Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Iain Gray. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Iain Gray. Pokaż wszystkie posty

środa, 20 lipca 2022

Chapter and Verse - Joy Division, New Order and me, streszczenie cz.6: Narodziny Joy Division, pojawia się Ian Curtis

 


Pierwszą cześć streszczenia zamieściliśmy TUTAJ, drugą TUTAJ, trzecią TUTAJ, czwartą TUTAJ, piątą TUTAJ.

Kolejny rozdział książki Sumnera nosi tytuł Rebellion (Rebelia). Tytuł nawiązuje do wydarzeń, które zaszły w życiu autora i które później okazały się rzeczywiście rewolucyjne. 

W 1976 roku Terry Mason przyniósł New Musical Express i zachęcił ich do pójścia na koncert Sex Pistols. Wspomniał, że to antysystemowy zespół, że jego członkowie nawet byli w więzieniu. To ważne, bowiem z niewielu opracowaniach spotykamy się z informacją, że tak na prawdę Terry Masonowi zawdzięczamy powstanie Joy Division. Sumner opisuje, że bywał na kilku koncertach wcześniej, między innymi Lou Reeda, ale to co zobaczył podczas występu Sex Pistols zrewolucjonizowało jego życie i spojrzenie na muzykę. Faktem jest, że koncert był średni, zespół którego później słuchał z kasety brzmiał podczas koncertu fatalnie, niemniej ten występ był katalizatorem jego dalszych działań. Wspomina, jak wielu innych świadków, że na koncercie było kilkadziesiąt osób, część z nich przypadkowa, a bilety kasował i sprzedawał sam Malcolm McLaren. Widział tam Morriseya, Marka E. Smitha, Tony Wilsona i Paula Morleya, był oczywiście z Hookym

Wtedy postanowił, że może zacząć robić swoją własną muzykę, wyciągnął z kąta pokoju gitarę, którą wcześniej dostał od matki, odkurzył, usiadł na łóżku i zaczął brzdąkać. Początki były bardzo trudne, nawet nie wiedział gdzie znajduje się góra, a gdzie dół instrumentu... Ale kupił książkę do nauki i zaczął instrument stroić i na nim grać. Tym bardziej było trudno, bo w książce znajdowały się hity lat 50-tych, których zupełnie nie znał. Po pewnym czasie Hooky kupił bas i książkę do nauki gry, mocno się wtedy wykosztował. Tak więc narodziły się początki ich wspólnego grania. Zaczęli próbować razem, co wychodziło im beznadziejnie. Po pewnym czasie Sumner odkrył, że może podłączyć się do gramofonu dziadka, tak samo z innym gramofonem zrobił Hooky.

Po pewnym czasie zaczęło im brakować wokalisty i perkusisty. Dali więc ogłoszenie w witrynie sklepu płytowego Virgin, że poszukują wokalistów. To było nawet całkiem zabawne, bo do Sumnera, który miał w nowym mieszkaniu telefon, zaczęli wydzwaniać różni dziwni ludzie. Najzabawniejszy był hippis, który zaprosił ich do siebie, po czym grając na bałałajce zaczął śpiewać wiersze, jakie sam napisał. Po kilku takich incydentach Sumner zaczął pytać dzwoniących, czy są zainteresowani śpiewem w kapeli punkowej, a jeśli nie to kazał im spier%$lać. 

Pewnego dnia zadzwonił Ian Curtis. Był bardzo spokojny i merytoryczny. Sumnera zaskoczyło, że zapytany o punk, odparł że jak najbardziej, że słucha Iggy Popa, Velvet Undergroung i Lou Reeda. To był strzał w dziesiątkę, zaprosił go do zespołu. Przypomniał sobie, że go kojarzy z klubu Electric Circus, i zapytał, czy jest chłopakiem chodzącym w donkey jacket (pisaliśmy o niej TUTAJ) z napisem HATE, co Curtis potwierdził. Kojarzył dwóch Ianów, Curtisa i jego kumpla Iaina Graya.

Ian miał swój wzmacniacz, próbował też z nimi Terry Mason na perkusji, ale był fatalnym pałkerem. Przychodzili też próbować inni, ale również byli bardzo dziwni. Jeden na przykład powiedział, że przyszedł zobaczyć, czy oni dorastają do jego poziomu. W końcu znalazł się wśród nich Tony Tabac i z nim stworzyli pierwszy skład. 

Ponieważ Terry woził ciężarówką the Buzzcocks zaprzyjaźnili się z nimi. Auto Terryego pozostawało wiele do życzenia, ledwo jeździło, a kiedy zatrzymywało się ten musiał ustami zasysać benzynę, żeby mogło jechać dalej. Dlatego członkowie Buzzcocks nazwali go ssaczem benzyny, podczas gdy on nazywał wokalistę zespołu - Pete Shelly - człowiekiem o oddechu zjałczałego masła. Zapytali ich o propozycję nazwy, i padła propozycja Stiff Kittens. Rozważali też kilka innych, na przykład: The Out Of Town Torpedos, czy The Slaves of Venus, ale zaproponowana przez Boona - menadżera Buzzcocks nazwa wydała im się najbardziej punkowa. Po jakimś czasie zmienili ją na Warsaw, ta wydała im się bardziej ciekawa i egzotyczna, choć żaden z nich nie był w Warszawie. Warto dodać, Sumner pomija fakt, że nazwę Warsaw zaproponował Ian Curtis, który kiedy poznał Sumnera, tworzył zespół o tej nazwie z Iainem Grayem

Przed nimi rysowała się perspektywa pierwszego występu, a ponieważ odkryli, że istnieje zespół Warsaw Packt, postanowili wrócić do nazwy Stiff Kittens, niestety plakaty koncertowe były już wydrukowane. 

Wkrótce omówimy kolejny rozdział książki. 

Czytajcie nas  - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.            

piątek, 29 października 2021

Mick Middles i Lindsay Reade: Życie Iana Curtisa - Rozdarty cz.10. Tak rodziło się Joy Division

Dziś omawiamy kolejny fragment z książki Micka Middlesa i Lindsay Reade (poprzednie fragmenty omówiliśmy wcześniej 12345678 i 9).

Zaczynamy omawianie rozdziału 4 pt. Here Are The Youn Men. Początek zwiera dobrze znane nam fakty o przyjaźni miedzy Hookiem, Sumnerem i Masonem. Po ukończeniu szkoły cała trójka przyjaźniła się, i przystąpili w wieku 16 lat do gangu skuterowego, łapiąc się dorywczych prac. Hooky i Terry sprzątali wieczorami biura, a Barney pracował w lokalnym supermarkecie. Po pracy przesiadywali w jednej z knajp gdzie wchodzili po znajomości, a w późniejszym czasie fani punka zaczęli gromadzić się w Pips.

Latem 1976 Terry namówił pozostałą dwójkę żeby poszli z nim na koncert Sex Pistols. Podczas pierwszego z dwóch koncertów (Ian Curtis z Debbie byli na drugim gdzie Sex Pistols wystąpili z the Buzzcocks i Slaughter and the Dogs) zespół został zaproszony przez Tony Wilsona do jego programu So It Goes.


Po drugim show Hooky kupił gitarę basową i książkę do nauki gry. Barney miał już gitarę (przypomnijmy, że dostał ją na Boże Narodzenie w prezencie) i wzmacniacz, umiał też kilka podstawowych akordów nauczył ich Hookyego. Próby zaczęli w domu dziadków Barneya, blisko centrum Manchesteru. Pete Shelly (menadżer the Buzzcocks) wspomina jak po drugim koncercie Sex Pistols cała trójka przyjaciół oznajmiła mu że ma muzyczne ambicje. 

9.12.1976 po koncercie Sex Pistols Ian Curtis pojechał do Collyhurst Venue (klub na obrzeżach Manchesteru, dziś już nie istnieje LINK), z prowokacyjnym napisem HATE na tyle swojej kurtki. Był to akt odwagi bowiem w klubie nawet noszenie węższych jeansów uważane było za prowokacyjne. Peter Hook wspomina, że kiedy pierwszy raz spotkał Iana, po drugim koncercie Sex Pistols, ten wydał mu się bardzo dziwny.


Od tamtego koncertu wszyscy często chodzili do Electric Circus i jak tylko tam byli, zawsze spotykali Iana. Mówił że ma coś na kształt zespołu (chodzi o zespół z Iainem Grayem - warto zobaczyć TUTAJ), ale więcej czasu błąkał się bez celu. Przychodził z Grayem i w przeciwieństwie do innych zdawał się być nieco głupkowaty. Tańczył i skakał podczas występów zespołów, obijał się o innych najmocniej. 

Od 1977 roku Manchester stał się drugim punkowym miastem w UK. Ian regularnie odwiedzał Electric Circus i The Ranch Bar - najważniejsze punkowe kluby miasta. Steve Burke barman z E.C. dobrze pamięta Iana Curtisa z tamtych dni. Nie był do niego pozytywnie nastawiony, być może dlatego, że gdy się pierwszy raz spotkali, Ian przypadkowo oblał go piwem. Chodził po całym klubie zwykle z piwem w ręku i wydawał się być człowiekiem lekko znerwicowanym. 

Carole, siostra Iana, nie pamięta go z klubów bo wtedy była zafascynowana muzyką disco i chodziła w zupełnie inne miejsca. Ale nie uważa żeby można było Iana zakwalifikować jako punka. Nie pamięta kurtki z napisem HATE, pamięta że miał dwie inne kurtki, tzw. donkey jacket i skórę (pisaliśmy o nich TUTAJ). Przypinał do nich naklejki żeby pogłębić efekt, ale nie pasował do punków, był zbyt stylowy i zwracał uwagę na trendy modowe. 

W tamtym czasie pracował w tym samym budynku co Debbie (Sunley Building) a ponieważ to było w centrum miał okazję odwiedzać więcej sklepów muzycznych. Tak też odwiedzał nie tylko Virgin, ale i Spin Inn Disc

C.D.N.

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie. 

niedziela, 30 maja 2021

Archiwum artykułów o Joy Division: Non Stop pisze o zespole piórem Grzegorza Brzozowicza, czy poprawnie?

W latach 80-tych wszystko wyglądało inaczej. Media zdominowane były przez komunistyczną cenzurę, a propagowanie muzyki z zachodu było trudne, lecz jak się okazuje z perspektywy czasu - nie niemożliwe. 

O Joy Division wiedzieliśmy z nocnych audycji w radio, prowadzonych przez Jerzego Janiszewskiego, czy Tomka Beksińskiego. Wizerunek zespołu pojawiał się w prasie, malutkie zdjęcia, głównie Cumminsa opatrywały dość skromne teksty o grupie. Dzięki Rock Serwisowi dowiadywaliśmy się dużo więcej (warto zobaczyć TUTAJ). Wtedy czasopism stricte muzycznych było bardzo mało, a jednym z nielicznych był NON STOP. Ale dostać go w kiosku było nielada wyzwaniem. Niski nakład powodował, że do małego miasta w jakim wtedy mieszkałem, trafiało kilka egzemplarzy, więc nieraz trzeba było obiec wszystkie kioski żeby pozyskać upragniony numer. Nie przeszkadzało nam że druk był potwornej jakości. Mało tego, co szybsi wykupowali wszystkie numery jakie docierały do danego punktu sprzedaży by później nimi handlować..  

W jednym z numerów pojawił się omawiany dziś artykuł Grzegorza Brzozowicza. O ile mnie pamięć nie myli pierwsze dłuższe opracowanie o zespole, jakie pojawiło się w prasie w tamtym czasie. 

Jak widać do tytułu - nazwy grupy - wkradł się błąd. Nie podano też autora zdjęcia jakim jest Paul Slattery (warto zobaczyć TUTAJ). Sam artykuł natomiast zawiera kilka trudnych do zaakceptowania tez. 

Na początku autor sięga bardzo głęboko bo do roku 1972, choć dalej pisze o 1979 (zapewne tekst pisany był na maszynie i został błędnie przekonwertowany do druku). Zaczynamy zatem od 1979 roku i eksplozji punka i od wydania debiutanckiej płyty Joy Division, co jak słusznie zauważa autor - było najciekawszym debiutem w historii rocka. Podana jest geneza nazwy, choć tak na prawdę brak informacji że Ian Curtis już swój duet z Iainem Grayem nazwał Warsaw (pisaliśmy o tym TUTAJ). O ile podana jest geneza nazwy Warsaw (piosenka Bowiego) o tyle nie ma też genezy nazwy Joy Division (opisaliśmy ją TUTAJ). Dalej autor wspomina o tym, że zespól wybrał jako muzyczne wzory the Doors i Velvet Underground, natomiast nie ma ani słowa o Kraftwerk

Chyba najtrudniej w tekście Brzozowicza zgodzić się z fragmentem o Shadowplay i Transmission, gdzie autor twierdzi, że utwory te stanowią doskonałą analizę rytuału koncertu rockowego (a nawet muzyki rockowej) i opisują wzajemną zależność wykonawcy i publiczności.

No bez przesady. Jeśli chodzi o Shadowplay, to kto czytał książkę Deborah Curtis (naszą polemikę z jej treścią przedstawiliśmy TUTAJ) zapewne pamięta scenę, kiedy opisuje jak Ian zabrał ją za miasto i zostawił na pastwę obcych, którzy zaczęli ją zaczepiać niczym prostytutkę. Zapewne ta scena stała się dla Curtisa inspirację do napisania tekstu. Transmission natomiast też zdaje się bardziej dotyczyć relacji męsko damskich (synchronizacja rytmu miłości z rytmem muzyki) niż relacji publika - wykonawca. Zapewne inspiracją były wieczory, kiedy z Deborah słuchali wspólnie muzyki z płyt i radia.  

W opisie płyty Closer trudno nie zgodzić się z tezą, że cztery utwory ze strony B to najważniejsze dokonania zespołu. Tak rzeczywiście jest. Rację też ma Grzegorz Brzozowicz pisząc o roli Martina Hannetta. Choć trudno zaakceptować pominięcie roli genialnego realizatora w powstaniu Unknown Pleasures, gdzie moim zdaniem Hannett zasłużył się bardziej. Jakby nie patrzeć na Closer jest mniej efektów dźwiękowych. One oczywiście są, ale są bardziej wysublimowane, bardziej zlewają się z przekazem, jak choćby urywany dźwięk na końcu Isolation, czy znakomite i zupełnie niesamowite zakończenie strony A albumu, poprzez iluzoryczne zwolnienie obrotów winylu. Czy ktoś zna genialniejsze zakończenie strony A albumu? Chyba może z nim konkurować jedynie ucięcie taśmy, jakiego dokonał 11 lat wcześniej John Lennon na Abbey Road, mówiąc enough, i wprawiając w ruch nożyczki w pewnym momencie jednej pierwszych kompozycji heavymetalowych pt. She's so Heavy (nota bene też zakończenia strony A).



Trudno też zgodzić się z powielaną masowo informację że Ian Curtis powiesił się mając 24 lata. Miał niepełne 24, czyli 23 (a 24 rocznikiem). 

Artykuł kończy P.S. o świadomym pominięciu roli New Order, jako zupełnie innego zespołu. To fakt, choć też nie w pełni, nie zapomnijmy bowiem o początkach NO, dobieraniu się do tekstów Curtisa po jego śmierci, i o znakomitym Movement. Na nim to jednak była pełna i świadoma kontynuacja, z której niestety NO zrezygnowali, by grać coś na kształt upiornego tanecznego disco (z nielicznymi oczywiście wyjątkami).

Wracamy jutro - dlatego czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

sobota, 25 kwietnia 2020

Ktoś powiedział Ianowi Curtisowi, że w USA nie lubią epileptyków więc... się zabił - This Searing Light, the Sun and Everything Else, Joy Division the Oral History, nasza recenzja cz.13

 
Ostatnio skupiamy się na najnowszej książce Jona Savagea o Joy Division. Poddajemy jej treść analizie i jak dotychczas omówiliśmy rozdziały: dwunasty (TUTAJ), jedenasty (TUTAJ) dziesiąty (TUTAJ), dziewiąty (TUTAJ), ósmy (TUTAJ), siódmy (TUTAJ), szósty (TUTAJ), piąty (TUTAJ), czwarty (TUTAJ), trzeci (TUTAJ), drugi (TUTAJ) i pierwszy (TUTAJ).

Pora na ostatni rozdział, choć nie będzie to ostatni wpis o najnowszej książce o Ianie Curtisie i Joy Division. Po dzisiejszym tekście opublikujemy podsumowanie. Na nie jednak przyjdzie pora kiedy zakończymy omawianie innej publikacji ze wstępem Iona Savagea, bowiem obie książki wydają się mieć wiele elementów wspólnych. Ale o tym później. 

Tymczasem rozdział ostatni, czyli zakończenie, którym będzie opis reakcji na samobójstwo lidera zespołu. Wiele na ten temat już napisaliśmy, wiele też zostało powiedziane w filmie Shadowplayers, który omówiliśmy u nas dokładnie, a którego odcinek 14 poświęcony był dokładnie temu wydarzeniu (TUTAJ).
Rozdział zaczyna wspomnienie Petera Hooka znane już z filmu dokumentalnego o zespole jak i z omawianego Shadowplayers. Niedzielny obiad z Iris i telefon Policji próbującej dodzwonić się do Roba Grettona. Lesley Gilbert dowiedziała się o śmierci Iana od Hookyego i Iris, później dowiedział się Rob, wszyscy zastanawiali się dlaczego on to zrobił? Bernard Sumner opowiada, że Curtis miał do niego dołączyć i mieli razem udać się do ich kolegi, żeby pojeździć na nartach wodnych. Ian nie przyszedł więc poszedł sam. Kiedy wycierał się ręcznikiem zadzwonił telefon - dzwonił Rob i poinformował go, że Ian się zabił. Sumner myślał że to byłą próba ale Gretton go upewnił, że tym razem nie. Pobiegł do zlewu obmyć się zimną wodą, świat zawirował, to był największy szok w jego życiu. Jego świat legł w gruzach, nie ma wyjazdu na koncerty do USA, nie ma przyszłości.. Pomyślał, że widać wybuchowa część osobowości Iana dodała mu przysłowiowych jaj że to zrobił, to był niesamowity akt autoprzemocy. Wielu ludzi jest zdania, że samobójcy to tchórze, jednak on uważa, iż jest wręcz odwrotnie, bo samobójstwo to wielki akt odwagi. Nie popiera tego, ale sam nawet w najgorszych chwilach życia nie miałby tyle odwagi żeby to zrobić... Było mu przykro, że Ian tak skrzywdził rodziców którym tyle zawdzięczał, współczuł im. Żałował, że nie pilnował go, ale to było niemożliwe, 24 godziny opieki na dobę musiałoby zrujnować jego życie osobiste.  

Stephen Morris też był zaszokowany, pomyślał że jak znał Iana to musiał to być wypadek. Mógł się nieco bać, ktoś miał mu powiedzieć że w USA nie lubią epileptyków. Nie jest to prawdą, ale Morris wie, że ktoś Ianowi to właśnie powiedział. Ian na prawdę chciał lecieć do USA. Czuł też do niego złość, że to zrobił. 
Tony Wilson, jak to pokazano w filmie 24 Hour Party People (opisaliśmy go TUTAJ) pracował w ten poranek nad programem World In Action. Zadzwonił Rob a Tony po 15 minutach do niego pojechał. Zaparkował samochód zupełnie na środku ulicy, w takim był szoku... Lindsay Reade twierdzi,że dla niej Ian nie był gwiazdą rocka, traktowała go jak zwykłego człowieka, i uważa iż to oni wszyscy, ludzie z jego otoczenia, są winni tej śmierci, bo nie otrzymał od nich tego na co zasługiwał. 

Przytoczona jest też wypowiedź Deborah Curtis - Ian nie miał ochoty nagrywać Closer, chciał zakończyć karierę na Unknown Pleasures i Transmission. Był pod presją, że jeśli nie poleci do USA reszta też tam nie poleci. Powinien im powiedzieć, że nie leci i iść do szpitala. Ian mówił im (członkom zespołu) różne rzeczy o niej, a jej o nich. Oni nie zdawali sobie sprawy jak dobrym był kłamcą. Przy okazji był przy tym bardzo przekonujący...  

Tony Wilson opowiada że Herzog (warto zobaczyć TUTAJ) był idolem Curtisa. Poszedł do domu żeby zobaczyć Stroszka (TUTAJ)  piękny romantyczny film. Scena na końcu z samobójstwem i kurczakiem spowodowała że na Still Factory umieściła zapisy o kurczaku (napiszemy o tym za jakiś czas). 

Annik Honore wracała poduszkowcem do Londynu, coś przeczuwała więc zadzwoniła do rodziców Iana i dowiedział się od jego ojca, że Ian nie żyje. Zadzwoniła do Roba, ten nic nie wiedział. Uważał, że to musi być jakiś żart. Oddzwonił po kilku minutach i potwierdził. Uważa, że to był rodzaj wypadku, Ian pił alkohol, było późno, był pod wpływem leków, w depresji, myślał o rozwodzie. Uważa, że tego nie planował to musiało być pod wpływem chwili.. (jeśli tak to po co napisał In a Lonely Place - warto zobaczyć TUTAJ).

Po jakimś czasie zadzwoniła do niej Debbie. Chciał od tego uciec, nie wiedziała czy on to zrobił bo nie umiał wybrać między nimi, na pewno był chory... 

Sumner zwraca uwagę na rolę leków, barbiturany które zażywał Curtis powodowały u niego poważne wahania emocji (o lekach jakie zażywał pisaliśmy TUTAJ). Powołuje się też na Debbie, która wspomniała, że Ian kiedyś wiele lat temu wspominał o tym, że byłby w stanie się zabić. Debbie z kolei twierdzi, że Curtis chciał być jak Jim Morrison. Jej zdaniem Ian lubił być nieszczęśliwy. Egzaltował się tym. Ludzie go podziwiali, bo był inny.  

Mark Reeder wspomina, że 2 tygodnie przed śmiercią był u u Iana w domu i rozmawiał z nim. Zaprosił go po koncertach w USA do Berlina a ten się zgodził. Zadzwonił w niedzielę rano do niego Mike Farrow, i powiedział, że wie od Roba... Później zadzwonił sam Rob. Reeder bardzo to przeżył. Gretton dzwonił do niego codziennie i go pocieszał. Powiedział też, że Ian zostawił notkę, ale to top secret. Było w niej stwierdzenie, że on nie daje sobie rady z całą tą sytuacją. Reeder uważa, że chodziło o niemożliwość dokonania wyboru i skoro nie umiał podjąć decyzji z którą z kobiet ma być, zdecydował ze nie będzie z żadną z nich.  

Hooky opowiada jak siedzieli wtedy w pubach non stop, nie umieli się z tym pogodzić. Żałuje że nie poszli do kostnicy pożegnać się z nim, inni to zrobili, a oni z Bernardem nie (scena w 24 Hour Party People jest fikcją, o czym pisaliśmy wcześniej). Poszli za to na pogrzeb (w filmie dokumentalnym twierdzą inaczej, że nie byli) i czuli się jakby oglądali film w TV. Jego siostra tam strasznie krzyczała. Pamięta też jak ojciec Curtisa wygadywał dziwne rzeczy podczas śledztwa. Były przesłanki że to zrobi, pociął się wcześniej nożem, popełnił próbę samobójczą a oni to wszystko zignorowali. 

Debbie uważa, że nie zabił się bo miał problemy małżeńskie. Jest na niego zła, że poprzez samobójstwo należy do niego ostatnie słowo i ona nic z tym już nie mogła zrobić. Tony wspomina kostnicę, przyszedł Alan Erasmus i przyniósł naszyjnik, który założył  Ianowi, kiedy pierwszy wszedł do kostnicy. Chodziło o to żeby rodzice nie widzieli śladów szura na szyi. To było genialne posunięcie z jego strony. Paul Morley wspomina jak Tony Wilson pokazał mu ciało Iana, wspomniał wtedy, że musi je zobaczyć, bo napisze kiedyś książkę o zespole. To wydało mu się dziwnym zachowaniem. Tony wspomina jak pilnowali Annik żeby nie poszła na pogrzeb, by nie robiła scen. Ta z kolei cały czas słuchał na okrągło płyt Joy Division (warto wspomnieć że Annik temu zaprzeczyła, ale to przecież cały Tony...). Twierdzi też, że Annik była w szoku wiec pewnie tego nie pamięta. Ta z kolei opowiada że przybyłą do Londynu w niedzielę i była kompletnie rozbita. Zdecydowała pojechać do Manchesteru  zrobiła to jadąc tam pociągiem następnego dnia. Rob spotkał ją na stacji i powiedział że może odwiedzić Iana w kostnicy, ale za to - co uzgodnił z Debbie, nie będzie jej na pogrzebie. Zgodziła się, tam byli Tony, Lindsay i Paul Morley. Później zamieszkała u Tonyego i Lindsey, ta dała jej tabletki nasenne, cały czas płakała. Po kilka dniach wyjechała i poleciała do Brukseli 23.05. miała bilet na nazwisko Curtis bo Tony nie wiedział jak się nazywa. Poleciała a na lotnisku odebrał ją  Michel Duval

Mark Reeder opowiada, że Annik skontaktowała się z nim bo nikt z zespołu się nią nie interesował, nawet kiedy była z Ianem. Znał ją dobrze i została jego dziewczyną. Może potwierdzić, że nie miała kontaktów seksualnych z Ianem, to było uczucie czysto duchowe. Tony Wilson twierdzi, że Martin Hannett najbardziej przeżył śmierć Iana. Długo się nie otrząsnął, sztuka Iana dawała mu możliwość realizacji siebie. Oni nie wiedzieli że Curtis, tak jak śpiewał w Colony, krzyczał o pomoc. Byli głupcami. Następnie przytoczony jest fragment wypowiedzi Hannetta z wywiadu dla Jona Savagea, o 32 barbituranach we krwi Curtisa i połowie wypitej butelki Szkockiej (wywiad tłumaczyliśmy TUTAJ). Wilson uważa, że to leki zabiły Curtisa. Ponadto nie chciał opuścić dziecka rozwodząc się z Debbie. To wszystko razem spowodowało że się zabił.

Peter Saville dowiedział się o śmierci Curtisa telefonicznie, zadzwonił do niego Tony. Wtedy zdali sobie sprawę z tego, że na okładce Closer jest grób. Okładka była zaprojektowana wcześniej i już gotowa. Zaakceptował ją cały zespół z Ianem i Robem. Czy wtedy Ian wiedział? Tego już się nie dowiemy. Jedna piosenka z Closer strasznie go załamuje - to Isolation. Przy niej płacze - traktuje ją jak list z zaświatów. 



Twierdzi, że dla niego - który znał osobiście Curtisa, to jest niezwykle trudna piosenka. Jest jak notka samobójcy.

Jon Wozencroft też stoi na stanowisku, że Ian był jak kameleon. Tamtego wieczoru był pierwszy raz od dawna sam. Miał problemy i zażywał leki. Odbyło się pobieżne dochodzenie, nie było pełnego dochodzenia koronera. Znalazła go żona, zgarbionego przy pralce, w pozycji płodowej, klęczącego z rękami wyciągniętymi do przodu. Możliwe że miał wtedy atak padaczki... I to tyle...



Podsumowanie książki opublikujemy w swoim czasie, dlatego czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.                

sobota, 4 kwietnia 2020

Po atakach Ian Curtis wracał na scenę i występował dalej - This Searing Light, the Sun and Everything Else, Joy Division the Oral History, nasza recenzja cz.12

 
Ostatnio skupiamy się na najnowszej książce Jona Savagea o Joy Division. Poddajemy jej treść analizie i jak dotychczas omówiliśmy rozdziały: jedenasty (TUTAJ) dziesiąty (TUTAJ), dziewiąty (TUTAJ), ósmy (TUTAJ), siódmy (TUTAJ), szósty (TUTAJ), piąty (TUTAJ), czwarty (TUTAJ), trzeci (TUTAJ), drugi (TUTAJ) i pierwszy (TUTAJ).

Rozdział 12 obejmuje okres od kwietnia do maja 1980 roku, i zobrazowany jest zdjęciem notatki jaką Ian Curtis sporządził dla Roba Grettona po nagraniu sesji Closer. W tym czasie odbyły się ważne koncerty zespołu, tak też zagrali 2, 3 i 4.04. w Moonlight Club w Londynie, a 4.04. dodatkowo w Rainbow Theatre. Bernard Sumner wspomina, że w tamtym czasie Ian Curtis zaczął dostawać ataków epilepsji na scenie. Podczas koncertu gdy wspierali Stranglers  po zakończeniu Atrocity Exhibition ciągle tańczył. Zakręcił się wkoło i upadł na perkusję w trakcie ataku, których wtedy miał kilka. Zabrali go do garderoby a ten powtarzał że chce zostać sam. Po ich powrocie zastali go zapłakanego a oni czuli się zupełnie bezradni i nie wiedzieli co mają robić i jak mu pomóc.

Stephen Morris twierdzi, że po atakach zabrali go na kolejny koncert, bowiem powtarzał im, że czuje się dobrze. Terry Mason wspomina jak szli wtedy do klubu Moonlight na koncert, i wiedzieli, że publika przyjdzie tam nie dla supportów tylko  żeby obejrzeć Joy Division. Ian był zmęczony i wyglądał dosłownie jak zmięty na scenie, wtedy powinien sobie odpuścić, to było jak alarm. W tamtym czasie jednym z jego ulubionych filmów był Eraserhead Lyncha, a to bardzo dziwny film. Sytuacja w jakiej znalazł się Ian przypominała sytuację głównej bohaterki tego filmu.
Tony Wilson opowiada jak wtedy członkowie Joy Division podczas występów zaczęli spoglądać co dzieje się z Curtisem. Stwierdza, że pomysł dwóch koncertów jednego dnia był chory, i powinien za to przeprosić. Lindsay Reade opowiada jak ataki nasiliły się ze wzrostem intensywności koncertów. Było to równoczesne z nasileniem się problemów osobistych Curtisa - miał dziecko a jego małżeństwo rozpadało się, kochał inną kobietę. Był człowiekiem bardzo honorowym i nie chciał nikogo urazić a każdemu dogodzić. Wtedy w Rainbow (warto zobaczyć TUTAJ) publika myślała że atak to część show, ale on wiedział, że coś się kończy, bo tego nie można już było kontrolować. Sumner wspomina jak Curtis chciał wtedy odejść z zespołu, kupić mały sklepik w Portsmouth i napisać książkę. Powinien przestać śpiewać przynajmniej na rok. Ian był wtedy bardzo otwarty na sugestie, ale nikt z zespołu mu tego nie zasugerował. 

8.04.1980 roku doszło do koncertu w Derby Hall w Bury (warto zobaczyć TUTAJ). Stephen Morris wspomina, że koncert był w poniedziałek dwa dni po pierwszej próbie samobójczej Iana Curtisa. Wspomina, że sugerował Grettonowi odwołanie ale ten tylko się zezłościł. Ian miał wówczas plany wyjazdu do Holandii i otwarcia księgarni. Przekonali go żeby tego nie robił. Jednak wie, że gdyby tak zrobił, dzisiaj by pewnie żył. Sumner wspomina że Curtis przyznał się, jak po pierwszej próbie samobójczej wpadł w panikę i sam zadzwonił po pogotowie. Bał się, że jeśli dozna udaru mózgu i go odratują, to stanie się problemem dla bliskich. Sumner mu nie wierzył, był pewny, że to tylko próba wołania o pomoc. W szpitalu był pod opieką psychiatry, a oni mieli już wysprzedany koncert, a tych nigdy nie odwoływali. Na koncert zabrał go Tony. Nie był w stanie występować, powinien być w szpitalu. Co było dalej wiadomo z naszych wcześniejszych tekstów, próba zastępowania Curtisa przez Hempsalla i Toppinga zakończyła się awanturą, publika chciała Curtisa i kompletnie nie zdawała sobie sprawy z powagi sytuacji. Hempsall opowiada że zadzwonił do niego Sumner i powiedział, że Ian jest chory a oni mają dziś wieczorem koncert. Zaproponował mu występ. Ten wyraził zgodę i pojechał do Bury. Zdziwił się kiedy na miejscu zobaczył Iana. Kiedy Section 25 zaczęli grać ich hit Girls Don't Count Hook, Morris i Sumner wyszli na scenę i dołączyli. Wtedy też wyszedł on i Simon Topping i zaczęli śpiewać w chórkach. Po tym wszyscy zeszli a został on i trzech członków Joy Division. Zagrali Digital i LWTUA a Ian był wtedy w garderobie. Zdecydował się wyjść i zaśpiewać kilka wolniejszych piosenek, stwierdził bowiem że czuje się OK. Wykonali The Eternal i Decades po czym zszedł, weszła wtedy reszta muzyków i wykonała cover Velvet Underground - Sister Ray. To trwało razem około 40 minut i zdenerwowało publikę. Zaczęła się awantura. Lindsay Reade stała nad sceną i oglądała koncert z góry. Przeraziła się gdy zaczęły latać butelki. Zobaczyła jak Rob zeskoczył ze sceny i zaczął bójkę. Tony został wtedy ranny w głowę, to była lekcja dla wszystkich, że pewnych rzeczy nie powinno robić się w pośpiechu. Hook podobnie  jak w filmie Shadowplayers który u nas opisywaliśmy, wspomina że awanturę wywołali ludzie wpuszczeni za darmo przez Grettona filantropa. Pamięta jak po koncercie Ian był załamany bójką, zaczepiła go jakaś fanka a Hook ją odgonił i powiedział że ma spir%#@ać. Sumner wspomina że obwiniał się za całe to zajście, Curtis po nim kompletnie się załamał i trafił znowu do szpitala. Nazywa siebie pierd@#$nym idiotą. Twierdzi, że nie powinni wtedy pozwolić wyjść mu ze szpitala. Lindsay wspomina, że całe to wydarzenie było też spowodowane wcześniejszym koncertem A Certain Ratio, publika nie chciała po tygodniu znowu ich oglądać, chcieli Joy Division. Kilka dni po tym Ian Curtis miał jej powiedzieć,że widział zespół grający bez niego i wydawało mu się jakby patrzył na wszystko z góry. Dawali sobie radę bez niego i powinno tak już pozostać. 

Dalsza część rozdziału poświęcona jest opisowi koncertu Factory I z 11.04.1980. Ten fragment zaczyna się od przytoczenia wspomnień Deborah Curtis z jej książki. Poszła na show, bo oczekiwała bardziej intymnego spotkania z mężem, ten mieszkał wtedy u Tonyego Wilsona. Tak jednak się nie stało, spotkanie było krótkie a od dziewczyn przy barze dowiedziała się, co wydarzyło się w Londynie podczas realizacji Closer. Chodziło o mieszkanie i relację z Annik. Ona miał problemy z opłaceniem czynszu, podczas gdy jej mąż i Annik żyli w luksusowych warunkach, on miał wobec  Annik stosunek służalczy, za to ona rozkazywała mu jak wiernemu pieskowi. Wypiła kilka drinków, próbowała zwrócić na niego swoją uwagę, w złości nawet rzuciła w niego swoją torebką. Ktoś jej później powiedział, że Ian miał zamiar być z nią w domu tego wieczoru, ale zmienił przez to zdanie. Postanowiła wtedy, że musi skończyć to małżeństwo a on wyszedł z klubu sam. 

Bob Dickinson podkreśla jak charyzmatyczni stali się wówczas muzycy Joy Division. Teksty i zachowanie sceniczne Iana Curtisa było aktem poświęcenia części siebie dla publiki. Najbardziej szokujące było, jak po atakach wracał na scenę i występował dalej. Część publiki myślała że ta wyreżyserowane show.
Następnie Sumner wspomina, jak Curtis mieszkał u niego przez tydzień. Cierpiał na bezsenność. Kiedyś szli przez cmentarz i pokazał mu groby, wspominał, że on mógł tutaj teraz tak leżeć... Ale spotkał się tylko z pomrukiwaniem wokalisty zespołu. Wspomniał też, że Curtis był bardzo zdeterminowaną osobą. Dalej następuje opis hipnozy jakiej poddał Sumner Curtisa, co w szczegółach opisaliśmy wcześniej, przytaczając  pełną transkrypcję zapisu hipnozy jak i ocenę jej historycznej wiarygodności (TUTAJ). 


Tony Wilson opowiada jak troszczył się o zdrowie Curtisa po jego przedawkowaniu. Gdy mieszkał z nimi mocniej zaprzyjaźnił się z Lindsay a Tony zastanawiał się czy to było dobre, bo Ian był tak samo zwariowany jak ona. Ta z kolei wspomina jak wtedy gdy w ich domu w Charlesworth zbliżyła się do Curtisa, byli dla siebie jak brat i siostra, słuchali głównie muzyki - Lou Reed i Iggy Pop. Mało rozmawiali, z początku denerwowało ją wieczne palenie Iana ale przywykła. Pod koniec tego  tygodnia oboje mieli bardzo depresyjne nastroje. Annik Honore słuchała Closer na walkmanie z kasety, próbowała zrozumieć teksty, zdawała sobie sprawę w jak wielkiej depresji był Ian Curtis. Wspomniała o tym Tony Wilsonowi, ten wcześniej spotkał ich w Londynie, mieli całą noc spacerować po ulicach. Po czym wracali razem pociągiem, gdy Ian wysiadł w Macclesfield zaczęli rozmawiać. Tony wspomina, podobnie jak w dokumencie o zespole, że nie ma się czego obawiać, że to tylko sztuka i literatura. Nie podzielał strachu Annik. Ta wspomina jak wtedy wyjechała na tydzień na urlop do Egiptu i czytała książkę Idiota Dostojewskiego. Cały czas słuchała Closer z kasety i płakała. Zawsze płacze gdy słucha Closer, wie że Curtis dał wiele z siebie w tych piosenkach a płyta zawiera zapis jego dramatu. Niestety poza Tonym nie miała z kim podzielić się swoimi obawami.  


Terry Mason wspomina że teksty Curtisa z Closer są chwilami niczym z najczarniejszych fragmentów powieści Kinga. Natomiast Iain Gray opowiada jak w kwietniu spotkał się z nim i rozmawiali o Dead Souls, świetnym utworze oraz o Stroszku Herzoga. Curtis bardzo chciał zobaczyć ten film, podejrzewał że to będzie arcydzieło. Jego zdaniem osobowość wokalisty Joy Division była dwoista, był czarujący i spokojny poza sceną, a na scenie był mroczny i dziwny. Gray opowiada że przypominał mu osobę chorą psychicznie, miał bowiem wtedy kontakty z ludźmi ze szpitala psychiatrycznego. Tak jakby miał w sobie demony, z którymi musiał walczyć. 

28.04.1980 nagrano wideo LWTUA w studio T.J. Davidsona.
Sumner wspomina, że wideo było nagrywane krótko po próbie samobójczej Curtisa i był to dla nich trudny czas. Wtedy napisali Ceremony i In a Lonely Place. Anton Corbijn wspomina jak dostał telefon od Grettona z informacją, że jedno z jego zdjęć z londyńskiego metra, których nikt nie chciał, zostało umieszczone na Sordide Sentimental (warto zobaczyć TUTAJ) i zaprosili go do Manchesteru żeby zrobił kilka zdjęć podczas nagrywania klipu. 

 
Wtedy właśnie Anton Corbijn zrobił Ianowi Curtisowi powyższe zdjęcie...

Stephen Morris wspomina dwa ostatnie utwory jakie wspólnie nagrali (pisaliśmy o tym TUTAJ). 

2.05.1980 roku odbył się ostatni koncert zespołu w Birmingham. Za konsoletą siedział wtedy Jeremy Kerr. Pamięta konsoletę Pink Floyd i to że koncert był dobry, choć Ian był chory. 
 
Tony Wilson wspomina, że po tym koncercie ostatni raz rozmawiał z Curtisem. Chodziło o użycie archaicznego języka angielskiego w piosenkach. Lesley Gillbert opowiada że myślała iż smutek i zły nastrój Curtisa wynika z faktu konieczności wyboru między dwiema kobietami. W ostatnim liście do Annik wspomniał że musi odpocząć, że chce wyjechać i chce żeby ona pojechała z nimi do USA. Hook nie znał wcześniej tych listów, ale kiedy się z nimi zapoznał stwierdził, że to wszystko było bardzo dziwne, że Ian był chory. Czekał na wyjazd a jednak popełnił samobójstwo. Podobnie twierdzi Terry Mason - widział się z Curtisem w czwartek, miał wyrobiony paszport z nowymi zdjęciami, Terry miał się nim opiekować w USA, zawozić do hoteli, pilnować żeby zażywał tabletki. Bardzo się z tego cieszył, jak określa USA czekała na nowego Jima Morrisona. Twierdzi, że postanowiono, iż po trasie w USA zespół będzie miał pół roku przerwy podczas której Curtis zdecyduje, czy odchodzi. Wszystko było gotowe, zatem jego zdaniem, musiało coś się wydarzyć w tamten sobotni wieczór, że Ian popełnił samobójstwo. Hook odwiózł go do domu po próbie w piątek wieczorem i to byłą jego ostania rozmowa z nim, mieli zobaczyć się na lotnisku. Kevin Cummins wspomina, że w sobotę było wesele Micka Middlesa na którym był wspólnie z Robem i Lesley. Cieszyli się na lot do USA, miał tam robić zespołowi zdjęcia. Z kolei Sumner opowiada, jak postanowił w sobotę zobaczyć koncert Section 25 i zachęcał Curtisa do wspólnego wyjścia na miasto na drinki, ten jednak odmówił, chciał spotkać się z żoną i córką. Annik nie mogła się z nim spotkać, bo wracała z Egitpu ale rozmawiała z nim kilka razy, również w sobotę. Miał spotkać się z żoną wieczorem w sobotę. Rozdział kończy fragment książki Deborah; twierdzi w nim że Ian nie chciał spędzić z nią tego wieczoru, a ona była przepracowana i poszła spać do rodziców. 

Zdaniem Richarda Boona Ian Curtis nie mógł udźwignąć ciężaru sławy i postanowił powiedzieć dość. 

Przed nami ostatni rozdział książki Jona Savagea, który omówimy wkrótce. Po nim, zabierzemy się za kolejny dokument o Joy Division. Jeśli chcecie go poznać - czytajcie nas, codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

niedziela, 4 sierpnia 2019

Na ile pasjonujące są losy hitlerowskich czołgistów? Joy Division i tekst The Leaders of Men

W najnowszej książce Jona Savage'a o Joy Division (omawiamy kolejne rozdziały TUTAJ), Iain Gray, z którym Ian Curtis założył swój pierwszy zespół wspomina: Wtedy jeszcze wspólnie nie próbowaliśmy. Byłem gitarzystą a on wokalistą z taką małą aktówką pełną tekstów których było bardzo wiele. Po około miesiącu zacząłem je oglądać i pamiętam Day of the Lords, Leaders of Men, i zarys Candidate. W tamtym czasie a to był rok 1976 Ian interesował się śmieciowymi książkami beletrystycznymi o nazizmie Svena Hassela o dowódcach niemieckich czołgów, a jego ulubioną książką była Wheels of Terror. Tekst Leders of Men mnie rozśmieszył bo pochodził bezpośrednio z kartek książki Svena Hassela.

Ponieważ na naszym blogu bardzo interesują  nas źródła inspiracji artystycznej nie tylko Joy Division (kilka piosenek analizowaliśmy już tutaj wcześniej), ale i innych wykonawców (staramy się docierać do źródeł poprzez pytania w wywiadach - warto zobaczyć TUTAJ), postanowiliśmy sprawdzić wiarygodność wypowiedzi Iaina Graya. Jest to tym bardziej ułatwione, ponieważ w sieci książka Svena Hassela pt. Koła Terroru jest dostępna w wersji pdf, mało tego powstał nawet na jej podstawie film - oto jeden z trailerów:


Najpierw jednak kilka słów wyjaśnienia. Życiorys duńskiego pisarza jest powszechnie dostępny, natomiast jeśli chodzi o dzisiejszy tekst, należy podkreślić, że wcielił się on dobrowolnie do armii niemieckiej w 1937 roku i rzeczywiści służył w wojskach pancernych jako czołgista. Co jest również ważne, zdezerterował w 1940 roku, za co został wcielony do jednostki karnej. To bardzo istotne fakty, rzucające światło na omawianą dziś książkę Koła Terroru. Są to bowiem, przynajmniej po części, jego pamiętniki, choć znawcy przyznają, że prawda przeplatana jest w nich z fikcją. 

Zatem Gray nie do końca ma rację, że była to beletrystyka. Po drugie, jego wypowiedź może, dla osób które książki nie czytały, sugerować fascynacje Iana Curtisa Niemcami II Wojny Światowej. Prawda jednak jest taka, że grupa karna jak jeden mąż jest przeciwko Hitlerowi i całemu niemieckiemu dowództwu (na powyższym trailerze można to również zobaczyć). W książce wielokrotnie słyszymy obraźliwe i pogardliwe wypowiedzi na temat niemieckiej generalicji, mało tego, jest nawet kilka scen, gdzie bohaterzy mordują, lub co najmniej znęcają się fizycznie i psychicznie nad wiernymi ideologii Hitlera (jak choćby scena zatrzymania czołgu przez niemieckich żandarmów bezwzględnie wykonujących wyroki śmierci przez powieszenie na wszystkich którzy wycofali się z linii frontu). 

Nie ma potrzeby pisania streszczenia książki, warto nadmienić, że pokazuje ona bezsens i okrucieństwo wojny, bestialstwo sowieckiego wojska (np. liczne sceny gwałtów, wbijania naboi w czoło, ukrzyżowania i strzelania w tył głowy jeńcom). 

W tym wszystkim grupa bohaterów postawiona jest przed dokonaniem wyboru - albo zabiję wroga i przeżyję, albo zginie. Pomimo faktu, że są czołgistami, większość książki opisuje walki bez użycia czołgu, walczą oni głownie jako piechota. 

W kontekście powyższych faktów, jasnym już staje się przesłanie piosenki the Leaders of Men. Zanim jednak o sensie, kilka słów o samym tekście. Zachowała się wersja napisana na maszynie w lipcau1977 roku. Została ona opublikowana w książce So This Is Permanence (opisujemy ją TUTAJ).

Warto nadmienić, że Ian pracował wówczas w urzędzie i zajmował się organizacją pracy dla niepełnosprawnych, zapewne wtedy użył maszyny do napisania tekstu (podobnie było z maszynopisem Failures, który Peter Hook sprzedawał niedawno na aukcji - pisaliśmy o tym TUTAJ). 

Co do tekstu, to w świetle powyższych faktów wiele rzeczy staje się jasne. 

Przywódcy

Urodzony z łona jakiejś matki,
Czy jakiegokolwiek innego miejsca
Obiecali nowe życie
A zrobili ofiarę z twojego
 
Kiedy twój czas jest u drzwi,
I kapie na podłogę,
I czujesz, że możesz dotknąć,
Całego tego zgiełku, którego jest zbyt dużo,
I nasiona, które są zasiane,
Nie są już twoje.
 
Tylko drobna operacja,
Aby wymusić ostateczne ultimatum.
Tysiące słów wypowiadanych głośno,
Docierają do głupich, żeby oszukać tłum.
 
Kiedy idziesz ulicą
A dźwięk nie jest już taki słodki,
I chcesz móc się ukryć,
Może pojedziesz na przejażdżkę,
Do jakiegoś salonu peep show,
Gdzie nie ma przyszłości.
 
Koszmarna sytuacja,
Infiltrowana wyobraźnia,
Posmak przeszłych świętych wojen,
Przy ścianie złamanych praw.
 
Przywódcy,
Urodzeni z twojej frustracji.
Przywódcy,
Dziwne zauroczenie.
Przywódcy,
Obiecali nowe życie.
 
Bez zbawiciela naszych spraw,
Aby przekręcić więźniów nienawiści,
Sprowokowana manipulacja,
Miażdży wszystkie myśli o masowym zbawieniu.

ISOLATIONS: Zastrzegamy sobie prawa autorskie do tłumaczeń tekstów.


Swoją drogą, coś musi być na rzeczy z czołgistami, bowiem według wspomnień członków zespołu, kiedy debiutowali jako Warsaw starali się do nich upodobnić (warto zobaczyć na unikalny bootleg z tego okresu TUTAJ).  

Peter Hook wspomina (TUTAJ), że przed pierwszym występem Boon zaproponował im nazwę Stiff Kittens. Nie zgodzili się zignorowano ich wolę, zapowiedzieli się jako Warsaw (warto zerknąć TUTAJ). Hook niewiele pamięta takie to były dla niego emocje. Pamięta tylko, że dziwnie się ubrali - on i Terry jak czołgiści... 

Mało tego, znany jest doskonały poster z koncertu zespołu z 30.03.1979 roku, którego autor pozostaje anonimowy:

Niedługo koleje fakty rzucające światło na inspiracje Iana Curtisa. Jeśli chcecie je poznawać, to czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

wtorek, 2 lipca 2019

Najnowsza książka Jona Savage'a o Joy Division - This Searing Light, the Sun and Everything Else, Joy Division the Oral History, nasza recenzja cz.3


Ostatnio skupiamy się na najnowszej książce Jona Savagea o Joy Division. Poddajemy jej treść analizie i jak dotychczas omówiliśmy rozdział drugi (TUTAJ) i pierwszy (TUTAJ).

Dzisiaj kolej na rozdział trzeci, czyli początki Joy Division, bowiem mowa będzie o Stiff Kittens i Warsaw (o Warsaw pisaliśmy już bardzo dużo TUTAJ, warto zerknąć na opisany przez nas ostatnio ich nieznany bootleg - TUTAJ). 

Podczas opisu książki szczególną uwagę zwracamy na Joy Division natomiast warto podkreślić, że książka zawiera też wiele wątków pobocznych. Opisywany dziś rozdział zawiera opis okresu od czerwca 1976 do czerwca 1977 czyli dokładnie jeden rok. 

Na początku Peter Hook opisuje znane już powszechnie fakty, jak dowiedział się o koncercie Sex Pistols czytając ogłoszenia w Melody Maker, i zachęcił Sumnera  i Masona  do wspólnego wyjścia na koncert. Po Hooku wypowiadają się Pete Shelley i Bernard Sumner, skupiając się na swoich niesamowitych przeżyciach z tego wydarzenia. Koncert stał  się dla nich inspiracją do kupienia książek instruujących jak grać na gitarze i basie. Próby rozpoczęli w salonie babci Sumnera podłączając się do starego gramofonu z lat 40-tych, wymontowując igłę i podłączając w to miejsce gniazdko do dżeka. Wtedy zaczęli też komponować. Hook kupił pierwszy bas za 35 GBP które pożyczyła mu matka (niedawno wystawiał go, jak i wiele innych pamiątek na aukcji opisanej przez nas TUTAJ). 

Iain Gray wspomina jak na koncercie  Sex Pistols widział Iana Curtisa (chodzi o drugi koncert).  Tony Wilson postanowił zaprosić  Sex Pistols do swojego programu So It Goes, zachowywali się bardzo niepoprawnie, byli pijani, mieli wystąpić przez 3,5 minuty na co wyrazili zgodę a grali znacznie dłużej w dodatku zdemolowali sprzęt. Zostali jednak ocenzurowani do 3,5 minut a Wilson miał przez to kłopoty z kierownictwem Granada TV  i źle to wspomina.

Richard Boon opowiada jak spotkał Iana Curtisa 10.11.1976 roku w klubie Electric Circus. Stał wtedy na bramce. Ian przyszedł i opowiadał jak jest niezadowolony z pobytu na festiwalu punk-rocka w Mont-de-Marsan (pisaliśmy o pobycie Curtisa i jego żony na tym festiwalu TUTAJ). Festiwal owiany legendą w jego mniemaniu rozczarowujący. Martin Hannett wspomina jak doszło do realizacji pierwszego singla the Buzzcocks Spiral Scratch (pisaliśmy o nim TUTAJ). Przytoczona jest rozmowa Hannetta z Boonem, kiedy ten ostatni zapytał realizatora, co robić dalej po serii koncertów, na co Hannett odparł, że pora na singiel. Pieniądze na singla wyłożył ojciec Pete Shelley. 

Iain Gray wspomina, jak chcąc założyć zespół poszukiwał energetycznego wokalisty. Na ogłoszeniu, które rozwiesił w starej Virgin Records ktoś dopisał w formie żartu: musi być w stanie wytrzymać 10000 Voltów. Na ogłoszenie odpowiedziała tylko jedna osoba - Ian Curtis. Do spotkania doszło w pubie Vine Inn. Ian miał na sobie słynną kurtkę z napisem HATE (pisaliśmy o niej TUTAJ) co było w tamtym czasie dużym aktem odwagi. Miejscowi patrzeli ze zdziwieniem i pytali - kto to jest? Był bardzo miłym człowiekiem, Gray mówi: patrzyłeś na niego  i myślałeś: Boże jak przerażająco wyglądający facet, spodnie ze skóry, kurtka z napisem Hate na plecach, coś jak De Niro z filmu Taksówkarz, bo wiem że bardzo lubił ten film. Pamiętam jak tej nocy rozmawialiśmy i on wydawał się znacznie starszy i dojrzały. Miałem wtedy 18 lat a Ian około 20 - 21. I to było tak: ideologia punk Ian - bycie żonatym jest nudne. A on na to: ja jestem żonaty i pokazał obrączkę. Wtedy małżeństwo Curtisów zamieszkiwało z dziadkami w Hulme na Stamford Street. Ponieważ to było w okresie świąt jego dziadek udekorował dom balonami - dwa małe i jeden duży w środku, tak więc w domu było pełno fallusów. Dziadek sobie z tego nie zdawał sprawy ale Ian bardzo się z tego nabijał. Był na prawdę miłym, czarującym człowiekiem - kwiaty dla Debbie, czekoladki... Nigdy nie spotkałem tak szczęśliwej pary. Zazdrościłem im tego.


Nie miał jeszcze dzieci, był szczęśliwy, dużo palił tych swoich Marlboro. Pił piwo Colt 45 ale nie dużo. Zwykł siadać z Debbie i razem oglądali TV lub rozmawiali z dziadkami pijąc herbatę, którą zwykle trzymali na kolanach. Pracował wtedy jako młody urzędnik państwowy i należał do wyższej klasy społecznej. To był okres przed Thatcher ale Ian był Torysem, miał aspiracje i motywacje, oraz ogromny zapał. 

Chodziliśmy do Electric Circus, na wczesne koncerty Buzzcocks, widzieliśmy the Damned w 1976 i oba koncerty Sex Pistols z trasy Anarchy. Wymienialiśmy się też płytami. Ian był fanem Iggy Popa, ale bardzo też lubił jamajskie reggae: Lee Perry, U-Roy, I-Roy. 

Następnie Gray wspomina, że Curtis był bardzo słowny i realizował swoje cele. Opisuje ich wspólny wyjazd do Londynu, celem rozejrzenia się, co tam słychać. Następnie ich wspólne działania muzyczne.  

Wtedy jeszcze wspólnie nie próbowaliśmy. Byłem gitarzystą a on wokalistą z taką małą aktówką pełną tekstów których było bardzo wiele. Po około miesiącu zacząłem je oglądać i pamiętam Day of the Lords, Leaders of Men, i zarys Candidate. W tamtym czasie a to był rok 1976 Ian interesował się śmieciowymi książkami beletrystycznymi o nazizmie Svena Hassela o dowódcach niemieckich czołgów, a jego ulubioną książką była Wheels of Terror. Tekst Leders of Men mnie rozśmieszył bo pochodził bezpośrednio z kartek książki Svena Hassela. 

Zaczęliśmy próby, ja na gitarze a Ian wtedy wykonywał zalążki swojego tańca martwej muchy. Ja grałem a on tańczył - jego głowa odsuwała się ku tyłowi, a oczy unosiły się w górę. Z tego co mi było wiadomo nie chorował jeszcze wtedy na padaczkę, a jeśli tak to sprytnie to ukrywał. Nie widziałem żadnych przesłanek, choć miał chwilami takie "puste momenty" i wtedy było w nim coś mrocznego. To było dziwne bo był bardzo słodką, ciepłą i hojną osobą. 

Po dokoptowaniu basisty zaczęli próby w klubie Great Western w Moss Side, choć mieli kłopoty ze znalezieniem miejsca prób, zewsząd byli wyganiani przez kurtkę Iana. Curtis wtedy nie śpiewał, bardziej recytował swoje teksty, jak opisuje to Gray: pochrząkiwał pochylony nad swoim tekstem. Nie mieli wtedy perkusisty, a jako nazwę Ian wybrał Warsaw  z powodu wpływu albumu Bowiego. W okolicach lutego ich zapał wygasł.. 

Bernard Sumner wspomina znaną historię z poszukiwaniem perkusisty i wokalisty. Oczywiście posiadanie perkusisty wiązało się ze znalezieniem nowego miejsca na próby - dom dziadka odpadał. Wywiesili ogłoszenie w Virgin Records który wtedy znajdował się na Picadilly. Tylko on posiadał wtedy telefon więc podali numer. Poszukiwał on i Tery Mason, co nieraz prowadziło do zabawnych sytuacji, które obaj wspominają. I kiedy myśleli, że znalezienie wokalisty będzie niemożliwe, zadzwonił Ian. Bernard Sumner wspomina, ze pamiętał go i Iaina Graya z koncertu Sex Pistols, a ponieważ lubił muzykę taką jak on i Hook, pozwolili mu śpiewać w swoim zespole. 

Peter Hook wspomina moment pierwszego spotkania z Curtisem na schodach Electric Circus. Pamięta napis HATE, który był wykonany za pomocą taśmy klejącej. Ian odklejał go, gdy szedł rano do pracy.. Miał wtedy zespół z Grayem ale istniała niepisana zasada, że zespół punkowy nie może mieć dwóch gitarzystów. 

Terry Mason opisuje Curtisa jako człowieka bardzo poważnego, autentycznego, z pudełkiem z tekstami i kartami katalogowymi z tekstami, miał też sprzęt - dwa głośniki i malutki wzmacniacz. 

Hook wspomina, że Curtis był bardziej obeznany z zespołami typu Can, Kraftwerk czy Velvet Underground. Ian też zainteresował ich muzyką reggae (opisywaliśmy to TUTAJ). Sumner podkreśla, że to Curtis nadał im kierunek, zawsze powtarzał, że nie ma litości, uważał że ich piosenki powinny być jak najbardziej maniakalne. Tony Wilson wspomina że to żona zaraziła Curtisa twórczością Iggy Popa. Najważniejsza w muzyce jest spotkanie się wpływów... Kevin Cummins przywołuje występ Popa z Bowiem na keyboardzie, w 1977 roku w Apollo, który uznał za tak ważny jak koncert Sex Pistols.

Sumner opisuje pierwsze próby zespołu. Próbowali w pubie zwanym Swan, dokładnie w pomieszczeniu nad pubem. Materiał jaki wtedy grali był okropny, było to około 7 piosenek - ten fragment wypowiedzi Sumnera jest taki sam jak na filmie dokumentalnym o zespole. Pete Shelly przysłał Richarda Boona, żeby ich posłuchał a ten stwierdził, że zespól powinien nagrać nowy repertuar, i tak zrobili przez co mogli zadebiutować, grając wtedy jako support the Buzzcocks. Z około 7 piosenek jakie wtedy napisali (pisali je około półtora miesiąca) około dwóch nagrali na Unknown Pleasures.

Bernard Sumner: Ian zwykł wtedy nosić krótkie włosy, miał takiego sprytnego fryzjera któremu tłumaczył, że chce być obcięty jak cesarz rzymski. Chcieliśmy upodobnić się do Rzymian. Ian czytał wiele książek Nietzschego. Ja ich nie czytałem ale myślałem, że mieli piękne mundury i budowle. Estetycznie pociągał mnie klasycyzm. Ian  lubił go przez Nietzsche.

Przed pierwszym występem Boon zaproponował im nazwę Stiff Kittens. Nie zgodzili się zignorowano ich wolę, zapowiedzieli się jako Warsaw (warto zerknąć TUTAJ). Hook niewiele pamięta takie to były dla niego emocje. Pamięta tylko, że dziwnie się ubrali - on i Terry jak czołgiści... 

Gray: Ian miał zawsze bardzo dobry gust. Miał spodnie Tonic ze skóry i kurtkę RAF, styl Berlina z 1935 roku, Barney miał wtedy wąsy, a Hooky ubierał się jak tancerz gej z Village People... 

Tymi wspomnieniami, jak i wykazem koncertów Warsaw kończy się trzeci rozdział książki Jona Savage'a. Wrócimy do niej niedługo, a na półce czeka wiele innych rarytasów o Factory, Ianie Curtisie, Martinie Hannettcie, czy najnowsza książka Stephena Morrisa. Niestety doba ma skończoną ilość godzin... 

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.