środa, 22 czerwca 2022

Chapter and Verse - Joy Division, New Order and me, streszczenie cz.2. Ojczym i sparaliżowana matka - trudny los gitarzysty Joy Division

Pierwszą cześć streszczenia zamieściliśmy TUTAJ.

W kolejnym fragmencie Sumner wspomina, że wszystkie ciocie które posiadał były bardzo miłe, jednak jedna z nich była chora psychicznie. Kiedy wychodziła ze szpitala i ich odwiedzała, jego matka kazała mu iść na górę do swojego pokoju i nie wychodzić jak długo uzna to za stosowne. Ciotka Amy przychodziła ostrzec ich przed rzekomym mordercą mającym zamiar ich zamordować. Sumner pozostawał w pokoju jak długo jego matka nie wezwała policji żeby zabrali ciotkę z powrotem do szpitala.

Mały Bernard nie miał rodzeństwa, ale miał wielu przyjaciół na tej samej ulicy, w tym też kuzynów. Wiele czasu spędzał na dworze gdzie grał w piłkę i bawił się. Jego relacje z matką jednak nie były dobre, jego matka z powodu kalectwa była osobą gniewną, on natomiast bardzo kochał dziadków co wyzwalało w niej jeszcze większe pokłady gniewu, skupionego na nim chwilami nawet w postaci okrucieństwa. Kiedy złamał zasady i oddalił się zbyt daleko od domu matka poddawała go karom - musiał stać twarzą do ściany i słuchać, jak złym dzieckiem jest. Miał odczucie, że matka wyżywa się na nim za to co zrobił jego ojciec, w końcu samotna matka w latach sześćdziesiątych czy siedemdziesiątych to była rzadkość.


W 1961 roku jego matka poślubiła Jamesa Dickina człowieka chorego na porażenie mózgowe, który nosił protezy na nogach. Kilka razy uderzył Sumnera a pojawienie się w domu człowieka który mógł go karać fizycznie rodziło w nim ból psychiczny. Ukrywał się przed nim w schowku na licznik gazowy i pamięta ból żołądka  jaki temu towarzyszył gdy ojczym go szukał żeby go ukarać. Sam wobec matki nie czuł się do końca fair, wspomina na przykład że nigdy nie zabrał jej na spacer na wózku bo wstydził się jej niepełnosprawności.

W pobliżu wychowywały się też wielodzietne rodziny których dzieci dawały zły przykład a matki były lubieżne. W tamtym czasie Sumner przyjaźnił się z Barrie Bensonem z którym kradli miedziane kable telefoniczne celem sprzedawania ich na złom. W latach 60-tych kiedy zaczęto burzyć kominki celem ich wymiany znajdowano za nimi ukrytą broń głownie szable i sztylety. Dzieci handlowały tym na targowiskach  a kiedyś banda uzbrojona w taką broń napadła małego Bernarda. Jedną z najbardziej strasznych przygód z dzieciństwa była wizyta u dentysty. Dziadek Sumnera przynosił do domu dużo czekolady co spowodowało problemy chłopca z uzębieniem. U dentysty coś poszło nie tak i zastosowano zbyt wiele znieczulenia czym o mało nie spowodowano śmierci chłopca. Coś poszło źle bo po zabiegu długo jeszcze leciała mu krew z buzi. 

Czasy podstawówki wspomina bardzo źle, spóźniał się na lekcje, nie lubił matematyki i uważał że uczenie się na pamięć i recytowanie wierszy zabijało jego niezależność. Bardzo za to lubił lepienie z gliny i wszelkie przedmioty związane ze sztuką. Nie cierpiał jednego z nauczycieli który gardził uczniami i stosował kary cielesne. Po zdaniu egzaminu w wieku 11 lat mógł dostać się do Grammar School a w przypadku niezdania do Lower Broughton. Bał się bo o tej drugiej szkole krążyły złe opinie, po jej ukończeniu byłby nikim. Jednak egzamin zdał co podbudowało jego samoocenę zniszczoną przez nauczycieli a dziadek w nagrodę kupił mu rower.

Tak kończy się pierwszy rozdział książki, wkrótce omówimy kolejne. Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz