czwartek, 24 lutego 2022

Obrazy Henryka Szczyglińskiego: fascynacja przemianą nocy w dzień

Henryk Szczygliński – czy naszym czytelnikom coś mówi to nazwisko? Podejrzewamy, że niekoniecznie. Dlatego postanowiliśmy przybliżyć tę postać.


A więc po kolei: Henryk Jan Szczygliński był malarzem, doskonałym pejzażystą, specjalizującym się w nokturnach. Urodził się w 1881 roku, pobierał nauki rysunku w rodzinnej Łodzi, a gdy skończył 17 lat wyjechał do Monachium, gdzie kształcił się w prywatnych pracowniach tamtejszych malarzy. W 1899 r. przeniósł się do krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych i studiował tam przez całe osiem lat. Uczył się u najwybitniejszych przedstawicieli polskiego modernizmu nazywanego Młodą Polską, czyli u Jacka Malczewskiego, Juliana Fałata, Leona Wyczółkowskiego i Teodora Axentowicza, ale przede wszystkim - u Jana Stanisławskiego. Studiował, malował i… bawił się. Podobno dlatego tak wspaniale potrafił oddać urodę nocy, bo często przed świtem wracał do domu z całonocnych hulanek. Fascynował się chwilą, w której następowała przemiana nocy w dzień, momentem, gdy słońce zapadało za horyzont i w jego miejsce pojawiał się księżyc a także nocnym pejzażem miasta, kiedy spowijał aksamitny mrok. Przez niebo zasnute chmurami nie przebijał się księżycowy blask i można było zobaczyć tylko to, co wydobyło słabe światło latarni gazowych. Ten niemal namacalny na jego obrazach mrok sprawia, iż wszystko co na nich można dostrzec staje się wręcz baśniowe.








Obrazy Szczyglińskiego z tego okresu to głównie pejzaże. Przedstawiają motywy z okolic Krakowa, ale także Podhala czy Polesia. Widać w nich wpływ Stanisławskiego oraz motywy secesyjnej stylistyki. Na przykład gruby kontur i kapryśną kreskę, podobną do tej, którą stosował Stanisław Wyspiański. Okres krakowski jest zresztą chyba najlepszym w całej twórczości Szczyglińskiego. Lata po 1914 roku nie sprzyjały malowaniu. Po wybuchu I wojny światowej Szczygliński zaraz został aresztowany przez Rosjan jako poddany austriacki. Udało mu się jednak uciec z niewoli. Przeżywając po drodze liczne przygody, przedostał się do Galicji i wstąpił do Legionów Piłsudskiego. Później walczył jeszcze jako ochotnik w wojnie polsko-bolszewickiej, był ułanem, brał udział w bitwie pod Włocławkiem i za odwagę został odznaczony. 

A jeszcze później ustatkował się, przeprowadził do Warszawy, został prezesem Warszawskiego Towarzystwa Artystycznego, dużo malował i wystawiał. A także ożenił się z przypadkowo spotkaną po latach ze szkolną miłością Felicją Frydlender (1881-1961), znaną skrzypaczką żydowskiego pochodzenia (ich syn Maciej (1921-2004) był podczas II wojny światowej żołnierzem Armii Krajowej i brał udział w Powstaniu Warszawskim).








Kres temu położyła kolejna wojna. W 1941 r. okupujący miasto Niemcy wysiedlili malarza z jego mieszkania przy ul. Szopena. Artysta był wtedy bardzo chory. Zmarł na raka, 24 września 1944 r., podczas gdy na ulicach toczyły się walki, bo  Warszawa ogarnięta była powstaniem (LINK). Został pochowany prowizorycznie koło kamienicy, w której mieszkał, na skwerku między ulicami Piękną, Kruczą i Mokotowską, a jego szczątki dopiero po wojnie, w 1946 roku zostały przeniesione na cmentarz, na Powązki. Jego prace także podzieliły tragiczny los ich twórcy. Wiele obrazów uległo zniszczeniu: najpierw w pożarze pracowni w 1937 r., a później podczas wojny. I pewnie dlatego zapomniany nie został doceniony, tak jak na to zasługuje.






Po dzisiaj omawianym artyście pozostały tylko rozproszone, pojedyncze sztuki obrazów oraz szabla ułańska, z wygrawerowaną inskrypcją znaną jako piosenka z szabli. Obecnie można ją zobaczyć w Muzeum Miejskim we Wrocławiu (LINK).

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz