Rekognicja (1967), jednego z ulubionych pisarzy Iana Curtisa, J.G. Ballarda (warto zapoznać się tekstami TUTAJ, TUTAJ i TUTAJ) to prawdopodobnie najdziwniejsze opowiadanie autora, i do dziś trwają dyskusje co tak na prawdę Ballard miał na myśli i jakie przesłanie starał się przekazać. Myślę, że dokładna analiza kilku wątków jak i zastosowanej przez autora symboliki, może doprowadzić do jednej z interpretacji, o czym poniżej.
Zacznijmy od czasu akcji - Ballard zaczyna opowiadanie zdaniem:
W noc świętojańską mały cyrk zajechał do niewielkiego miasta w West Country, gdzie spędzałem urlop.
Noc Świętojańska to nie musi być przypadek.
Noc Kupały poświęcona jest przede wszystkim żywiołom wody i ognia, mającym oczyszczającą moc.
A więc można odebrać to jako znak, że być może nastąpi oczyszczenie, katharsis bohatera i rzeczywiście tak się właśnie opowiadanie kończy, ale o tym za chwilę.
Bohater obserwuje mały cyrk, zmierzający i lokujący się na drugoplanowym miejscu, na nieużytkach koło rzeki (pojawia się rzeka - nawiązanie do wody - żywiołu Nocy Kupały) w małym mieście. Cyrk odwiedza miejscowość mimo, iż gości właśnie w niej duże i dobrze wyposażone wesołe miasteczko na którym trwa w najlepsze zabawa.
Bohater obserwuje mały cyrk, zmierzający i lokujący się na drugoplanowym miejscu, na nieużytkach koło rzeki (pojawia się rzeka - nawiązanie do wody - żywiołu Nocy Kupały) w małym mieście. Cyrk odwiedza miejscowość mimo, iż gości właśnie w niej duże i dobrze wyposażone wesołe miasteczko na którym trwa w najlepsze zabawa.
Autor obserwuje z mostu wjazd cyrku, skupiając swoją uwagę na kobiecie na siwym koniu. Czytelnik musi tutaj odnotować dość kluczowe zdania:
Młoda kobieta - wówczas wydało mi się, że jest młoda, ale później przekonałem się, że jej wiek był kwestią jej i mojego nastroju - przynagliła steranego ogiera i minęła mnie. Widziałem ją przy paru okazjach - raz wyglądała niemal jak dwunastoletnia dziewczynka, z miękko zarysowanym podbródkiem, dużymi oczami i zapadniętymi policzkami, a kiedy indziej jak kobieta w średnim wieku, z siwymi włosami i skórą napiętą na kanciastej czaszce.
Te zdania są dość zastanawiające, a jeśli dodać do tego owego siwego konia (zdanie padające w opowiadaniu wcześniej):
Na czele, na siwym ogierze, jechała młoda kobieta o bladej twarzy i nagich ramionach.
który w niektórych interpretacjach (zwłaszcza siwy lub trupio biały) zapowiada zgon, mamy dość ciekawą sytuację wyjściową. Kobieta i koń mogą bowiem oznaczać śmierć i zgon, zatem może to być zapowiedzią jakiegoś zgonu w noc oczyszczenia, ale czy na prawdę bohater opowiadania zginie? Moim zdaniem tak. Niemniej zanim to następuje, zaintrygowany, kręci się wkoło tego dziwnego cyrku, pomaga nawet montować karłowi szyldy (na nich napisy: spektakularne i cuda), ale prawie nie widzi zwierząt, czuje tylko ich zapach. Ten zapach coś mu przypomina:
...zauważyłem nagły ruch w klatce pode mną. Niskie, jasnoskóre stworzenie rozkopało siano i uciekło do swojej nory. Poruszone siano - nie wiem, czy zwierzę podskoczyło ze strachu, czy w próbie odstraszenia mnie - wydało silny i mgliście znajomy zapach. Woń wisiała wokół mnie, gdy schodziłem po drabinie, przytłumiona, lekko odpychająca. Zajrzałem do budy, chcąc zobaczyć zwierzę, ale wejście zapchane było sianem.
Warto zwrócić uwagę, że autor jednak widzi coś (nie wie czy zwierzę) widzi, choć tylko przez chwilę. I znowu powtarza:
Parę zwierząt siedziało z tyłu swoich bud, ich blade kształty rysowały się niewyraźnie w półmroku. Na myśl o zwierzętach wspomniałem specyficzny zapach, który unosił się wokół klatek, trochę przykry, ale, czego byłem pewien, dobrze mi znany. Z jakiegoś powodu byłem również przekonany, że ten znajomy zapach jest kluczem do dziwnego charakteru małego cyrku.
Bohater tymczasem ucieka na chwilę do położonego opodal wesołego miasteczka, nachodzi go bowiem ochota przejechania się na diabelskim młynie, cały czas jednak nie opuszczają go myśli o małym cyrku karła i kobiety:
...młoda kobieta - czy rzeczywiście młoda? - i jej karzeł byli podróżnymi z nieznanego kraju, z pustego królestwa, gdzie nic nie ma znaczenia. To ten brak zrozumiałej motywacji uznałem za niepokojący.
Kraj gdzie nic nie ma znaczenia - kraina gdzie czas nie gra roli...
Po zamknięciu wesołego miasteczka jakieś grupki ludzi odwiedzają mały cyrk, próbują różnymi sposobami wywabiać zwierzęta, jednak te nie chcą wyjść i pokazać się. Jedynie ich zapach ulega nasileniu.
Wtedy w cyrku pojawia się grupa marynarzy z dziewczynami. Dochodzi do finalnych wydarzeń. Zdesperowani marynarze wchodzą do jednej klatek, pokazują że nie ma w niej zwierzęcia...
Mimowolnie przeniosłem spojrzenie na młodą kobietę. Czyżby więc taki właśnie był cel tej dziwnej i wzruszającej menażerii bez zwierząt - wystawianie na pokaz samych klatek, kwintesencji uwięzienia ze wszystkimi jego zagadkami? Czy było to zoo abstrakcyjne, jakiś dziwaczny komentarz do sensu życia? Jednakże ani młoda kobieta, ani karzeł nie wydawali się na to dość subtelni i prawdopodobnie istniało mniej wydumane wyjaśnienie.
Marynarze gonią karła, w całym zamieszaniu bohater zostaje uderzony przez konia i traci przytomność:
Koń skręcił gwałtownie tuż przy mnie. Uderzony w głowę i w ramię, ciężko upadłem na ziemię....
Pozbierałem się do kupy i pomyślałem, że pewnie gdy koń mnie ogłuszył marynarze przenieśli mnie na ławkę i zostawili, bym doszedł do siebie...
Bohater w końcu odkrywa, że jakimś cudem znalazł się na arenie owego cyrku, kobiety i karła już nie ma:
Stanąłem na środku areny i rozglądałem się niepewnie, świadom, że mieszkańcy klatek wreszcie wyleźli z bud. Kanciaste szare sylwetki ledwo majaczyły w ciemności, ale były tak znajome jak gryzący zapach, który dochodził z klatek.
Chude postaci stały przy kratach, które chroniły je przede mną, ich blade twarze lśniły w nikłym świetle. Wreszcie poznałem zapach płynący z klatek.
Zaskakujące zakończenie.... Autor opowiadania bowiem sam zaczyna odgrywać rolę owego bladego zwierzęcia, które widział w klatce. Uderzenie przez konia (symbol śmierci) oznacza początek agonii bohatera, początek procesu umierania w noc oczyszczenia. Zapach który czuł wcześniej to zapach ludzkości.
Ballard kończy opowiadanie zdaniem:
Gdy odchodziłem, ścigały mnie urągliwe głosy. Młoda kobieta wstała z łóżka i spokojnie patrzyła za mną ze stopni wozu mieszkalnego.
Wesołe miasteczko w którym bohater jeździ na kole fortuny, moim zdaniem, symbolizuje życie. Ale mimo, że ono trwa w najlepsze, pojawia się w nim śmierć. Symbolizuje ją kobieta na koniu, koń natomiast to znak zgonu, który nadchodzi. Autor nie może ocenić wieku kobiety i jak pisze, widział ją w różnych sytuacjach, czym Ballard daje do zrozumienia że śmierć może trafić się każdemu, bez względu na wiek. Na razie omija tych którzy przyszli obejrzeć cyrk jako pierwsi. Natomiast przytrafia się bohaterowi, który pomagając montować szyldy dostaje znak, że za chwilę przyjdzie jego kolej. Blade zwierzęta w klatkach, wydające charakterystyczny zapach, to po prostu umierający ludzie. Marynarze nie znaleźli ich jednak w środku, bo odeszli (czyli umarli) tak samo jak bohater opowiadania, który odchodzi w niewiadomą stronę wodzony wzrokiem przez kobietę - przez śmierć.
W tekście piosenki No Love Lost Ian Curtis nawiązuję do Człowieka Przeciążonego (TUTAJ) ale również do Rekognicji słowami:
Through the wire screen, the eyes of those standing outside looked in /Przez zadrutowany ekran oczy tych stojących na zewnątrz i patrzących do środka
At her as into the cage of some rare creature in a zoo /Na nią jak by spoglądali do pieczary rzadkiego stworzenia w ZOO
Czytając wiele forów internetowych poświęconych interpretacji tego opowiadania znajdowałem inne jej wersje, być może ta powyżej jest błędna i tak po prostu moja rekognicja jest zbyt banalna? Warto ocenić to samemu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz