Dzisiaj kolej na rozdział czwarty, który zatytułowany jest: Lipiec 1977 - kwiecień 1978, a tak na prawdę mógłby mieć podtytuł: Poszukując perkusisty, bo temu zagadnieniu poświęcona jest znaczna jego część.
Peter Hook jako najlepszego perkusistę, z kilkunastu których w tamtym czasie przesłuchali, wspomina Steve'a Brotherdale'a, który jednak ich opuścił odchodząc do the Panik Roba Grettona. Bernard Sumner z kolei wspomina jedną zabawną sytuację, kiedy to w ich zespole chciał grać jakiś student, którego żal im było się pozbyć, bowiem grał fatalnie. Wtedy Hooky wpadł na pomysł zakupu dla niego pudełka czekoladek i powiadomienia go, że ze swoimi umiejętnościami jest po prostu o lata świetlne do przodu w stosunku do nich i nie może w związku z tym z nimi grać... Terry Mason wspomina, że kilka pierwszych koncertów grał z zespołem Tony Tabac (o perkusistach Joy Division pisaliśmy TUTAJ).
Stephen Morris wspomina jak zobaczył dwa ogłoszenia zespołów poszukujących perkusistów: jednym z nich był the Fall, drugim Warsaw. Morris wspomina, że wtedy zaczął pracę jako dziennikarz w gazecie Record Mirror i zajmował się recenzowaniem koncertów. Jednym z pierwszych które odwiedził był koncert Eda Bangera and the Nosebleeders w klubie Rafters. Na gitarze grał wtedy tam Vini Reilly, który zapytany przez Morrisa o inspiracje, odpowiedział, że jest nią muzyka rewolucyjna dowolnego rodzaju. Na tym koncercie zaczął też zasięgać opinii o zespołach które poszukiwały perkusistów - Warsaw i the Fall. O pierwszych usłyszał opinię, że nie są zbyt dobrzy, za to o drugich: nie nie nie - tylko nie oni.
Warto w tym miejscu przypomnieć, opinię jednego z krytyków, przytoczoną przez Deborah Curtis w swojej książce o muzyce the Fall, iż po jej wysłuchaniu ma się ochotę wyjść na ulicę i kopnąć psa.
Peter Hook jako najlepszego perkusistę, z kilkunastu których w tamtym czasie przesłuchali, wspomina Steve'a Brotherdale'a, który jednak ich opuścił odchodząc do the Panik Roba Grettona. Bernard Sumner z kolei wspomina jedną zabawną sytuację, kiedy to w ich zespole chciał grać jakiś student, którego żal im było się pozbyć, bowiem grał fatalnie. Wtedy Hooky wpadł na pomysł zakupu dla niego pudełka czekoladek i powiadomienia go, że ze swoimi umiejętnościami jest po prostu o lata świetlne do przodu w stosunku do nich i nie może w związku z tym z nimi grać... Terry Mason wspomina, że kilka pierwszych koncertów grał z zespołem Tony Tabac (o perkusistach Joy Division pisaliśmy TUTAJ).
Stephen Morris wspomina jak zobaczył dwa ogłoszenia zespołów poszukujących perkusistów: jednym z nich był the Fall, drugim Warsaw. Morris wspomina, że wtedy zaczął pracę jako dziennikarz w gazecie Record Mirror i zajmował się recenzowaniem koncertów. Jednym z pierwszych które odwiedził był koncert Eda Bangera and the Nosebleeders w klubie Rafters. Na gitarze grał wtedy tam Vini Reilly, który zapytany przez Morrisa o inspiracje, odpowiedział, że jest nią muzyka rewolucyjna dowolnego rodzaju. Na tym koncercie zaczął też zasięgać opinii o zespołach które poszukiwały perkusistów - Warsaw i the Fall. O pierwszych usłyszał opinię, że nie są zbyt dobrzy, za to o drugich: nie nie nie - tylko nie oni.
Warto w tym miejscu przypomnieć, opinię jednego z krytyków, przytoczoną przez Deborah Curtis w swojej książce o muzyce the Fall, iż po jej wysłuchaniu ma się ochotę wyjść na ulicę i kopnąć psa.
Tak Morris podjął decyzję o wyborze Warsaw. Ponieważ numer telefonu z ogłoszenia, był z Macclesfield, było to dodatkowym atutem, nie musiał podróżować. Warto przytoczyć ten fragment książki, zresztą jest on kompatybilny z wypowiedzią perkusisty Joy Division z filmu dokumentalnego o zespole: Podniosłem słuchawkę, oczekując jakiegoś punkowego słowotoku, a tam był bardzo grzeczny, i posiadający bardzo dobre maniery Ian: szukasz perkusisty? A umiesz grać? Tak, umiem. Czy zatem możesz wpaść do mojego domu? Ponieważ pozostali członkowie zespołu byli na wakacjach, spotkał się tylko z Ianem Curtisem. Mimo że od 3 tygodni nie palił, Ian poczęstował go, twierdząc że od jednego nic złego mu się nie stanie. Po tym palił przez kolejne 30 lat... Dał mu do posłuchania ich kasetę. Po czym dołączył do zespołu, na pierwszą próbę pojechał samochodem swojej mamy, perkusję umieścił na tyle auta, spotkali się przy więzieniu Strangeways. Powitał go Hooky, który wtedy nosił wąsy, dołączył też Sumner i poszli na próbę do Abraham Moss Leisure Centre w Crumpshall. Dowiedział się że ma tę pracę, a pierwszy koncert grają w następnym tygodniu.
Zabawną sytuację przytacza Bernard Sumner, który opowiada jak Terry Mason, mieszkający wtedy z matką, miał dokonać kopiowania ich pierwszych nagrań, za które Ian Curtis zapłacił pieniędzmi ze swoich 21. urodzin. Terry wykonał kopie, które zespół rozesłał po wytwórniach. Ponieważ żadna nie odpowiedziała postanowili wysłuchać co takiego jest na kasecie. Okazało się, że Mason kopiował bez kabla, przez mikrofon, i na tle muzyki zespołu, nagrały się też fragmenty serialu Coronation Street. Słychać też jak mama Terryego oznajmia, że jego herbata jest już gotowa...
Peter Hook opowiada jak podczas pierwszych koncertów było im trudno grać, nikt nikogo nie słyszał. Wspomina też, jak Ian Curtis wymógł na the Drones i Slaughter and the Dogs, że to Warsaw wystąpi podczas ostatniej nocy w Electric Circus. Ian zwykł być jak wulkan, jeśli coś stanęło mu na drodze, i to był jedyny raz kiedy widziałem go jak wstawił się za zespołem i to było wielkie.
Martin Hannett wspomina jak pierwszy raz zobaczył koncert Joy Division. Był na koncercie gdy występowali jako support Slaughter and the Dogs. Zepsuł się wzmaczniacz i Hooky ze Stevem jammowali przez 15 minut. Jedną z rzeczy skłaniających mnie ku elektronicznej perkusji była mierna jakość perkusistów, ale Steve był na prawdę świetny. Mieli znakomity start, byli inni niż pozostałe zespoły punk. W ich muzyce było mnóstwo przestrzeni.
Następnie opisane jest nagrywanie An Ideal for Living (warto zobaczyć TUTAJ), czyli grudzień 1977 roku. Morris wspomina jak wtedy tworzyli piosenki: Novelty było na tej kasecie (którą Ian Curtis dał mu do posłuchania), Leaders of Men, Failures, Warsaw i No Love Lost zrobiliśmy później. Zaczęliśmy pisać, bo mogliśmy. Ian miał teksty. Piosenki pojawiały się nijako z powietrza. Zaczęliśmy piosenkę i kończyliśmy, żeby zaczynać kolejną.
Zdaniem Morrisa utwór No Love Lost był pierwszym w którym odeszli od trashu. Podkreśla, że Ian był doskonały w umiejscawianiu bitów w piosenkach. Uważał też, że dłuższe wstępy powinny być znakiem charakterystycznym zespołu. Riff gitarowy z No Love Lost jest z utworu the Doors L.A. Woman, który wspólnie z Ianem uważali za bardzo dobry. Hook opowiada o drugim zespole o podobnej nazwie - Warsaw Pact i związanymi z tym kłopotami. Ciekawym natomiast jest, że Peter Hook twierdzi, że to Ian Curtis a nie Bernard Sumner jest autorem nazwy Joy Division. Dosłownie pada stwierdzenie: Ian przyniósł ją z książki Dom Lalek (genezę nazwy zespołu i opis tej książki można zobaczyć TUTAJ).
Jeremy Kerr wspomina jak w klubie Pips grano muzykę w zależności od pomieszczenia, tak też w pokoju Roxy grano Roxy Music i Bowiego, w pokoju z komercyjną muzyką soul, a na sole w pokoju Przyszłość zwykle Kraftwerk i ich Trans-Europe Express... Warto wspomnieć że ta piosenka rozbrzmiewała przed występem Petera Hooka and the Light we Wrocławiu (TUTAJ i TUTAJ)...
Kevin Cummins wspomina jak poszedł zobaczyć Joy Division do Pips, kiedy ochrona nie chciała wpuścić Iana, który wyszedł na zewnątrz zapalić... Następnie opisane są zawody w których uczestniczyły zespoły Manchesteru, oraz incydenty kiedy to Ian Curtis zaczepił Tony Wilsona... Mark Reeder wspomina jak Rob Gretton zainteresował się Joy Division, nazywając ich najlepszym zespołem świata i postanawiając jednocześnie być ich managerem. Co ciekawe, próbował nim być również Wilson, ale Gretton był szybszy.
Rozdział kończą wspomnienia Tony Wilsona, kiedy w pamięci zapadł mu występ Warsaw w Electric Circus. Szczególnie zwrócił jego uwagę wokalista. Wspomina pierwsze spotkanie z Robem Grettonem, który ironicznie opowiedział na pytanie dziewczyny zaczepiającej Wilsona, kiedy wróci na antenę jego program.
Ten głos powiedział: On nie chce kurwa powrotu jego programu na antenę, chce odejść i stać się legendą. I to był Gretton, moje pierwsze spotkanie z Robertem Leo Grettonem. Później usiadłem na tyłach stołu bilardowego, a młody chłopak w długim płaszczu przeciwdeszczowym usiadł naprzeciwko mnie i powiedział: Ty pi##o, nie puszczasz nas w telewizji, bla bla, bla. To był jedyny raz kiedy Ian tak się wobec mnie zachował. Fakt, że spędził resztę swojego życia pracując ze mną i zachowując się jak uczniak, i będąc cudownym, było moim szczęściem. Tej nocy zobaczyłem innego Iana, który był młodą pierdoloną bestią. Nie opowiedziałem mu wtedy, ale pomyślałem, jesteś kolejny na liście pierdolony idioto. Nawet nie wiedział że wtedy słuchałem ich singla, który brzmiał fantastycznie, byli następni i zagrali w programie za miesiąc w What's on.
Opisana scena znajduje się na początku poniższego wideo, przy okazji można porównać jak wygląda film zrealizowany na podstawie pamiętników Tony Wilsona i hagiografia, czyli Control, w którym zdaniem Kevina Cumminsa, wiarygodnie oddane są tylko sceny występów Joy Divison (TUTAJ).
Do omówienia kolejnych rozdziałów książki Jona Savage'a powrócimy wkrótce. Dlatego czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Zabawną sytuację przytacza Bernard Sumner, który opowiada jak Terry Mason, mieszkający wtedy z matką, miał dokonać kopiowania ich pierwszych nagrań, za które Ian Curtis zapłacił pieniędzmi ze swoich 21. urodzin. Terry wykonał kopie, które zespół rozesłał po wytwórniach. Ponieważ żadna nie odpowiedziała postanowili wysłuchać co takiego jest na kasecie. Okazało się, że Mason kopiował bez kabla, przez mikrofon, i na tle muzyki zespołu, nagrały się też fragmenty serialu Coronation Street. Słychać też jak mama Terryego oznajmia, że jego herbata jest już gotowa...
Peter Hook opowiada jak podczas pierwszych koncertów było im trudno grać, nikt nikogo nie słyszał. Wspomina też, jak Ian Curtis wymógł na the Drones i Slaughter and the Dogs, że to Warsaw wystąpi podczas ostatniej nocy w Electric Circus. Ian zwykł być jak wulkan, jeśli coś stanęło mu na drodze, i to był jedyny raz kiedy widziałem go jak wstawił się za zespołem i to było wielkie.
Martin Hannett wspomina jak pierwszy raz zobaczył koncert Joy Division. Był na koncercie gdy występowali jako support Slaughter and the Dogs. Zepsuł się wzmaczniacz i Hooky ze Stevem jammowali przez 15 minut. Jedną z rzeczy skłaniających mnie ku elektronicznej perkusji była mierna jakość perkusistów, ale Steve był na prawdę świetny. Mieli znakomity start, byli inni niż pozostałe zespoły punk. W ich muzyce było mnóstwo przestrzeni.
Następnie opisane jest nagrywanie An Ideal for Living (warto zobaczyć TUTAJ), czyli grudzień 1977 roku. Morris wspomina jak wtedy tworzyli piosenki: Novelty było na tej kasecie (którą Ian Curtis dał mu do posłuchania), Leaders of Men, Failures, Warsaw i No Love Lost zrobiliśmy później. Zaczęliśmy pisać, bo mogliśmy. Ian miał teksty. Piosenki pojawiały się nijako z powietrza. Zaczęliśmy piosenkę i kończyliśmy, żeby zaczynać kolejną.
Zdaniem Morrisa utwór No Love Lost był pierwszym w którym odeszli od trashu. Podkreśla, że Ian był doskonały w umiejscawianiu bitów w piosenkach. Uważał też, że dłuższe wstępy powinny być znakiem charakterystycznym zespołu. Riff gitarowy z No Love Lost jest z utworu the Doors L.A. Woman, który wspólnie z Ianem uważali za bardzo dobry. Hook opowiada o drugim zespole o podobnej nazwie - Warsaw Pact i związanymi z tym kłopotami. Ciekawym natomiast jest, że Peter Hook twierdzi, że to Ian Curtis a nie Bernard Sumner jest autorem nazwy Joy Division. Dosłownie pada stwierdzenie: Ian przyniósł ją z książki Dom Lalek (genezę nazwy zespołu i opis tej książki można zobaczyć TUTAJ).
Jeremy Kerr wspomina jak w klubie Pips grano muzykę w zależności od pomieszczenia, tak też w pokoju Roxy grano Roxy Music i Bowiego, w pokoju z komercyjną muzyką soul, a na sole w pokoju Przyszłość zwykle Kraftwerk i ich Trans-Europe Express... Warto wspomnieć że ta piosenka rozbrzmiewała przed występem Petera Hooka and the Light we Wrocławiu (TUTAJ i TUTAJ)...
Kevin Cummins wspomina jak poszedł zobaczyć Joy Division do Pips, kiedy ochrona nie chciała wpuścić Iana, który wyszedł na zewnątrz zapalić... Następnie opisane są zawody w których uczestniczyły zespoły Manchesteru, oraz incydenty kiedy to Ian Curtis zaczepił Tony Wilsona... Mark Reeder wspomina jak Rob Gretton zainteresował się Joy Division, nazywając ich najlepszym zespołem świata i postanawiając jednocześnie być ich managerem. Co ciekawe, próbował nim być również Wilson, ale Gretton był szybszy.
Rozdział kończą wspomnienia Tony Wilsona, kiedy w pamięci zapadł mu występ Warsaw w Electric Circus. Szczególnie zwrócił jego uwagę wokalista. Wspomina pierwsze spotkanie z Robem Grettonem, który ironicznie opowiedział na pytanie dziewczyny zaczepiającej Wilsona, kiedy wróci na antenę jego program.
Ten głos powiedział: On nie chce kurwa powrotu jego programu na antenę, chce odejść i stać się legendą. I to był Gretton, moje pierwsze spotkanie z Robertem Leo Grettonem. Później usiadłem na tyłach stołu bilardowego, a młody chłopak w długim płaszczu przeciwdeszczowym usiadł naprzeciwko mnie i powiedział: Ty pi##o, nie puszczasz nas w telewizji, bla bla, bla. To był jedyny raz kiedy Ian tak się wobec mnie zachował. Fakt, że spędził resztę swojego życia pracując ze mną i zachowując się jak uczniak, i będąc cudownym, było moim szczęściem. Tej nocy zobaczyłem innego Iana, który był młodą pierdoloną bestią. Nie opowiedziałem mu wtedy, ale pomyślałem, jesteś kolejny na liście pierdolony idioto. Nawet nie wiedział że wtedy słuchałem ich singla, który brzmiał fantastycznie, byli następni i zagrali w programie za miesiąc w What's on.
Opisana scena znajduje się na początku poniższego wideo, przy okazji można porównać jak wygląda film zrealizowany na podstawie pamiętników Tony Wilsona i hagiografia, czyli Control, w którym zdaniem Kevina Cumminsa, wiarygodnie oddane są tylko sceny występów Joy Divison (TUTAJ).