Lisa Gerrard, Elisabeth Frazer (o niej pisaliśmy TUTAJ) i ex-wokalistka i założycielka Swans, Jarboe (Jarboe La Salle Devereaux). Każda z nich dała się zapamiętać, każda z nich posługuje się rozpoznawalnym, niesamowitym wokalem. I każda poszukuje i wyraża siebie w rozmaity sposób: w muzyce, w malarstwie czasem w innych wizualnych sztukach…
Jarboe przez 14 lat była podporą pierwszego składu Swans (o nich pisaliśmy niejednokrotnie TUTAJ). Potem poszła własną drogą, próbując rozmaitej stylistyki, od drone, ambient, industrial po weird folk, współpracując przy tym z wieloma muzykami, takim jak np.: Philip Anselmo, Attila Csihar, Blixa Bargeld, J.G. Thirlwell, Merzbow, PanSonic, Chris Connelly, Neurosis. Próbowała także performera i gry aktorskiej, podkładają głos i wykonując piosenki do ścieżki dźwiękowej filmów (np. horroru The Path, Lunacy, Melancholia) oraz związanych z nimi gier komputerowych.
Jarboe urodzona prawdopodobnie w 1954 roku (artystka nie podaje daty urodzenia, wiadomość podajemy za discogs.com), wychowała się w tradycyjnym otoczeniu, na północy stanu Georgia, w rodzinie agentów FBI, a zaczynała karierę od chórków kościele parafialnym... Ale potem wyjechała do Nowego Yorku i stała się call girl branży muzycznej, z czego wyzwoliła się gdy spotkała Michaela Gira. Ten przyjął ją do zespołu, a potem stał się jej kochankiem i nieformalnym mężem... Po kilku latach rozstali się. Lecz zanim do tego doszło wydali razem kilka albumów, kilka z nich zdążyliśmy omówić u nas, w tym podwójny cover piosenki Joy Division z 1979 roku Love Will Tear Us Apart wydany w 1988 roku, podwójny bo w dwóch wersjach: jedną w czerwonej okładce z Michaelem Girą na wokalu; drugi, w czarnej okładce, z Jarboe (LINK).
Odeszła od Swans w 1997 roku, aby kontynuować rozpoczętą w 1991 roku karierę solową, którą realizuje do dzisiaj. Jej pierwszym solowym albumem był Thirteen Masks na okładce którego znajduje się dziwaczny kolaż autorstwa Deryka Thomasa pokazujący jej twarz zniekształconą przez różne nastroje, co odzwierciedla zawartość płyty, czyli kompilację kompozycji przynależnych do rozmaitych gatunków: dance, industrial, atmosferyczne, noise i jazz, po nim wydała jeszcze 15 płyt, ostatnie opublikowała w zeszłym roku. Są to elektroniczny Illusory i znacznie bardziej nastrojowy A Tulpa.
Także w tym roku udostępniła utwór, który znalazł się na kompilacji zrealizowanej w Polsce, wśród innych 28 piosenek (LINK), Można go odsłuchać TUTAJ. Natomiast we wrześniu na jej profilu na Bandcamp.com pojawił się intrygujący obraz, wyglądający jak okładka płyty... Czyżby kolejny album? (LINK).
A prywatnie? Mieszka prawdopodobnie sama na przedmieściach Atlanty, w rodzinnym domu do którego wróciła w 2008 roku, początkowo tylko po to, aby zaopiekować się chorą matką, ale po jej śmierci na została na dobre. W piwnicy domu urządziła małe studio The Living Jarboe, w którym realizuje swoje płyty.
Nie ma dzieci, aby nie przeludniać planety. I z tego co mówi w wywiadach osiągnęła spokój: Odnalazłam energię i źródło pasji i siły w swoim głosie i tworzeniu dźwięków, których nie doświadczyłam nigdzie indziej. To jest to co czujesz, gdy się zakochujesz, gdy świat nagle staje się różowy. Czuje, że wszystkie bariery upadają i mogę zaangażować moje emocje w coś, co rezonuje z ludźmi. W ten sposób służę innym i w pewien sposób pomagam im, kiedy potrzebują przyjaciela, lub innego głosu. Bo dla mnie tworzenie muzyki to odnajdywanie przyjaciela, z którym mogę porozmawiać. Nie jestem sama, kiedy gram na klawiaturze i jeszcze: Nigdy nie chciałam sprawiać wrażenia bezradnej kobiety. Słuchając Jarboe nigdy byśmy tak jej nie określili...
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w manstreamie.