Jestem już dość dużym chłopcem, dlatego miałem okazję na żywo uczestniczyć w premierach albumów 4AD, ponieważ puszczane one były w dwóch fragmentach w zaprzyjaźnionym z wytwórnią Programie 3 naszego radia. Dlatego z dość dużym zażenowaniem zapoznałem się z artykułem, mającym być przewodnikiem dla początkującego, pt. A beginner’s guide to 4AD Records in five essential albums... Poziom zażenowania po jego przeczytaniu osiągnął u mnie maksimum, stąd dzisiejszy wpis.
Najpierw rzut oka na autorkę. Vicky Greer (LINK) o ile jej zdjęcie jest aktualne, jest osobą dość młodą, stąd chyba nie wie zbyt wiele o 4AD. Z pewnością jej opinia, nie ma nic wspólnego z najważniejszymi płytami wytwórni. Ogólnie artykuł sprawia wrażenie tekstu napisanego po najmniejszej linii oporu, a przecież w sieci jest masa opracowań o wytwórni, na naszym blogu jest nawet wywiad Tomasza Słonia z Ivo, (LINK, starczy użyć przycisku translatora, żeby mieć tekst w dowolnym języku), są też książki. Swoją drogą Vicky na tym samym portalu napisała też o podstawowych książkach rocka...
Ale nie będę się pastwił. Przejdźmy do sedna, czyli artykułu, który jest TUTAJ.
Zacznijmy od pytania, dlaczego tylko 5 albumów? Z 4AD jest taki kłopot, jak bywa na zawodach w sprincie, kiedy na metę wbiega niemal jednocześnie kliku zawodników i tylko bardzo precyzyjna fotokomórka potrafi zdecydować kto wygrał. Ja mam tak z płytami na powyższym zdjęciu. I jeśli przyjąć, że fotokomórka nie jest największej precyzji, nie jest człowiek w stanie zdecydować o tym, kto jest liderem. A i zaraz ci za czołem też są bardzo blisko, jak choćby niedoceniony w epoce debiut Cocteau Twins Garlands, czy ich Voctorialand... Kilka płyt DCD też jest blisko...
We wstępie czytamy:
Od momentu powstania angielska wytwórnia była domem dla zespołów, które zdefiniowały wiele alternatywnych gatunków, od gotyckiego rocka i shoegaze po indie i alt.pop nowego tysiąclecia.
Oto historia 4AD w pięciu przełomowych albumach.
Co do samego wyboru, zgodzę się z jednym albumem. Bauhaus. Tutaj rzeczywiście OK. Pixies jest ważny, ale czy ważniejszy niż w zasadzie dwie najważniejsze płyty 4AD czyli Dead Can Dance - Within... i Cocteau Twins - Treasure? Obawiam się, że nie. Czy nie warto było dla początkującego polecić przeglądu kapel 4AD ze swojego najlepszego okresu, czyli Lonely Is... i od tego zacząć całą historię?
Co z genialnymi albumami This Mortal Coil? Co z X Mal Deutchland i His Name Is Alive, oraz ich genialną Livonią? A co z Throwing Muses? Poziom ignorancji wybiega poza skalę, kiedy zauważymy na liście brak Clan of Xymox, czy Difuz... Nie wspominając już o absolutniej lekturze obowiązkowej zimnofalowca, czyli The Legendary Wolfgang Press... A gdzie improwizowany Moon And the Melodies?
P.S. Klipy wybrane są złośliwie, żadnej z płyt i kapel na liście nie ma...
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz