środa, 30 września 2020

Seks, narkotyki i rock' n roll, czyli od pierwszej psychodelicznej symfonii do heavy metalu


Wino, kobiety i śpiew to starożytne hasło wyrażające hedonistyczny styl życia w obecnych czasach unowocześniło się i brzmi inaczej, a mianowicie: seks, narkotyki i rock' n roll. Nową formę spopularyzował brytyjski wokalista Ian Dury piosenką o takim właśnie tytule:


W ten sposób doszliśmy do tematu dzisiejszego posta, jakim są narkotyki.
 
Używanie narkotyków to praktyka sięgająca czasów prehistorycznych. Istnieją archeologiczne dowody na używanie substancji psychoaktywnych w odległej przeszłości, sięgające nawet 10 000 lat p.n.e.,  a także historyczne przekazy o wykorzystaniu ich w celach kulturowych w ciągu ostatnich 5 000 lat. 

Substancje te były i są używane przez ludzi do wielu różnych celów, zarówno legalnych, jak i nielegalnych. Używano ich głównie ze względu na uzyskiwane po zażyciu efekty, objawiające się najczęściej zmianą nastroju i percepcji, ale niektóre, szczególnie halucynogeny, były używane w celach religijnych. Może więc nic dziwnego, że sięgnęło po nie wielu artystów.  
 
Szczególnie wiek XIX był okresem, w którym testowano różne narkotyki pod kątem ich wpływu na życie ludzkie i na proces twórczy. Nie obawiano się wtedy smutnych skutków takich praktyk, do których należy uzależnienie, degrengolada a w końcu śmierć z przedawkowania. 

Lista twórców, którzy przyjmowali rozmaite narkotyki jest długa, są na niej Charles Baudelaire, Arthur Conan Doyle, Zygmunt Freud, Eugène Delacroix i wielu innych, a nawet Aleksander Dumas ojciec. Jednak nie tylko pisarze tworzyli pod wpływem narkotyków. Arcydzieło Hectora Berlioza Symphonie fantastique Opus 14, które powstało pod wpływem opium i opowiada o zakochanym artyście działającym pod wpływem narkotyku, zostało nazwane przez Leonarda Bernsteina pierwszą psychodeliczną symfonią w historii:


Niemniej przyjmowanie narkotyków nie było wówczas, czyli w XIX stuleciu, zjawiskiem masowym. Zmieniło się to z chwilą odkrycia właściwości dietyloamidu kwasu D-lizergowego (LSD) przez Alberta Hofmanna w 1943 roku, który najpierw wykorzystywany był w leczeniu zaburzeń psychiatrycznych, przede wszystkim schizofrenii. Niedługo potem, bo w połowie lat sześćdziesiątych, zaczęto go używać w celach rekreacyjnych. Młode pokolenie nazywające się Beat Generation (pisaliśmy o genezie tej nazwy TUTAJ) odrzuciło wartości konserwatywne i opowiedziało się za anarchią i pacyfizmem. Oznaką przynależności do kontrkultury stały się długie włosy u mężczyzn, kolorowe, kwieciste ubrania, dieta pozbawiona mięsa i oparta na tzw. zdrowej żywności oraz... zażywanie narkotyków, którymi podobno próbowano kontrolować przeznaczenie i eksperymentować mentalność ludzką. I o ile Timothy Leary odegrał ważną rolę w rozpowszechnieniu LSD, to nie miał żadnego wpływu na początki muzyki psychodelicznej, czyli zainspirowanej tą używką i innymi, m. in. heroiną i haszyszem. Zespołów i muzyków, którzy komponowali, szczególnie w latach 60. i 70. pod wpływem jest sporo, wśród najbardziej znanych byli The Rolling Stones, Janis Joplin i Jimi Hendrix a w następnej dekadzie potem AC/DC, Led Zeppelin, The Doors i Kiss
 
I oczywiście The Beatles których album Revolver wskazuje się na powstały z inspiracji narkotyków:


co omówiono m.in. TUTAJ, a o czym oficjalnie mówili w wywiadach sami członkowie zespołu. Historia sięga czasów kiedy nie byli jeszcze sławni i wspomagali się narkotykami żeby wytrzymywać mordercze koncerty w klubach Hamburga. W końcu Paul McCartney oficjalnie przyznał się do zażywania LSD w telewizyjnym wywiadzie w 1967 roku.. 


Dlaczego o tym piszemy? Bo przez eksperymenty kilku intelektualistów przemysł muzyczny od już dziesięcioleci nękany jest przez śmiercionośne używki. W ostatnich latach byliśmy świadkami tragicznego końca wielu artystów, powstało nawet pojęcie klubu 27 oznaczające muzyków, którzy zmarli przed 27 rokiem życia z przedawkowania (LINK). Nie będziemy ich wszystkich wymieniać, bo lista jest naprawdę długa i dostępna w internecie.
 
Niestety, narkotyki stały się obecnie jeszcze łatwiejsze do zdobycia i w zasadzie produkowane są masowo. Powstały już nawet nowe podgatunki muzyki, takie jak acid rock, których inspiracją są środki psychoaktywne…

Ostatecznie jednak śmierć wybitnych artystów i twórców muzycznych (takich jak wymienieni Jimi Hendrix, Janis Joplin oraz Brian Jones, Jim Morrison i opisywany przez Colina Sharpa Martin Hannett, którego książkę streszczamy na naszym blogu TUTAJ), przyczyniła się do tego, że przesłania antynarkotykowe stało się bardziej obecne w muzyce popularnej. 

Brytyjski muzyk Pete Townshend gitarzysta i autor tekstów The Who, który publicznie przyznał się do alkoholizmu (prawie umarł z zatrucia alkoholowego) i uzależnienia od leków, rozpoczął kampanię na rzecz wstrzemięźliwości od narkotyków. Nie jest w tym działaniu jedyny. Spośród muzyków zaangażowanych w propagowanie życia bez narkotyków trzeba na pewno wymienić muzyków heavy metalowych zespołów Metallica i Megadeth: W lutym 2015 roku były członek Metalliki i lider Megadeth, Dave Mustaine, zauważył, że jeśli popatrzeć na historię zespołów, to narkotyki, pieniądze lub kobiety zrujnowały każdy. Stwierdził przy tym, że jego własna grupa także prawie rozpadła się z tego właśnie powodu.
 
Podobną opinię wyraził James Hetfield w wywiadzie z 1988 roku. Ujawnił wówczas, że piosenka Master of Puppets jest ostrzeżeniem przed nadużywaniem narkotyków, konkretnie przestrzega by zamiast kontrolować to co bierzesz i robisz, nie kontrolowały cię narkotyki (LINK).


Narkotyki i rock, narkotyki i punk… Można o tym napisać bardzo dużo. U nas w Polsce także niejeden artysta niestety odszedł zbyt szybko… może tylko wymieńmy jednego - Skandala, o którym więcej TUTAJ... 

 
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz