Bez niego kariera Joy Division byłaby inna. To on odpowiadał za wydanie debiutu zespołu, albumu Unknown Pleasures (wydał go za spadek po matce), który dziś uważany jest za najlepszy debiut w historii rocka. A ponieważ opisaliśmy już na naszym blogu życiorysy wielu osób z kręgu zespołu (warto popatrzeć na prawy pasek gdzie zawarliśmy linki do streszczeń), dziś kolej na pierwszą część opowieści o Tony Wilsonie. Książka, którą zaczynamy dziś omawiać znalazła się w naszych rękach dzięki Tony'emu Costello, którego serdecznie pozdrawiamy.
Część pierwsza streszczenia była TUTAJ, druga TUTAJ, trzecia TUTAJ, czwarta TUTAJ, piąta TUTAJ, szósta TUTAJ,siódma TUTAJ, ósma TUTAJ, dziewiąta TUTAJ, dziesiąta TUTAJ, jedenasta TUTAJ, dwunasta TUTAJ, trzynasta TUTAJ, czternasta TUTAJ a piętnasta TUTAJ, szesnasta TUTAJ, siedemnasta TUTAJ, osiemnasta TUTAJ, dziewiętnasta TUTAJ, dwudziesta TUTAJ a dwudziesta pierwsza TUTAJ, dwudziesta druga TUTAJ, dwudziesta trzecia TUTAJ a dwudziesta czwarta TUTAJ.
Tony zajął się też nowym programem The Tube, ale z powodu wyjazdu do USA przegapił pierwszą próbę do niego. Lubił wtedy przesiadywać w lokalach w mieście i pić piwo, oraz oglądać mecze piłki nożnej. W kubie który znajdował się na terenie dawnego Rafters, gdzie zobaczył pierwszy raz Joy Division, poznał (z polecenia Olivera) zespół Enter Shikari.
Tony'ego bardzo pociągała ich inność, robili zupełnie inną muzykę niż wszyscy. Chwilami miało się wrażenie, że Tony lekko zwariował na ich tle. Drugim wykonawcą, którego koniecznie musiał zaprosić do swojego programu był Paul Steel.
W okresie Bożego Narodzenia w wyniku narastającego kaszlu Tony został poddany kompleksowym nadaniom i wykryto u niego raka nerki. Obdzwonił wtedy kolegów z redakcji z informacją, że jest chory i nie może kontynuować programu. Nerkę wycięto mu po nowym roku w Szpitalu Królewskim w Manchesterze, po czym wrócił do szpitala położonego blisko ich domu (przy Old Broadway) - Christie w Withington na południu Manchesteru. Szpital miał ponad stuletnią tradycję leczenia raka, a w mieście krążył czarny humor - że jęli masz dostać raka, to najlepiej w Manchesterze, bo tam jest szpital Christie.
Wilson nazywał go Razzer, i Mitchell wspomina, że był bardzo zaszokowany wizytą przyjaciela którego nie widział od 15 lat...
C.D.N.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz