Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Steampunk. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Steampunk. Pokaż wszystkie posty

sobota, 13 stycznia 2024

Obrazy Jarosława Jaśnikowskiego: Witajcie w fantastycznej rzeczywistości w której działają inne prawa fizyki

Polski malarz, surrealista przedstawiciel nurtu magicznego realizmu i steampunku (LINK): Jarosław Jaśnikowski. Sam siebie nazywa Badaczem Alternatywnych Światów. I tam właśnie zaprasza nas, do fantastycznej rzeczywistości w której działają inne prawa fizyki, gdzieś, gdzie wydarzenia dzieją się poza czasem a nawet na przekór niemu.





Malarz urodził się w 1976 roku w Legnicy, do której po latach powrócił. Ale po kolei. Częste zmiany miejsca zamieszkania wydaje się, że były tym katalizatorem, który ukierunkował artystyczne aspiracje artysty. Przez cztery pierwsze lata życia mieszkał w Krotoszycach, w domu dziadków, na Pogórzu Kaczawskim. Ale potem była Legnica, mieszkanie w bloku na Osiedlu Piekary, gdzie zamieszkał gdy miał 8 lat, a wyprowadził się w wieku 27 lat. To tam zaczął malować, zdobył pierwszych przyjaciół… Zabawy z nimi i sterty przeczytanych książek pobudziły jego wyobraźnię i pomogły potem znaleźć alternatywną krainę fantazji. Mimo to zamiast do szkoły artystycznej, poszedł do Technikum Spożywczego, o kierunku Gorzelnictwo i Drożdżownictwo. Po szkole średniej nie rozpoczął studiów, postanowił sprawdzić się w biznesie i – otworzył stoisko z zabawkami w D.H Feniks na Piekarach, które przerodziło się w sieć kilku punktów. I tak pięć lat był biznesmenem, lecz w 1998 roku podjął nieudaną próbę dostania się na Wydział Malarstwa Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu. Nie zraził się porażką i w tym samym roku rozpoczął naukę w Studium Sztuk Plastycznych w Głogowie, gdzie poznał Telemacha Pilitsidisa, wybitnego głogowskiego artystę malarza, poetę , filozofa, dzięki któremu znalazł swój styl i nauczył się operować plamą barwną oraz światłocieniem. 





W 2001 roku, po ukończeniu szkoły, Jaśnikowski postanowił utrzymywać się już tylko ze sztuki - piwnicy bloku na Piekarach, tam gdzie mieszkał, w pomieszczeniu przeznaczonym na pralnie, urządził swoją pierwszą pracownię, ale także znalazł stałe zatrudnienie jako instruktor plastyki w Gminnym Ośrodku Kultury w Krotoszycach. Jednak prawdziwą zmianą na lepsze była decyzja o umieszczeniu prac w Internecie. Tam znalazł fanów swojej twórczości, polepszyła się jego sytuacja materialna, mógł przenieść się do Wrocławia, gdzie poznał swoją żonę Kasię, także malarkę…  
 
Po ślubie na kilka lat zamieszkali w starym, poniemieckim domu na Podgórzu Izerskim. W 2013 roku jednak sprzedali dom i wrócili do Legnicy. Dwa lata później w miejscowym Muzeum Miedzi artysta miał swoją wielką, retrospektywną wystawę twórczości. Można powiedzieć więc – odniósł sukces. Wystawia, ma wiernych kolekcjonerów swoich obrazów, jego obrazy podobają się. W 2019 roku na przykład wziął udział w prestiżowym Salonie Sztuki SAFADORE  we Francji, gdzie jako pierwszy artysta z Polski zdobył Grand Prix.






Jarosław Jaśnikowski
mówiąc o swoich sukcesach podkreśla że ważne jest by żyć z pasją, by mieć marzenia i je realizować, a w życiu zaczną się dziać fantastyczne rzeczy. Źródłem inspiracji są dla niego prace Salvatora Dali (LINK), Zdzisława Beksińskiego (LINK) ale przede wszystkim Wojciecha Siudmaka. Jednak to co maluje jest jego własnym, indywidualnym spojrzeniem na siebie i otoczenie. Jaśnikowski sam często o sobie mówi, że jest Opowieściomlalarzem, jednak nie uważa się za twórcę świata, który możemy oglądać na jego płótnach. Artysta mówi, że pełni tylko rolę obserwatora i kronikarza, a jego obrazy są oknami, poprzez który oglądający może spojrzeć do tej innej przestrzeni – do Świata Alternatywnego. Jaśnikowski uważa, że takich światów może być nieskończenie wiele, a badanie tego jednego, konkretnego, jest jego największą pasją.





Ta rzeczywistość, którą pokazuje w swych obrazach, jest wytworem wielkiego kataklizmu. Skutkiem czego nastąpiło rozdwojenie kontinuum czasoprzestrzennego: na część w której my żyjemy oraz na część obejmującą Alternatywną Historię. W niej Ziemia została rozbita na wiele dryfujących wysp, zawieszonych w atmosferze. Na tych skrawkach lądu ocalały tylko największe budowle, wśród nich gotyckie katedry. W rezultacie cywilizacja i technika musiała sprostać potrzebom, z których najważniejszą stało się skomunikowanie ze sobą spolaryzowanych wysepek. Dlatego ludzkość zaczęła budować parowozy, sterowce, balonoloty, samoloty i inne maszyny latające. Co ciekawe, w tym innym świecie czas i przestrzeń nie są wymiarem a raczej może są, lecz takim, który ludzie mogą swobodnie przekraczać… Ale czy tak właśnie nie jest po śmierci? Czy zatem nie ten świat tak naprawdę jest alternatywny według Jarosława Jaśnikowskiego, czy po prostu czeka na każdego z nas?
 
Czytajcie nas  - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

wtorek, 1 sierpnia 2023

Akwarele steampunk Radosława Kuźmińskiego

Akwarela jest wymagającą techniką. Wymaga precyzji i umiejętności technicznych, bo stosując ją nie można wprowadzać żadnych poprawek. Raz położona plama barwna pozostaje już na zawsze i nie daje się przykryć, jak to bywa w przypadku farb olejnych czy temperowych kolejną warstwą barwnika. A mimo to dzisiaj technika ta jest lekceważona, uznana za gorszą od innych. Czemu tak jest, w zasadzie nie wiadomo, bo akwarele tworzyli najwięksi artyści europejscy, od Albrechta Durera po Vincenta van Gogha. Dlatego my, jako że cenimy to, co trudne, postanowiliśmy teraz przedstawić naszym czytelnikom Radosława Kuźmińskiego, artystę, który zanim zajął się na dobre sztuką działał w zgoła innej dziedzinie, zgodnie ze zdobytym wykształceniem.

Najpierw jako absolwent Wyższej Szkoły Ekonomiczno-Informatycznej w Warszawie prowadził sklep z wyrobami użytkowymi, wyposażeniem kuchni oraz rzemiosłem. Ale w 2022 roku rozpoczął studia podyplomowe na Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi, na kierunku malarstwo i rysunek. Co zaważyło na podjęciu tak śmiałej decyzji? Artysta twierdzi, że powodem była rosnąca fascynacja sztuką, której początki sięgają lat młodzieńczych, kiedy zatrudnił się w pracowni plastycznej Adama Kiliana (1923-2016) w Teatrze Lalka w Warszawie.

Ten fakt z życia Radosława Kuźmińskiego wyjaśnia wybór techniki akwarelowej. Przecież scenografia sztuki teatralnej jest jeszcze bardziej niepowtarzalnym i unikalnym dziełem. A artysta ceni akwarelę właśnie z racji uzyskania spontanicznych, oryginalnych efektów. Jak sam twierdzi: W tym medium intryguje mnie również nieprzewidywalność i niepewność, jaka kryje się do ostatniego ruchu pędzlem. Wciąż poszukuję nowych sposobów ekspresji, często eksperymentuję. W moich pracach odnajdziesz klimat tajemniczości i ulotności chwili. Spójrzmy na jego pracę aby przekonać się, na ile malarz stał się biegły tej trudnej technice:












Jego obrazki na pewno zaskakują bogactwem barw a także stylistyką, przypominającą prace z okresu fin de siècle, zupełnie jakbyśmy spojrzeli w równoległą rzeczywistość… Artysta chętnie maluje lokomotywy, statki powietrzne i okręty, wymyślone i istniejące wnętrza oraz pejzaże. Określeniem, które ogarnia całą tę tematykę i  sposób malowania jest steampunk. (więcej o nim TUTAJ). 

Kuźmiński mimo niedługiej kariery artystycznej już prezentował swoje prace na wystawach w kraju, oraz za granicą. Od 2018 roku jest też członkiem Stowarzyszenia Akwarelistów Polskich. Jego obrazy znajdują się w prywatnych kolekcjach w Polsce, Belgii, Francji, Wielkiej Brytanii, Kanadzie i w Niemczech

Polecamy stronę artysty, gdzie malarz prezentuje w klipach wideo proces tworzenia swoich prac (TUTAJ).

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

czwartek, 6 lipca 2023

Park Les Machines de l'île w Nantes: świat steampunka

Kilka razy pisaliśmy już o sztuce steampunk (TUTAJ). A dzisiaj prezentujemy miejsce, w którym możemy przenieść się w świat steampunk niczym z wyobraźni Juliusza Verne. Jest to park Les Machines de l'île w Nantes, efekt wyobraźni François Delaroziere i Pierre'a Orefice'a  (LINK).

Na terenie dawnych stoczni ustawili oni niezwykłe maszyny, dziwne konstrukcje, których powstanie można tam obserwować od chwili koncepcji na papierze przez proces produkcji . Co ciekawe, obaj nie są mechanikami. Pierre Orefice jest magistrem ekonomii, uczył się w prestiżowej Sciences Politiques w Paryżu. Od 1985 do 1998 był producentem i administratorem Royal de Luxe, teatru ulicznego z siedzibą w Nantes. Kierował także projektem Cargo 92, czyli statku Le Cargo Melquiades-Ville de Nantes, który przewoził na pokładzie cztery francuskie zespoły teatralne – Royal de Luxe, Mano Négra, Philippe Découflé i Philippe Genty na występy po portach  Ameryki Południowej. W latach 1998-2007 Pierre był dyrektorem artystycznym Manaus – stowarzyszenia tworzącego i produkującego wydarzenia, które miały miejsce w plenerowych przestrzeniach miejskich. W związku z tym został zaproszony przez miasta Antwerpia i Nantes by koordynował obchody roku 2000.  Potem, w  2004 roku, stworzył podobną imprezę na potrzeby festiwalu Floralies w Nantes, budując roślinny port Île Feydeauoraz Embankment Gardens w dorzeczu Ceineray. W 2013 roku – kiedy Nantes było Europejską Zieloną Stolicą – ta kreacja stała się stałą ekspozycją miejską.


François Delaroziere jest natomiast absolwentem szkoły Beaux-arts de Marseille. W 1999 roku założył stowarzyszenie La Machine, budował scenografie i konstrukcje poruszające sceny w teatrach oraz mechanizmy dla karuzel.

W 2003 roku duet François Delaroziere i Pierre Orefice - założyli Les Machines de l'île. Ten projekt kulturalno-turystyczny utorował drogę dla machines de villes (miejskich maszyn), ruchomych lub stałych konstrukcji ożywiających przestrzeń miejską. Najbardziej chyba znanym ich wytworem był stworzony w 2008 roku projekt Les Mécaniques Savantes  dla Liverpoolu, który był wówczas Europejską Stolicą Kultury. Był to mechaniczny bestiariusz. Został on zaprezentowany w następnym roku w Japonii z okazji 150. lecia portu Yokohama.

Ale wracając do parku w Nantes, pierwszą jego atrakcją był (i jest nadal) Le Grand Éléphant (Wielki Słoń), ruchome mechaniczne zwierzę, zdolne do przewożenia do 49 pasażerów w przeciągu 30-minutowego spaceru. Wykonany z drewna i stali ma około 12 metrów wysokości i waży 48 ton. 
 

Kolejnym urządzeniem jest otwarta w 2012 roku Carrousel des Mondes Marins  (Karuzela Morskich Światów) - gigantyczna karuzela, której trzy poziomy sięgają 25 metrów w górę, a każde piętro poświęcone jest tematyce żeglarskiej. Na poziomie najniższym, czyli dna morskiego, mamy kraba, kałamarnicę, boxfish i batyskaf. Na środkowym poziomie można zobaczyć ryby świetlikowate, ogromne płaszczki (manty) i okoniopiraty. Najwyższy poziom zajmują łodzie, latające ryby i meduzy.
 
 
Następnym obiektem przyciągającym zwiedzających jest La Galerie des Machines (Galeria Maszyn), gdzie można zobaczyć prototypy maszyn, które są w trakcie opracowywania. I ostatnia atrakcja, otwarta w zeszłym roku: L'Arbre aux Hérons (Drzewo Czapli): wielkie, masywne, stalowe drzewo o wysokości 30 m, złożone z 22 konarów, po których zwiedzający mogą podróżować specjalnymi pojazdami. 
 



Na pewno zadziwia rozmach, z jakim są projektowane i wdrażane poszczególne elementy parku. Wydaje się, że wszyscy się tam świetnie bawią, a najbardziej twórcy i pomysłodawcy tego miejsca. I chyba o to w tym wszystkim chodzi.

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

wtorek, 12 lipca 2022

Didier Graffet: Świat steampunk z równoległej rzeczywistości

Lubicie steampunk? My także. Dlatego pisaliśmy o nim kilkakrotnie i pewnie jeszcze nie raz napiszemy (TUTAJ). 

Dzisiaj wspominamy o tym stylu z powodu dzieł kogoś, kto nazywa się Didier Graffet. Jest on francuskim ilustratorem i malarzem, który urodził się w Lyonie we Francji w 1970 r.  A potem ukończył lyońską École Émile Cohl i najpierw wykonywał po prostu ilustracje, które próbował sprzedać rożnym wydawnictwom, aż zaczęto zlecać mu okładki dzieł fantasy. W 2001 roku zilustrował powieść Juliusza Verne Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi, opublikowaną przez Editions Gründ, nagrodzoną Grand Prix de l'Imaginaire i nagrodą im. Julesa Verne'a. Po tym objął kierownictwo artystyczne filmu dokumentalnego Passage to Mars, a jeszcze później zaczął sam wybierać sobie teksty które ilustrował. I ilustruje także te, które pisze. W jednej z książek zatytułowanej Effluvium zabiera swoich czytelników w centrum unikalnych panoram uporządkowanych architekturą historycznych budynków, w świecie napędzanych parą maszyn. 

To tylko niektóre z inicjatyw, w jakich brał udział. Ostatnio jego wyobraźnia ewoluuje w kierunku średniowiecznych legend arturiańskich. To pewnie dlatego, że w latach 2005 i 2006 zilustrował kilkutomowy tekst Jacquesa Boulengera opublikowany przez Gründ i opowiadający o Rycerzach Okrągłego Stołu.

Chyba już nasi czytelnicy zorientowali się co maluje Didier Graffet? Ukazuje świat z równoległej rzeczywistości, pełen gwałtownych zjawisk, wśród ciemnych gór, zachmurzonego nieba, z futurystycznymi a jednocześnie znanymi miastami, po których przesuwają się obłe kształty pojazdów, lokomotyw i sterowców… Ogólnie można ująć, że odtwarza sytuacje wprost z powieści przygodowych XIX wieku. Didier twierdzi nawet, że większość zwykłych krajobrazów może stać się niezwykłymi, fantastycznymi wizualizacjami, jeśli tylko pozwoli się swojej wyobraźni przejąć nad nimi kontrolę. 

On sam wiele inspiracji czerpie z dzieciństwa, z usłyszanych baśni i z wakacyjnych wypraw… Zawsze intrygowały go cieniste góry, groźne niebo i mgliste jeziora Szkocji. Ostatnio podjął współpracę z Centre de l'Imaginaire Arthurien, instytucją kulturalneą z siedzibą w Château de Comper w lesie Paimpont, gdzie corocznie odgrywane są żywe obrazy scen z legend arturiańskich aranżowane według scenariusza Graffeta (LINK). Ale dość słów, obejrzyjmy prace Didiera. A jeśli ktoś poczuje niedosyt, niech zajrzy na jego stronę LINK.













My wracamy jutro, dlatego czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

czwartek, 26 maja 2022

Prace litewskiego rzeźbiarza Artūrasa Tamašauskasa: coś z niczego w stylu steampunkowym

Śmieci to dzisiaj problem. Globalny. Nic zatem dziwnego, że także im poświęciliśmy nieco czasu. A w zasadzie nie tyle im co ich utylizacji i to szczególnej. I tak w wyniku recyklingu powstały dzieła sztuki które są próbą wyniesienia odpadków do rangi sztuki (LINK).  Na tej fali dzisiaj chcemy zaprezentować prace litewskiego rzeźbiarza Artūrasa Tamašauskasa (ur. 1963), który specjalizuje się w przekształcaniu starych i wyrzuconych przedmiotów w fantastyczne rzeźby w stylu steampunkowym. Jego wyobraźnia i zręczność dostarcza nam  wyjątkowo kreatywnych dzieł, które wręcz zachwycają swoją formą.







Tamašauskas zwierzył się, że „o pracy wykorzystuję najróżniejsze materiały, zaczynając od różnych przedmiotów wytwórczości masowej, antyków, a kończąc na bezużytecznych śmieciach. To dla mnie przyjemność, że mogę pomóc przekształcić przedmiot, który został wyrzucony i jest bezużyteczny, dając mu możliwość zaistnienia w nowym kształcie, w nowej formie, jakbym kontynuował jego istnienie w już artystycznej ekspresji.  I tak powstają obiekty typowo estetyczne, których zadaniem jest tylko ozdobić wnętrze czyjegoś domu oraz przedmioty użytkowe: zegary, telefony stacjonarne, otwieracze do butelek, skarbonki, wyciskarki do soków, wentylatory… Wszystkie są nie tylko ładne ale i obdarzone rysem poczucia humoru. Wydaje się nawet że żyją ukrytym życiem, i gdy tylko odwrócimy głowę zaraz kameleon zmieni kolor, prostując zwinięty ogon struś odbiegnie i schowa się za meblem a skarbonka sapnie i poruszy uszkiem… 







Rodzice artysty byli nauczycielami i przekazali mu swoje zamiłowanie do sztuki i muzyki. Tamašauskas obrał podobny kierunek, najpierw ukończył Technikum Sztuk Pięknych w Telszach w 1989 r., zdobywając zawód metaloplastyka artystycznego, potem wyjechał do Kłajpedy, tam wiele lat pracował w zakładzie produkcji artystyczne, a gdy ten upadł zajął się dekoracją wnętrz, a w końcu twórczością. 

Jak twórczo potrafi przekształcić złom można stwierdzić na podstawie wykonanej figurki żaby, do powstania której posłużył się zbiornikiem paliwa motoroweru, mechanizmem rowerowej przekładki, kierownicą rowerową i hamulcem, wieszakami na ubrania oraz błotnikiem i fragmentem lampy od roweru.






Wykonywane przedmioty zmuszają ich autora do refleksji, dostrzega on iż swoimi działaniami wpisuje się w bezustannie trwający proces: Koło czasu kręci się nieubłaganie jak mechanizm zegara. Jesteśmy częścią tego mechanizmu: ludźmi, którzy pracują, tworzą, kochają, marzą i pełnią rolę w spektaklu nieskończonego czasu, gdzie reżyserami i aktorami jesteśmy my… (LINK).

Rzeźbiarz prezentował już swoje dzieła na wystawach, także je sprzedaje za pośrednictwem swojej strony TUTAJ

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.