Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kolonia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kolonia. Pokaż wszystkie posty

sobota, 5 czerwca 2021

Joy Division w Kolonii w relacji z fanzinu Spex

Pamiętacie nasz tekst o koncercie Joy Division w Kolonii? Jeśli nie, nic straconego, jest TUTAJ

Miał miejsce w piwnicy pod protestanckim kościołem Chrystusa. Sklepiona salka, źle nagłośniona i mieszcząca niewiele ponad 250 osób była miejscem wielu koncertów muzyki niezależnej. Ten z udziałem Joy Division był jednym z tych historycznych, ważnych występów, które miały wpływ jeśli nie na życie całego miasta to na pewno na losy wielu widzów. Jednym z nich był Peter Bömmels, który współprowadził wtedy fanzin zatytułowany Spex. W numerze 9 z 1980 roku, już po śmierci Iana Curtisa opisał swoje wrażenia. I zrobił to tak, był na koncercie wczoraj, a nie ponad pół roku wcześniej. Tekst zatytułowany jest Trochę bliżej czego (Ein Stück näher an was) i brzmi tak:

Ian Curtis, urodzony w 1956 roku, wokalista z manchesterskiej grupy Joy Division, popełnił samobójstwo pod koniec maja 1980 roku. Grupa właśnie zakończyła sesję nagraniową drugiego albumu LP »Closer« i miała właśnie wyruszyć w wielkie tournee po Ameryce. Wydawało się, że był to czas ostatecznego przełomu – co wynikało z oświadczeń osób kierujących wytwórnią płytową „Factory Records”. Ale czas wydawał się odpowiedni także dla Iana Curtisa, choć z innego powodu!


Po jego śmierci - singiel Joy Division „Love will tear us apart” oraz dwa albumy „Unknown Pleasures” i „Closer” - weszły na szczyt brytyjskich list przebojów. W angielskiej prasie muzycznej Ian Curtis został okrzyknięty przez niektórych dziennikarzy „zbawcą rock'n'rolla”. Muzyka Joy Division stała się niemal wzorcem jakości i oryginalności. Czy zadziałało tu tylko stare biznesowe porzekadło, że „umarli sprzedają się lepiej”, czy też muzyka Joy Division ma naprawdę wyjątkową ekspresję i siłę?


Pod koniec stycznia tego roku widziałem występ Joy Division w piwnicy Kolonii. Rzadko przedtem i potem mogłem oglądać tak imponujący koncert. Od pierwszych powściągliwych dźwięków syntezatora do ostatnich krzyków „Dance, Dance, Dance to the Radio”, ta muzyka nigdy mnie nie opuściła. Szybkość i blask, z jakimi Joy Division potrafiło wyrazić niepewne wrażenie, coś między gniewem a smutkiem, słodyczą i goryczą, były po prostu przekonujące. I myślę, że nie było to jedyne odczucie, którego doznałem. Po początkowych wahaniach (słuchałem z konieczności) Joy Division przekonali prawie całą publiczność do zanurzenia się w ich muzyce. Tańczyli wewnętrznie i na zewnątrz. Ian Curtis, wiercący się, błagający, nieustannie wiosłujący rękami wokół, krzyczący, a potem znowu szepczący, ucieleśniał duszę grupy. Perkusista Steve Morris i basista Peter Hook zbudowali mu rytmiczne zaplecze swoją precyzyjną, narastającą grą. Perkusista nadawał tempo krótkimi, suchymi uderzeniami (snare drum beat), które doganiały ciągle powtarzające się proste sekwencje basowe - głuche, pojedyncze, nieubłagane. Gitarzysta Bernard Albrecht w kontraście - raz kojąco, a kiedy indziej cross-shooting – grał skromne, pozbawione fanaberii solówki, które układały się w dziwaczne, kołyszące akordy. Pojawiały się tony przenikliwe, rozdzierające i przytłumione, a także miękkie i płynne, często nawet w tym samym kawałku. Ian Curtis wiedział, jak opanować to napięcie spokojnym, przyciszonym głosem lub, jeśli to konieczne, krzykliwym. Tak stało się w kilku utworach - m.in. w „Day of the Lords”, „Shadowplay”, „Dance, Dance, Dance to the Radio” – cały ten koncert niezauważalnie zdynamizował się. Miękkie, melancholijne tony zmieniły się w zadzierzyste i zuchwałe.


Podczas gry „Dance, Dance, Dance to the Radio” Ian Curtis upadł na scenie. Mówi się, że zdarzało mu się to kilka razy. Nie mógł uczestniczyć w niektórych koncertach grupy na początku maja. Ian Curtis był z tego bardzo niezadowolony. W Kolonii powiedział po koncercie, że chciałby dalej śpiewać, ale... Ogólnie rzecz biorąc, czterej muzycy zachowywali się spokojnie, byli uprzejmi i powściągliwi. Bardzo poważnie traktowali swój wygląd i tę powagę i skupienie dało się odczuć tego wieczoru.


Potem Bömmels krótko, lecz dość krytycznie recenzuje oba albumy grupy: Unknown Pleasures i Closer a na końcu stwierdza:

Joy Division nigdy nie był zespołem Iana Curtisa. Wszystkie utwory zostały napisane lub ułożone przez całą grupę. Morris zaprojektował rytm, Hook i Albrecht skomponowali większość melodii, a Curtis napisał teksty. Wokalistą tej właśnie grupy był Ian Curtis. Nie sądzę, jednak że Hook, Albrecht i Morris odejdą w zapomnienie tak samo jak pozostali po śmierci Morrisona członkowie The Doors.

Koncert został zarejestrowany i jest dostępny na bootlegu, którego cena...



Zatem teraz sami oceńcie, czy po odejściu Iana Curtisa pozostali członkowie grupy osiągnęli więcej niż by mogli razem z nieżyjącym frontmanem?

My wiemy...

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie. 


sobota, 14 marca 2020

15.01.1980 - koncert Joy Division w Kolonii

Na początku 1980 roku, dokładnie 15 stycznia, Joy Division dali koncert w małym klubie Basement w Kolonii, w piwnicy pod ewangelickim kościołem Christuskirche w centrum miasta. Miejsce było (bo od 2013 r. klub został zlikwidowany) niewielkie, na małej scenie podobno z trudem pomieścili się muzycy i ich sprzęt a sala mogła przyjąć, raptem do 250 widzów (na występ przyszło ok. 150 osób). Zespół wówczas nie był specjalnie znany w Niemczech, dopiero po śmierci Iana Curtisa stał się legendą. I wtedy ci, którzy cztery miesiące wcześniej go widzieli, opublikowali w niemieckich fanzinach swoje relacje z tamtego występu. Jednym z nich był Peter Bömmels, współzałożyciel magazynu Spex, którego tekst prezentujemy u nas. Zdjęcie pośrodku strony zrobił Michael Kloft.

Bömmels napisał tak między innymi: [Ian Curtis] był sugestywny, nieustannie wiosłował rękami, krzyczał, a zaraz potem szeptał, był ucieleśnieniem duszy grupy. Perkusiści Steve Morris i basista Peter Hook zbudowali rytmiczną przestrzeń za jego plecami, dzięki niezwykle precyzyjnej, impulsywnej grze. Perkusista wyznaczał szybkość utworów krótkimi, suchymi uderzeniami (werbel-uderzenie-uderzenie). (…) lan Curtis wiedział, jak przekazać napięcie cichym, spokojnym głosem lub, jeśli to było konieczne, krzykiem.
Podczas koncertu wydarzył się trudny dla Iana Curtisa incydent. Wokalista upadł. Wprawdzie doszedł szybko do siebie, a zespół starał się grać dalej jakby gdyby nic się nie stało, to jednak doznany atak musiał źle wpłynąć na psychikę artysty. Po koncercie próbował się z tego wydarzenia wytłumaczyć, jednak chyba nie bardzo wiedział jak… Świadek tak to opisał: Während des Stück's ,Dance, Dance, Dance to the Radio' brach lan Curtis auf der Bühne zusammten. Solche Schwächeanfälle soll er öfters gehabt haben. Bei einigen Konzerten der Gruppe Anfang Mai konnte er nicht mitmachen. Darüber war Ian Curtis sehr unzufrieden. In Köln sagte er nach dem Konzert, daß er gerne weitergesungen hätte, aber... Uberhaupt gaben sich die vier Musiker ohne Allüren, höflich  und zurückhaltend. Sie nahmen ihren Auftritt selbst  sehr  wichtig und diese Ernsthaftigkeit  bzw. Konzentration war an diesem Abend gut zu spüren [tłum.: Podczas utworu Dance, Dance, Dance to the Radio” lan Curtis upadł na scenę. Mówiono, że miał takie ataki słabości już kilka razy. Nie mógł uczestniczyć w niektórych koncertach grupy na początku maja. Ian Curtis był z tego bardzo niezadowolony. W Kolonii po koncercie powiedział, że chciałby nadal śpiewać, ale... Ogólnie rzecz biorąc, czterej muzycy zachowywali się spokojnie, uprzejmie i powściągliwie. Bardzo poważnie traktowali swój występ, ich powagę i koncentrację można było dobrze odczuć tego wieczoru.]

Istnieje nagranie koncertu, sporo zdjęć a także setlista:
 
01. Atmosphere
02. Love Will Tear Us Apart
03. These Days
04. Insight
05. Twenty Four Hours
06. A Means To An End
07. She's Lost Control
08. The Sound Of Music
09. Glass
10. Day Of The Lords
11. Shadowplay
12. Interzone
13. Disorder
14. Transmission
15. Atrocity Exhibition  
 

Transmission, podczas którego miałby nastąpić atak epilepsji jest drugie od końca… 

Jeśli chcecie poznać kolejne mało znane fakty z historii Joy Division czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.