środa, 6 maja 2020

Z mojej płytoteki/ z katalogu 4AD: His Name is Alive - Livonia, podróż w nostalgiczny sen

Całkiem niedawno w dziale Co się dzieje z nimi dzisiaj, opisywaliśmy losy His Name Is Alive (TUTAJ). Dziś zatem pora na muzykę... 

Są płyty, które stały się znakiem firmowym klimatu 4AD. Nie myślę tutaj li tylko o Cocteau Twins (TUTAJ), czy Dead Can Dance (TUTAJ), ale też o zbiorowym projekcie wytwórni - This Mortal Coil (TUTAJ). I właśnie dla fanów tych ostatnich brzmień kierowany jest klimat Livonii - debiutu His Name Is Alive z 1990 roku. Tym razem mówią do nas artyści z USA, choć pod czujnym okiem Ivo Watts Russella (TUTAJ) i Johna Fryera z This Mortal Coil właśnie, bo jakże inaczej.. 

Muzycznie jest bardzo podobnie do This Mortal Coil - mamy połączenie wszystkich utworów, na pewno jest więcej gitar, i inne wokale, nie tak senne, bardziej zdecydowane. Tutaj wiodące rolę odgrywają Karin Oliver i Angie Carozzo. Jeśli do tego dodać bajeczną oprawę graficzną zmarłego niedawno Vaughana Olivera (TUTAJ) to można sobie wyobrazić z czym mamy do czynienia...



Album otwiera As We Could Ever i e-nicolle (intro), zaczyna się zupełnie nietypowo, jakbyśmy wpływali w jakiś sen...

Jeśli to, czym się dzielisz
To co masz
To, czym musisz się podzielić
Jest czymś tak realnym tak jak sny
Wciąż boję się odważyć...

Znakomity wokal, prosty efekt stereo i jakże ciekawa muzyka w tle, w zasadzie prawie jej nie słychać... Wkraczamy w sen i płynnie przechodzimy od wstępu do e-nicole gdzie bardzo wyraźnie słychać This Mortal Coil... a po nim do znakomitego If July,  jednego z najlepszych momentów albumu... Co można zrobić z gitary i elektronicznego tła... No i te wokale...



Śledzą mnie tutaj, a potem wiem, co mam
Jeśli w to uwierzę, pokażą mi ścieżkę
Udawanie, że się modlisz, nie ma sensu
Pozwólcie wierze znaleźć nowe imię
Wspomnienia każą mi jej słuchać
Uratuje ją czas i przemijające obietnice
Udawanie, że się modlisz, nie ma sensu
Pozwólcie wierze znaleźć jej pierwsze imię
Gdyby lipiec był moim przyjacielem - nie byłabym sama
Gdybym znała jedną z nich - mogłabym mieszkać w domu
Gdyby lipiec był moim przyjacielem
Nie byłabym sama...


Some and I i fossil zaczyna się dziwnie, o miłości zakopanej gdzieś pod ziemią, a później piosenka o stawaniu się coraz starszym i słabszym. Po nim   Caroline's Supposed Demon, Fossil, i E-Nicolle, i znowu pokazanie prostego wokalu z podkładem, jakże charakterystycznym dla albumu. W połowie jednak pojawia się już muzyka bo może byłoby zbyt monotonnie.. 

Czym można było się podzielić - wciąż trwa
uśmiechamy się i nienawidzimy - nie znosimy bólu
jeśli cokolwiek było prawdą - jako kochankowie to przeszliśmy
świeży nieśmiertelny nie jest śmiertelny - jeszcze do niedawna
powiedziałeś, że na zawsze się zgubiłam
rozcięte rozcięte połamane - węzły tej miłości
coś dziwnego wydarzyło się, kiedy się poznaliśmy -
pogoń zakończyła się - nie powinna być już zakończona?
nie rozumiesz sensu - krwawię
teraz moja miłość leży zmaltretowana na podłodze
JESTEŚ JAK ŚWIĘCI ŁAMIĄCY SKRZYDŁA O RZEKĘ
moja miłość leży poobijana - i jest twoja

Po nim krótki reincarnation, płynnie przechodzący w piękny You and I Have Seizures i How Ghosts Affect Relationships. Ten ostatni to absolutne mistrzostwo...




Śniło mi się, że ktoś umarł
w dziwnym miejscu
przybili deski
do twojej twarzy
 
jesteś pod ziemią
jesteś pod deskami
 
jesteś pod ziemią 
wołam cię anonimowo
ona nigdy więcej nie zaśnie
marzenia nie spały, nigdy nie mogła sobie na nie pozwolić
 
w ogóle mi się to nie podoba
nie mogę się odezwać
w ogóle mi się to nie podoba

rany ... krew ... i smutek
kiedy marzysz o rzeczach, których nie rozumiesz

rany ... krew ... i smutek
kiedy marzysz o rzeczach, których nie rozumiesz
 
nie możesz tu mieszkać
nie możesz tu mieszkać 

Powoli przechodzimy do zakończenia, w klimatach typowych dla This Mortal Coil pojawia się senny Darkest Dreams z tekstem ukrytym za ścianą elektroniki...

Cichy jak skradzione serce
Bije tak wolno, jak przy rozstaniu
Wydaje się, że morza przede mną
Myślą o głębi znaczenia...

Pora na pożegnanie z tym niesamowitym albumem w delikatnym instrumentalnym zakończeniu, z dominacją basu. I tak na prawdę w zasadzie trudno jest do końca powiedzieć: o czym to było... 

Ale czy sny mają jakikolwiek sens? 

Jutro wracamy - czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

His Name Is Alive, Livonia, 4AD 1990, producenci: Warren Defever, Ivo Watts-Russell, John Fryer, tracklista: As We Could Ever, e-nicolle, If July, Some and I, fossil, E-Nicolle, Caroline's Supposed Demon, Fossil, reincarnation, You and I Have Seizures, How Ghosts Affect Relationships, Darkest Dreams


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz