Na stole, na ciemnym tle, leży metalowy talerz z kilkoma cytrynami, koszyk z pomarańczami wraz z liśćmi i kwiatami oraz kolejny metalowy talerz z filiżanką na spodku i z różą. Obraz jest jedyną martwą naturą datowaną na 1633 rok sygnowaną przez Francisco de Zurbarána (1598-1664) i arcydziełem w historii tego gatunku w Europie. Co ciekawe, do 1920 r. obraz był nieznany, aż stał się częścią kolekcji Alessandro Contini-Bonacossiego (1878–1955), a potem w 1972 roku zwrócił na niego uwagę przemysłowiec i filantrop Norton Simon, który kupił go za bajeczną wówczas sumę 2,5 mln dolarów.
O artyście już raz pisaliśmy (TUTAJ). A teraz chcemy niczym w teatrze odsłonić kolejne arcydzieło hiszpańskiego mistrza. Jak widzimy, niewielkich rozmiarów płótno wypełniają trzy pomniejsze kompozycje ułożone w trzech nieco zróżnicowanych płaszczyznach. W dodatku pośrodku gałązka kwiatów pomarańczy w tajemniczy sposób unosi się nad połyskliwym koszem zawierającym pomarańcze. W wypolerowanym, metalowym naczyniu po lewej stronie znajdują się cztery starannie ułożone cytryny. Po prawej stronie porcelanowa filiżanka z wodą stoi na metalowym talerzu, z pojedynczą różą. Oba wypolerowane talerze odbijają znajdujące się w nich przedmioty... Naczynia i kosz stoją na ciemnobrązowym stole, na jeszcze ciemniejszym od niego tle. Źródło jasnego światła padającego na owoce i filiżankę pozostaje tajemnicą. Ponieważ pada z lewej strony pod kątem 45 stopni, zinterpretowano go jako symbol wschodzącego słońca. I tak znaczenie obrazu stało się polem dociekań i wielu interpretacji. Co rzuca się w oczy to rygorystyczny porządek, w jakim wszystkie rzeczy zostały ustawione, ciemność tła i sposób oświetlenia, który sprawia, że obraz emanuje ciszą.
Mimo nadanemu tytułowi nie ma na obrazie cytryn. Zamiast nich są cytrony, które różnią się od pierwszych twardszą, gąbczastą skórką i dużymi rozmiarami. Cytrony w kulturze żydowskiej są owocem paschalnym i oznaczają wierność. Analizując dalej, ukazany kosz pomarańczy symbolizuje dziewictwo; kwiaty pomarańczy, płodność; woda, czystość. Tak więc zmysłowe kształty i kolory zestawione z ciemnym tłem mają rzucać widza na kolana. I choć może to być nasza nadinterpretacja i mamy do czynienia tylko ze skromną martwą naturą, to pewne treści narzucają się same. Obraz staje się ołtarzem, na którym wyraźnie ułożone przedmioty i owoce zdecydowanie skłaniają nas do religijnego wyciszenia i medytacji.
Może dlatego niektórzy późniejsi malarze odbierali dzieło jako wizualizację treści religijnych, obraz Trójcy Świętej i atrybuty Dziewicy Maryi. Odnoszą się do Niej pomarańcze i woda w kubku symbolizujące niewinność Najświętszej Dziewicy oraz róża pozbawiona cierni, symbol Niepokalanego Poczęcia. Mniej popularna interpretacja każe widzieć w dziele obraz alegorii zmysłów, którymi są zapach, smak i dotyk. Zapachy kwiatów pomarańczy i róży stanowią kontrapunkt dla cierpkości cytryn i słodyczy soczystszych pomarańczy. A w dotyku faktura splotu koszyka kontrastuje z gładkością srebra.
Martwe natury zazwyczaj służyły jako pewnego rodzaju plastyczne przypomnienie o kruchości ludzkiej egzystencji. Stąd na wielu obrazach tego typu znajdują się czaszki, zwiędłe kwiaty czy owady. Jednakże napomnienie Zurbarána jest bardziej subtelne; jedyną wskazówką odnoszącą się do vanitas jest kontrast pomiędzy żywością owoców i kwiatów a ciemnością tła. Przy użyciu minimalnych środków mistrz zręcznie przywołuje temat dwoistości: życia i śmierci, ciepła i chłodu, złożoności i prostoty. Filiżanka z różą już wcześniej znalazła się na jednym z obrazów malarza, stoi na stoliku przy łożu śmierci św., Reginalda. Ale ta martwa natura paradoksalnie mimo spokoju wręcz naładowana jest emocjami, aż nie można oderwać od niej wzroku.
Zurbarán namalował to dzieło, gdy miał trzydzieści pięć lat i był w ważnym momencie swojej kariery. Od 1626 roku otrzymywał poważne zlecenia od sewilskich zgromadzeń religijnych, takich jak na przykład klasztor dominikanów w San Pablo, szkoła franciszkańska w San Buenaventura, klasztor La Merced czy szkoła Santo Tomás, które na ogół zamawiały u niego całe cykle obrazów.
Zlecenia te uczyniły Zurbarána najwybitniejszym malarzem w Sewilli. Mimo to na początku lat trzydziestych XVII wieku artysta zaczął tworzyć obok wielkich kompozycji obrazy średniej i małej wielkości, co pozwoliło mu zgłębiać nowe tematy i poszerzać grono klientów. Z tego czasu zachowała się pamiętne martwe natury, takie ta czy Agnus Dei.
Obecnie znów głośno o pokazanym przez nas obrazie, bo od 18 marca do 30 czerwca jest wystawiony w Europie w Muzeum Prado.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Niedawno w newsach (TUTAJ) informowaliśmy że James McCartney, syn Paula McCartneya, opublikował nową piosenkę zatytułowaną Primrose Hill, napisaną wspólnie z Seanem Ono Lennonem, synem Johna Lennona i Yoko Ono.
Całkiem nastrojowa piosenka zmusza nas do refleksji, jak przebiega droga muzyczna dzieci exBeatlesów?
James urodził się w 1977 roku, zatem jak na niemal 50-latka powinien posiadać całkiem znaczący dorobek. Jego ojciec w tym wieku był już 20 lat po rozpadzie the Beatles... I tutaj jest, delikatnie mówiąc słabo, bowiem syn słynnego Beatlesa nagrał jak dotąd... dwa albumy długogrające. Me w 2013 i The Blackberry Train w 2016. Pierwszy zebrał średnie recenzje, pisano że piosenki są OK jak na pop, jednak w płycie brak głębi. Drugi okazał się być jeszcze gorszy, w zasadzie przeszedł bez echa... James brał też udział w realizacji kilku singli, w tym w 2014 roku wspierał the Cure w piosence Hello Godbye.
Jakby to powiedzieć od Pornography i Faith do coverowania tego koszmarka (jednej z najgorszych piosenek spółki Lennon & McCartney) wiedzie równia pochyła. Ma się uczucia tak po tym, kiedy Fish wykonał suitę Misplaced Childhood w amfiteatrze w Inowrocławiu...
Chyba największymi sukcesami muzycznymi może pochwalić się pierwszy syn Lennona, Julian (61 lat). Ten od 1984 roku konsekwentnie jest obecny na rynku muzycznym. Nagrał 8 płyt długogrających, a największy sukces odniósł jego debiut Valotte. Niestety im dłużej tym większe przerwy w ukazywaniu się nowych albumów...
Brzmi i wygląda jak ojciec...
Dhani Harrison (45 lat), syn George'a z drugiego małżeństwa, podobnie do Lennona jak dotąd nagrał 4 albumy w latach 2015 - 2023... Znacznie lepiej wypada kowerując z gwiazdami hity swojego taty... Choć raczej przypadła mu rola statysty...
Sean Lennon (48 lat) nagrał dwie płyty, a słynie raczej z kontrowersyjnych strojów, niż z muzyki. Zak Starkey (58 lat) syn Ringo brał udział, jak dotąd, w nagraniu dwóch kompilacji (w latach 80-tych). Od tamtego czasu,może pochwalić się grą w Oasis, z którego jednak został wyrzucony po kłótni z Noelem Gallagherem.
Reasumując nędza. Znikąd zatem nadziei że kiedykolwiek usłyszymy jeszcze coś, co choć w niewielkim procencie dorówna dziełom ojców.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Grafika z twarzą Chrystusa, którą dzisiaj prezentujemy naszym czytelnikom jest unikalna i wręcz legendarna. I to wcale nie dlatego Kogo pokazuje, ale chodzi o sposób, w jaki rytownik Claude Mellan (1598–1688) wykonał miedzianą płytę, z której ją odcisnął.
A stworzył ją jednym pociągnięciem rylca, zaczynając od czubka nosa i kierując się spiralnie na zewnątrz. Powstały obraz został niezwykle precyzyjnie wyrzeźbiony dłutem, którym wprawną ręką artysta zmieniając kąt nachylenia i nacisk spowodował falowanie brzegów rytej linii, która rozszerza się i zwęża, ciągnąc się ponad 150 metrów aby dokładnie oddać zamysł twórcy. Nadruk z niej stał się lustrzanym odbiciem miedzianej płyty, co oznacza, że grawer musiał ją wyciąć w odwrotny sposób, niż wygląda końcowy efekt, a więc na przykład ciemniejsze partie obrazu osiągnął szerszą i gęściej prowadzoną bruzdą a cienka i szerzej rozłożona linia odpowiada za efekt delikatnego rozmycia szczegółów. Takie zestawienie ciemniejszych i jaśniejszych powierzchni nadaje twarzy trójwymiarowość i utworzony jedną linią grawera Chrystus spogląda na nas ze smutkiem, pochylając głowę…
Trzeba przy tym zauważyć, że dzieło nie przedstawia po prostu twarzy, ale kawałek materiału, którym według tradycji kobieta imieniem Weronika otarła twarz Jezusa w drodze na ukrzyżowanie. W tradycji chrześcijańskiej tkanina ta, na której niczym nadruk znajduje się wizerunek twarzy Jezusa, uznawana jest za świętą relikwię. Kawałek materiału znany jako całun lub welon Świętej Weroniki lub Vera Icon [Prawdziwy Obraz], czerpie swoje znaczenie z przekonania, że nie jest to przedstawienie wykonane ręcznie, ale raczej prawdziwy ślad pozostawiony przez twarz Jezusa. Tworząc tę iluzję całunu Mellan składa hołd tradycji religijnej i wizualnej, jednocześnie dając wyraz swoim umiejętnościom. Potwierdzeniem tego są łacińskie napisy na grafice: FORMATUR UNICUS UNA (jedyny uformowany z jedynego). Mellan rysuje więc teologiczną hiperbolę, w której zestawia Jezusa, Jedynego Syna zrodzonego z jedynego odwiecznego Ojca - dzięki jedynej i wyjątkowej DziewicyMaryi – z własnym dziełem, będącym jedynym wizerunkiem twarzy Jezusa wykonanym jedną i niepowtarzalną linią. Pod całunem napis NON ALTER (Którego nie da się naśladować) podkreśla z jednej strony wyjątkową naturę Jezusa, a z drugiej niezrównane umiejętności techniczne Mellana. Nawet podpis artysty podkreśla wagę jego statusu: C. Mellan GP ET F. IN AEDIBUS REG 1649 oznacza Claude Mellan Gallicus(czyli oznacza Francuz) namalował i stworzył to w pałacu królewskim (Luwrze) w 1649.
Tak niezwykły obraz doczekał się naśladownictwa dokonanego wiek później przez Antoona Overlaeta, rysownika i rytownikiem w austriackiej Brabancji.
A także jeszcze innej, niezwykłej kontynuacji. Jest nią praca szwedzkiego kompozytora Leifa Elggrena (ur. 1950 r.), który zafascynował się grafika i zauważył analogie pomiędzy sposobem jej wykonania a rowkami płyty winylowej. Odnajdywanie ukrytych znaczeń i przywoływanie dźwięków ze zjawisk materialnych i niematerialnych to jeden z głównych tematów twórczości Leifa Elggrena.
W swojej pracy The Sudarium of St Veronica przeniósł więc wizerunek Mellana na miedzioryt, aby stworzyć płytę przekształcając tym sposobem obraz w ścieżkę dźwiękową. Nagrania dokonano na trzy różne sposoby. Najpierw miedzioryt odtwarzano na gramofonie z wyłączonym silnikiem, a artysta ręcznie obracał gramofon. Drugi sposób polegał na odtworzeniu dźwięku z prędkością 33 obr./min na gramofonie, a trzeci na ręcznym przesuwaniu przetwornika po nieruchomej płycie. Trzy różne metody nadały nowy wymiar rycinie Mellana: odsłoniły ukryte dźwięki. Efekt ostatecznie muzyk nagrał w wytwórni Firework Edition, gdzie do wykonania matrycy płyty wykorzystano XIX wieczną heliograwiurę oryginalnej odbitki Mellana aby uzyskana replika była jak najbardziej zbliżona do oryginalnej płyty. Następnie ta została odtworzona i utrwalona na 11 ręcznie robionych płytach poliuretanowych oraz na dołączonym do nich nośniku CD (LINK).
Jak brzmi? Tego niestety nie wiemy… Niemniej opisana grafika jest niepowtarzalnym przykładem dzieła, w którym wiara spotyka się z matematyką, a obraz przetwarza się w dźwięk.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
W pierwszej części (TUTAJ) przedstawiliśmy streszczenie fragmentu książki, w którym Stephen Morris opisuje swoje dzieciństwo. W części drugiej (TUTAJ) wojenne pasje perkusisty Joy Division, a w kolejnej historię życia jego ojca (TUTAJ), rodzinne wycieczki (TUTAJ) i pierwsze single w kolekcji Stephena (TUTAJ). W następnym wpisie przedstawiliśmy pierwsze instrumenty z kolekcji Stephena i opisaliśmy jego fascynację the Beatles i amerykańską TV (TUTAJ).
W czasie Zimnej Wojny Morris czytał dużo prasy i marzył żeby być szpiegiem. Coś na kształt Jamesa Bonda.
W tamtym czasie wydawał wszystkie swoje oszczędności na modele z plastiku i książki. Uwielbiał czytać, chodzili z rodziną do kina i teatru. Pamięta wycieczkę do kina na Odyseję Kosmiczną 2001.
Niestety jego rodzice nie podzielali jego wyborów, na wspomnianym filmie ojciec przysnął. Matka stwierdziła, że syn potrzebuje antidotum na te nowoczesne zapatrywania i zapisała go na kurs tańca towarzyskiego, do Szkoły Tańca Alex Brown. Terminy lekcji kolidowały z programem Top Of The Pops. Nie miał jednak wyboru. Nie lubił tam chodzić, zawsze dobierano mu starszą od niego partnerkę. Na szczęście okazało się, że jeden z instruktorów stwierdził u Stephena brak poczucia rytmu. Nie było możliwości pokonania tej przeszkody lekcjami, na co oczywiście Stephen z radością przystał.
Kursy tańca jednak nie okazały się zupełnie bez znaczenia. Artysta wspomina, że dzięki nim zaczął rozróżniać struktury rytmiczne utworów. Mama była rozczarowana, a siostra też wykazywała zainteresowanie muzyką, chodziła na balet i grę na fortepianie. W tamtym czasie miał też wypadek na samochodach linowych. Odkrył że potrafi rozśmieszać ludzi. Im był bardziej poważny, tym mocniej rozśmieszał innych.
Postanowił założyć swój gang, albo dołączyć się do istniejącego. W mieście były dwa: Mods i Rockers. Postanowił najpierw zaopatrzyć się w odpowiedni strój w sklepie z wyposażeniem wojskowym. Zafascynował się też w tamtym czasie Obserwatorium Jordell Bank.
Wyobrażał sobie, że to tajna baza wojskowa która miała chronić przed atakami obcych. Udawał się ta czasem, a nocami nasłuchiwał dźwięków inwazji obcych. Czasem przeszkadzały mu chrapanie ojca lub jego rozmowy przez sen, co prawdopodobnie było powodem, że jego matka z nim nie spała.
C.D.N.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Zacząłem malować, bo usłyszałem głos powołania, na który musiałem odpowiedzieć. Ale tak naprawdę nie wiedziałam, co malować. Tak więc zacząłem w moim pierwszym szkicowniku w 1981 roku od rysunku linii powstałych w wyniku swobodnego ruchu mojej ręki. Potem kierując się spojrzeniem, nadawałem ołówkiem kształty i objętości tych splecionych linii. Ten cykl rysunków nazywał się: „Oczy otwarte”, „Oczy zamknięte” lub „Wędrująca linia”. Jednak większość z nich pozostała do około 2008 roku w formie szkiców, bo niedługo po ich wykonaniu porzuciłem je, aby poświęcić się rysunkom oraz olejom rzeźbiarskim i architektonicznym o charakterze postsurrealistycznym. Około 1987 roku w mojej pracy pojawiły się grupy kształtów o charakterze antropomorficznym, połączone nazwą: „W ossuarium snów”. W połowie lat 90. rozpocząłem serię rysunków od cykli, które nazwałem „Mekanosferą”, „Technosferą” lub „FRA”, czyli „Fragmentem”, ale także „Braterstwem”.
Około 2008 roku wróciłem do niektórych moich starych szkiców z lat 80. i mojego starego sposobu tworzenia obrazów, polegającego na swobodnym poruszaniu się dłoni po papierze. Rozpocząłem poszukiwania formy, której struktura wibrowałaby zgodnie z moim wewnętrznym ja i ujawniła mój potencjał i energię.
Aby poszerzyć pole możliwości, ostatecznie za punkt wyjścia dla moich pomysłów twórczych wybrałem chaos. Następnie odkryłem, że sposób, w jaki rozpoczynałem i wykonywałem obraz, miał decydujące znaczenie dla kierunku, w jakim podążały moje dalsze eksploracje malarskie.
Od kilku lat moją twórczość malarską rozpoczynam od refleksji nad tym, jak co będę robić dalej. Następnie, gdy akcja toczy się już w ustalonym kierunku, staram się, aby wszystko przebiegało naturalnie, tak aby efekt końcowy wyrażał witalność i energię związaną z malarstwem, bez nadmiernej troski o „dobre WYKONANIE”. W tym przypadku to „dobre wykonanie” oznacza działanie swobodne, bez roztrząsania, analizowania i osądzania. A oprócz starań o zachowanie spontaniczności jest jeszcze wewnętrzna wizja artystyczna, wynikająca z wieloletnich doświadczeń i refleksji nad malarstwem. I w twórczości chodzi o osiągnięcie równowagi pomiędzy spontanicznością gestu a intencją rozumu. Ale aby móc pozostać autentycznym, tę pracę należy wykonywać naturalnie. Rzeczywiście wydaje mi się, że jeśli chodzi o sztukę, to, co robi się zbyt świadomie, nie jest już całkowicie autentyczne w tym sensie, że nie pozwala, aby tak wykonana forma dzieła naprawdę wypłynęła z głębi naszego jestestwa.
Ten przydługi fragment autorstwa Didiera Mazuru, francuskiego artysty, który dzisiaj gości w naszej wirtualnej galerii, pozwoliliśmy sobie zamieścić w całości, bo najlepiej wyjaśni motywy jego twórczości.
Didier Mazuru urodził się w Paryżu w 1953 roku. Zanim zaczął tworzyć prace plastyczne, najpierw robił wiele innych rzeczy: w 1969 roku rozpoczął naukę muzyki i technik improwizacji i gry na saksofonach tenorowym i sopranowym. W 1974 studiował architekturę w Ecole des Beaux Arts w Paryżu. Ale występował także jako saksofonista, co kontynuował aż do lat 80. W tym samym zaczął na dobre rysować, od 1976 roku tworzyć grafiki, bo zafascynowali go paryscy artyści działający w grupie wykonującej tzw. sztukę wizjonerską. Był to rodzaj sztuki fantastycznej, surrealistycznej, lecz w odróżnieniu od niej artyści nie przenosili na płótno czy papier kompozycji o tematyce zaczerpniętej ze snów, horrorów czy opowieści science fiction, ale abstrakcyjne. Ta forma według nich najpełniej wyrażała ich wewnętrzny pejzaż, mogła oddać ich indywidualną wizję świata wykraczającą poza to, co jest fizyczne i znane.
Mazuru jednak ukończeniu studiów architektonicznych w 1981 roku wyjechał z Paryża i w ogóle z Francji i przeniósł się do Sztokholmu. Prawdopodobnie stało się to z powodów osobistych. Kilka lat wcześniej ożenił się z Marianne Andersson, Szwedką, którą poznał w Paryżu. Porzucił wtedy architekturę i saksofon, aby całkowicie poświęcić się malarstwu i grafice. Ale stare kontakty pozostały. Pierwsze ryciny drukował w Paryżu, w warsztacie René Tazé. Także w Paryżu artysta miał swoje pierwsze wystawy: w Galerie Bernier w 1984 r. a następnie w Galerie Michèle Broutta w 1989 r. Został zauważony, w 1991 roku - Michel Random powiązał go z grupą wizjonerów w swojej drugiej książce na ten temat l'Art Visionnaire pod redakcją Philippe'a Lebauda. I tak artysta powoli rozwijał swoje umiejętności. W 2002 roku zaprzestał grawerowania a skupił się tylko na malowania i rysowaniu. Wprawdzie przez pewien czas dorabiał w Sztokholmie jako opiekun osób starszych ale cały czas tworzył i od 2012 roku robi tylko to. Jego ostatnia wystawa odbyła się na początku 2016 roku w ramach większej ekspozycji zatytułowanej Podróż do wyobraźni w Galerie Les Yeux Fertiles w Paryżu. Didier obecnie mieszka i pracuje w Sztokholmie i Paryżu.
Skoro już wiemy dlaczego tworzy i znamy jego życiorys, a także obejrzeliśmy kilka jego dzieł, możemy z czystym sumieniem polecić stronę artysty (LINK). Zwłaszcza, że jego prace to jakby spotkanie ze znajomymi. Bo w obrazach Didiera Mazuru dostrzega się pewne elementy znane nam z prac Salvadora Dali, ale także Joan Miró czy nawet uproszczone formy z dzieł nieśmiertelnego Hieronima Boscha…
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Trevor Stokes, mieszkaniec Macclesfield, oferuje zwiedzanie miasta śladami Joy Division. Za dosłownie kilka funtów można zanurzyć się w atmosferze lat 80, odwiedzić wszystkie miejsca związane z życiem członków grupy, a przede wszystkim Iana Curtisa. Trevor zresztą znał go, często go spotykał, choć jak przyznaje nie przyjaźnił się z nim, bo po prostu był na to za młody, różnica między nimi wynosiła 12 lat. Najczęściej widział się z Ianem w pubie Prince Albert, gdzie często chodził szukać swojego dziadka. Muzyk wtedy żartował z Trevora i przezywał Terry, wiedząc, że go to denerwuje (LINK).
W klimacie Factory - SECTION 25 w czerwcu wystąpi w Londynie, razem z Kevinem Hewickem, gitarzystą, jednym z pierwszych artystów Factory Records (LINK).
Serię koncertową nieznanych przyjemności funduje też w kwietniu Hooky.
Też Manchester i też live - Oasis wypuściło wcześniej niepublikowaną wersję koncertową albumu Supersonic.
Pozostańmy w UK. Najstarszy
mężczyzna świata twierdzi, że sekretem długowieczności jest
poczucie szczęśliwego życia, umiar i ryba z frytkami w każdy piątek.
Anglik John Alfred Tinniswood (111 lat) został potwierdzonym przez
Księgę Rekordów Guinnessa nowym posiadaczem tytułu. Nastąpiło to po
śmierci wenezuelskiego rekordzisty Juana Vicente Péreza w wieku 114 lat.
Gisaburo Sonobe z Japonii, drugi najdłużej żyjący, zmarł 31 marca w
wieku 112 lat (LINK).
Wszyscy jedli ryby, a rybka, jak wiadomo - lubi pływać.
Sędzia pyta oskarżonego: - Czy to prawda, że sprzedawał pan sok poziomkowy, twierdząc że to eliksir długowieczności? - Tak! Wysoki sądzie! - Czy oskarżony był już za to karany? - Tak. W 1367 roku, a później w 1875.
Jeszcze UK i okolice Manchesteru. Daisy
Alen, 13-letnia utalentowana amatorska otrzymała od Johnny'ego Marra
grant w wysokości 1000 funtów z Salford Foundation Trust. Pieniądze od
byłego członka The Smiths i gwiazdy solowej pomogą opłacić jej czesne za
naukę śpiewu i za sprzęt sceniczny (LINK).
Dawni znajomi Hookyego z New Order państwo Morris w akcji - The
Other Two & You, debiutancki album The Other Two, po raz pierwszy
od 30 lat będzie dostępny na CD i winylu. Zremasterowane i zawierające
zupełnie nową grafikę, ponowne wydanie jest dostępne wyłącznie w sklepie
New Order (LINK).
Obawy,
że zbyt wiele osób pojawi się na festiwalu piwa, na którym grał legenda
Haciendy, Graeme Park, doprowadziły do jego odwołania. Didsbury Craft
Beer Festival miał się odbyć w Didsbury Sports Ground przy Ford Lane w
dniach 24–26 maja, ale rada miasta przestraszyła się, że uczestnicy będą
słuchać muzyki, pić piwo i... oddawać mocz wszędzie gdzie popadnie. A
nie wystarczyłoby może postawić więcej Toi-Toi? (LINK).
Przebudzenia po upojeniu alkoholowym:
- na Kopciuszka - budzisz się w jednym bucie; - na Rejtana - budzisz się pod drzwiami z rozdartą koszulą; - na Królewnę Śnieżkę - budzisz się i dostrzegasz jeszcze siedmiu nieprzytomnych facetów; - na Czerwonego Kapturka - budzisz się w łóżku babci; - na Krzysztofa Kolumba - budzisz się i nie wiesz, gdzie jesteś; - na Śpiącą Królewnę - budzisz się i czujesz, że ktoś cię całuje, otwierasz oczy i widzisz, że pies ci mordę liże.
Za to na Festiwalu Glastonbury wystąpi ze swoim zespołem Russell Crowe, aktor znany głównie z roli Gladiatora (LINK).
Jednak lepiej niech gra w filmach...
Za to gra James McCartney, syn Paula McCartneya, który opublikował nową piosenkę zatytułowaną Primrose Hill, napisaną wspólnie z Seanem Ono Lennonem, synem Johna Lennona i Yoko Ono.
To jest dobre!
Skoro o nowych piosenkach - Nick
Cave i Warren Ellis udostępnili piosenkę Song For Amy, którą napisali
do nowego filmu biograficznego o Amy Winehouse. Pełna
ścieżka dźwiękowa Back To Black: Songs From the Original Motion
Picture zostanie wydana 17 maja nakładem UMR/Island Records i będzie
zawierać oryginalne nagrania Winehouse, a także utwory z niektórych jej
inspiracji, w tym The Shangri - Las, Billie Holiday, Minnie Riperton,
Dinah Washington i Sarah Vaughan.
Nowy albumThe Mandrake Project promuje też - wokalista Iron Maiden Bruce Dickinson, który dał swój pierwszy od 22 lat solowy koncert. Miał on miejsce 12 kwietnia w Whiskey A Go Go w West Hollywood w Kalifornii. Dickinson był bardzo przejęty występem, pojawił się nawet w kasie, aby rozdać bilety swoim fanom.
Na żywo wystąpi też Jean-Michel Jarre i to razem z gitarzystą Queen Brianem Mayem podczas wyjątkowego, jednorazowego koncertu który 12 maja otworzy tegoroczny Festiwal Starmus na Słowacji. Jest to pięciodniowe, cykliczne wydarzenie, które odbędzie się w tym roku w dniach 13–17 maja pod hasłem Starmus Earth: przyszłość naszej rodzimej planety. Festiwal gromadzi laureatów Nagrody Nobla, naukowców i badaczy, astronautów, intelektualistów i artystów na wykłady oraz dyskusje na takie tematy, jak środowisko, sztuczna inteligencja i cyberbezpieczeństwo oraz przestrzeń kosmiczna, a także corocznie wręczany jest na nim Medal Stephena Hawkinga za komunikację naukową - Jean-Michel Jarre otrzymał go w 2017 r. Wstęp na koncert jest bezpłatny i będzie transmitowany w słowackiej krajowej telewizji RTVS, a także na całym świecie za pośrednictwem sieci EBU oraz na żywo na kanale YouTube Jeana-Michela Jarre'a (LINK).
Od muzyki wielkiego francuskiego multiinstrumentalisty blisko do gwiazd. NASA została poproszona o pomoc w nowych poszukiwaniach potwora z Loch Ness. Nowe badania planowane są na czerwiec tego roku (LINK).
Jedni szukają Nessie, inni domu dla kozy... Dziwny jest ten świat...
W temacie nietypowych zainteresowań i poszukiwań. Ostatnio szukano też zagadkowych złomiarzy. I znaleziono. W Serbii dziesięciu osobom postawiono zarzuty kradzieży aż 43 000 odznaczeń państwowych z gmachu MSZ. Prokuratura podała jeszcze tylko, że zatrzymano osiem osób, a dwie pozostawiono na wolności. Poza tym nie ujawniono kto dopuścił się przestępstwa a także - po co?(LINK).
Wania złowił złotą rybkę. - Rybka: puść mnie spełnię twoje życzenie - Ok - Willę chcesz? - Nie - BMW chcesz? - Nie - Medal za męstwo chcesz? - Tak jasne. Huknęło, j##$ęło i Wania znalazł się prosto na polu bitwy z dwoma granatami w ręku. Patrzy a na niego jedzie 10 czołgów. Wania wkurzony przez zaciśnięte zęby: - K...wa, pośmiertny mi dała!
Kończymy jak zawsze osiągnięciem ze świata nauki i postępu. Keith
Wood, botanik z Ketchum wyhodował petunię, która w nocy świeci w
ogrodzie (LINK).
Pogrzeb. Trumna spoczęła w grobie, rodzina i znajomi rzucają kwiaty. Nagle coś uderza w wieko. Facet, który rzucił coś ciężkiego zmieszany mówi:
- Przepraszam bardzo, kwiaciarnia była już zamknięta, to kupiłem bombonierkę ...
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
To było dobrych kilkanaście lat temu, natknąłem się najpierw na ich teledysk, później kolejny i kolejny. Oczarowali mnie prostotą brzmienia i urokiem kompozycji, świetnymi wokalami wykonywanymi zarówno przez nią - Froxeanne i przez niego - Diego Merletto. Oboje też grają, programują syntezatory i komponują piosenki. Nasuwa się podobieństwo do Clan of Xymox, i zapewne ci są ich inspiracją, ale ich muzyka nie jest ślepą kalką. Moim zdaniem jest w niej więcej lekkości, romantyzmu, nie jest tak schematyczna jak muzyka COX. Nie dziwi zatem, że sam lider COX udzielał się w jednym z ich utworów, a muzycy z Verony miksowali piosenki Mooringsa. Zresztą w jednym z wywiadów jawnie podają COX jako źródło inspiracji, podobnie jak inne kapele z wczesnego 4AD. No i jesteśmy w domu.
Piąty album zespołu z 2011 roku jest ich najlepszą płytą w mojej kolekcji. Od wtedy nagrali jeszcze dwie, na które przyjdzie pora. Na Chirality osiągnęli doskonałość brzmienia, głębię muzyki i kompozycji. Dlatego dziś chcemy zaprezentować ten właśnie album.
Zaczyna się od znakomitego Before The Storm, powietrze wypełnia chłód, wieje mocny wiatr, czy czujesz ten chłód wewnątrz? W końcu pojawia się ona, i wszystko się zmienia. Sidereal Solitude to piosenkaFroxeanne, trzyma znakomity poziom pierwszego utworu.
Narratorka odtrąca nachalne spojrzenia ciekawskich adoratorów, jest jej dobrze we własnej galaktyce:
Jestem zbyt odległą gwiazdą Abyś dotknął mojego serca Jestem zbyt odległą gwiazdą Aby was wszystkich rozróżnić
Pora na tytułowy Chirality, znowu Diego i znowu promujący album klip:
To nie sen Rosnące spirale skrystalizowały się w rzeczywistości To nie jest marzenie Labirynt lustrzany Bieganie w kółko Gdzie jedno staje się dwojgiem... Ja i ty! Chiralność! Przez rozbite szkło widzę Ten drugi... to nie ja To nie ja! To nie jest sen! Trwale skrystalizowany w rzeczywistości To nie jest moje marzenie! Labirynt lustrzany Bieganie w kółko Gdzie jedno staje się dwojgiem... Ja i ty! Chiralność! Przez rozbite szkło widzę Ten drugi... to nie ja To nie ja! Życie to przesuwane drzwi Boję się, że mogę spaść Labirynt lustrzany Bieganie w kółko Gdzie jedno staje się dwojgiem... Ja i ty! Chiralność! Przez rozbite szkło widzę Ten drugi... to nie ja To nie ja!
I choć chiralność nie jest prostym kontrastem, zespół ma swoją wizję tego zjawiska.
Breathtaking Beauty - poziom nie opada ani o milimetr. Znowu znakomita i nostalgiczna kompozycja Diego, tym razem to prośba do tajemniczej postaci pojawiającej się w jego ogrodzie, a następnie pukającej do jego drzwi:
Zapierające dech w piersiach piękno Powiedz mi jak masz na imię Pokaż mi sekretne miejsca, zabierz mój ból Zapierające dech w piersiach piękno Zabierz mnie do swojego serca Gdzie czas jest niczym Czas nic dla nas nie znaczy Dla nas
Teraz pora na genialny So Brave i znowu ona z tym swoim nieziemskim głosem... Piosenka opisuje nieudany romans...
To też nie była moja wina Winię za to ciebie Chyba cię chciałem I ja też poczułam się zraniona Nie możesz teraz udawać Nie zaprzeczaj tej prawdzie Bo wiesz Nie jestem miłosierna Nie myśl, że jesteś Tak odważny Do ukrywania Wszystkiego, co zrobiłeś Chociaż nie masz nic przeciwko Oszukałeś nas wszystkich I ukradłeś to, co było moje Potem zacząłeś oczerniać Mnie i moje myśli, Moje czyny, moje uczucia Wstydź się Jesteś kłamcą Co za kłamca Powinnam była jej powiedzieć Nie powinieneś się do tego uciekać Jesteś kłamcą Jeszcze raz
The Exile to egzystancjalne rozważania o duszy i samotności:
A w samotnym mieszkaniu budzi się mój świat
Pora na Victory - jakby to powiedzieć? Arcydzieło to zbyt mało... To hymn o uwolnieniu się z toksycznego związku. No i ten znakomity wokal... Po nim Rallentears - nostalgiczny utwór o rozstaniu....
Po prostu zapomnij moje imię Wymaż to ze swojego serca łzy spadają z nieba Byłaś tylko snem, czy zamarzniętą gwiazdą?
Do końca pozostały dwie piosenki: In The Golden Air i The Last Train. Pierwsza jest o uroku znakomitej randki. Zderzeniu satelitów, korekcie trajektorii w oparach obecnego w powietrzu ozonu.... Drugi, kończący album, to opis próby ucieczki narratora od wspomnień o minionej miłości...
Jakby to podsumować? Tutaj nie ma słabych piosenek. Może: jeden z najbardziej niedocenionych albumów minionych lat? Arcydzieło mrocznych klimatów...
The Frozen Autumn, Chirality, Calembour Records 2011, trackista: Before The Storm,
Sidereal Solitude, Chirality, Breathtaking Beauty, So Brave, The Exile,
Victory, Rallentears, In The Golden Air, The Last Train.