piątek, 19 lipca 2019

Malarstwo Charles’a Ginner’a - pocztówki z Londynu na przełomie XIX i XX wieku

Każde stulecie ma swój krajobraz, atmosferę, miasta i ludzi,  realizm, dzięki któremu da się zinterpretować wszystko, bo kocha on życie i czas, w jakim przyszło nam istnieć i wydobywa z niego esencję wszystkiego, co ma w sobie wielkość lub słabość, piękno lub nędzę, zgodnie z indywidualnym temperamentem - są to słowa Charles’a Ginner’a (1878–1952). Przytoczyliśmy je, ponieważ podsumowują, a w zasadzie tłumaczą sens twórczości ich autora. Ginger należał do tego pokolenia, które działało w czasie ograniczonym cezurą dwóch wojen.  Rejestrował Londyn i codzienne zajęcia ludzi w tym mieście, które, co warto pamiętać, na przełomie XIX i XX wieku było największą aglomeracją na świecie. Londyn w tamtym czasie był chaotyczną mieszanką wielowiekowej architektury i wiktoriańskiej nowej zabudowy, i nigdzie wiktoriański zapał do industrializacji nie był bardziej widoczny niż w jego północnych dzielnicach. Ginner, który wychowywał się w spokojnym Cannes we Francji z fascynacją obserwował co działo się wokół niego.

Nie będziemy przytaczać życiorysu malarza (można się znim zapoznać TUTAJ), może tylko przypomnimy, że był członkiem grupy Camden Town Group założonej przez artystę Waltera Sickerta w 1911 roku do której przystąpiło 16 malarzy, wśród nich byli m. in.: Lucien Pisarro, syn francuskiego impresjonisty, Camille Pisarro, Robert Bevan, Spencer Gore i Harold Gilman. Łączyła ich nie tylko praca, czy zainteresowania, lecz także przyjaźń. Widać to choćby na przykładzie portretu Ginnera pędzla Malcolma Drummond. Bo chociaż Ginner wyglądał niczym urzędnik bankowy (co widać na zdjęciach), Drummond przedstawił go stojącego w eleganckiej pozie, nonszalancko zaciągającego się papierosem, na tle ściany z reprodukcją Van Gogha. Jest to aluzja do wpływu jaki Van Gogh wywierał na wszystkich artystów z Camden Town Group, także Ginnera, który namalował nawet martwą naturę wzorowaną na słynnych słonecznikach Van Gogha… jest to dość słaby obraz, ale oczywiście jest to wyłącznie nasza opinia, bardzo subiektywna.


Charles Ginner malował, jak to już wspomnieliśmy, miasto. Jego obrazy są niewielkich rozmiarów, lecz drobiazgowo szczegółowe. Najczęściej przenosił na płótno widok z okna swojego pokoju. Malarz przez pewien czas mieszkał na drugim piętrze domu przy 66 Claverton Street w Pimlico. Obejrzyjmy jeden z takich widoczków: jest na nim dom nr 73 stojący po drugiej stronie ulicy. Kobieta w nim mieszkająca właśnie wyszła i zmiata śnieg ze swoich schodów i chodnika. Ciemnopomarańczowy kolor jej swetra powtarza się na zasłonach okien na parterze, a u podstawy kolumn werandy widać ciemne ślady butów... Ginner bawi się kolorem, dozuje biel, której grubsza warstwa zalega śniegiem, a cienka naśladuje światło oraz ugry, którymi wypełnia ślady na śniegu.

Inny z widoków wykonany w dniu koronacji Jerzego VI w 1937 roku powstał prawdopodobnie na podstawie rysunku, co było zwykłą praktyką u Ginnera. Widzimy na nim typowych mieszkańców Londynu tamtych czasów, którzy zajmują się codzienną krzątaniną: zamiatają werandę, rozmawiają przez drzwi, podlewają kwiaty, czytają gazetę podczas spaceru. Malarz utrwalił wszystko, łącznie z szyldami sklepów i treścią reklam, stąd wiemy, że na topie były wtedy Gold Flake i Flask Pharmacy, i że po prawej stronie domu malarza znajdowała się tawerna Flask, rzeźnik i warzywniak Greens a także lokal Armii Zbawienia. W centrum wisiał baner z ogromną fotografią króla Jerzego VI i królowej Elżbiety.

Jedno z niewielu płócien z 1911 r. ukazywało wnętrze budynku, w tym przepadku Cafe Royal. Siedzący tam ludzie uważali się za część bogatej elity ówczesnych czasów, jednak pojedyncze postacie przy stołach niczym nie zdradzają zadowolenia. Ponure, bezduszne spojrzenia samotnej kobiecej postaci po lewej i dżentelmena siedzącego obok, przenikają widza, jakby konfrontując nas z niewygodnymi prawdami. Krytyk sztuki Beatrix Terry w 1911 r. uznała, że obraz oddaje niepokój swojego czasu, i napisała o nim że wszystko [na nim] jest teatralne, przemijające i bezpowrotnie daremne. Czujesz, jak powietrze jest ciężkie od losu.
Poza kawiarnią Royal, na ruchliwej arterii Piccadilly Circus Ginner pokazuje nam wyspę spokoju rozciągającą się pod pomnikiem Erosa. Ale zamiast skupiać się na tej atrakcji turystycznej, Ginner na sposób ekspresjonistyczny postanowił przedstawić kobietę sprzedającą kwiaty. Wiele uwagi przywiązał do jej sukni, której kwiecisty wzór kontynuuje niejako linię kwiatów trzymanych przez nią w rękach, lecz w ogóle prawie nie indywidualizował rysów jej twarzy. Stała się ona dla nas tak samo anonimowa, jak tłumy ludzi przewalających się obok niej. Obraz jest pstrokaty, krzykliwe kolory dobrane są jednak w sposób dopełniający, a ciemne kontury nadają całości energii. Na autobusie widać nachalne reklamy. Niewątpliwie mamy do czynienia z obrazem miejskiej dżungli, w której jednostka nie odgrywa żadnej roli stając się nieistotnym trybikiem w maszynie postępu.

Maniera, w jakiej malował Ginner, dokładnie oddając każdy liść, gałąź i chmurę wynikała może nie tyle z pedanterii, co ze stosunku artysty do jego pracy. Ginner w jednym z tekstów (pisał o sztuce do czasopism) porównał relację malarza z farbą do relacji rzeźbiarza z marmurem: dobra [jest] tylko [farba] z solidnego pigmentu, który daje odpowiednią powierzchnię i różnorodność, oraz trwałość przez następne wieki.  Podobnie misję malarza pojmowali artyści działający w innym czasie i na innej szerokości geograficznej, o których już pisaliśmy: Dave i Ross Rheaume (TUTAJ) oraz przede wszystkim - żyjącego w tym samym czasie Edwarda Hoppera (TUTAJ). Zadziwiające zresztą jest podobieństwo dzieł Ginnera do prac ostatniego z wymienionych. Czy to z powodu takich samych inspiracji i przeżyć? Nie wiemy.  Może obrazy Hoppera są w porównaniu do płócien Ginnera spokojniejsze, chłodniejsze, lecz jest w nich ten sam nieuchwytny duch czasu, zgodnie zresztą z trafną oceną, od której rozpoczęliśmy nasze rozważania. Charles Ginner jednak, mimo wszystko, mimo fascynacji Van Goghiem (czytał jego opublikowane listy i gromadził reprodukcje) i entuzjazmu, najpierw dla impresjonizmu a potem neorealizmu, pozostał niezależnym indywidualistą, i jego obrazów nie można pomylić z pracami innych malarzy.



Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz