Dziwne obrazy… Wydaje się, że jest pewien styl w sztuce, który łączy artystów niczym szczególne powinowactwo, nieograniczenie rozciągające się w czasoprzestrzeni. Jakby każdy kto tak tworzy miał dostęp do okna, przez które patrzy na inną rzeczywistość, po to aby potem utrwalić ją na płótnie. Tak było z Hieronimem Boschem, o którym pisaliśmy TUTAJ, z Salvadorem Dali czy z choćby z Maxem Ernstem (LINK). I tak samo jest z Walterem Schnackenbergiem (1880 - 1961), którego plakaty i rysunki demonstrujemy dzisiaj.
Walter Schnackenberg urodził się w Niemczech, jako syn burmistrza Bad Lauterburg, Johanna Friedricha Schnackenberga, w czasach z dzisiejszego punktu widzenia zamierzchłych, bo zanim jeszcze Otto Bismarck został kanclerzem. Ale przynależy w zasadzie do naszych czasów bo zmarł w latach 60. XX wieku. Przeżył obie wojny, upadek Cesarstwa Niemieckiego oraz rządy Hitlera i doczekał Niemiec Konrada Adenauera. Gdy Schnackenberg ukończył 19 lat wyjechał do Monachium, gdzie uczył się w szkole Heinricha Knirr'a. Potem studiował pod kierunkiem Franza von Stucka (LINK) i dał się poznać jako doskonały rysownik i karykaturzysta. Naturalnym więc stała się jego praca dla dwóch czasopism artystycznych - Jugend i Simplicissimus. Na przełomie stuleci (w epoce fin de siècle, dekadencji i art nouveau) Schnackenberg kilka razy był w Paryżu, ówczesnej stolicy nowoczesnej sztuki, gdzie poznał twórczość Henri de Toulouse-Lautreca, a w latach 1908-1909 osobiście Picassa. Te obie znajomości szczególnie odcisnęły się na jego stylu. Ale nie tylko tych dwóch artystów. Im bliżej naszym czasom, tym wyobraźnia Waltera Schnackenberga podsuwała mu coraz bardziej surrealistyczne wizje. Można nawet postawić śmiałą tezę, że jeśli dałoby się uplastycznić fantazję Williama Burroughsa tak aby ją fizycznie pokazać, to byłaby zbliżona do tego, co podsuwa nam Walter Schnackenberg. Zwłaszcza, że malarz odwiedził Hiszpanię oraz Maroko. Ktoś nawet napisał o nim, że gdyby połączyć geny Salvatore Dali z Toulouse-Lautreca, wyszedłby z tego ktoś taki jak Walter Schnackenberg…
Artysta wykonywał nie tylko karykaturalne, surrealistyczne obrazy, lecz także, a może przede wszystkim, plakaty dla Deutsches Theater w Monachium oraz projekty scenografii i kostiumów. Możemy je porównać, aby zobaczyć różnicę. Plakaty pełne elegancji i perfekcyjnie kresce nawiązują do prac Toulouse-Lautreca, natomiast późniejsze pastele i rysunki zaludniają stwory przeniesione ze świata snu, czy z halucynogennych wizji opisanych w czołowej powieści Burroughsa Nagi Lunch (Naked Lunch) (LINK).
W 1944 roku malarz ożenił się z Gittą, córką bankiera Carla von Thieme, założyciela firm ubezpieczeniowych m. in. Allianz. Małżeństwo doczekało się dwóch córek Liany i Glorii… Nic nie wiadomo o udziale Schnackenberga w działaniach II wojnie światowej, poza tym, że nalot aliantów zniszczył mu dom Haus Wildwiesen w Schlattan koło Partenkirchen, a także pracownię przy Königinstraße w Monachium a wraz z nią większość jego prac. Po tym wszystkim artysta przeniósł się do Degerndorf koło Brandenburga. Zmarł w szpitalu w Rosenheim i został pochowany obok żony w Inzell / Chiemgau.
Tyle można dowiedzieć się z publikacji udostępnionej w Internecie przez jego wnuka (LINK). Ale nie na darmo rysunki Schnackenberga są niczym wizje Williama Burroughsa. Bo ich koleje losu są równie dziwne co ich tematyka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz