie pejzaże morskie i krajobrazy.
Jakość prac Verneta zapewniła mu masę klientów, najpierw Francuzów, potem Włochów i wreszcie Anglików. Książę Saint Aignan, ambasador Francji w Rzymie, w 1739 roku zakupił jego trzy obrazy i zamówił pięć kolejnych. Sława Verneta z biegiem czasu rosła. Jego nazwisko wkrótce stało się znane w całej Europie. Anglicy przybywający do Włoch kupowali obrazy sygnowane jego nazwiskiem, Holendrzy, szwedzcy i austriaccy arystokraci zamawiali u niego płótna, nawet markiz de Marigny, brat Madame de Pompadour, zamówił u niego kilka malowideł dla króla Francji. Szczególnie rok 1745 był dla niego szczęśliwy. Ożenił się z Virginią Parker, córką oficera papieskiej marynarki wojennej, a także został przyjęty w poczet członków Królewskiej Akademii Paryskiej, choć mieszkał w Rzymie. Tam Vernetowie doczekali się trzech synów, i choć jeden z nich, Orazio, zmarł w dzieciństwie to inny Carle (1758-1836) stał się także malarzem. Córka Émilie (1760-1793) przyszła na świat w Paryżu, bo w 1753 roku Joseph Vernet opuścił Włochy i udał się z rodziną do Francji.
Po pobycie w Marsylii przeniósł się do Paryża, gdzie poznał wielu wpływowych oficjeli. Zapewne dzięki nim w 1753 został członkiem Królewskiej Akademii Malarstwa i Rzeźby. Znany malarz nie narzekał na brak zleceń. Wspomniany markiz de Marigny, zlecił mu wykonanie dwudziestu siedmiu obrazów przedstawiających najpiękniejsze porty królestwa. Aby sprostać tak dużemu zamówieniu Vernet udał się w podróż której celem był wybór najciekawszych porty i uczynić szkic najbardziej urokliwego widoku każdego z nich. Ostatecznie udało mu się namalować tylko 15 obrazów. Uwiecznił porty Morza Śródziemnego (Marsylia, Bandol, Tulon, Antibes, Sète), a następnie Atlantyku (Bayonne, Bordeaux, Rochefort i La Rochelle). Ostatnim z tego cyklu był port w Dieppe. To jeżdżenie od portu do portu bardzo go zmęczyło więc porzucił rozpoczęte dzieło i całkowicie poświęcił się przenoszeniu na płótno wymyślonym przez siebie morskim krajobrazom.
Nie brakowało na nie amatorów. Sam Denis Diderot zamówił u niego dwa obrazy w 1768 i 1769 roku. Artysta odniósł też międzynarodowy sukces, bo jego kompozycje doskonale wpisały się w panujące wówczas gusta, nawiązując do modnych pejzaży Nicolasa Poussina i Claude'a Lorraina. A wszystko dlatego, że krajobrazy na obrazach Verneta były nierzeczywiste, całkowicie wyidealizowane i poetyckie. Efekt ten osiągnął dość prostymi środkami wyrazu: Panoramy Verneta są zazwyczaj rozległe, obejmujące na ogół dwie trzecie nieba w górnej części i jedną trzecią morza i wybrzeża w dolnej części obrazu. Te rozległe połacie nieba stwarzają wrażenie nieskończonej przestrzeni co dopełnia oddalona linia horyzontu, który przecina cały obraz. Umiejętne posługiwanie się światłem także stanowi o urodzie jego dzieł. Czy to blask słońca, czy księżyca, jego źródło umieszczone jest w głębi obrazu, co nadaje kompozycji wyjątkową głębię…
W 1785 r. Joseph wyjechał wraz z synem Carlem do Awinionu, bo przed śmiercią chciał go ponownie zobaczyć. Po powrocie do Paryża w 1789 zaprezentował jeszcze kilka swoich obrazów, które spotkały się z entuzjastycznym przyjęciem. Wkrótce jednak zachorował i zmarł. Żył w tzw. ciekawych czasach. Urodził się jeszcze za panowania Ludwika XIV, przeżył okres rządów Ludwika XV i Ludwika XVI a następnie wybuch rewolucji francuskiej… Może dlatego jego prace są pełne dramatyzmu z jakim ukazywał przebieg gwałtownych zjawisk pogodowych, ale i tęsknoty. Jak gdyby jego krajobrazy oferowały pod powierzchnią sentymentalnego spokoju melancholijny żal za światem, który nieuchronnie przemijał…
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz