Szwedzki, legendarny już muzyk Tim Bergling, znany jako DJ Avicii został znaleziony martwy w zeszły piątek 20 kwietnia 2018 roku w stolicy Omanu, w Muscat, gdzie wypoczywał z przyjaciółmi. Policja wykluczyła udział osób trzecich, a 26 kwietnia 2018 r. jego rodzina potwierdziła, że odebrał sobie życie.
Tim rozpoczął karierę w wieku 16 lat. Pod wpływem francuskiego duetu Daft Punk, a następnie muzyki szwedzkiego zespołu House Mafia zaczął tworzyć własne remiksy, zamieszczając je na internetowym forum holenderskiego DJ Laidback Luke pod nickiem Avicii, oznaczającym ostatni krąg buddyjskiego piekła. Wkrótce związał się z menedżerem Arash Pournouri i podpisał umowę z wytwórnią Dejfitts Plays. W pierwszą trasę koncertową wyruszył w wieku 18 lat. Oba jego studyjne albumy True i Stories zdobyły pierwsze miejsca na listach przebojów w Szwecji. True miał w Polsce status podwójnej platynowej płyty, a ostatnio został nominowany do nagrody Billboard Music Awards za 2018 rok za najlepszy album elektroniczny. Tygodnik ten już raz go nagrodził, album zdobył również dwie nagrody MTV Music Awards i był także dwukrotnie nominowany do nagrody Grammy.
W ostatnich latach artysta miał kłopoty zdrowotne, m.in. problemy z alkoholem spowodowały inne choroby, usunięto mu pęcherzyk żółciowy i wyrostek robaczkowy, cierpiał także na zapalenie trzustki. Intensywny tryb życia (miewał ponad 300 koncertów rocznie) spowodował w zeszłym roku pogorszenie stanu zdrowia, dlatego muzyk zdecydował się na krótko przerwać koncertowanie. Artysta był bohaterem dokumentu Levana Tsikurishvilego zatytułowanego Avicii: True Stories (Avicii. Prawdziwe historie) z 2017 r. Film, który dystrybuowało BBC był wyświetlany w prawie 30 krajach. Dokument można było oglądać na Netflixie, ale niestety został on już usunięty tuż po tragicznych informacjach o śmierci DJ-a.
Znalazł się tam szokujący zapis presji wywieranej przez menadżera, wytwórnię i zespół muzyczny na chorego artystę, aby przerwał terapię i wrócił na trasę koncertową. Gdy prosił, aby anulować dziesięć występów w Las Vegas z powodu jego zdrowia, jeden z muzyków mu odparł, że prawdopodobnie trudniej jest anulować te koncerty, niż po prostu je zrobić... Może to kosztować sporo. Po prostu upewnij się, ile pieniędzy stracisz. Kolejny fragment filmu pokazuje, że został poproszony o udzielenie wywiadu telefonicznego już kilka godzin po wyjściu ze szpitala. Później w dokumencie Avicii wyjaśniał: Mówiłem im, iż nie będę już w stanie występować. Powtarzałem kilkukrotnie, że jeśli nie przestanę, to w końcu umrę. Kiedy podjąłem decyzję o zakończeniu koncertowej kariery, oczekiwałem zupełnie innej reakcji. Liczyłem na wsparcie, biorąc pod uwagę wszystko, przez co wcześniej przeszedłem. Byłem niezwykle szczery z każdym, z kim współpracowałem. Wszyscy mnie znali. Wiedzieli, że występowałem, mimo napadów lęku. Nie spodziewałem się jednak, że ludzie będą próbowali wywierać na mnie presję, abym grał kolejne koncerty. Wstrząsający jest zwłaszcza ten fragment filmu, w którym zwierzył się przyjacielowi, że był zdenerwowany reakcją menadżera i organizatorów tras koncertowych, kiedy powiedział, że ich plany mogą go zabić: Powiedziałem, że umrę. Mówiłem to tak wiele razy. A więc nie chcę słyszeć, że powinienem oswoić się z myślą o kolejnym występie. Wiem, że Arash [menadżer] o tym wie, dlatego czuję się zraniony, ponieważ powiedział, że powinienem zagrać więcej koncertów, wtedy, kiedy mu to odpowiada.
Kilka dni przed śmiercią Avicii powiedział fanom, że przygotowuje się do następnego etapu swojego życia. Wydał oświadczenie, w którym napisał: Wszyscy osiągamy punkt w naszym życiu i życiu zawodowym, w którym pojmujemy, co jest dla nas najważniejsze. Dla mnie jest to tworzenie muzyki. Po to właśnie żyję. Czuję, że urodziłem się po to aby tworzyć. W zeszłym roku porzuciłem występy na żywo i wielu z was uważało, że to koniec. Ale koniec koncertowania nigdy nie oznaczał końca Avicii czy mojej muzyki. Zamiast tego wróciłem do miejsca, które wszystkiemu nadało sens - do studio. Następny etap będzie dotyczył muzyki, którą będę tworzył z miłością dla was. To początek czegoś nowego. Mam nadzieję, że spodoba się wam tak samo jak mnie.
Z tego, co przedostało się do opinii publicznej wiadomo, że stan zdrowia Avicii był zły. Po usunięciu pęcherzyka żółciowego i wyrostka robaczkowego Avicii zapisano Percocet z grupy opiatów, bardzo uzależniający, a także inne silne leki, po których na początku po operacji nie mógł przez wiele dni nic jeść ani pić. Dlatego muzyk twierdził, że nie chce ich brać (TUTAJ). Jego sytuacje komplikował też fakt, że prostu nienawidził być gwiazdą, jak to stwierdził jeden z jego przyjaciół: Nigdy nie czuł się dobrze będąc w centrum uwagi, a po tym, jak stał się sławny w świecie muzyki, nie można było tego uniknąć (...) Tim był Avicii, ale Avicii nigdy nie był Timem, był uroczym, wrażliwym facetem - imprezy, scena, zamiast przyjaciół ... to było za dużo dla niego, na jego wrażliwą duszę. Co noc impreza lub przyjęcie. Nie wiedział, kim już jest bez swojej kariery, ale ta kariera zabiła go - w bezpośrednim znaczeniu tego słowa. Aby pokonać swą nieśmiałość stosunku do wielu nieznanych osób, wśród których z konieczności musiał przebywać, zaczął nadużywać alkoholu, który ostatecznie tak zniszczył mu zdrowie. Jednak w połowie sierpnia ubiegłego roku wydał ostatnią płytę - mini album AVĪCI (01) i wydawało się, że powoli wszystko wraca do normy, gdy stało się najgorsze... Ostatni przekaz, filmik nagrany przez jednego z fanów zaledwie jeden dzień przed śmiercią ukazał go z drinkiem w dłoni.
Rodzina Tima Berglinga wydała po jego tragicznej śmierci oświadczenie: Nasz ukochany Tim był wrażliwą duszą, szukającą odpowiedzi na pytania egzystencjalne: perfekcjonistą, który podróżował i pracował tak bardzo, że doprowadziło go to do ogromnego stresu. Kiedy przestał podróżować, chciał znaleźć równowagę życiową, być szczęśliwym i robić to co lubił najbardziej. Tworząc muzykę, naprawdę cierpiał myśląc o życiu i szczęściu, po prostu nie mógł być kimś więcej, chciał znaleźć spokój, Tim tworzył widowiska dla świata, w którym przyszło mu żyć. Tim był wrażliwym facetem, który kochał swoich fanów, ale nie lubił być w centrum uwagi. Będziemy Cię kochać zawsze i na wieki. Osobę, którą byłeś i muzykę jaką tworzyłeś zachowamy w pamięci, żyj wiecznie, kochamy cię. (TUTAJ)
W ostatnich latach artysta miał kłopoty zdrowotne, m.in. problemy z alkoholem spowodowały inne choroby, usunięto mu pęcherzyk żółciowy i wyrostek robaczkowy, cierpiał także na zapalenie trzustki. Intensywny tryb życia (miewał ponad 300 koncertów rocznie) spowodował w zeszłym roku pogorszenie stanu zdrowia, dlatego muzyk zdecydował się na krótko przerwać koncertowanie. Artysta był bohaterem dokumentu Levana Tsikurishvilego zatytułowanego Avicii: True Stories (Avicii. Prawdziwe historie) z 2017 r. Film, który dystrybuowało BBC był wyświetlany w prawie 30 krajach. Dokument można było oglądać na Netflixie, ale niestety został on już usunięty tuż po tragicznych informacjach o śmierci DJ-a.
Znalazł się tam szokujący zapis presji wywieranej przez menadżera, wytwórnię i zespół muzyczny na chorego artystę, aby przerwał terapię i wrócił na trasę koncertową. Gdy prosił, aby anulować dziesięć występów w Las Vegas z powodu jego zdrowia, jeden z muzyków mu odparł, że prawdopodobnie trudniej jest anulować te koncerty, niż po prostu je zrobić... Może to kosztować sporo. Po prostu upewnij się, ile pieniędzy stracisz. Kolejny fragment filmu pokazuje, że został poproszony o udzielenie wywiadu telefonicznego już kilka godzin po wyjściu ze szpitala. Później w dokumencie Avicii wyjaśniał: Mówiłem im, iż nie będę już w stanie występować. Powtarzałem kilkukrotnie, że jeśli nie przestanę, to w końcu umrę. Kiedy podjąłem decyzję o zakończeniu koncertowej kariery, oczekiwałem zupełnie innej reakcji. Liczyłem na wsparcie, biorąc pod uwagę wszystko, przez co wcześniej przeszedłem. Byłem niezwykle szczery z każdym, z kim współpracowałem. Wszyscy mnie znali. Wiedzieli, że występowałem, mimo napadów lęku. Nie spodziewałem się jednak, że ludzie będą próbowali wywierać na mnie presję, abym grał kolejne koncerty. Wstrząsający jest zwłaszcza ten fragment filmu, w którym zwierzył się przyjacielowi, że był zdenerwowany reakcją menadżera i organizatorów tras koncertowych, kiedy powiedział, że ich plany mogą go zabić: Powiedziałem, że umrę. Mówiłem to tak wiele razy. A więc nie chcę słyszeć, że powinienem oswoić się z myślą o kolejnym występie. Wiem, że Arash [menadżer] o tym wie, dlatego czuję się zraniony, ponieważ powiedział, że powinienem zagrać więcej koncertów, wtedy, kiedy mu to odpowiada.
Kilka dni przed śmiercią Avicii powiedział fanom, że przygotowuje się do następnego etapu swojego życia. Wydał oświadczenie, w którym napisał: Wszyscy osiągamy punkt w naszym życiu i życiu zawodowym, w którym pojmujemy, co jest dla nas najważniejsze. Dla mnie jest to tworzenie muzyki. Po to właśnie żyję. Czuję, że urodziłem się po to aby tworzyć. W zeszłym roku porzuciłem występy na żywo i wielu z was uważało, że to koniec. Ale koniec koncertowania nigdy nie oznaczał końca Avicii czy mojej muzyki. Zamiast tego wróciłem do miejsca, które wszystkiemu nadało sens - do studio. Następny etap będzie dotyczył muzyki, którą będę tworzył z miłością dla was. To początek czegoś nowego. Mam nadzieję, że spodoba się wam tak samo jak mnie.
Z tego, co przedostało się do opinii publicznej wiadomo, że stan zdrowia Avicii był zły. Po usunięciu pęcherzyka żółciowego i wyrostka robaczkowego Avicii zapisano Percocet z grupy opiatów, bardzo uzależniający, a także inne silne leki, po których na początku po operacji nie mógł przez wiele dni nic jeść ani pić. Dlatego muzyk twierdził, że nie chce ich brać (TUTAJ). Jego sytuacje komplikował też fakt, że prostu nienawidził być gwiazdą, jak to stwierdził jeden z jego przyjaciół: Nigdy nie czuł się dobrze będąc w centrum uwagi, a po tym, jak stał się sławny w świecie muzyki, nie można było tego uniknąć (...) Tim był Avicii, ale Avicii nigdy nie był Timem, był uroczym, wrażliwym facetem - imprezy, scena, zamiast przyjaciół ... to było za dużo dla niego, na jego wrażliwą duszę. Co noc impreza lub przyjęcie. Nie wiedział, kim już jest bez swojej kariery, ale ta kariera zabiła go - w bezpośrednim znaczeniu tego słowa. Aby pokonać swą nieśmiałość stosunku do wielu nieznanych osób, wśród których z konieczności musiał przebywać, zaczął nadużywać alkoholu, który ostatecznie tak zniszczył mu zdrowie. Jednak w połowie sierpnia ubiegłego roku wydał ostatnią płytę - mini album AVĪCI (01) i wydawało się, że powoli wszystko wraca do normy, gdy stało się najgorsze... Ostatni przekaz, filmik nagrany przez jednego z fanów zaledwie jeden dzień przed śmiercią ukazał go z drinkiem w dłoni.
Rodzina Tima Berglinga wydała po jego tragicznej śmierci oświadczenie: Nasz ukochany Tim był wrażliwą duszą, szukającą odpowiedzi na pytania egzystencjalne: perfekcjonistą, który podróżował i pracował tak bardzo, że doprowadziło go to do ogromnego stresu. Kiedy przestał podróżować, chciał znaleźć równowagę życiową, być szczęśliwym i robić to co lubił najbardziej. Tworząc muzykę, naprawdę cierpiał myśląc o życiu i szczęściu, po prostu nie mógł być kimś więcej, chciał znaleźć spokój, Tim tworzył widowiska dla świata, w którym przyszło mu żyć. Tim był wrażliwym facetem, który kochał swoich fanów, ale nie lubił być w centrum uwagi. Będziemy Cię kochać zawsze i na wieki. Osobę, którą byłeś i muzykę jaką tworzyłeś zachowamy w pamięci, żyj wiecznie, kochamy cię. (TUTAJ)
Kolejny, niewinny człowiek wyżyłowany przez machinę show biznesu. Na prawdę szkoda chłopaka.
OdpowiedzUsuńWitaj na naszym blogu. Sytuacja przypomina Iana Curtisa z Joy Division i wyjazd zespołu do USA. Wielu ekspertów uważa, że gdyby dano Ianowi odpocząć to by się nie powiesił. Niestety machina showbiznesu zadziałała a on nie wytrzymał. Pozdrawiamy
OdpowiedzUsuń