piątek, 17 czerwca 2022

Ten album warto znać: Spiral Vangelisa - potęga monumentalnej elektroniki



Każdy kto pamięta czasy komuny musi kojarzyć początek omawianego dzisiaj, piątego albumu Vangelisa z 1977 roku. Tak bowiem swego czasu zaczynały się wiadomości sportowe po dzienniku telewizyjnym. Nie mam pojęcia czy polska telewizja zapłaciła tantiemy, niemniej muzyka pasowała idealnie jako zapowiedź programu. 

Później Vangelis wydał genialny album The City (opisany TUTAJ) i wiele innych dzieł, o których pisaliśmy wielokrotnie i do których na pewno wrócimy. Genialny Grek, który bardzo rzadko udzielał wywiadów, z okazji wydania wznowienia Spiral stwierdził (LINK), że  w dobie postępu elektroniki koniecznym jest wydawanie remasteringów. Co ciekawe artysta proces w całości przeprowadzał osobiście.  Był zdania, że nie wolno przy tym zatracić oryginalnego charakteru muzyki, jednocześnie wykorzystując dostępne nowinki techniczne z zakresu pogłębiania barwy dźwięku. W zasadzie muzyk nagrywał całe albumy od początku. 

Interesującym było też jego podejście do instrumentów, Vangelis bowiem miał podejście ekstremalne - starał się nijako zmusić instrumenty do pracy na granicy ich możliwości. Tak było na przykład z organami Hammonda, które doprowadziły do uzyskania ciekawych brzmień na albumie L’Apocalypse des Animaux. Ważnym dla muzyka instrumentem była wypuszczona na rynek w połowie lat 70-tych Yamaha CS80, artysta uważał że gdyby producent poszedł dalej tą drogą, oblicze muzyki elektronicznej byłoby dziś zupełnie inne. Tak się jednak nie stało i syntezatory tej firmy uchodzą za trudne w obsłudze, przez co słabo się sprzedają.

Bardzo dużą rolę w jego muzyce odgrywały sekwensery. Muzyk miał swoistą metodę nagrywania starał się aby od chwili powstania w jego głowie utworu, do chwili jego nagrania upłynęło jak najmniej czasu. Większość swoich kompozycji nagrywał na żywo - tak było też z prezentowanym dziś albumem. Styl pracy stworzony przez Vangelisa pozwalał mu komponować, grać i nagrywać jednocześnie, zupełnie bez użycia komputerów. Muzyk upatrywał przyszłość w ulepszaniu syntezatorów do takiego stopnia, by stały się łatwe w użyciu jak każdy inny instrument, uważał jednak, że nie powinny stać się skrzynkami z muzyką archiwizowaną na dyskach. Również producenci syntezatorów powinni je upraszczać tak aby nie zniechęcać młodych adeptów muzyki elektronicznej. 


Tyle przemyśleń genialnego muzyka. Teraz nieco o samym albumie. Wydała go wytwórnia RCA. W tamtym czasie zespół Yes miał zamiar zastąpić swojego klawiszowca Ricka Wakemana Vangelisem właśnie. Album inspirowany jest filozofią Tao, mówiącą o tym, że Wszechświat to przenikające się spirale. Na okładce widnieje cytat: Pójście dalej oznacza pójście daleko - Pójście daleko oznacza powrót.

Na Spiral muzyk jako jeden z pierwszych użył wspomnianego powyżej syntezatora Yamaha CS80. Na tym albumie użył też w utworze Ballad wokalu bez tekstu znanego nam później z dokonań wytwórni 4AD, czy znakomitej płyty Claire Hamill  pt. Voices (opisanej TUTAJ). Do tego wszystkiego dochodzi genialna okładka... 

Czego chcieć więcej? 

Teraz Schulze, Froese i Vangelis gdzieś tam daleko w Niebie tworzą muzykę. Miejmy nadzieję, że dane nam będzie jej posłuchać.


Vangelis, Spiral, realizator nagrań: Vangelis, trackista: Spiral, Ballad, Dervish D,To the unknown man,  3+3,    Electronica, RCA, 1977.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz