czwartek, 5 maja 2022

Lily Furedi i jej Metro: Obraz Nowego Jorku lat 30-tych

Są artyści, których można nazwać  Autorami Jednego Obrazu. Bo z ich nazwiskiem wiąże się tylko jedno dzieło sztuki. Do takich należy Lily Furedi (1901-1969) węgierska artystka mieszkająca w Stanach Zjednoczonych, która za sprawą jednego obrazu Subway (Metro) z 1934 roku jest uważana za jednego z najważniejszych malarzy Nowego Jorku lat 30.  


Metro zostało namalowane krótko po tym, jak Furedi została przyjęta do federalnego programu Public Works of Art Project, który zatrudnił artystów aby przeciwdziałać ich bezrobociu, niwelować przez to skutki wielkiego kryzysu a jednocześnie przygotować amerykańskie społeczeństwo do nowych wyzwań. Jej widok wagonu nowojorskiego metra przyniósł jej uznanie, stał się jednym z nielicznych wybranych dzieł z programu, które nalazły się w Białym Domu.

Krytycy sztuki dostrzegli w obrazie potencjał, odmienne spojrzenie na codzienne elementy życia społecznego. Lily zrobiła w nim to, na co nowojorczycy nie odważali się. Spojrzała w metrze na współpasażerów i przeniosła na płótno to co zobaczyła: unikających przed kontaktem ludzi, który udają, że na siebie nie patrzą a ukradkiem podglądających się: kobieta zezuje na gazetę trzymaną przez jednego z mężczyzn, a on tego nie widzi, bo podpatruje spode łba dziewczynę malującą szminką usta, ktoś inny chowa się za książką, jeszcze inny drzemie, odcinając się w ten sposób od wszystkich. Tylko dwie kobiety na pierwszym planie, które oczywiście się znają, mają odwagę patrzeć bezpośrednio na siebie podczas rozmowy. 

Zauważono umiejętności plastyczne malarki, bogatą paletę barw, umiejętność oddania faktury powierzchni, zręczny światłocień i miękkość konturów rodem z prac impresjonistów, Paula Cézanne czy Renne Renoira

Czy ktoś urodzony w Nowym Jorku potrafiłby w tak życzliwy a jednocześnie krytyczny sposób zobrazować jednym obrazem wszystkie mankamenty i zalety amerykańskiego społeczeństwa? 


A nie jest to jedyny obraz, jaki Lily wykonała. Mieszkała przecież na Węgrzech przez większość swojego życia i tam zdobyła wykształcenie, choć jakie nie wiadomo, bo jeszcze nikomu nie chciało się zgłębić jej twórczości i malarka nadal czeka na porządne opracowanie. Z tego pierwszego okresu zachował się czy raczej znany jest jeden obraz, jest to martwa natura z 1920 roku wyobrażająca strzępiaste białe chryzantemy z ciemnym wazonem na tle i z puszystą, aksamitną kotarą. Już wtedy młodziutka adeptka doskonale poradziła sobie z teksturą, posługując się subtelną stonowaną, kolorystyką.






W 1927 wyjechała do Stanów Zjednoczonych, aby dołączyć do swoich rodziców, którzy wyemigrowali wcześniej. Do Samuela Furedi (1872–1933), który był wiolonczelistą i nauczycielem gry na tym instrumencie i Pauli Sudfeld Furedi, pianistki i wcześniej nauczycielki gry na fortepianie w Konserwatorium w Debreczynie. Jej wuj Sandor Furedi był już wtedy skrzypkiem dającym koncerty w Nowym Jorku. Malarka w chwili przybycia do Ameryki miała 26 lat i szybko włączyła się w artystyczne życie miasta. Wystawiała w ważnych nowojorskich galeriach, a i prasa zauważyła jej talent malarski, to coś, co odróżniało jej prace od innych. Może to, że były one takie optymistyczne, kolorowe i namalowane z dozą humoru. Nawet dzień jazdy w zatłoczonej komunikacji miejskiej były przez malarza okazją do poznawania ludzi.

Namalowała jeszcze wiele dzieł, w tym także były przykłady malarstwo ściennego: w latach 30 wykonała wystrój pokoju terapii zajęciowej  dla kobiet na oddziale psychiatrycznym szpitala Bellevue, są to sceny z życia codziennego ukazujące kobiety przy pracy zatytułowane Simple Way of Life (Prosty sposób na życie). https://www.flickr.com/photos/nycdesign/16347788391. W 1941 roku namalowała obraz ołtarzowy pt. The Galley Slave , które podarowała węgierskiemu kościołowi w Nowym Jorku. Oprócz tego jeszcze kilka pejzaży i scenek rodzajowych.


Prywatnie - jej życie nie było tak kolorowe jak jej obrazy. Wyszła za mąż, krótko potem rozwiodła się. Nie miała dzieci, zmarła samotnie w Nowym Jorku, pochowali ją dalsi krewni…


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz