wtorek, 28 lipca 2020

Nieprzemyślane realizacje, czyli ciemna strona architektury

Legendarny amerykański architekt Frank Lloyd Wright powiedział: Lekarz może zakopać swoje błędy, ale architekt może tylko doradzić swojemu klientowi sadzenie winorośli. Chociaż to stwierdzenie pochodzi z 1954 r. nie straciło nic na aktualności i  z im dłuższej perspektywy czasu patrzymy na niektóre upiorne sny architektów, tym bardziej utwierdzamy się w mniemaniu, że na całym świecie nie ma wystarczającej ilości winorośli, aby je zakryć. Ku przestrodze pokazujemy więc kilka najbardziej nieprzemyślanych realizacji i apelujemy – architekci, nie idźcie tą drogą!


Na początek drobiazg: John Hancock Tower to 60-piętrowy wieżowiec w Bostonie, który został zaprojektowany przez firmę architektoniczną IM Pei & Partners i odsłonięty w 1976 roku. Jego wyrazisty, minimalistyczny kształt zachwycił architektów, lecz zaraz potem zaczęły się problemy… Otóż z drapacza chmur wypadały okna. Każde z tych 10 000 okien codziennie zagrażało życiu znajdujących się na chodnikach ludzi. Błąd spowodowany był nieprzewidzianymi, powtarzającymi się termicznymi naprężeniami paneli tworzących konstrukcję. Ostatecznie wymieniono wszystkie okna kosztem 5 milionów USD. Ale to nie był koniec koszmaru. Wieżowiec chwiał się i to tak gwałtownie, że mieszkańcy wyższych pięter dostawali morskiej choroby. I ten problem został ostatecznie rozwiązany, zrobił to architekt z Cambridge, William LeMessurier (LINK).


Kolejny przykład dotyczy innego wieżowca. Vdara Hotel & Spa w Las Vegas oferował wyjątkową atrakcję, której ani jego goście, ani jego architekt nie przewidzieli - promień śmierci. Budynek znany także Walkie Talkie z powodu formy, po realizacji (w 2009 roku) doczekał się cierpkich komentarzy, bo trwale zniszczył panoramę tej części miasta. Ale to było nic. Unikalny kształt i lekko zakrzywiona fasada ze szkła działała niczym soczewka. Odbicie promieni słonecznych było tak mocne, że wiązka światła topiła plastikowe elementy w zaparkowanych w pobliżu samochodach, podpiekała pływających w basenie gości oraz wzniecała pożary. Ostatecznie, znaczną część przyległych ulic trzeba było zabezpieczyć osłonami przeciwsłonecznymi.

Czasem kłopoty sprawia jeden nietrafnie wybrany szczegół. Zbudowany w 1973 r. The Aon Center w Chicago został obłożony z zewnątrz karraryjskim marmurem.  Rok po oddaniu budynku do użytku jedna z marmurowych płyt oderwała się i uderzyła w dach sąsiedniego Centrum Prudential. Kiedy dochodzenie ujawniło, że to może nie być jednorazowe zdarzenie, budynek został przebudowany kosztem ponad 80 000 000 USD… Marmur zdjęto i zastąpiono granitem.



Zresztą karraryjski marmur chyba jest obłożony jakąś klątwą, bo napytał biedy także po drugiej stronie Atlantyku. Ogromny i imponujący Grande Arche, postawiony w centrum najnowocześniejszej dzielnicy La Défense w Paryżu zawsze był czymś więcej niż pomnikiem triumfu. Nie był to bowiem pomnik militarnej chwały, lecz siły francuskiej gospodarki...  Jego bryła prawdę mówiąc nie jest skomplikowana. Jest to po prostu marmurowo-szklany sześcian o 110 metrowych bokach, wystarczająco duży, aby mógł teoretycznie pomieścić katedrę Notre Dame. Od początku jednak coś z nim było nie tak. Dość przypomnieć, że w dniu swojej inauguracji w 1989 roku uwięził w toalecie samą Margaret Thatcher. Jej ochroniarze musieli rozbić drzwi, aby mogła z niej wyjść. Ale to nic. Od kilkunastu lat obiekt jest zamknięty. Karraryjski marmur kruszy się i odpada. Z tego  samego powodu odcięto dojście łuku od strony północnej. Wewnątrz, w biurach ministerstwa ekologii i mieszkalnictwa, za to jest tak ciemno i ponuro, iż ludzie odmawiają pracy. Grande Arche został zaprojektowany przez duńskiego architekta Johanna Otto von Spreckelsena, lecz jego za wykonanie budynku odpowiadał Paul Andreu (autor rozchorował się i nie mógł nadzorować realizacji pomysłu).




I jeszcze jeden przykład, lecz gigantyczny. Pod wieloma względami Brasilia, stolica Brazylii, jest  uważana za cud. Miasto powstało według projektu Oscara Niemeyera w przeciągu kilku lat (1956–1961) na szczerym polu wydartym dżungli. Zespół budynków skomponowanych wzdłuż majestatycznych alei tworzy układ w kształcie ptaka. Wygląda to niewiarygodnie idealnie z daleka, lecz mieszkańcom żyje się wśród utopijnych rozwiązań źle. Już same warunki komunikacyjne nie są dostosowane do tak wielkiej liczby mieszkańców. Każdego dnia 800 000 osób tłoczy się, aby dojechać do pracy na centralnym terminalu autobusowym, który znajduje się na skrzyżowaniu dwóch monumentalnych alej. Tak się dzieje, bo nikt nie pomyślał o pieszych. Ulice nie zostały zaprojektowane ani dla wypoczynku, ani dla spacerów… Ale i tak tych pieszych trudno byłoby zobaczyć na ulicy, ze względu na wysoki wskaźnik przemocy… Betonowe miasto budzi agresję.

Po co o tym piszemy? Bo wśród tematów o sztuce poruszamy od czasu do czasu zagadnienie z obszaru architektury. I dotąd przedstawialiśmy te realizacje, które budzą zachwyt lub zdumienie (LINK). Pora teraz zatem na ciemniejszą stronę sztuki architektonicznej…


Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz