Czas i śmierć są związane z melancholią, ze smutkiem i z samotnością... Kategorie te są obecne na obrazach Giorgio Chirico (1888–1978), których sens skrywają puste place, zacienione kolumnady i wyniosłe wieże... Jego dzieła są przesycone dziwnym, niemal złowrogim nastrojem. Cechy te są wręcz namacalne na najbardziej znanym jego obrazie, zatytułowanym po prostu Melancholia i tajemnica ulicy. Nie ma na nim nic szczególnego: ulica, gdzieś w jednym z miast. Lecz gdy zaczniemy przyglądać się, zaczynamy odczuwać przerażenie, które z każdą chwilą puchnie i zaczyna wypełniać to miejskie wnętrze. Biały budynek z rytmicznym rzędem arkad, pod którymi zalegające cienie gromadzą pełną grozy ciszę, wylewającą się na cały plac...
De Chirico urodził się w Volos, w Grecji. Studiował sztukę w Atenach, Florencji i Monachium. W tym czasie zainteresował się pismami Friedricha Nietzschego i Artura Schopenhauera. W latach 1936–1937 zamieszkał w Nowym Jorku, gdzie od razu zyskał sławę miejscowego celebryty o statusie ojca surrealizmu, choć sam w 1928 roku opuścił to środowisko. Opisał ich później jako grupę zdegenerowanych, chuliganów, zepsutych bachorów, próżniaków, onanistów i pustelników . Wielokrotnie wystawiał swoje prace w Europie i Stanach Zjednoczonych, m. in. podczas Triennale w Mediolanie w 1973 r. Jego obraz Bagni Misteriosi (Tajemnicze łaźnie), stworzony w USA, był wystawiany w Milanese Parco Sempione gdzie pozostał i do dziś jest podziwiany.
Twórczość tego malarza ulegała wielu przemianom, dzieląc się na rozmaite fazy, odbijające jego kapryśną naturę. On sam wpływał na innych malarzy. Zawdzięczamy mu powstanie takich surrealistycznych ikon jak: Max Ernst, Salvador Dalí i René Magritte, natomiast jego samego urzekła twórczość Arnolda Böcklina. Był nią zafascynowany przez całe swoje długie życie. Zauważył kiedyś: za każdym razem, kiedy widzę obrazy Böcklina odczuwam dziwną radość i pełne szczęścia wzruszenie, zachęcające mnie do doskonalenia się: odczuwam szczęście i wiarę, które może dać mi wyłącznie wielkie malarstwo… Nie dziwią zatem jego obrazy powstałe na kanwie Wyspy Umarłych Böcklina, o której pisaliśmy TUTAJ.
Oprócz tego tworzył własne, tajemnicze dzieła, wszystko zgodnie z sentencją Nietzschego: Sztuka jest rodzajem zadawania zagadek, który odgadującemu dostarcza rozkoszy płynącej z bystrości i ostrości własnego umysłu. Owo pojęcie zagadki towarzyszyło mu całe życie, o czym doskonale świadczą słowa zawarte na autoportrecie z 1911 roku: Et quid amabo nisi quod aenigma est? (Co ukocham, jeśli nie tajemnicę?). Pozostawił nam trudne do zakwalifikowania prace, niby nowoczesne, a równocześnie z wieloma odniesieniami do wzorów malarstwa klasycznego, szokujące i programowo anty-awangardowe, opiniotwórcze i niepokorne, powstałe wbrew wszelkim modom i wywołujące modę na realizm określany jako magiczny. Wśród motywów chyba najbardziej zagadkowych spotykanych u niego są wieże. Pojawiają się na wielu płótnach i gdy przypomnimy sobie, iż są symbolem samotności i izolacji, smutek obrazów Chirico uderza w nas z całą siłą.
Chirico inspiruje i zadziwia od lat. Także muzyków. Jego metafizyczne obrazy zdobią okładki wielu płyt niezliczonej ilości muzyków, z rozmaitych stylów i gatunków muzycznych, wśród których da się wymienić Armię z albumem Ultima Thule, na której umieszczono Melancholię i tajemnicę ulicy, New Order z singlami Thieves like Us i Murder na których są fragmenty obrazu Zły duch króla, i Badfingera Magic Christian Music. Lecz nie tylko to. Zainspirował również na wielu znanych pisarzy, w tym Sylvię Plath, Johna Ashbery, Marka Strand i Gabriele Tinti.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Tym razem temat składaka wydanego na LP w 1985 roku
pt. FALA, który uchwycę z punktu widzenia tamtych lat, tamtych chwil i jednego z
wielu, wtedy uczestniczących w tym całym zamieszaniu zwanym punk
rockiem, nową falą, czy reggae. Daleko szukać nie trzeba, bo mowa tu o masie
ludzi, naocznych świadkach tamtego zgiełku, klimatu i ogólnego chaosu.
Był
to, z tego co pamiętam, okres zimowych ferii połowy lat 80 - tych, czy coś w
tych okolicach; (dawno to jednak trochę ,więc pamięć już czasem płata
figle) śniegi, mrozy i nic ciekawego wokół. Monotonia życia i ponure
myśli, aby cokolwiek zmieniło ten drętwy stan umysłu. Jeszcze niedawno, tak bardzo niedawno, bo kilka miesięcy wstecz w minionym 1984
wspominało się upalne dni, gdzie można było trafić Siekierę, Prowokację i
inne dobre kapele. Dziś w ogólnym syfie na zewnątrz i braku pomysłu na
resztę dnia ta właśnie płyta była strzałem w 10-tkę!!! Od razu
następowała teleportacja w inny i ten właściwy świat. Strefę hałasu i
zamieszania, w miejsce docelowe, wielu takich jak ja. Toteż nie
zastanawiając się zbytnio, w ruch poszedł kaseciak, a zawartością taśmy
była właśnie przegrana od kolegi ta, a nie inna kompilacja. Gramofonu
się nie miało, ale Kasprzak załatwiał sprawę w zupełności. Nie tylko dla
mnie, ale i dla tłumów słuchaczy. Zresztą, co to wtedy była za
różnica? Żadna. Przynajmniej dla mnie. Liczyła się muzyka, muzyka i jeszcze
raz...
No więc jako dość młody punkowiec z przeszło
rocznym stażem, który już bywał tu i tam, przystąpiłem do wypalenia siebie w
strefę kosmosu! Nie powiem, że łyknąłem całą tą ścieżkę i przyswoiłem ją
jako swoją. Wiele pozycji stamtąd zupełnie do mnie nie trafiało, ale
jednak większość tak. Ciężko jest zadowolić każdego, a tam przecież muzyka
jest dość różna. To wszystko wtedy było razem i tak się traktowało te
zjawiska, subkultury, i muzykę, choć każdy tam zachowywał odrębność: Punki, Regały, czy każdy inny wampir żądny jakichkolwiek dźwięków,
różnych niż to co proponowały wtedy polskie media. To był
underground (jeszcze underground) i miejsce dla wszystkich
niedostosowanych. Chwilę później zaczęło to być zbyt otwarte, pospolite i
wypłynęło na szerszy nurt, na równi z disco, rockiem, czy czymkolwiek
innym. Już nie dziwiło i przestało być buntem, ale jeszcze nie wtedy, nie w
połowie lat 80-tych! Trwało to przecież od końca lat 70 i jeszcze jakoś to
wtedy się trzymało.
Dobra, wrzucam taśmę i się
zaczyna. Hmmm, jakieś fujarki, bongosy, tajemnicze dźwięki.. Dziwne to dla
mnie było, ale czekałem na rozwój sytuacji. Rozwoju jednak nie było, to
Intro. Takie akurat, a nie inne. Nie trafiało to do mnie, ale skoro widziałem co ma się znaleźć po tym, to w porządku. Tak pewnie ma być, więc
niech tak będzie. Nazwa 12 RA tym bardziej mi nic nie
powiedziała. Dobra koniec, było minęło. Lecimy dalej. Wyłaniają się regały
z Bakszysz. Byłem do tego przyzwyczajony, że Oni są zawsze gdzieś obok i
nie darzą sympatią dyskomułów tak jak i my, (czyli punkowcy). Oni
(rasta....) byli ogólnie milej nastawieni do świata niż inne załogi, ale
na swój sposób gardzili nie gorzej od nas tym wszechobecnym zjawiskiem z
dyskoteki. Dlatego na imprezach, festiwalach czy innych tego typu
spędach, można było spotkać punków, regałów, czy też ludzi z kręgu new
wave. No nie licząc masy dochodzących, fanów rocka, co z magnetofonami
uniesionymi w górę stali przez kilka godzin w deszczu i gnoju, aby
zapisać cokolwiek na swoich taśmach. To byli twardziele i pasjonaci. O tym co można zaobserwować obecnych czasach lepiej nie będę się wyrażał... Nie ma porównania, choć wszystko na tacy podane, a
może właśnie dlatego.
O czym to ja mówiłem? A o Bakszyszu. No to następny
po intrygującym Intro wjeżdża przedstawiciel Rasta. Utwór pt. Czarna
Droga. Nie moje typy myślę, posłucham, jak już jest, bo chcę to wszystko
zrozumieć, przetrawić, ocenić, żebym wiedział sam dla siebie. Jak dla mnie
to standardowy polski reggae band. Chórki, spokojny, nie agresywny
wokal, teksty traktujące o problemach współczesnego jestestwa, dużo
przenośni, wpleciony pacyfizm.. Ja, jako młody chłopak czasami niewiele
rozumiałem, lub nie chciałem zrozumieć. Nie raz się nawet zastanawiałem się co
poeta miał na myśli, mówiąc, że matka zabija swoje dzieci, to akurat było
czytelne, ale reszta tekstu jakby zaraz skręcała gdzieś z głównego
zagadnienia. No nie wiem, przepraszam, nie zrozumiałem tak na 99%, może mój nieopierzony wiek, może coś innego. W każdym razie muza zagrana
poprawnie i dla rastafarian była jak najbardziej na miejscu.
No, ale
zaraz, za tym numerem Bakszysza wpada co? Prowokacja proszę Państwa. W
utworze Prawo do życia, czyli Kochanej Mamusi! Wtedy to już się poczułem
jak w niebie!! Kilka miesięcy wcześniej ich widziałem, i teraz znów
znalazłem się tam gdzie się bardzo znaleźć chciałem. Tutaj też jest o
matkach, też o zabijaniu, ale ten tekst był dla mnie jasny i
przejrzysty. Nie musiałem rozwiązywać zagadek i męczyć mózgu, myśląc o co im
chodzi, po co, na co i w ogóle. Bez problemu odebrałem przekaz, a o muzie to
już nie ma co się nawet rozwodzić. To kopnięcie prosto w twarz i to
takie jak należy. Sam dobrobyt i miód na ucho. Pozamiatane w promieniu
kilku kilometrów! Tak bym to ujął. Klasyka i oby więcej takich
grup. Wiedziałem wtedy, że żyje i wiedziałem po co!
No
i teraz mógłbym napisać dokładnie to samo o następnych w
kolejce! Siekiera w utworze FALA!!!! Dlaczego ten numer nie zaczyna, lub
nie kończy tej składanki? Tego nie wiem. Mógł też i zaczynać i kończyć, i
byłoby dobrze. Jest to kawał mięcha i zamiast Intro, albo tego pana, który jest na końcu płyty, powinien, według mojego
skromnego zdania, znaleźć się ten numer Siekiery. No cóż, nie ja układałem kolejność, nie ja
miałem koncepcje płyty i nie ja będę teraz rozwodził się w tej
kwestii. Ubolewam jedynie nad tym faktem, i nic mi więcej nie
pozostało. Kawałek jest naprawdę rozkładający na łopatki, i naciera z
całą siłą na człowieka, który ma okazję go właśnie słuchać. Szczególnie na młodego chłopaka, którego pojęcie o muzyce jest
jeszcze wciąż niezagospodarowane! Takie numery to pożywka i kształtowanie
tego właśnie obszaru. To proces nasiąkania dźwiękiem i buntem w
jednym. No, a zaraz po tym, Idzie Wojna! Pamiętam to spod sceny. Kurz w
zębach, cyklon, kocioł jakich mało i zwarta masa punx tworząca największe
pogo jakie w życiu widziałem. Teraz znów to mam, ale z Kasprzaka, nie na
żywo, ale przecież na żywo już było i jestem jakby z tego dumny. Znów ta
chwila dalej trwa! Jest wejście, spokój (jak można to tak w ogóle nazwać) i
ognia!! Jazda bez trzymanki. Tak właśnie gra Siekiera, żywcem przeniesiona
stamtąd na obdartą stilonkę. Daje jak ta lala, jakby bez kompleksów i
obaw. Wszystko działo się tam i wtedy, a to jedynie przekaz z
magnetofonu. Co by wtedy te tłumy zakręconych muzyką ludzi zrobiły bez
przysłowiowego kaseciaka? Cienizna by nastała i ciemność, gorsza niż
była faktycznie. Także to uratowało wielu z nas dupy, i z tego
powinniśmy się cieszyć.
Dalej
wjeżdżają chłopaki z Abaddonu, czyli czad wśród pyłu i ostrej jazdy się
nie kończy. Mamy numer pt KTO! Też niedawno ich widziałem, no i dali
dobrze i dosadnie. Nie gorzej niż poprzednicy. To złoto polskiegopunk
rocka, Oni i kilku innych wykonawców. Dziś jeszcze bardziej to doceniam i
pewnie co niektórzy z was też, bo dziś już nie ma takich bandów. Może są
lepsze technicznie, bo czasy inne. Może mają większe chody i wpływy, bo Facebook i miliony niedoinformowanych lansują się na dokonaniach tych
pierwszych, lub prawie pierwszych w tym wypadku. Oni nie potrzebowali nic
oprócz prawdziwej muzyki, punk klimatu. Zawsze wykładali laskę na
wszechobecny system sierpów i młotów. Dlatego dla was szacunek, bo
niebawem wszyscy będziemy jedynie zamazanym i niejasnym wspomnieniem.
Dobra,
to czas na Tomka Lipińskiego z Tiltem w kawałku Za zamkniętymi
dzwiami (widziałem Cię). Numer utrzymany w rytmie trzymającym lekko za
pysk, ale tak delikatnie. Nie hardcorowo, czy nachalnie. Tomek chce pokazać
pazur w swoim stylu. Nie za bardzo agresywnie dla tych już zdegenerowanych, a dość mocno dla lalusiowatych, co niebawem odpłyną z kontrkultury, bo im się odechce. No ale,za to zawsze wspomną, że oni
kiedyś też byli przeciw, ale przeciw czemu? Fason się trzyma całe
życie, a nie jedynie przez jakąś marną chwilę.. Nawet wtedy, jak zmienia się
punkt odniesienia, a właściwie przede wszystkim wtedy. Dla Tiltu powiem
zdecydowane TAK! Na tej kompilacji nadawał się akurat, i to była dobra
decyzja.
No i teraz Nie ma
Zagrożenia poprzez Dezerterów!! To jest band na miarę mojego pojmowania
tamtego okresu. Nic dodać nic ująć, Skandal daje po bandzie swoim wokalem i
nic go w tym momencie nie przebije. Sam numer jest bardzo dobry, aby nie
używać tu pozytywnie niecenzuralnych określeń. A w sumie to dlaczego
nie? Przecież to wypas wykurwisty jest, wtedy dziś i na
wieki. Przepraszam, ale musiałem, bo inaczej tu się nie da! Będę się
powtarzał, ale to już też nie wróci i nikt tego nie powtórzy. Dezerter gra
dalej, gra dziś, tu i teraz w tych czasach i to dobrze. Dla mnie
jednak, tamto się nieco różni. Jak i wiele innych lepszych, prawdziwszych i
konkretnych zdarzeń. To nie ten sam stan umysłu, nie te
oczekiwania, ekscytacja na całego. To chyba tym się różni, bądź czymś w ten
deseń. W 1983 kupiłem sobie singiel (innego określenia nie znałem) z 4
numerami z Tonpressu i wtedy dużo się w moje głowie zmieniło, jak i w
tysiącu innych umysłach. To była bomba, dawka napalmu, który do dzisiaj
buzuje gdzieś w okolicach czaszki. Na składance World Class Punk, Skandal i koledzy trzymali dla nas jako nacji dobre miejsce w Punk Rocku
i cały świat mógł to docenić. Za to dziękuję w swoim i innych przygłupów
imieniu!
Kryzys? Tak Kryzys
następuje z wolna z kawałkiem Mam Dość! Ciśnienie spadło
po Zagrożeniu, ale jest to dobry moment na uspokojenie. Akurat, na miarę
szyty i na swoim miejscu. Tamta piosenka nie była dla mnie nowością, już
ją gdzieś tam słyszałem. Wolałem inne, agresywniejsze kawałki z punk
zamieszania i nieładu, więc to potraktowałem jako przerwę po dobrej
dawce poprzednich zespołów.
No i
nastał czas regałów. Zespół KULTURA w numerze Lew Ja i Ja DUB znów
standard i znajome rytmy.. Podobne do siebie zazwyczaj i mieszające się
ze sobą, ale tak też było nie tylko w reggae. W innych gatunkach również, bo przecież na tym te nurty bazowały. Zdarzały się wyjątki, czyli
mniej lub bardziej niemonotonne tematy, ale to nie jest pierwszyzna i
każdy o tym przecież wie. Dlatego ja wolałem tę moja szarpaną monotonię, a Rasta po prostu spokojnie znosiłem. Mogę jedynie dodać, że ten
kawałek, był wolniejszy, niż kolegów z Bakszysz, a poza tym to... Już
nic, ale nie martwcie się nie było aż tak źle. Naprawdę.
To
co nastąpiło po zespole Kultura, to już niestety jak na moją granicę
wytrzymałości(w tamtym czasie) zbyt wiele. Muza pod nazwą Rio Ras City
Huk, czyli bongosy, grass w powietrzu i tajemniczy powiew pozytywnej (tak
mi się wydaje) energii. Nie każcie młodemu narwanemu punkowi wchodzić
głębiej w ten zaułek, bo nic z tego nie będzie. Ostańcie w spokoju i
pokoju,a ja już może przejdę dalej. Tak będzie najlepiej dla wszystkich.
No
i po chwili na moje serce padł promień radości i wszystko wróciło do
normy! PLAKAT! DEZERTER! Już wróciłem z powrotem na planetę Ziemia! Dobra,
no to co tu gadać, bongosy na bok i punk rock znów staje się
faktem!! Jeden z lepszych numerów DEZERTERA w mojej opinii po dziś
dzień, ale powiedzmy, że to przecież było wtedy.. Po usłyszeniu tak zacnej
nuty, aż mnie nosiło po całym domu i miotałem się z eksplozją hałasu pod
kopułą! Pieśń była i jest na miarę wszechczasów, oraz historii polskiej
muzyki podziemia lat 80-tych, a raczej jej pierwszej połowy. R.I.P.- SKANDAL i
szkoda, że to już koniec.
Czas
nadszedł na IZRAEL, czyli numer Wolność. Tutaj akurat kapela zaskakuje
mnie,ponieważ gra bardzo dojrzałe reggae, w dobrym wykonaniu i
klimacie.. Warstwa tekstowa jest też jak większości kapel tego gatunku, a
wokalista ma taką barwę głosu jakby przepraszał za to, że śpiewa. Lekki
wokal snuje się tu i tam, wypełniając solidnie zagrane dźwięki. Naprawdę,
dobrze skonstruowane pomysły.. Tak też jest na obu ich pierwszych
płytach. Nie ma się czego wstydzić, bo to jedna z grup, która myślała nad
tym co gra i jak gra. Ma to też ogromne znaczenie, biorąc pod uwagę czasy w jakich tworzyła i
nagrywała. Chłopaki świadomi i zaangażowani. Tyle
w tym temacie.
No i na tym chciałbym zakończyć, a Panu Józefowi Brodzie, życzyć wszystkiego dobrego,oraz Wolności i Swobody!
Punks not Dead!
Fala, Polton 1985, poducent: Dr Avane, tracklista: 12 RA - Intro, Bakszysz - Czarna droga, Prowokacja - Prawo Do Życia, Czyli Kochanej Mamusi, Siekiera - Fala, Siekiera - Idzie wojna, Abaddon - Kto, Tilt - Za Zamkniętymi Drzwiami (Widziałem Cię), Dezerter - Nie ma zagrożenia, Kryzys - Mam Dość, Kultura - Lew Ja i Ja Dub, Rio Ras - City Huk, Dezerter - Plakat, Izrael - Wolność, Józef Broda - Swoboda.