Fascynacja makabryczną historią statku Titanic nie ustaje, choć od jego zatonięcia upłynęło tyle czasu. Powstał już nawet dochodowy przemysł, który ma zaspokoić tę obsesję. I nie jest to wina kasowego filmu Jamesa Camerona. Przyczyny takiego stanu rzeczy są o wiele głębsze. Już w pierwszych chwilach tragedii na nieszczęściu ofiar zarabiały firmy, które tworzyły i dystrybuowały kroniki filmowe wyświetlane kinach. W ciągu kilku dni od zatonięcia, krótkie filmy, które rzekomo pokazywały wielki statek przed jego fatalnym rejsem, pokazywano w zatłoczonych kinach i teatrach po obu stronach Atlantyku. Jedynym problemem ich twórców był brak materiałów filmowych przedstawiających statek przed rejsem. Ale uznano, że to nieważne i pokazywano w to miejsce ujęcia wykonane w Nowym Jorku na Olympic - bliźniaczym statku Titanica - usuwając tę nazwę a także wszelkie inne wskazówki, które mogłyby zdradzić prawdziwą tożsamość statku. Wykorzystano również nagrania kapitana Titanica Edwarda Smitha zrobione na innym statku, udając, że powstały feralnego rejsu. Ta mieszanka faktów i fikcji, wyświetlania z melodramatyczną muzyką w tle okazała się bardzo dochodowym przedsięwzięciem. Warner's Features, który wypromował jeden z tych filmów, twierdził, że sprzedał 100 kopii w ciągu 48 godzin.
Obie wojny tylko przytłumiły fascynację statkiem. W 1929 r. powstał najpierw film The Berg. A potem The Atlantic. Wszyscy byli zadowoleni z zainteresowania, tylko nie właściciele linii żeglugowych, którzy obawiali się że ciągłe przypominanie o tonącym statku odstraszy im klientów. Próbowali poprzez znajomą prasę osłabić to niezdrowe hobby. Po drugiej wojnie moda na Titanica znów odżyła. W 1955 roku wydana książka Waltera Lorda A Night To Remember, stała się podstawą dla filmu. Ale nie zawsze sam temat dawał gwarancję dobrych zysków. W 1980 r. Raise The Titanic, oparty na książce Clive'a Cusslera o tym samym tytule, okazał się spektakularną porażką. Koszt jego realizacji wyniósł 40 mln USD, a dochód raptem 7 mln USD. Jego producent Lew Grade gorzko z tego zażartował, mówiąc „Tańsze byłoby obniżenie poziomu Oceanu Atlantyckiego. Wielu sądziło, że Titanic Jamesa Camerona spotka ten sam los, co było mniemaniem błędnym.
Teraz sama nazwa Titanic generuje zyski. Od 1 września można w Warszawie zobaczyć wystawę TITANIC: The Artifact Exhibition (SOHO ART CENTER przy ul. Mińskiej 63), która powstała w Muzeum Nauki w Pittsburghu (USA) i stamtąd ruszyła w tournée po świecie (LINK). Można na niej zobaczyć 160 oryginalnych przedmiotów wydobytych z wraku, tym walizki, porcelanę, garnki i patelnie, płytki podłogowe z palarni pokładu pierwszej klasy, ramę okna z kawiarni Verandah Café, nieotwartą butelkę szampana z rocznika 1900 i wiele innych. Postarano się o pełnowymiarową rekonstrukcję Wielkich Schodów, a także zewnętrzny pokład promenadowy i 15-tonowy fragment kadłuba statku. Do kompletu brakuje tylko samych pasażerów…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz