poniedziałek, 18 maja 2020

40. rocznica śmierci Iana Curtisa, kilka refleksji i bootleg Joy Division z Lyceum, który ukazał się zaledwie w 15 egzemplarzach


Ten dzień miał wyglądać zupełnie inaczej, miałem spędzić go w Manchesterze, najpierw na koncercie Hooka and the Light w Apollo i specjalnym, rocznicowym, wykonaniu Unknown Pleasures i Closer, a później na zwiedzaniu Manchesteru, 77 Barton Street, mostu Joy Division bridge, czy w końcu grobów Curtisa, Hannetta czy Wilsona. Niestety Covid pokrzyżował te plany. Zatem zamiast opisu koncertu z Apollo Theatre będzie inny koncert, a zamiast refleksji ze zwiedzania Manchesteru kilka pytań dotyczących tamtego tragicznego dnia czterdzieści lat temu.

1. Machinery in action, full of experts
 
Zacznijmy od stanu wokalisty Joy Division w tamtym czasie. Całkiem niedawno jakiś fan zespołu wpisał się dość jednoznacznie Kevinowi Cumminsowi na TT. Wyraził zdanie, że uważa iż Factory swoją presją na wokalistę zespołu ponosi współodpowiedzialność za jego śmierć. Fotograf jednoznacznie tego tweeta wręcz wyśmiał. Czy internauta miał rację? 

Przypomnijmy zatem fakty. 

Ian Curtis po pierwszej próbie samobójczej w sobotę 6.04. trafia do szpitala, po czym zostaje z niego wydobyty, ponieważ Factory ma zakontraktowany koncert i Rob stoi na stanowisku, że nie można go odwołać. Ian sam wzywa pogotowie, boi się, że po zażyciu nadmiaru leków uspokajających mogą go odratować i będzie np. sparaliżowany. Nie zniesie ciężaru, jakim stałby się dla rodziny... W szpitalu przechodzi płukanie żołądka i konsultacje psychiatryczne - te prowadzą do wniosku, że jest normalny.

Na koncert Iana Curtisa, zabranego ze szpitala tego samego dnia, zawozi Tony Wilson. Po dwudniowym pobycie w szpitalu wokalista zespołu ma wrócić w pełni sił i śpiewać. Zadyma na koncercie sprawia, że bierze on winę na siebie co pogarsza jego stan. Wilson znajduje go płaczącego na górze w restauracji, pociesza i przypomina koncert Lou Reeda w Manchesterze.  

Wszystko to opisuje w swojej książce Jon Savage (TUTAJ) i opowiadają naoczni świadkowie w filmie Shadowplayers (TUTAJ). 

Czyż nie o naciskach Factory zaśpiewał Vini Reilly w piosence Missing Boy?

Like a dead bird in the dirt
Like a rusty can on the ground
I don't believe in stardom
Machinery in action
Full of experts
Full of experts
Same old order
Same old order
Same old order

2. A cry for help

Kolejne pytanie dotyczy członków zespołu, a w zasadzie ich ślepoty na rozpaczliwe próby wołania o pomoc. To o nich śpiewa Curtis w Colony:

A cry for help, a hint of anesthesia,
The sound from broken homes,
We used to always meet here.
As he lays asleep, she takes him in her arms,
Some things I have to do, but I don't mean you harm. 

Nie tylko woła do swojej żony, ale też i do swojego otoczenia, w tym do kolegów z zespołu. Deborah pisze w swojej książce, że Ian miał w sobie gen samozniszczenia, że zawsze chciał popełnić samobójstwo. Nie pomogła mu mimo, że wiedziała iż tamtego wieczoru jest w domu sam. Oczywiście Curtis też świętym nie był, niemniej pozostał sam, i to jest fakt. Po próbie samobójczej, po samoookaleczeniach, po tym jak chciał wejść do morza podczas spaceru z kolegami z zespołu przed jednym z koncertów, co mogło wyglądać na próbę aktu samobójstwa, po tym wszystkim pozostał sam. Pozostał sam po tym jak żona odmówiła mu kontaktu z córką i jak dostał pozew rozwodowy. Pozostał sam żeby obejrzeć dołujący film Wernera Herzoga - Stroszek (opisaliśmy go TUTAJ). Film, w którym bohater, po nieudanej próbie adaptacji w USA popełnia samobójstwo...

Jego stan, zarówno psychiczny jak i zdrowotny (ma zdiagnozowaną epilepsję - leczą go barbituranami) nie wzbudzał niepokoju kolegów, a może nie na tyle żeby otoczyć go 24 - godzinną opieką... Sami zresztą to potwierdzają... Peter Hook w swojej książce, omawianej przez nas TUTAJ, pisze:

Znalazłem go w łazience. Leżał na podłodze  z dużym rozcięciem na głowie. Poszedł do toalety, dostał ataku, uderzył się głową w umywalkę i stracił przytomność. A co my zrobiliśmy? Ocuciliśmy go i przyprowadziliśmy do sali nagrań. Ian zapewnił nas, że nic mu nie jest, więc graliśmy dalej. Powinienem tak zatytułować tę książkę: „Powiedział, że nic mu nie jest, więc graliśmy dalej."

Prawda jednak była taka, że nie mieliśmy pojęcia, o czym mówił. Nikt z nas nie rozumiał co Ian miał na myśli. Pewnie domyślacie się co stało się później. Oczywiście nic. Zbagatelizowaliśmy sprawę. Olaliśmy to, że nasz kumpel zaczął się okaleczać. Nie rozmawialiśmy o tym więcej. Zachowywaliśmy się tak, jakby nic się nie stało. Udawaliśmy, że wszystko jest w porządku, że Ian  jest zdrowy i nie potrzebuje pomocy. Woleliśmy nie dostrzegać tego, że nie radzi sobie z presją oraz odpowiedzialnością i jest w bardzo trudnej sytuacji osobistej. Znów udawaliśmy że nic się nie stało, a Ian nam to ułatwiał – nigdy nie chciał być dla nas obciążeniem ani przeszkodą w rozkręcaniu kariery. Jemu najbardziej zależało na tym, żeby zespół odniósł sukces, więc spychał swoje problemy i chorobę na dalszy plan. Znajdował w sobie siły, żeby pocieszyć nas po kiepskiej recenzji czy koncercie. Był kluczową postacią w Joy Division, frontmanem, ale zawsze kiedy mógł, podkreślał, że tworzymy zespół. Mówił: „ Ja tylko piszę słowa i śpiewam. Resztą zajmują się chłopaki". 

3. In a Lonely Place 

To wszystko powyżej jeszcze można jakoś wytłumaczyć, ale kompletnie niezrozumiałymi są dwa fakty. Jest przecież ostatni tekst jaki Curtis napisał - In a Lonely Place (nasza analiza jest TUTAJ) a w nim już nie ma wołania o uwagę, czy pomoc, w nim pada zapowiedź - jasna deklaracja:

Wisielec rozgląda się, gdy czeka
Sznur rozciąga się mocno i pęka
Któregoś dnia umrzemy w waszych snach
Jak bardzo chciałbym być tutaj teraz z tobą 


  

Jak bardzo trzeba być ślepym, żeby nie odebrać tego sygnału? A może jednak było inaczej... 

Spójrzmy na poniższe zdjęcie, jakie Pierre Rene Worms wykonał 18.12.1979 roku w Paryżu (reszta zdjęć TUTAJ). To jedno pozwoliliśmy sobie wcześniej pominąć, jest ono dość rzadko dyskutowane przez fanów Joy Division, a jego autentyczność została nam potwierdzona przez autora...

W wielu wywiadach członkowie zespołu podkreślają, że świetnie się wtedy bawili. 

Czy aby na pewno wszyscy?

4. Walk In Silence 

Ktoś powiedział Ianowi, że w USA nie lubią epileptyków, bał się, tak mówi Stephen Morris. Z kolei Bernard Sumner twierdzi, że przed śmiercią wyjawi tajemnicę związaną z jakąś osobą (TUTAJ). Lindsay Reade opuściła Tony Wilsona po śmierci Iana - jej wielkiego przyjaciela. Ciągle nie jest dokładnie znany tekst listu jaki Curtis napisał do żony, śledztwo po śmierci było pobieżne, w sumie niewiele wiadomo... Kilka osób, jak Martin Hannett twierdziło, że to był wypadek, a Morris podejrzewa, że Curtis miał w chwili próby samobójstwa atak epilepsji.. 

W jednym z wywiadów Peter Hook powiedział: nigdy nie poznacie prawdy o Joy Division.

Dla kogo jest ona zbyt bolesna, żeby ją ukrywać?

5. London Lyceum 

 
Teraz pora na bootleg - jest tego na świecie zaledwie kilkanaście egzemplarzy... Nagranie dedykowane dla wszystkich tych, którzy słuchali Still i rozczarowali się wersjami koncertowymi, utrwalonymi przy fatalnej akustyce i tak jak jak niemal 40 lat temu poczuli rozczarowanie wersjami Joy Division live... Pisaliśmy jakiś czas temu o znakomitym bootlegu Amsterdam (TUTAJ) na którym Joy Division brzmią na prawdę mocno i czysto. Dzisiaj płyta na podobnym, o ile nawet nie lepszym poziomie.




Liczba kopii winylu jest bardzo mała, zaledwie 15 egzemplarzy. To podwójny album, i chociaż fragmenty koncertu ukazały się wcześniej na kasecie, zawiera on dodatkowo znakomite wersje z próby.

O samym koncercie pisaliśmy bardzo wnikliwie TUTAJ. Przedstawiliśmy zdjęcia i opis z fanzinu.


"She's Lost Control" - ostatni utwór z setlisty - sprawił, że poczułem się jakbym tańczył, i mnie nadal zachwycali, Ian Curtis fascynuje publiczność zupełnie jak wąż hipnotyzujący swoją ofiarę, zwłaszcza gdy tańczy, być może - tańczy, ponieważ jest nerwowy - można to uznać po tym, że tańczył dużo więcej w Lyceum niż w Osbourne.

Jak opisują to naoczni świadkowie taniec Curtisa w tamtym czasie stał się niezwykle dynamiczny. Przypomnijmy jeszcze fragment streszczenia najnowszej książki Jona Savegea, którą omawialiśmy u nas TUTAJ:

Przytoczona jest wypowiedź Tony Wilsona, o tym jak podczas koncertu w Lyceum Ian Curtis miał atak epilepsji. Zespół wtedy już był przygotowany na to, że Curtis może mieć atak, zwykle czuwał Terry, który wtedy wyciągnął Curtisa ze sceny i wspólnie trzymali go, aby nie uderzył głową o ścianę. Wilson opisuje też reakcję jednego z menedżerów, uchodzącego za twardziela w branży, który przeraził się gdy zobaczył jak wygląda atak epilepsji. 

No i te niezapomniane zdjęcia Franka Jenkinsona (LINK):




  

Tracklista: A Komakino, Heart And Soul, Incubation, Komakino, Isolation (Detail), B Isolation (Instrumental), Isolation, These Days, Atrocity Exhibition, C Incubation, Wilderness, 24 Hours, The Eternal, Heart And Soul, D  Love Will Tear Us Apart, Isolation, Komakino, She's Lost Control, These Days, Atrocity Exhibition


6. 40 lat  

To już 40 lat. Świat stracił geniusza. Stracił go, bowiem ten jak każdy geniusz, przerastał innych i  swoją epokę. Dlatego mało kto, o ile ktokolwiek,  potrafił go zrozumieć. Factory i ludzie wkoło skupili się na dochodzeniu do sławy, trudno im się dziwić, w końcu gdyby nie upór Grettona i Wilsona nigdy nie poznalibyśmy Joy Division. W tym wszystkim jednak zabrakło chwili refleksji, odpoczynku, chwili opamiętania. Być może zabrakło też dojrzałości i, przede wszystkim, wyobraźni.

Wielu z nich nadal żyje z tego co On wtedy stworzył. Za to Jego już nie ma. I nigdy już więcej w muzyce nie pojawi się drugi Ian Curtis.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz