wtorek, 27 grudnia 2022

Byli wśród nas: Maxi Jazz, wokalista grupy Faithless

Niezawodny Internet powiadomił w wigilię Bożego Narodzenia, że Maxi Jazz, wokalista grupy Faithless zmarł we śnie w wieku 65 lat...


Urodził się więc w 1957 roku, czyli tylko rok wcześniej od Iana Curtisa, a gdyby żył w Polsce mógłby w tym roku przejść na emeryturę. O jego śmierci powiadomili dawni współczłonkowie Faithless Rollo, Sister Bliss & The E-Type Boys pisząc między innymi: Nadał naszej muzyce właściwy sens i znaczenie. Był cudownym człowiekiem, który miał czas dla każdego i mądrość, która była zarówno głęboka, jak i dostępna. Praca z nim była zaszczytem i prawdziwą przyjemnością (LINK). 

Naprawdę nazywał się Maxwell Fraser i pochodził z rodziny emigrantów z Jamajki, którzy osiedlili się w Brinxton. Całe życie mieszkał w West Norwood, w londyńskiej dzielnicy Lambeth, ale miał także dom na Jamajce, gdzie w ostatnich latach spędzał każde pół roku.


Początki kariery Maxi Jazza sięgają 1984 roku, kiedy założył zespół The Soul Food Cafe System po tym, jak rok wcześniej odkrył hip-hop. Po raz pierwszy jego muzyka zabrzmiała publicznie dzięki pirackiej rozgłośni radiowej o nazwie LWR w roku 1987. W 1989 zespół Maxi o nazwie The Soul Food Cafe Band podpisał kontrakt z wytwórnią Tam Tam Records, a ściślej z jej oddziałem o nazwie Savage Records (zajmującym się muzyką taneczną). Dzięki niemu mógł wydać album Soul Food Café. W 1992 roku Maxi założył własną wytwórnię Namu Records aby wydawać kolejne nagrania zespołu, ale poza tą płytą i dwoma EP-kami nic więcej w niej nie zrealizował (LINK), lecz skupił się na działalności koncertowej. Jego zespół zagrał w supporcie takich zespołów jak: Jamiroquai w Amsterdamie i Soul II Soul w Barcelonie. Po tym tournee jednak grupa rozleciała się i Maxi nawiązał współpracę z Jah Wobble przy jego albumie Invaders Of The Heart poprzedzonym koncertami z jego zespołem Wobble Collective. Aż pewnego dnia w 1995 roku w studio nagraniowym spotkał Rollo Armstronga (Rowlanda Constantine O'Malley Armstronga), po czym obaj postanowili stworzyć wspólny zespół który został nazwali Faithless. Do zespołu wkrótce dołączyli Jamie Catto oraz Ayalah Deborah Bentovim znana jako Sister Bliss

Nazwę grupy wymyślił Maxi. Faithless oznaczająca niewierność była antonimem poglądów każdego z muzyków grających w zespole. Maxi był na przykład buddystą z odłamu Sōka Gakkai, co do reszty - wierzyli z transcendentną rolę muzyki (LINK).


Ich pierwszy album, Reverence, został wydany w 1996 roku, a single Insomnia i Salva Mea sprzedały się w milionowych nakładach. Ich drugi album studyjny, Sunday 8PM, wydany w 1998 roku, zawierał światowy hit God Is A DJ. Jednak to co grali trudno było sklasyfikować. Jeden z krytyków określił ich muzykę jako melodyczny funk i blues zmieszany z rytmami reggae, dubowymi liniami bazowymi [i] jamajskimi melodiami. Mieszanka ta była zapewne wynikiem współpracy z Jazzem, który był wszechstronny - był raperem, piosenkarzem, autorem tekstów i DJ-em. Występował w zespole i prowadził działalność solową. 


Gdy przestał grać z Faithless w 2011 roku założył Maxi Jazz & The E-Type Boys, w którym śpiewał i grał na gitarze. Faithless rozpadł się w 2011 roku, ale powrócili, by wydać nowy album studyjny prawie dekadę później, podczas pandemii Covid. Jednak nie dołączył do nich Jazz, który pozostał z Maxi Jazz & The E-Type Boys. Ogółem wydali 7 albumów a na jednym z nich z To All New Arrivals (2006) zagrał Robert Smith z The Cure.


W tym czasie Maxi Jazz okazjonalnie brał udział w innych projektach. Współpracował np.: z Vintage Culture „Commotion”. Artysta przypisuje swoje sukcesy wierze w buddyzm. Na początku lat 90. próbowałem być muzykiem i absolutnie nic się nie działo - sytuacja uległa zmianie odkąd stał się wyznawcą buddyzmu - Jedynym powodem, dla którego jestem buddystą, jest to, że ma to sens. To nie jest nierozsądne. To nie jest fantastyczne. Przestał wierzyć w Boga w wieku dziewięciu lat, kiedy usłyszał o katastrofie w Aberfan, w której zginęło 116 dzieci w wieku szkolnym. Wyjaśnienia jego matki, że nie jest łatwo zrozumieć drogi Boże, nie przekonały go. Jeśli opierasz swoje życie na faktach i prawie, a nie na przesądach i pogłoskach, masz o wiele większe szanse na udane i satysfakcjonujące życie. (...) Nawet nie zamierzam się w to zagłębiać. Jazz ufał naukom Buddy w interpretacji Esho Funi, który pojmuje wiarę we współzależność wewnętrznego ja i świata zewnętrznego. Dlatego Jazz uważał, że Jeśli szczerze wierzysz, że świat jest trudnym, ciemnym i niebezpiecznym miejscem, twój świat może być tylko ciemny, trudny i niebezpieczny. Jeśli wtedy zobaczysz światło, zmienisz zdanie i pomyślisz - to wspaniały świat pełen pięknych ludzi - wtedy pozwolisz swojemu światu pokazać ci tę postać siebie (LINK). 

Ten sielankowy obraz trochę nadwyręża stosunek Maxi Jazza do jazdy samochodem. Uwielbiał samochody i wyścigi samochodowe. Był niepełnionym kierowcą rajdowym, stworzył w roku 2000 własny rajd nazwany Maxi Jazz Racing. W 2005 roku ścigał się w Ginetta Cars a w 2006 i 2007 roku uczestniczył w Porsche Carrera Cup GB na samochodzie Porsche 911 (997). Na terenie Wielkiej Brytanii jednak odebrano mu prawo jazdy w związku z przekroczeniem dozwolonej liczby punktów karnych i jazdą po pijanemu. Wcześniej, w 2001 roku uczestniczył w bardzo groźnym wypadku samochodowym.

Kochał także piłkę nożną. Przez całe życie kibicował Crystal Palace FC, we wrześniu 2012 roku został zastępcą dyrektora klubu. Trzeba przyznać, że był za życia niebywale popularny, W 2011 roku brytyjski artysta Joe Simpson namalował portret Jazza; obraz był wystawiany w całej Wielkiej Brytanii, w tym na indywidualnej wystawie w Royal Albert Hall. Obraz został nominowany do nagrody BP Portrait Award 2011 i wystawiony w The National Portrait Gallery (LINK).


Uwielbiał swoich fanów. Rozumiał jak wiele im zawdzięczał: Kiedy doceniam wszystkie moje osiągnięcia, zwłaszcza gdy siedzę w moim domu na Jamajce, myślę „wow”. Nigdy nie wyobrażałem sobie, że pewnego dnia będę wolny finansowo i będzie mnie stać na dom, nie mówiąc już o czymkolwiek innym. Swój sukces zawdzięczam moim fanom, bo to oni konsekwentnie kupują nasze płyty, wspierają naszą muzykę i przychodzą na nasze koncerty. Bez naszych fanów nie byłoby Faithless i nie byłoby sukcesu. Gdybym poświęcił temu zadaniu resztę życia, nigdy nie byłbym w stanie wystarczająco podziękować moim fanom (LINK).

Zaledwie miesiąc temu Fraser udostępnił w mediach społecznościowych wideo, w którym pochwalił się nowymi riffami (LINK). 

W jednym z wywiadów kiedyś powiedział: Wciąż nie mogę uwierzyć w podróż, którą zaplanował dla mnie Bóg. Naprawdę dziękuję Stwórcy – szczypię się do dziś (LINK).  

Dzisiaj i my dziękujemy...

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz