wtorek, 12 lutego 2019

William S. Burroughs: Narkotyki, cenzura, dewiacja seksualna, egzotyczne kraje i podróże, czarny humor i anty-establishment

Kiedy masz prawo powiedzieć NO FUTURE, znaczy to tylko, że żyjesz w dostatnim społeczeństwie. Punk to tylko kolejny ruch powstały w łonie społeczeństwa dobrobytu - te słowa Williama S. Burroughsa (TUTAJ i TUTAJ) dobrze definiują istotę korelacji pomiędzy pisarzem a subkulturą skupioną wokół muzyki undergroundowej. Paradoksalnie, mimo, że nie miał on dobrego zdania ani o bitnikach lat 50., ani o hipisach lat 60., ani wreszcie o punkach l. 80., nieodmiennie fascynował swoją osobą cyganerię artystyczną każdej epoki.

Burroughs, jeden z ulubionych pisarzy wokalisty Joy Division Iana Curtisa,  jest uważany za jednego z założycieli Beat Generation, obok Jacka Kerouaca i Allena Ginsberga. Był otwarcie homoseksualnym i uzależnionym od heroiny pisarzem, który rozpoczął przygodę z literaturą, po tym gdy zabił swoją żonę strzelając jej w głowę podczas zabawy w Wilhelma Tella. Wkrótce stał się popularny. Książki Burroughsa infiltrowały kulturę pop za pośrednictwem artystów i muzyków, którzy byli jego zagorzałymi fanami. Wystarczy tylko nadmienić, że na przykład termin Heavy Metal został zaczerpniętym z jego powieści The Wild Boys.

Pisarz spotkał się lub współpracował ze znanymi muzykami, wystarczy wymienić kilka nazwisk i nazw zespołów aby zobaczyć  jak szeroki był
wpływ Burroughsa: Sonic Youth, Frank Zappa, Patti Smith, Richard Hell, Tom Waits, Nick Cave, Mick Jagger, Led Zeppelin, Philip Glass… Poza tym kupował heroinę od tego samego dostawcy, co Keith Richards, mieszkał w mieszkaniu Ringo Starra w Londynie, w latach 60. współpracował z Paulem McCartneyem i koncertował z Joy Division a także gawędził z Davidem Bowie i Kurtem Cobainem. Z tym ostatnim w 1992 r. nagrał płytę pt. The „Priest” they called him. Artyści nie spotkali się jednak w studiu. Kurt Cobain wykorzystał jedno z opowiadań ze zbioru Exterminator, czytane przez Burroughsa. Powstała dość dziwna płyta zawierająca tylko jeden utwór trwający tylko dziesięć minut, w którym słychać tylko głos Burroughsa i dźwięk gitary Cobaina. Spotkali się na żywo dopiero rok później. Rozmawiali ze sobą kilka godzin. Kilka miesięcy później Cobain popełnił samobójstwo. Kiedy pisarz się o tym dowiedział, ze smutkiem zauważył: Pamiętam, że podczas spotkania miał bardzo szare policzki. O ile wiem, już wtedy był martwy.
Tak w ogóle fenomen Burroughsa wybuchł pod koniec lat sześćdziesiątych. Wtedy Burroughs stał się kimś w rodzaju osoby publicznej, znanej szczególnie w kręgach nonkonformistycznych ruchów młodzieżowych. Nazwisko - Burroughs - podobnie jak Ginsberg, dużo wówczas znaczyło. Narkotyki, cenzura, dewiacja seksualna, egzotyczne kraje i podróże, czarny humor, anty-establishment - te słowa wymieniano zawsze, gdy przyszło mówić o Burroughsie, nic więc dziwnego, że wywiady z Burroughsem stały się cenną częścią niezależnych gazet - fanzinów - które wychodziły w podziemiu. Wywiady te przeprowadzono za pośrednictwem poczty elektronicznej i redagowano przy pomocy osoby udzielającej wywiadu. W 1972 r. jeden z takich wywiadów ukazał się w oficjalnej prasie - w tygodniku Rolling Stone. Dzięki niemu pisarz wszedł do mainstreamu.
Burroughs miał już spore doświadczenie dziennikarskie. Jak już wspomniano pod koniec 1965 i na początku 1966 kilka razy spotkał się z Paulem McCartney’em. Założył z Ianem Sommerville'em studio nagrań w mieszkaniu McCartneya na Montagu Square w londyńskiej Marylebone, za co został nagrodzony portretem na okładce płyty Beatles’ów: Sgt. Pepper Lonely Hearts Club Band (więcej o tym TUTAJ ).


W 1974 r. Burroughs spotkał się z Davidem Bowie (o wpływie tego muzyka na Joy Division pisaliśmy TUTAJ). Muzyk przygotował się do tego starannie, postarał się o wszystkie powieści Burroughsa, lecz zdążył przeczytać tylko jedną. Burroughs znał dwa utwory Bowiego: Five Years i Star Man, ale przeczytał wszystkie teksty Bowiego. Przygotowania rozpoczęto w listopadzie 1973 r. z inicjatywy amerykańskiego dziennikarza Craiga Copetasa. Zredagował on rozmowę obu twórców w formie pytań i odpowiedzi. Spotkanie miało miejsce w londyńskiej rezydencji Bowiego. Dom Bowiego urządzony był z rozmachem w stylu science-fiction: w pokoju, dokąd zaproszono pisarza wisiał gigantyczny, surrealistyczny portret artysty, a pod nim stała plastikowa sofa... Relacja z tego wydarzenia została opublikowana w magazynie Rolling Stone 28 lutego pod znamiennym tytułem Beat Godfather Meets Glitter Mainman. Bowie był wtedy w trudnym momencie, jego kariera znalazła się na zakręcie. Po pierwszych sukcesach i bardzo wiedział, w którą stronę powinien podążyć. Tak więc listopadowe spotkanie z Burroughsem odbyło się w odpowiednim czasie. Zapis przeprowadzonej rozmowy ukazał się w 1974 r. najpierw w Rolling Stones (TUTAJ) a potem w formie książki pod redakcją Matteo Boscarola. Sam pisarz natomiast był dobrze znany, ale nie był tak kultowy, jakim się stał później. Mieszkał w Londynie od 1968 roku, a jego twórczość uległa znacznego osłabieniu, mimo to w 1971 roku opublikował The Wild Boys: A Book of the Dead, koszmarną wizję przyszłości dziejącą się w 1988 r. - świat zaludniony przez młodzieżowe partyzanckie armie wyspecjalizowanych humanoidów. Bowie natomiast poszukiwał wyjścia z rutyny w którą zaczynał popadać. Ich spotkanie pozwoliło muzykowi na zmianę metody pisania tekstów i tworzenia muzyki. Zaczął używać metody cięcia, nawet ułożył program komputerowy, który do rytm muzyki ciął przygotowany tekst i składał w nową całość.


W 1975 r. Burroughs przeprowadził wywiad z Jimmy Pagem z Led Zeppelin. Ukazał się on potem w Crawdaddy Magazine. Rozmawiali o… magii. I o tym, co ich łączy. A także o muzyce trance i na ile jest możliwa synteza muzyki rockowej z niektórymi starszymi formami muzyki trance, które rozwijały się przez stulecia, aby wytworzyć potężne, czasem hipnotyczne efekty na widowni. Taka synteza umożliwiłaby starszym formom muzycznym wyjście poza ludowość, a jednocześnie dostarczyłaby nowych technik grupom rockowym. Rozmawiali również o efektach specjalnych używanych podczas koncertów i o niebezpieczeństwach jakie mogą spowodować. Burroughs dał Page’owi artykuł o broni opartej na ultradźwiękach czyli dźwiękach poniżej 16 Hz, określanej nazwą ultra-soud. Dźwięki bliskie 7 Hz są już zabójcze, jednak Burroughs uważał, że muzyka grana blisko tej granicy może być interesująca. Szczególnie interesująca według niego byłaby możliwość emisji rytmicznych impulsów infra-dźwięku, na których są oparte buddyjskie mantry. Dlatego obaj się zgodzili, że być może infra-sound mogłoby dać nowy wymiar muzyce rockowej i jeszcze w wielu innych rzeczach. Całość można przeczytać TUTAJ.


Burroughs współpracował również z Tomem Waitsem, z którym skomponował The Black Rider, musical oparty na niemieckiej opowieści ludowej, do której Burroughs ułożył słowa, a Waits muzykę.

A potem… potem spotykały się z nim kolejne gwiazdy muzyki pop, łącznie z Madonną, choć ich rozmowa była dość przypadkowa na przyjęciu z okazji jego 70 urodzin i podobno Burroughs nie do końca wiedział kim ona jest. Z tych wszystkich rozmów powstały potem publikacje, opracowania, krytyczne relacje.
Pisarz próbował wszystkiego, nawet eksperymentował z rapem nagrywając z The Disposable Heroes of Hiphoprisy album Spare Ass Annie and Other Tales. Niewątpliwie, szokował całe życie i całe życie był zbuntowanym artystą. Oczywiście jego wpływ był znacznie większy i można by wymienić jeszcze więcej muzyków, którzy świadomie nawiązywali do jego powieści, lecz na razie poprzestańmy na tych kilku.

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w maistreamie.

4 komentarze: