niedziela, 16 czerwca 2019

Z mojej płytoteki: Killing Joke - Brighter Than a Thousand Suns


Killing Joke - legenda punka, wydaje w roku 1985 swój piąty album Night Time. Album już chłodnofalowy, choć jeszcze ze sznytem punka. Płyta do której tutaj wrócimy, tymczasem dziś kolejny - szósty w dorobku Brighter Than a Thousand Suns. Wiem, że jest nie po kolei, ale tak akurat się stało, że winyl z epoki (stan idealny) omawianego dziś wydawnictwa wpadł mi w ręce tydzień temu, i stałem się jego szczęśliwym właścicielem za jedyne 40 dolarów australijskich (biorąc pod uwagę, że małe piwo kosztuje tam około 9 dolarów, to na prawdę jest niedrogo). Zatem warto odwiedzać sklepiki z winylami, nawet jak jest się tysiące kilometrów od kraju (wkrótce znowu odwiedzę mały sklepik, tym razem w greckiej Chanii).
Album obok wspomnianego Night Time, należy do moich faworytów (oba mam na CD, ale winyl to winyl...) . W zasadzie poza dwoma słabszymi  utworami, jest to kolekcja doskonałych zimnych brzmień. Album otwiera monumentalne Adorations  - piosenka o życiu i śmierci, 

From apes or sons of god, let every act be sacred.
Patterns I'm finding
As pain and joy and sorrow mingle.
Patterns we're finding
Our faces raised in adoration.

Po nim nieco spokojniejszy Sanity, opisujący upadającą cywilizację, wszystko to co pozostało po upadłym Rzymie...   

Chessboards przenosi nas w czasy dzieciństwa, jesteśmy pionkami na szachownicy życia.. 

No divine intervention, only moves on black and white
Great schemes, great schemes are also made of these.
Open our eyes and tears run down
I open my eyes and tears run down
I look through your mind and tears run down
And under the skies and tears run down


Po nim monumentalny Twilight of the Mortal, jeden z jaśniejszych punktów albumu i najlepszych utworów Killing Joke w ich dorobku.

The days I wonder, the nights I ponder, and time is running out
I saw restrictions of mortal lifespan, and hurled the lance beyond
The stone that's bleeding, the rock that's breathing, the war that's in our blood
Rapid formations, and celebrations, my Universe shall march
Through love of a labor, one law to follow, until the day is done
We take our places amongst the mortals, but soon the day is done


Love of the Masses na pewno nie jest słabym utworem, ale nie należy do moich faworytów. A Southern Sky to piękna ballada o pamięci czasie, który uzdrawia wszystko, Victory - to pierwszy gorszy utwór na płycie (drugim jest Goodbye to the Village). Wintergardens - dzieło, które lśni jak diament... Mocne wejście na gitarach i nostalgiczny wokal Jaza Colemana... piosenka o tym że jesteśmy jak dzieci w zimowych ogrodach...

Run, run, run, how we run
We cry like children
In wintergardens now.
Run, run, run, how we run
And play like children
In wintergardens now.



Rubicon - jest nieco szybszy, mniej nostalgiczny, posiada jeden z tych patetycznych tekstów, oto jak można w nowoczesny, chłodnofalowy sposób opisać przemiany świata wkoło nas, kolejne przekraczanie rubikonu, świat stoczni, stali, nauki i postępu:

The age of miracles, assent of man in strident tones
Realms of fantastic have been forged by folly speed and steel
Out of the cones stream forth, creation is not yet complete
New species come, old species fall to nature once again.
Now that I've found god on every side - and in every legion
Revolution
Points of no return
Evolution
We cross the rubicon 


Goodbye to the Village pozwolę sobie, ze wspomnianych powyżej względów, pominąć bo nie powinno go być na płycie, płycie którą kończy Exile - piosenka o tym, że jednak rewolucja skończyła się - zwyciężył system...

We that have tasted such beauties of corruption
Triumphal arches raised designed to fall again
My kingdom and place of exile
You'll never see the water flowing.


Na koniec niespodzianka - teledysk promujący Adorations:


Zastanawialiście się kiedyś nad fenomenem tekstów Jaza Colemana? To proste - ma brata noblistę. A Nobel z fizyki zobowiązuje...

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.



Killing Joke - Brighter Than a Thousand Suns, EG Records, 1986, producent: Chris Kimsey, tracklista: Adorations, Sanity, Chessboards, Twilight of the Mortal, Love of the Masses, A Southern Sky, Victory, Wintergardens, Rubicon, Goodbye to the Village, Exile

2 komentarze:

  1. Jeden z moich ulubionych albumów Killing Joke. Nie zliczę już ileż to razy wysłuchałem nagrania Rubicon, które zawładnęło mną swego czasu na długie tygodnie. Sam album poznałem dość późno bo zewsząd słyszałem głosy, że nie warto zawracać sobie głowy tą płytą bo to już totalna komercja w wykonaniu KJ. Ależ byłem zły gdy odkryłem, że nic z tego co o tej płycie usłyszałem/przeczytałem nie było prawdą. Od tej chwili podchodzę już z większym dystansem do wszelkiego rodzaju krytycznych recenzji. Wiem, że opinie na temat tego albumu są podzielone, ale jeśli ktoś uważa, że to jedna z najgorszych płyt KJ to chyba nie wie o czym mówi. Ileż bym dał, aby grupa nagrała coś w podobnym klimacie. Czasy się jednak zmieniają, tak jak zmienia się muzyka KJ, niemniej cały czas im kibicuję i z niecierpliwością czekam na jakieś nowe dźwięki. Cieszę się, że przypomnieliście ten album bo co jak co, ale jego warto ocalić od zapomnienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Jakub - dziękujemy za komentarz. Tak to doskonała płyta obok Night Time. Nie wiem czy wiesz, że jakieś 5 lat temu ukazała się koncertówka z epoki? Jest tam dużo materiału z obu płyt. Na pewno będzie za jakiś czas u nas, podobnie jak Night Time.. Pozdrowienia

      Usuń