sobota, 12 października 2024

Testament i przesłanie dla Polski O. Józefa Marii Bocheńskiego OP

 Dawno, bardzo dawno temu, mój brat dał mi do przeczytania 100 Zabobonów O. Józefa Marii Bocheńskiego OP. Książka ta zrobiła na mnie piorunujące wrażenie. Tym, którzy jej nie czytali wyjaśniam, że jest to dość cienki mikrosłownik pełen krótkich haseł (można go za darmo ściągnąć TUTAJ), który w sposób błyskotliwy prostuje obiegowe opinie na temat wielu zjawisk współczesnego świata, które autor określa zabobonami. Pierwsze hasło to aktywizm a ostatnie  zwierzęta. Ta świetnie napisana książka, z poczuciem humoru, a przede wszystkim odznaczająca się logiką, powinna stać się obowiązkową lekturą (nadal) każdego Polaka.


Nic zatem dziwnego, że kiedy za jakiś czas brat mi oznajmił, że jedzie na KUL, na swoje seminarium magisterskie i czeka go tam jeszcze nie lada gratka, bo na uczelnię ma przyjechać sam autor słownika, czyli O. J.M. Bocheński, uprosiłam go aby mnie zabrał ze sobą. Do dziś pamiętam ogromną Nową Aulę, która jest w stanie pomieścić kilka tysięcy studentów zapełnioną na full. Ci, którzy nie zmieścili się w środku siedzieli i stali na zewnątrz. 
 

Wykład O. Bocheńskiego był niesamowity… Fakt, że jego osoba była już legendarna. Dominikanin który urodził się na początku XX wieku, który przeżył dwie wojny i wykładał w szwajcarskim Fryburgu był kimś z zupełnie innego świata. W zasadzie nawet dokładnie nie pamiętam co mówił, ale za to doskonale jak: silnym mimo wieku głosem, idealną polszczyzną z leciutkim francuskim akcentem, w całkowitej ciszy. Z humorem i nonszalancją krytykował marksizm… A po wykładzie studenci mogli zadać mu pytanie. I znaleźli się śmiałkowie, którzy to zrobili. Ojciec Profesor – o ile pamiętam – odpowiadał im ostro, bez taryfy ulgowej, wykazując braki logicznego rozumowania. I to się niesamowicie podobało. A potem zaczęły się moje własne studia na KUL…  I po latach dopiero dowiedziałam się, że Ojciec Profesor przyjechał wtedy do Krakowa na wręczenie doktoratu honoris causa UJ, a po tej uroczystości zgodził się przybyć do Lublina na ten jeden, jedyny wykład. Niestety, nikt z KUL nie wydał tego drukiem, ani nie nagrał. Ale wyobrażenie o tym, co mówił, daje krótki fragment jego wypowiedzi właśnie o marksizmie i o wrażeniach z tego wyjazdu do Polski LINK.

Już z tej krótkiej wypowiedzi możemy przekonać się jaką niezwykłą osobowością, niekonwencjonalną i oryginalną, był O. J.M. Bocheński. Nic dziwnego, że na kanwie jego życia  napisano sztukę teatralną, którą wystawiono w Teatrze Telewizji


Bo i jest kim się fascynować! Bocheński był filozofem, logikiem, matematykiem, tomistą, sowietologiem i znawcą marksizmu, a także ochotnikiem w wojnie polsko-bolszewickiej i wojnie obronnej 1939 roku, ułanem, uczestnikiem bitwy pod Monte Cassino (zarzucano mu potem nieetyczne pochwalanie wojny), dominikaninem (zakonne imię Józef Innocenty), pilotem oraz brawurowym kierowcą (podkreślał że nigdy nie przekroczył 250 km/h a po ukończeniu 80 lat nigdy 170 km/h), amatorem tytoniu, dobrego piwa, profesorem, a pod koniec życia także informatykiem… W tym wszystkim najważniejsze dla niego było uprawianie filozofii, co uważał za Boże powołanie: Mogę powiedzieć, że brałem moje powołanie i nakaz przełożonych na serio. Wszystko inne było w porównaniu z nim, to jest z uprawianiem filozofii, marginesowe.

Do chwili kiedy Karol Wojtyła został papieżem Janem Pawłem II był najbardziej znanym Polakiem na świecie. Doradzał pięciu rządom. W 1958 r. założył Instytut Europy Wschodniej Uniwersytetu Fryburskiego, którego pracami kierował do roku 1972. W 1960 r. otrzymał szwajcarskie obywatelstwo. W 1970 r., w wieku 68 lat otrzymał dyplom pilota, a rok później wykonał samodzielny lot do Grecji i do Maroka. Był inicjatorem, dyrektorem (w latach 1961-1962) i wykładowcą rządowego Ost-Kolleg w Kolonii. Założył i redagował kwartalnik Studies in Soviet Thought oraz serię wydawniczą Sovietica. Był aktywnym działaczem wielu organizacji naukowych i innych. Był m.in. członkiem Międzynarodowej Akademii Filozofii Nauki i wielu innych stowarzyszeń. Przez pewien czas był przewodniczącym Międzynarodowej Unii Logiki i Metodologii Nauk. Ponadto był założycielem Światowej Unii Katolickich Towarzystw Filozoficznych. Wywarł wpływ na polską odnowę tomizmu, także w pierwszej fazie lubelskiej szkoły filozoficznej, związanej z Katolickim Uniwersytetem Lubelskim, do której należał także Karol Wojtyła

Po 1989 roku bardzo negatywnie oceniał przemiany polityczne w Polsce, nie tylko krytykował brak rozliczeń kreatorów systemu komunistycznego i zaniechanie dekomunizacji – ale także pozostawienie w życiu publicznym lizusów, ludzi bez charakteru, bez kręgosłupa, czyli jak byśmy dzisiaj uznali, ludzi uwikłanych we współpracę z reżimem PRL. Uważał że powinno się im odebrać możliwość oddziaływania na społeczeństwo. Słusznie twierdził, że marksizm i komunizm były jednym z najbardziej szkodliwych systemem ideologicznym zatruwającym świat. W tym kontekście komunistów określał mianem zgniłków, traktując to pojęcie nie tyle jako przezwisko, lecz naukowy opis negatywnych procesów gnicia nowoczesnych społeczeństw i ich alienacji. Uważał, że ideologia ta wynikła z zabobonu oświecenia i mówił o niej tak: Marksizm-leninizm jest prawdopodobnie najbogatszym zbiorem zabobonów, jaki kiedykolwiek utworzono. Jego wyznawcy są typową sektą z typowym guru. Ich poglądy, a mianowicie marksizm, zawierają między innymi tak zwany naukowy światopogląd, materializm dialektyczny, scjentyzm, historiozofię, ekonomizm, zabobonną teorię klas, wiarę w postęp, aby tylko te gusła wymienić. W przedmowie do kolejnego wydania 100 Zabobonów radził co bezwzględnie powinno zostać w Polsce wykonane: Zbyt wielu moskiewskich agentów zachowało w Polsce część władzy. Zbyt wielu ludzi korzących się niedawno przed cudzoziemskimi bredniami zajmuje wysokie stanowiska. Co gorsze, duch kompromisu najgorszego rodzaju zdaje się panować w znacznej części starszej polskiej inteligencji. Wydaje mi się zarazem, że zawleczone z Moskwy głupstwa nie zaginęły w Polsce bez reszty. Trzeba więc podkreślić, że jako Polak rozumiał nas doskonale, prawidłowo oceniał skutki oddziaływania systemu sowieckiego widoczne kompleksach trawiących naród, zauważył przy tym m.in., że: Kompleks niższości Polaków w stosunku do Niemców czy też Francuzów jest najzupełniej zrozumiały. Klęski, które wycierpieliśmy - tak nas bili po głowie, że Polacy zrobili się mali, zrobiliśmy się niepewni. Trzeba ludzi bardzo namawiać, żeby patrzyli na to, co jest dobre i pozytywne w naszej tradycji.

Zmarł 8 lutego 1995 r. we Fryburgu w Szwajcarii. Paweł Winiewski, który przeprowadził z nim ostatni wywiad powiedział, że w chwili śmierci nie miał rozszerzonych źrenic. Tak się dzieje kiedy ludzkie oczy widzą wielkie, intensywne światło (LINK).

Szkoda że taki człowiek pozostaje gdzieś na marginesie, że jego poglądy nie funkcjonują w dyskursie publicznym. Wprawdzie senat polski ogłosił rok 2020 Rokiem Ojca Józefa Marii Bocheńskiego. Ale co z jego spuścizną? Pozostało przecież po nim archiwum. I szkoda, że przez prawie okres 30 lat, jaki upłynął od jego śmierci, nie zostało opracowane. Potrzebę tego zauważył jego ostatni asystent Jarosław Kozak, który jest w posiadaniu  wielu nieopublikowanych prac, zdjęć, książek. Sam wykonał ok. 100.000 kserokopii manuskryptów i listów. Wśród nich jest korespondencja z Karlem Popperem, Alfredem Tarskim, ks. Janem Salamuchą, ks. abp. Józefem Gawliną czy ks. kard. Stefanem Wyszyńskim. Oprócz tego zbiory obejmują fonotekę z przeprowadzonymi rozmowami. Kozak założył nawet publiczną zrzutkę aby zebrać środki na ten cel (LINK). Nie trzeba dodawać, że nie zebrał potrzebnej sumy…
 
Warto na koniec tych wspomnień posłuchać jednej z ostatnich wypowiedzi Bocheńskiego (LINK) w której znów podaje diagnozę przyczyn, które nadal niszczą Polskę i przewiduje tego skutki. 
 
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz