sobota, 12 listopada 2022

Body Worlds Gunthera von Hagensa: dlaczego nie warto?

Zapoznaliśmy naszych czytelników z niezwykłymi miejscami, w których można poczynić dłuższą refleksję nad życiem i śmiercią. Jednym takich miejsc są na przykład podziemia kościoła kapucynów w Palermo (LINK), gdzie znajduje się ponad osiem tysięcy mumii… Do tej tradycji - przechowywania i ekspozycji ciał - podobno nawiązuje obwoźna wystawa Body Worlds, która od października tego roku aż do roku przyszłego pokazywana jest w Poznaniu oraz w Warszawie (LINK). Można na niej zobaczyć tzw. Plastynaty, czyli odpowiednio spreparowane ciała ludzkie. Technika, którą w ich przypadku zastosowano polega ujmując rzecz ogólnie na usunięciu z organizmu tłuszczu i wody oraz na nasączeniu zwłok odpowiednimi polimerami. W efekcie nie zachodzi proces rozkładu, a tkanki zachowują kolor, kształt i jędrność. Metodę tę opracował  Niemiec Gunther von Hagens




 

Twierdzi on, że to co pokazuje ma wymiar naukowy, bo widz będzie mógł z bliska przekonać się jak wygląda człowiek w środku, zapozna się naocznie z komponentami z których każdy z nas jest zbudowany, popatrzy na nerki, serce, jelita, żołądek, na  wątrobę z nowotworem, na płuca palacza, a nawet mózg trawiony przez chorobę Alzheimera - ba, w kolekcji jest nawet kobieta w stadium ciąży, z otwartym brzuchem, w którym znajduje się jej dziecko… Część trupów jest powyginana i upozowana w scenki rodzajowe, w sytuacje z życia codziennego: zmarli grają w szachy, uprawiają sporty, wreszcie splatają się w miłosnym uścisku.




Wystawa reklamowana jest jako element naukowego obrazu świata. W anonsach do jej obejrzenia zachęcają różni celebryci, proces plastynacji porównywany jest do dzieła sztuki jakim jest obraz Rembrandta Lekcja anatomii doktora Tulpa. Ale jak to bywa w przypadku tak kontrowersyjnych inicjatyw, jest w tym wszystkim pewne ale, i to więcej niż jedno, które zakłócają odbiór wystawy. Przede wszystkim mimo zapewnień autora ekspozycja nie ma charakteru naukowego, jest projektem całkowicie komercyjnym. Świadczy o tym miejsce gdzie jest pokazana. Nie jest to wszak instytut badawczy czy sala uczelni. Być może stąd wzięło się zresztą użyte porównanie do tematyki obrazu Rembrandta. Lekcja doktora Tulpa nie jest jedynie artystycznym zapisem uniwersyteckich zajęć, ale widowiskiem jakich bywało wiele w ówczesnej Europie, w których za odpowiednią opłatą można było wziąć udział w sekcji zwłok. Ten rodzaj rozrywki, równie naukowy co publiczna egzekucja miał na celu dostarczyć mocnych wrażeń każdemu, kto mógł dać organizatorowi kilka guldenów.  Krojone na obrazie Rembrandta ciało należało do niejakiego Adriaana Arisza,  złodzieja płaszcza, którego jako recydywistę skazano na karę śmierci. A skąd pochodzą trupy Gunthera von Hagensa? Przecież każdy z nich miał i ma jakieś nazwisko… Wszystkie mumie w Palermo są zidentyfikowane, dociekliwi mogą zapoznać się z historią życia każdego zmumifikowanego nieboszczyka. A w przypadku wystawy? Według zapewnień von Hagensa ciała pochodzą z dobrowolnych darowizn, wszyscy za życia wyrazili zgodę na plastynację i udostępnienie siebie po śmierci…  Ale kilka lat temu rozeszły się pogłoski jakoby zwłoki do laboratorium Hagensa trafiały nielegalnie. Twierdzi tak na przykład Swietłana Kreszetowa z Nowosybirska w Rosji, której ojciec Borys zmarł w szpitalu. Kobieta sądziła, że jego prochy pochowała, ale była w błędzie… Niejasności jest dużo więcej. Śledztwo przeprowadzone w 2002 roku wykazało, że 56 ciał z Syberii zamiast do kremacji trafiło do ośrodka Hagensa. Głośny był zarzut sprowadzenia nielegalnych zwłok nie tylko z Rosji, ale z podejrzanych źródeł w Kirgizji i Chinach, gdzie chodziło rzekomo o ciała więźniów łagrów i więzień. Ze względu na brak znamion popełnienia czynu przestępczego sprawa została umorzona, ale czy dało się dokładnie wyjaśnić wątpliwości? Powołana w październiku 2003 r. komisja parlamentarna w Kirgistanie badała oskarżenia, jakoby ​​von Hagens nielegalnie otrzymał i splastynował kilkaset zwłok z więzień, zakładów psychiatrycznych i szpitali w tym kraju, niektóre bez wcześniejszego powiadomienia rodzin. Wezwany von Hagens zeznał, że otrzymał dziewięć zwłok ze szpitali w Kirgistanie, lecz żadne nie zostały wykorzystane na wystawę Body Worlds i że nie był zaangażowany ani odpowiedzialny za powiadamianie rodzin… Komisja musiała z braku dowodów na tym zakończyć swoje badania. 

W styczniu 2004 r. niemiecki Der Spiegel doniósł, że von Hagens pozyskał zwłoki straconych więźniów w Chinach, lecz niemieccy prokuratorzy odmówili postawienia zarzutów. Sprawą pochodzenia  zwłok dłuższy czas zajmował się dziennikarz Christian Schulz. Jego zdaniem podobno z Kirgistanu do laboratorium von Hagensa przyjęto 30 ton mięsa, czyli 488 ciał zmarłych osób, 44 cześć i ciał i 10 płodów (za: Jarosław Molenda Mumie. Fenomen kultur, Warszawa 2006).

Spoglądając na zdjęcia z wystawy Body Worlds, nie można oprzeć się wrażeniu, że ciało ludzkie jest przez Gunthera von Hagensa traktowane przedmiotowo, jest dla niego takim samym tworzywem co dla rzeźbiarzy kamień czy drewno. Hagens kroi zatem trupy na plasterki, rozcina czy wręcz bawi się nieboszczykami jak manekinami. Kiedyś już w podobny sposób traktowano ludzkie ciało, także jako tworzywo. Było to ponad 70 lat temu. Według relacji więźniów niemieckiego obozu koncentracyjnego w Buchenwaldzie skóra ludzka była tam używana jako materiał do produkcji przedmiotów użytkowych, w tym opraw książek, rękawiczek, torebek, portfeli i abażurów.  Po śmierci więźniowie trafiali na stół laboratoryjny, gdzie przed skremowaniem usuwano im złote zęby, narządy wewnętrzne, które wysyłano jako pomoce naukowe studentom niemieckich akademii medycznych oraz skórę. Zachowały się dokumenty świadczące o tym, że Heinrich Himmler urządził swój górski dom… meblami z ludzkich kości. Niektórzy historycy powątpiewali czy była to prawda czy też są to propagandowe powojenne wymysły. Ale całkiem niedawno Muzeum w Auschwitz zakupiło na aukcji album ze zdjęciami oprawiony w ludzką skórę, który mógł zostać wykonany w obozie (LINK).   Na pewno w hitlerowskim przemyśle wykorzystywano ludzkie włosy. Świadczy o tym tajny rozkaz niemieckich władz skierowany do komendantów obozów koncentracyjnych 6 sierpnia 1942 roku. Oswald Pohl, główny administrator, informował w nim, że włosy ludzkie przerabiane są na  filc. Podawał też, że z włosów kobiecych wytwarza się przędzę włosianą na skarpety dla załóg okrętów podwodnych. W styczniu 1943 roku nakazano władzom wszystkich obozów koncentracyjnych dostarczanie ludzkich włosów większej liczbie niemieckich firm. W efekcie, jak pisze badający tę sprawę dziennikarz brytyjskiego Independent, Tony Paterson: Tekstylia produkowane przez niemieckiego giganta, firmę Schaeffler, zawierały włosy co najmniej 40 tys. więźniów przetrzymywanych i zabijanych w niemieckich obozach (LINK).

Co łączy interesującą wystawę Body Worlds którą obejrzało na świecie tyle milionów widzów z ponurymi ekscesami nazistów? Stosunek do ludzkiego ciała czy może coś głębszego? W 2004 roku Gunther von Hagens kupił hektar ziemi i budynki po Państwowym Ośrodku Maszynowym w Sieniawie Żarskiej na zachodzie Polski. Planował tam w w ciągu dwóch lat zatrudnić do 10 pracowników i zainwestować do 300 tys. euro przy składowaniu i naprawie wyposażenia wystawowego oraz aparatury technicznej. Potem zamierzał w powstałym zakładzie wykańczać sztucznymi preparatami i farbami ludzkie i zwierzęce eksponaty. Docelowo dałby miejsca pracy dla 200 osób, a koszt przedsięwzięcia wyniósłby 10 mln euro. A potem w przeciągu 10 lat w Sieniawie jego zespół preparowałby i plastynował zwierzęta. Pełnomocnikiem w przedsięwzięciu został jego ojciec, Gerhard Liebchen  (Hagens przyjął nazwisko żony). Z ustaleń prasowych okazało się, że  Gerhard Liebchen  w czasie wojny prześladował Polaków, był aktywistą hitlerowskiej NSDAP. Jako numer SS 374 728 trafił do jednostki nr 10/111 w Gnieźnie, której przewodził Jürgen Stroop, przyszły kat getta warszawskiego. Wojenny ślad Gerharda Liebchena urywa się w tym okresie. Wiadomo, że w 1942 roku został na krótko mianowany dowódcą gnieźnieńskiej jednostki SS. Był także odznaczony za organizowanie Selbschutzu w Zbąszyniu, gdzie przejął zrabowany polski majątek. Po wojnie ukrywał się, mieszkał w NRD. W 2005 roku poznański oddział Instytutu Pamięci Narodowej poinformował, że prokuratorzy zbadają wojenną działalność Liebchena w Polsce. Za przynależność do SS nic mu już nie groziło ze względu na przedawnienie, ale niektórzy informatorzy podawali, że Liebchen wysłał do obozów koncentracyjnych ok. 60 Polaków, co byłby już  zbrodnią ludobójstwa…  Od wojny jednak minęło tyle lat, że nie znaleziono materialnych dowodów, sam Liebchen zmarł, postępowanie umorzono… (LINK). 

Interes w Sieniawie Żarskiej jednak nie wypalił. Pomimo biedy i skrajnego bezrobocia ostatecznie mieszkańcy miejscowości opowiedzieli się przeciwko lokalizacji takiego zakładu. Anatom uznał, że nie jest jeszcze czas na takie przedsięwzięcia w Polsce i wycofał się. Rzeczywiście, 17 lat temu żyło więcej osób, które doskonale pamiętały niemiecką okupację. Pointę dopisało samo życie. Kilka lat temu Doktor śmierć, jak sam się chętnie nazywa von Hagens, zapadł na chorobę Parkinsona. To zastopowało jego pomysły. Ale show must go on a raczej die Show muss weitergehen. Podobno swoje ciało przeznaczył do plastynacji. Ma po śmierci witać widzów swojego cyrku plastynacji (LINK).

Póki co, ekspozycja Body Worlds czeka na amatorów wrażeń, mamy nadzieję, że po przeczytaniu naszego tekstu będzie jednak ich mniej. Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

piątek, 11 listopada 2022

Z mojej płytoteki: Ziyo, czyli dobra mieszanka 4AD i Factory w stylu Joy Division

Postanowiliśmy dziś w dniu naszego święta zagrać w rodzimym języku. A jest co... Ten album bowiem to wielka zagadka z wielu powodów, przede wszystkim z takiego, że pomimo ogromnego sukcesu komercyjnego i ponadczasowości materiału, zespół zmienił styl i poszedł w kierunku trudnym do zrozumienia. Dla wielu Ziyo z Tarnowa pozostał zespołem jednej płyty, również i dla mnie. 

W nieoficjalnej biografii grupy, krążącej po Internecie w formie pdf czytamy, że zespół debiutował w 1986 w Jarocinie (byłem na tym koncercie) w składzie: Jarosław Majka - śpiew, Marek Kloch - gitara, Dariusz Derżko - instrumenty klawiszowe, Jerzy Durał - bas, i teksty, Krzysztof Krupa - perkusja. Wtedy BBC nagrywało film My Blood, Your Blood, w którym zespół gra utwór Nie wiem (winni zawsze  wśród nas). 


Zdobywają nagrodę i zostają zaproszeni do Warszawy, już z nowym wokalistą - Jerzym Durałem, gdzie w studio CCS ChełstowskiegoCzerniawskiego (z AYA RL) nagrywają dwie piosenki na kompilację Cisza jest nic się nie dzieje wydaną przez Tonpress
 
Zespół zdobywa kilka nagród, występuje w Trójce i nagrywa recital, po czym w Żabnie pod Tarnowem w Domu Kultury przygotowują repertuar na prezentowany dziś album.
 
We wrześniu w studio zespołu RSC (był taki zespół - pionierzy polskiego rocka progresywnego) nagrywają album, na którym wokalnie i tekstowo udziela się Beata Sawicka z zespołu Mirage. Płyta ukazuje się na rynku w 1989 roku i rozchodzi się w nakładzie 180 tysięcy egzemplarzy, mimo moim zdaniem dość nieciekawej okładki (a może właśnie dlatego).

A muzyka na płycie? 

To genialne wydawnictwo, bo gdyby wyssać najlepsze rzeczy z 4AD i zaimplementować do brzmienia i klimatów Joy Division, to otrzymalibyśmy dzisiejszy album. Nie ma się czego wstydzić dobrych wzorców, mimo, że płyta trwa zaledwie 35 minut, do dzisiaj powala na kolana. 

 
Są tutaj też utwory instrumentalne, podnoszące napięcie. Szkoda, że nikt z 4AD wtedy nie zainteresował się Ziyo, wtedy kiedy mieli swój styl. A później? Później poszli w stronę zmanierowanych wokali i naśladownictwa U2. Szkoda. 

Jakie otwarcie... A dalej jest tylko lepiej. Moje ulubione piosenki to Poza Tym Miejscem (genialnym), Grafitti (co za klimat w tle), Idziemy Wytrwale i.. Zresztą wszystko jest znakomite. Może kiedyś Ziyo jeszcze wróci z takimi nagraniami? Kto wie?

P.S. Płyta ma strony Zi i Yo. Tego nie znajdziesz na CD.

Czytajcie nas - codziennie coś nowego, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

Ziyo - Ziyo, WIFON 1989, realizacja: Andrzej Szczypek, tracklista: Nr 1, Poza tym miejscem, Graffiti, Obwarowany, Idziemy wytrwale, Panie prezydencie, Pod jednym niebem, Nowe krajobrazy.   



czwartek, 10 listopada 2022

Obrazy Svenda Rasmussena Svendsena: spokój kojarzący się ze smutkiem nieuchronnego przemijania

 W Polsce dogorywało powstanie styczniowe, w kwietniu 1864 roku aresztowano ostatniego dyktatora zrywu, Romualda Tragutta. Tymczasem miesiąc wcześniej, 21 marca w Nittedal w Norwegii na świat przyszedł Svend Rasmussen Svendsen. Wkrótce po jego narodzinach rodzice przenieśli się do Oslo. Swoją wczesną edukację odbył w Norwegii, choć w wieku dwunastu lat opuścił szkołę, by pracować. W 1881 wyemigrował do Ameryki, osiedlając się w Chicago... Tam poślubił May Isabel Newton, z którą miał pięcioro dzieci. Zmarł w tym mieście 6 września 1945 roku.

 

Pomiędzy 1864 a 1945 rokiem tak wiele zdarzyło się, szczególnie w Polsce, w Europie... Kolejne powstanie, potem I wojna światowa, upadek caratu i rewolucja bolszewicka, odzyskanie przez Polskę niepodległości, wojna polsko-rosyjska 1920 roku w końcu II wojna światowa i podział kontynentu żelazną kurtyną. A tymczasem na drugiej półkuli w Chicago Svendsen zwiedzał galerie malarstwa, uczył się rysunku w 1896 roku w Académie Delécluse w Paryżu u Edwarda F. Ertza. I często wystawiał swoje prace w Chicago Art Institute, aby zdobyć renomę profesjonalnego malarza. Można uznać, że jego zabiegi odniosły sukces. Jego obrazy zakupiło wielu norweskich i amerykańskich prywatnych kolekcjonerów, w tym Joseph Jefferson, Edward B. Butler i Clarence Darrow






Co jakiś czas malarz wracał jednak do Norwegii w poszukiwaniu inspiracji. Malował bowiem krajobrazy, najchętniej pokryte śniegiem pola, utrzymane w intensywnych, impresjonistycznych różach i fioletach ze względu odbicia promieni zachodzącego słońca i wdzierający się zmrok. Prace te stały się jego wizytówką i przyciągały uwagę wielu widzów. Ale nie malował jedynie zimowe nokturny. Chętnie utrwalał wszelkie krajobrazy, zwłaszcza te, na których czyste niebo zachodzące pastelowymi przebarwieniami wieczornych cieni odbijało się w wodzie. Z jego prac bił spokój, kojarzący się ze smutkiem nieuchronnego przemijania...




Romantyzm i swoiste wyczekiwanie kresu zapisane w jego pracach nie korespondowały z wydarzeniami życia.. Około 1908 roku Svendsen zasadniczo zniknął ze sceny artystycznej miasta - jego prace opatrzyły się, on sam popadł w biedę i alkoholizm.  W latach dwudziestych podjął próbę wznowienia kariery, znalazł mecenasa, ale działania te zakończyły się fiaskiem i artysta spędził ostatnie lata życia w zapomnieniu. W 1930 roku nawet uznano go za zmarłego i Chicago Tribune zamieściła jego nekrolog. Zmarł kilkanaście lat później w wieku 81 lat. Spoczął na Mount Olive Cemetery. Można uznać, że odszedł samotnie ścieżką przez brzozowy zagajnik, pozostawiając  pojedynczy szlak odbitych w śniegu stóp.

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

środa, 9 listopada 2022

Streszczenie książki Davida Nolana o Tony Wilsonie cz.2: Kevin Cummins i Tony Wilson chodzili do jednaj szkoły

 

Bez niego kariera Joy Division byłaby inna. To on odpowiadał za wydanie debiutu zespołu, albumu Unknown Pleasures (wydał go za spadek po matce), który dziś uważany jest za najlepszy debiut w historii rocka. A ponieważ opisaliśmy już na naszym blogu życiorysy wielu osób z kręgu zespołu (warto popatrzeć na prawy pasek gdzie zawarliśmy linki do streszczeń), dziś kolej na pierwszą część opowieści o Tony Wilsonie. Książka, którą zaczynamy dziś omawiać znalazła się w naszych rękach dzięki Tony'emu Costello, którego serdecznie pozdrawiamy.

Część pierwsza streszczenia była TUTAJ.

Matka Wilsona - Doris była osobą bardzo religijną, cała rodzina uczestniczyła w każdą niedzielę we mszy. Jako szkołę podstawową wybrano mu St Mary's Catholic. Był jednym z 300 uczniów a rodzice - Doris i Sydney, regularnie wizytowali wywiadówki. 

Wilsonowie przenieśli się znowu do Salford gdy Tony miał 11 lat w 1961 roku. Tony musiał codziennie jeździć do De La Salle 35 mil w jedną stronę. Miał pociąg o 7:30 rano do Manchesteru. Szkoła postrzegana była jako bardzo rygorystyczna, a podejście do uczniów było surowe. Do tej samej szkoły, co ciekawe, uczęszczał późniejszy fotograf Joy Division - Kevin Cummins (młodszy od Wilsona), ten kompletnie nie potrafił zrozumieć surowych zasad panujących w szkole. Tony z początku pasjonował się naukami ścisłymi. Był wybitnie zdolnym uczniem, lubianym przez nauczycieli. Kiedy stał się starszy zaczął sam poszerzać swoją wiedzę w bibliotece głównej.

Gdy skończył 14 lat zmienił drastycznie swoje zainteresowania, odwrócił się od nauk ścisłych. Wszystko zmieniło się kiedy zobaczył sztukę Hamlet w reżyserii Petera Halla. Największe wrażenie zrobiła na Tonym gra Davida Warnera

 
Po tym Tony zdecydował, że pójdzie na uniwersytet i będzie studiował anglistykę. Wtedy w De La Salle zaczął bardziej interesować się przedmiotami humanistycznymi. Zaczął brzdąkać na gitarze, nosić pod pachą opasłe tomiska książek, wśród nich TS Eliota. Zaczął też sam pisać wiersze, nawet publikować w szkolnym magazynie. Uczestniczył też w konkursach krasomówczych i grać w sztukach w szkolnym teatrze. 
 
Kiedy wrócił z wakacji w Irlandii oczarowany, zaczął posługiwać się ich językiem zwłaszcza słowem feckin (fucking). Cały czas był w centrum zainteresowania swojej matki. Na święta dostawał zwykle pieniądze, więc był zdziwiony, że rówieśnicy dostają pod choinkę prezenty. Nie lubił nocnych klubów. Wolał samemu słuchać muzyki, zwłaszcza the Beatles. Na prywatkach lubił intymną atmosferę i delikatną muzykę jazzową. De La Salle skończył w roku 1968 z doskonałymi ocenami.
 

Na 18. urodziny dostał od matki samochód - Sunbeam Siletto. Jeździł nim do jednego z pubów. Wtedy zaczął głosić idee lewicowe, a jeden z bywalców pubu zapytał go, dlaczego nie odda samochodu biedakom? Od wtedy zaczęto uważać go za przedstawiciela lewicy kawiorowej. 

C.D.N. 

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

wtorek, 8 listopada 2022

Fotografie Hansruedi Ramsauera: wszystko jest kwestią perspektywy!

 Dzisiejszy artysta zajął się pracą twórczą zaledwie pięć lat temu. Wcześniej, przez ponad 20 lat był finansistą. Wszystko zmieniło się, gdy postanowił założyć własną firmę projektującą strony internetowe (LINK). Wówczas postanowił zrozumieć na czym polega innowacyjność i poznać możliwości programu Photoshop dlatego każdego dnia publikował na Instagramie samodzielnie stworzone zdjęcie (@swissgo4design). Był zaskoczony, gdy ilość obserwatorów zaczęła wzrastać z dnia na dzień a potem gdy marki takie jak Photoshop, Adobe Creative Cloud i Fubiz zamieściły jego prace na swoich stronach, a czasopisma o  sztuce, takie jak MyModernMet, ArtistConnect, BoredPanda i inne, publikowały artykuły o jego zdjęciach. Od 2020 roku zaczął dostawać propozycje udziału w wystawach dzieł sztuki oraz zatrudnienia przez takie marki jak Hyundai Genesis, Columbia Sportswear i Adobe Photoshop. Kto jest bohaterem dzisiejszego postu? Szwajcarski fotografik Hansruedi Ramsauer urodzony w 1966 roku w St.Gallen w Szwajcarii, obecnie mieszkający w Bachenbülach.






Co jest takiego w zdjęciach pracach, że jego kariera potoczyła się tak lawinowo? On sam tłumaczy to następująco: To wszystko jest kwestią perspektywy! Kiedy zmieniamy naszą perspektywę, zmieniają się rzeczy, na które patrzymy!” Sam często zmienia ową perspektywę, bo choć na początku  ma określoną koncepcję, to bywa, że zmienia ją, dając się prowadzić własnej wyobraźni, oczekując, że zawiedzie go ona najlepiej do celu. W efekcie powstają surrealistyczne fotografie, w których manipuluje kompozycją i właśnie perspektywą, bo jak twierdzi: Perspektywa jest zawsze częścią problemu ale i zawsze będzie częścią rozwiązania. Dlatego w swojej pracy lubię bawić się perspektywami.







Słowo manipulacja źle się kojarzy. W życiu codziennym unikamy wszelkiego rodzaju manipulacji, która jest synonimem kłamstwa. Ale to co robi Ramsauer jest po porostu collagem. Fotograf bierze dwa czy trzy zdjęcia, wycina z nich to, co go interesuje i łączy w jeden obraz. W rezultacie otrzymujemy coś, co jest bliskie każdemu mieszkańcowi miast, czyli miejski krajobraz, ilustracja tego co określamy miejską dżunglą, w której architekturę miejską artysta często zestawia z sylwetką zwierzęcia.

Innym częstym motywem jego prac jest droga i wszystko, co z nią się powszechnie kojarzy, a więc odległość, krętość trasy, nieuchronność jej końca, niespodziewane wydarzenia, które na jej przebiegu mogą nas spotkać…








Świat się zmienia, lecz pozostaje jeszcze gdzieniegdzie wierny, jak mówił J.R.R. Tolkien. I takie są właśnie zmanipulowane fotografie Hansruedi Ramsauera. Mimo modyfikacji pozostaje on wierny swojej wizji. A także tradycji, zasadom harmonii, symetrii i stosowności.

Inne grafiki Hansruedi Ramsauer można znaleźć TUTAJ, TUTAJ i TUTAJ

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

poniedziałek, 7 listopada 2022

Isolations News 218: Dokument o klubie Hacienda, Harmony The Wake - wznowienie, Chosnau & Reeder - nowy klip, Jethro Tull, Janerka i Bono live, The Taylor Hawkins Tribute, Zanias i Nanga - nowe albumy, konkursy w ubieraniu zwłok i rowerowe pogrzeby z niemiecką żmiją w tle

Zacznijmy od Manchesteru. W sobotę, 5 listopada w BBC2 został wyświetlony nowy dokument The Hacienda: The Club That Shook Britain. Jego powstanie zbiega się z 40. rocznicą otwarcia tego kultowego klubu. Film przedstawił dziedzictwo kulturowe Haciendy, które wciąż jest bardzo silne. Pokazano w nim rzadkie i niewidziane dotąd archiwalne materiały filmowe z komentarzami osób, które były zaangażowane w działalność klubu (LINK).

Factory ciąg dalszy. W grudniu pojawi się  album  Harmony The Wake (opisaliśmy go TUTAJ) z okazji 40. lecia wydania. Zremasterowana publikacja będzie zawierać trzy płyty LP i dwie CD z dodanymi singlami, sesją radiową, wersjami live i demo. Szczegóły TUTAJ.

I jeszcze jeden news z tego samego środowiska - Alanas Chosnau & Mark Reeder pokazali teledysk do swojego nowego utworu All You Need To Love. Szału nie ma.


To odnośnie tytułu piosenki powyżej - niektórym tak niewiele potrzeba... Mężczyzna przyszłości? Wątpimy...


W temacie - naukowcy z Toll Free Forwarding stworzyli Mindy, wirtualny model człowieka, aby pokazać, jak ludzie mogą wyglądać do roku 3000 - cóż sądząc z jej sylwetki wszyscy wtedy będziemy mieli po 120 lat (LINK). Warto dodać, że niektórzy już teraz tak wyglądają - za dużo komputera i smartfonów. Brakuje tylko ciąży gastronomicznej...

W temacie tej ostatniej... Pragniemy jedynie zwrócić uwagę, że zbyt intensywne odchudzanie  może być szkodliwe dla prostaty.
 

Łatwiejsze jednak, jest unikanie ciąży gastronomicznej poprzez stosowanie odpowiedniej diety....

 

I herbatki odchudzającej...

Podanej oczywiście z gracją...


Tej ostatniej zabrakło podczas wizyty Macrona w Watykanie. Niedawno opinia publiczna w Polsce ujrzała jak prezydent Francji obdarował papieża Franciszka książką pochodzącą z polskiej Biblioteki Akademickiej we Lwowie. Co niektórzy przypomnieli wówczas, że we Francji można zobaczyć polskie dzieła sztuki zrabowane podczas wojny. Na przykład w luksusowym Hotelu Ritz w Paryżu znajduje się para aplik pochodząca z pałacu królewskiego w Łazienkach (LINK). Jak widać Francja rywalizuje ostro z Niemcami o bycie postsowietami.


A tymczasem paryski przedsiębiorca pogrzebowy zamierza wprowadzić karawan rowerowy we Francji. Da to według niego cichsze, przyjazne dla środowiska i powolniejsze tempo pogrzebów i pochówków (LINK).

 
A w Rosji w Moskwie, konkurs na ubieranie zwłok... (LINK).

Żona do szefa domu pogrzebowego:
- Chciałabym, żeby mój mąż został pochowany w błękitnym garniturze.
- Ależ proszę panią! Czarny byłby bardziej odpowiedni!
- Tu jest zaliczka. Ma być błękitny!
Na pogrzebie nieboszczyk jest w pięknym błękitnym garniturze.
- Bardzo panu dziękuję. Gdzie nabyliście taki piękny garnitur?
- Mieliśmy kolejny pogrzeb i nieboszczyk był już ubrany w błękitny garnitur. Spytałem się wdowy czy możemy pochować jej męża w czarnym. Zgodziła się, więc zamieniliśmy głowy.


O Głowie to jeden z hitów Klausa Mitffocha (co się dzieje z zespołem pisaliśmy TUTAJ). Jego lider Lech Janerka, wystąpi w Centrum Kultury i Bibliotece Publicznej Gminy Suchy Las, 11 listopada (LINK). 

Skoro o koncertach to bilety na Glastonbury Festival 2023 trafiły do ogólnej sprzedaży w ostatnią niedzielę. W przyszłym roku Worth Farm odbędzie się w dniach 21-25 czerwca. Choć dotąd żaden wykonawca nie potwierdził swojego udziału, pierwsza partia biletów przekazana do sprzedaży rozeszła się w ciągu 22 minut (LINK). 


23 listopada w Bielsko-Białej i 24 listopada w Warszawie wystąpi Martin Barre gitarzysta Jethro Tull i zaprezentuje się polskiej publiczności kultowy album Jethro Tull – Aqualung, bilety już w sprzedaży (LINK).  



Solowo wystąpił też ostatnio Bono, który w programie The Late Show With Stephen Colbert  wykonał specjalną solową wersję With Or Without You U2, stało się to w nocy 3 listopada.


Teraz o innym muzyku. Julien's Auctions zapowiedziało aukcję, której dochód zostanie przekazany na cele charytatywne: The Taylor Hawkins Tribute Concert Collection. Zostaną na niej wystawione rozmaite przedmioty, instrumenty i rozmaite rzeczy, wszystkie z autografami artystów, którzy wzięli udział w koncertach ku czci gitarzysty Foo Fighters Taylora Hawkinsa. Ta niesamowita kolekcja będzie oferowana podczas trzydniowego wydarzenia, które odbędzie się od piątku 11 listopada, do niedzielę 13 listopada 2022 roku na żywo w Hard Rock Cafe New York i online TUTAJ.


Kilka nowości płytowych: Zanias ogłosiła, że w przyszłym roku wyda aż dwa albumy. Jeden z nich już zrealizowała (LINK).

 

Magda Dubrowska (Nanga) zaanonsowała nowy singiel grupy, który pojawi się 9 listopada. Tytuł piosenki to Jesień w Pekinie(LINK).

Zawsze musimy zakończyć kilkoma ważnymi i postępowymi odkryciami naukowymi. Naukowcy w końcu rozwiązują tajemnicę baśniowych kręgów na pustyni. Okazuje się że nie są to ślady wróżek ani termitów tylko suche placki spowodowane są wodnym stresem traw (LINK).


A w wodzie nic nie czuje się lepiej jak ryba. Czy kiedyś zastanawiało was dlaczego ryby pływając patrzą w dół? Nie? No to teraz już wiecie: naukowiec z Northwestern McCormick School of Engineering stwierdził, że ryby podczas pływania spoglądają w dół, ponieważ stabilne koryto rzeki pod nimi dostarcza bardziej wiarygodnych informacji o kierunku i prędkości pływania (LINK).

Rozmawiają dwaj wędkarze:
- Nie uwierzysz, złowiłem wczoraj pięciokilogramowego karpia!
- A ja węgorza, który miał cztery metry!
- Niemożliwe!
- To prawda! - potwierdza żona - Józek go cały dzień rozciągał!

Nic nie jest jednak bardziej rozciągnięte niż wąż... 

Z serii dobre zakończenia: jadowita kobra królewska o długości 2,2 metra (7 stóp), która uciekła ze swojego domu w szwedzkim zoo, sama wróciła do swojego terrarium (LINK).

Idzie sobie teściowa przez las i pogryzły ją żmije, dwie z nich zdechły od razu, a teściowa żyje. 

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.