Czy śmierć może być piękna a nędza estetyczna? Wbrew pozorom wydaje się, że tak. Na czarno-białych zdjęciach Sebastiao Salgado, brazylijskiego artysty fotografa widzimy głównie nędzarzy, którzy cierpliwie znoszą swój trudny los i nieuchronne przeznaczenie. A przecież sam artysta jest zaprzeczeniem takiej tezy, bo wszystkie okoliczności świadczyły o tym, że jego życie potoczy się zupełnie inaczej.
Salgado ukończył studia ekonomiczne w São Paulo, potem w Paryżu zajął się badaniami na temat ekonomii rolnictwa, które miał uwieńczyć doktorat. Podjął pracę najpierw dla International Coffee Organization oraz dla Banku Światowego. Często podróżował do Afryki i to właśnie tam powstały jego pierwsze zdjęcia, więc za namową żony rzucił dobrze zapowiadającą się karierę ekonomisty i poświęcił fotografii. Jego zdjęcia od razu wzbudziły zachwyt, otrzymywał za nie wiele nagród, kilka razy był laureatem World Press Photo. Swoje prace opublikował w książkach: An Uncertain Grace, Other Americas, Sahel, miał także wiele wystaw indywidualnych.
Wykonane przez niego zdjęcia układają się w tematyczne serie. Jednym z największych cykli i pierwszym, liczącym się byli Robotnicy, ze zdjęciami ukazującymi różne aspekty ludzkiej pracy, opisanymi przez autora hasłami: rolnictwo, jedzenie, wydobycie, przemysł, ropa i budownictwo. Fotograf pokazał cierpienie i zajęcia biedaków, z których ręczna praca wyciskała życie. Najbardziej jaskrawe przykłady nieludzkiego traktowania robotników zastał w kopalni złota Serra Pelada w Brazylii, gdzie całe wydobycie jest wykonywane ręcznie. Kolejnym wielkim cyklem były Migracje, a ostatnio - zespół fotografii zatytułowany - Genesis.
Głównie pokazywał okrucieństwo świata, bezsilność bezdomnych, grozę życia, smutek i rozpacz... Natłok ludzkiego cierpienia, które Salgado widział był tak ogromny, że nie mógł go znieść i poważnie się rozchorował. Jego lekarz stwierdził nawet, że tak długo obserwował on śmierć, że aż sam zaczął umierać. Oprócz tego robił zdjęcia natury.
Oczywiście fotograf jest krytykowany. Jego przeciwnicy wypominają mu, że wynajęci przez niego ludzie podróżują po świecie i szukają najbardziej wyrafinowanych obrazów nędzy, którą on potem utrwala na kliszy. Że tak naprawdę wzbogacił się pokazując cudzą biedę i krzywdę. Z kolei zwolennicy podnoszą, że tam gdzie jedzie jest niebezpiecznie i że ryzykuje własnym życiem i zdrowiem fotografując ofiary zbrojnych konfliktów lub pojawia się tam, gdzie istnieje obawa wybuchu epidemii. Jego prace można zobaczyć na stronie złożonej przez niego agencji Amazonas Images (TUTAJ). Jest tam wiele jego prac, my spójrzmy na tylko na niektóre z nich:
Niewątpliwie zarzut estetyzowania biedy może być uprawniony. Zdjęcia są tak wysmakowane artystycznie, iż temat staje się tak atrakcyjny, że położenie ludzi schodzi na drugi plan. Zachwycamy się światłocieniem i plastyczną stroną fotografii zamiast zapłakać nad ludzką krzywdą. Istnieje obawa, że my odbiorcy zainteresujemy się tylko wartościami artystycznymi dzieła, pomijając ich wymowę i traktując ludzi niczym odhumanizowaną masę. Jednak ten zarzut nie jest uprawniony. Bo każdy z nas, widzów jest indywidualną osobą, podobnie jak portretowani. I to od nas zależy, od naszej wrażliwości, co dotrze do nas z przesłania Sebastiao Salgado. To jak z muzyką, jedni słyszą harmonię a inni tylko hałas.
My słyszymy i widzimy więcej niż inni. Dlatego czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz