Nie da się ukryć, że do dzisiejszego tematu kolejnego wpisu o sztuce na naszym blogu podchodziliśmy z dużą dozą krytycyzmu. Twórczość Rafała Józefa Ołbińskiego jest uznana i znana na Zachodzie (przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych), a dla nas sława w potocznym tego słowa znaczeniu znaczy niewiele, o ile nie stoją za nią prawdziwe dokonania.
Rafał Ołbiński jest człowiekiem rzeczywiście zaskakującym. Już jego życiorys naznaczony jest tajemnicą – urodził się w 1943 roku, choć podobno w papierach ma także wpisany rok urodzenia 1945, zmienił nazwisko, tak naprawdę nazywał się Józef Rafał Feliks Chałupka (syn Józefa i Janiny Chałupków LINK), studiował architekturę (podobno przez dziewięć lat na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej) a potem korzystając z karnawału Solidarności wyjechał w 1981 r. najpierw do Paryża a stamtąd do Nowego Yorku. I tam odniósł sukces…
Tworzy dzieła malarskie, zajmuje się ilustratorstwem, grafiką, projektowaniem plakatów, scenografią – długość listy profesji, które uprawiał, jest imponująca, godna prawdziwego człowieka renesansu… Jego listę dokonań można łatwo znaleźć w Internecie.
Twórczość Ołbińskiego zaszeregowana jest do nurtu tzw. surrealizmu magicznego, którego czołowym przedstawicielem jest Rene Magritte (pisaliśmy o nim TUTAJ) a także inni artyści pozostający pod jego wpływem (TUTAJ). Gdy patrzy się na jego dzieła en mass, nieodparcie odbiera się je jako skażone sporą dozą kiczu… Artysta posługuje się dość powtarzalnymi motywami. Oto widzimy na jego obrazach dwoje ludzi (on i ona), gołąbki, niebo, chmury, zielone łąki, drogi-wstążki, drzewa, drabiny, konie, serduszka, gwiazdy i sierp księżyca, Monę Lisę i inne ikony pop-kultury…. Lecz z tego natłoku da się jednak wybrać prace, w których jest to coś, choć czy w dużym natężeniu, to już pozostawiamy ocenie naszych czytelnikom.
Inną kwestią jest stosunek autora tych dzieł do sztuki jako takiej. Aby to stwierdzić, przejrzeliśmy kilka wywiadów i obraz jaki się z nich wyłania nie jest tak jednoznaczny jak wszystkie te prace. Rozmówcy prędzej czy później zadają mu pytanie o jego pochodzenie, o Polskę, o to czy jak zmiana kraju zamieszkania wpłynęła na jego twórczość, w skrócie – ile w jego pracach jest obrazów zrodzonych znad Wisłą. I malarz odżegnuje się prób od takich sugestii. Mówi na przykład, że kultura, w której przyszło artyście się urodzić jest tylko lokalnym uwarunkowaniem społecznym, które na szczęście można przekroczyć i poszukać bardziej uniwersalnych prawd i wartości co właśnie sztuka ułatwia (LINK).
W innym wywiadzie z kolei sam stawia przed artystą, który chce być wielkim równie poważne cele: ma on stać się sumieniem czasów i nieść przesłanie moralne. A potem mówi coś istotnego, najpierw przytacza zdanie Schopenhauera: w kontakcie z dziełem sztuki, trzeci element humanizmu - czyli wola – odpoczywa a potem stwierdza: Wola nie istnieje, oddajemy naszą wolę sztuce, lecz teraz wszystko poszło w innym kierunku. Zarówno artysta, jak i odbiorca na każdym etapie ustalają, ile ta sztuka może kosztować. Każdy artysta jest jak osobna planeta, i nie powinien on być kopią kogoś innego. Niestety, dzisiaj cała kultura opiera się na kopiowaniu. Tak jest, ale walczmy o zachowanie naszej indywidualności i osobowości, wybierajmy trudniejsze dzieła, czytajmy trudniejsze książki, słuchajmy trudniejszej muzyki (LINK).
Z tym akurat musimy się zgodzić. I dlatego nasz blog nie jest nastawiony na zysk i prezentuje trudne tematy… A więc czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz