Zanurzony w wannie mokry anioł, młoda dziewczyna, może Ofelia o zagubionym spojrzeniu leżąca wśród kwiatów, linoskoczek na kablu elektrycznym… Niecodzienni bohaterowie niezwykłych zdjęć Kamila Vojnara to istoty eteryczne, oscylujące między tym a tamtym światem.
Zdjęcia są czarno-białe lub w kolorach sepii, przez co wydają się, że wykonano je dawno, dawno temu… Efekt starości spowodowany jest specjalną techniką, która zmienia zdjęcia w malowidła. Vojnar sam tak o tym opowiada: Drukuję je [zdjęcia] w małych seriach, na przykład na bardzo twardym niemieckim papierze, który jest przeznaczony specjalnie do druku cyfrowego, lub na papierze japońskim. Potem je lakieruję, potem zatapiam w akrylu, albo powlekam lakierem do ceramiki, który przypadkowo rozlałem jednego dnia, by następnego dnia zorientować się, że bardzo dobrze wygląda. Takie grudki wosku lub farby nadają zdjęciu postarzały wygląd... Poza tym czasami zarysowuję powierzchnię.
I tak powstają obrazki emanujące staromodną, dziewiętnastowieczną aurą, nieodparcie przywołującą stylistyką obrazy prerafaelitów. Ale jest w nich więcej emocji niż w tamtych malowidłach. Dziwna nieważkość zdjęć Kamila Vojnara wynika chyba z uchwycenia tylko jednej chwili z długiej, smutnej opowieści. Wydaje się, że przedstawiona zaraz scena zniknie: anioł odleci, młoda Ofelia zamknie oczy, zaśnie a może umrze, linoskoczek spadnie lub skoczy i zniknie nam z kadru. Czy jest to refleksja nad otaczającym nas światem, w którym granica między szczęściem a nieszczęściem, cieniem a światłem jest płynna, czy też próba estetyzacji codzienności? (LINK).
Sam autor tak je komentuje: Robię w kółko jeden obraz. Ta sama kanapa, ta sama sukienka, ten sam obraz Jezusa na ścianie w tle, jaki miałem w pokoju przez całe dzieciństwo. Skrzydełka?… Tak, czasami są skrzydła. Ale ci, którzy je niosą, nie są aniołami. Chcą być po prostu wolni. Para skrzydeł jest jak paszport do ucieczki. Aby dostać się do… po prostu gdzie indziej. Gdzie indziej… Mówią, że liczy się nie cel, a droga. Dlatego moje małe obrazki są skromną dokumentacją takiej podróży. One są podróżą! Podróż do… Podróż gdzie indziej! (LINK). I jeszcze: Tworzę przedmioty przeznaczone do życia i żyjące (LINK).
Czy zdjęcia Vojnara są smutne, melancholijne czy tylko nostalgiczne? Trudno je do końca zdefiniować. Artysta chce pokazać nam piękno ukryte głęboko w szarej rzeczywistości, w tych codziennych wydarzeniach, które przy odrobinie szczęścia dają radość, ale i cierpienie. Lecz czy nie płacze się zarówno ze szczęścia jak i ze smutku?
Fotograf sam jest przykładem dwoistości, bo doświadczył życia w świecie za żelazną kurtyną, którą udało mu się przekroczyć i przejść do tego drugiego świata, na Zachód Europy. Urodzony w byłej Czechosłowacji w 1962 roku, Kamil studiował w Wyższej Szkole Grafiki w Pradze i rozpoczął pracę grafika lecz w latach 80.tych otrzymał powołanie do wojska. Po odbyciu służby w charakterze czołgisty w 1985 roku nielegalnie wyjechał do Austrii, a stamtąd uciekł do USA, gdzie przyjął obywatelstwo amerykańskie kończąc studia w Instytucie Sztuki w Filadelfii. Tam założył rodzinę (jego dzieci mieszkają w Los Angeles).
Pracował głównie dla wydawców książek wytwórni muzycznych w Nowym Jorku, ale często odwiedzał Francję ponieważ jego żona prowadziła firmę modniarską w Antibes. Pewnego dnia zajechał do St. Remy i zauroczył się tym miastem. W 2005 roku otworzył tam swoją galerię/atelier Autres Images a kilka lat potem kolejną w Marais w Paryżu. Studio w Paryżu zniszczył pożar zaprószony miejscowych nastolatków, w międzyczasie Kamil i jego żona rozstali się. Dziś Kamil dzieli swoje życie z Pavlíną Šachovą, czeską artystką, która wystawia w jego galerii niewielką ilość własnych prac tworząc pod pseudonimem Pavi Taire. Aby zobaczyć artystę i dowiedzieć się więcej o nim i o jego twórczości, polecamy krótkie nagranie (po zalogowaniu) TUTAJ.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz