Karierę Cocteau Twins miałem okazję śledzić w epoce, PR3 bowiem dbał o gusta muzyczne słuchaczy, no i był też Tomek Beksiński. Zaczęli od zimnego i mrocznego Garlands (pisaliśmy o nim TUTAJ) w roku 1982, dla mnie to jeden z najbardziej niedocenianych albumów wszechczasów. Później zaczęli szukać swojego bardziej unikalnego stylu, Ivo Watts Russel wiadomo, był wymagający (warto zobaczyć TUTAJ) i poszło. Ekstremum geniuszu to Treasure z roku 1984 (opisany TUTAJ), chyba możemy ustalić, że to najlepsza płyta zespołu, a po nim równie genialny album Victorialand (1986).
Po Blue Bel Knoll, nawiązującym jeszcze do starego stylu, zespół nagrywa dziś prezentowany album i... ucieka w stronę komercji.
Płyta nagrana w 1988 roku, w dość trudnym dla zespołu czasie. Robin Guthrie mocno uzależnił się wtedy od narkotyków, Frazer oczekiwała z nim dziecka, dodatkowo zmarł wieloletni kibic i przyjaciel zespołu ojciec Simona Raymonde. Wszystko to spowodowało, że atmosfera podczas pracy była delikatnie mówiąc gęsta (można o tym przeczytać w wywiadzie TUTAJ).
Zmianę stylu zespołu widać też na okładce - niestety tym razem nie projektuje jej znakomity i zmarły niedawno Vaughan Oliver (warto zobaczyć TUTAJ). Autorem zdjęć są Paul West i Andy Rumball, którzy dostrzegają zmiany w zespole, a grupa odchodzi od stosowanej zwykle stonowanej kolorystyki na rzecz krzykliwych czerwieni. Dopiero w muzeum 4AD możemy dostrzec, że okładka to zaledwie fragment większej całości, choć jak to bywa z okładkami 4AD trudno zrozumieć co autor miał na myśli:
Muzycznie mamy lżejsze i mniej mroczne klimaty do jakich zespół nas przyzwyczaił, jak na komercję piosenki nie są tak rozwlekłe i zapewne bardziej przebojowe. Dwa z nich promują album, Iceblind Luck:
Oraz tytułowy:
Wszystko to sprawia, że Cocteau Twins zostali uhonorowani niedawno szczególną nagrodą The Scottish Album of the Year (SAY) Award za ten właśnie album. 32-letni Heaven or Las Vegas został wybrany przez 20 artystów z długiej listy nominatów, o czym pisaliśmy TUTAJ.
Co jeszcze? Frazer znowu śpiewa tutaj zwykłe teksty. Są one jak zawsze zawiłe i dość trudne do interpretacji. Do najbardziej chyba niedocenianych należy Pitch the Baby, który Frazer pisze dla swojego przyszłego dziecka.
Po tym albumie zespół kończy współpracę z 4AD i być może dlatego właśnie ich kolejne wydawnictwa nigdy nie zbliżą się nawet na milimetr do poziomu które wyszły spod oka Ivo.
Co działo się później z muzykami zespołu opisaliśmy TUTAJ, związek Frazer i Guthrie nie przetrwał. Ale przetrwała muzyka i ta zostanie z nami już na zawsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz