Bez niego kariera Joy Division byłaby inna. To on odpowiadał za wydanie debiutu zespołu, albumu Unknown Pleasures (wydał go za spadek po matce), który dziś uważany jest za najlepszy debiut w historii rocka. A ponieważ opisaliśmy już na naszym blogu życiorysy wielu osób z kręgu zespołu (warto popatrzeć na prawy pasek gdzie zawarliśmy linki do streszczeń), dziś kolej na pierwszą część opowieści o Tony Wilsonie. Książka, którą zaczynamy dziś omawiać znalazła się w naszych rękach dzięki Tony'emu Costello, którego serdecznie pozdrawiamy.
Część pierwsza streszczenia była TUTAJ, druga TUTAJ, trzecia TUTAJ, czwarta TUTAJ, piąta TUTAJ, szósta TUTAJ,siódma TUTAJ, ósma TUTAJ, dziewiąta TUTAJ, dziesiąta TUTAJ.
Rob uważał, że Crispy Ambulance są nowym Joy Division, mimo, że brzmieli zupełnie inaczej. Rob pełnił rolę ich menadżera, bo Tony nie cierpiał kapel beż menadżerów. Rob był bardzo dokładny w tym co robił, co ciekawe, podejmował wiele działań za kulisami i się wcale nimi nie chwalił. Uwielbiał muzykę dance, a Tony chciał żeby młodzi w jakiś sposób wspomogli wytwórnię. Tak też obaj stali się wielkimi fanami stworzenia Haciendy.
Wtedy też na poważnie koncertowali powstało New Order, w którym zaczęła udzielać się dawna fanka Joy Division i dziewczyna Stephena - Gilian Gilbert. Tony w tamtym czasie odbywał dziwne - kilkudniowe podróże. Kiedyś poleciał do Nowego Jorku, a zapytany po co? odpowiadał, żeby spotkać się z ludźmi. Wtedy po kilku incydentach zakończyło się jego małżeństwo z Lindsay. Ale to ona odeszła. Chciała być bardziej zaangażowana w wytwórnię i proces tworzenia. Tony przeprowadził się do Withington na południu Manchesteru. Bardzo przeżył rozwód bo był katolikiem. Lindsay była zaangażowana jako wokalistka w piosenkę Durutti Column, która po roku została nagrana na singlu (FAC 64 - warto zobaczyć też TUTAJ):
Klub powstał w kupionym budynku, który artystycznie przyozdobił przyjaciel Savillea - Ben Kelly. To była ogromna przestrzeń z balkonem i schodami. Artysta miał za zadanie zagospodarować przestrzeń 3D, podczas gdy Saville - projektując okładki, operował w 2D. Martin Hannett twierdził, że decyzja o stworzeniu Haciendy, podjęta została za jego plecami. Chciał większych inwestycji w podstawę Factory - w realizację nagrań. Po latach okazało się, że miał rację. Miał też pomysł inwestycji w nowy syntezator/sampler który mógłby pchnąć Factory na czoło wytwórni lat 80-tych. Nie doszło jednak do tego, bo reszta chciała klubu. Hannett wtedy miał żal, że nie nadał żadnemu artefaktowi numeru FAC, co Wilson chciał mu zrekompensować gotówką.
Tony nazwał klub Hacienda na cześć sytuacjonistów, chciał oddać pieniądze, jakie młodzi ludzie zainwestowali w wytwórnię miastu. Tony wtedy po telewizji przebywał w klubie więc miał mniej czasu żeby bywać w nowych miejscach. W telewizji za to rywalizował z Richardem Madeley. Ten był górą, bo występował w reklamach, przez co był pokazywany na początku i końcu programów telewizji.
21.05.1982 roku Hacienda została otwarta, ale nie było go na otwarciu - był zbyt zapracowany. Zaproszono tylko wybranych gości, żeby obejrzeli środek - niebiesko żółte ściany i bar na dole. Niektórzy wspominają, że często klub był pustawy, a ludzie przebywali w nim w płaszczach bo było tam zimno. Ale to nie był jedyny powód - nie było tam też szatni...
C.D.N.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz