Czy to możliwe, że wielka Wieża tak naprawdę nie istniała? W końcu nikt nigdy nie widział całej konstrukcji, która znikała z pola widzenia bez względu na to, gdzie się stało. Poza garstką widocznych cegieł całość była czymś niewiele więcej niż zbiorem plotek, tęsknot, marzeń i opowieści podróżników. To było mniej niż wspomnienie. Wieża była zdumiewającą nieobecnością, strzelistą pustką, jamą wykopaną w powietrzu. Wyglądało to tak, jakby każda z części widocznej Wieży pod ogromnym naciskiem niewidzialnych form, działających we wszystkich kierunkach zaczynała się rozpuszczać.
W ciągu wielu pokoleń Wieża rosła coraz wyżej, aż pewnego dnia przebiła podłogę nieba…
Powyższe cytaty pochodzą z opowiadania Stevena Millhausera pod tytułem Wieża. I dotyczą biblijnej Wieży Babel. Tej, która opisana w Księdze Rodzaju (11:1-9) stała się synonimem pychy ludzi ocalonych z potopu. Mówili oni wtedy jednym językiem, lecz gdy zamieszkali na terenie Babilonu postanowili wznieść wieżę tak wysoką, by dotrzeć do nieba. Widząc to, Bóg pomieszał ich mowę, tak że nie mogli się porozumieć, podzielił ich na grupy językowe i rozproszył ludzi po całym świecie.
Od tej pory wieża zaistniała w ludzkiej wyobraźni, stała się tematem dzieł literackich i malarskich. Zazwyczaj była w nich mowa o konflikcie między boskością, a ludzkością, porządkiem naturalnym i społecznym. Chyba najbardziej znanym obrazem ukazującym wieżę Babel jest malowidło Pietera Bruegla Starszego z 1563 r. Ogromna konstrukcja wypełnia na nim niemal całe płótno. Masa kolumn i poziomów przypomina piramidę, ale podobno wzorem dla artysty były rzymskie amfiteatry, w tym najsłynniejszy, wzniesiony przez Flawiuszy w 80 r. n. e.
Do dzieła Breughla nawiązywało bardzo wielu artystów, od Athanasiusa Kirchera w 1679 roku i M.C. Eschera w 1928, aż po rosyjskich (a raczej radzieckich) konstruktywistów, tworzących Tatlin Tower czyli pomnik III Międzynarodówki, który był symbolem aspiracji nowego świata, kolektywnej, realnej i skutecznej kultury.
Ale czy kiedykolwiek zbudowano wieżę Babel? Na ten temat są różne opinie. Większość uczonych twierdzi, że Wieża Babel jest tylko mitem, a jeśli ma odbicie w rzeczywistości, to tylko jako jeden z zigguratów, ogromnych piramid wznoszonych w starożytnym Sumerze. Ale Tom Meyer, profesor studiów biblijnych w Shasta Bible College, twierdzi, że istnieją dowody archeologiczne sugerujące, że faktycznie wieża Babel została zbudowana i co więcej - stała się celem pielgrzymek w starożytnym świecie. Wskazuje nawet konkretną lokalizację, którą był Babilon I budowniczych. Inicjatorem wieży miałby być prawodawca Hammurabi (1792-1750 p.n.e.), a kontynuatorem Nabuchodonozor II (605-562 pne) (LINK).
Na wskazanym przez niego miejscu kilka lat temu znaleziono cegłę sygnowaną imieniem króla Nabuchodonozora II, który ją zamówił. Niektórzy badacze uznali ją za fizyczny dowód na istnienie wieży, zwłaszcza że są na niej ślady bizmutu, nietypowego w tamtych czasach spoiwa cegieł, o którym jest mowa w Biblii (LINK).
Ale są to spory naukowców, nierozstrzygnięte choć fascynujące. Natomiast jedną z bardziej interesujących inspiracji z ostatnich lat doszukuje się w budynku Parlamentu Europejskiego w Strasburgu. Choć twórcy projektu którymi jest paryska grupa architektów o nazwie Architecture Studio twierdzi, że wzorowali się na rzymskich amfiteatrach w tym na Colosseum, a według informacji na ich stronie budynek EP symbolizuje fundamenty zachodniej cywilizacji: klasycyzm i barok, przejście centralnych struktur geometrycznych (Galileo) do elipsy (Kepler), niezorganizowaną geometrię i ruch od centralnej władzy do demokracji (LINK) to nie w sposób ustrzec się analogii do wieży Babel z obrazu Breughla. Który przecież także przyznawał się do inspirował się na rzymskich budowlach...
Nie byłby to pierwszy przykład świadomego nawiązania do Wieży Babel w działaniach Unii Europejskiej. Założyciele Unii Europejskiej wykorzystywali już obraz Petera Bruegla umieszczając go na niektórych swoich plakatach na przestrzeni lat ze zwrotem po francusku Wiele języków, jeden głos.
Można zatem przyjąć że na naszych oczach historia teraz nie tylko zatacza ogromne koło, ale, że ono się domyka. Żyjemy w ciekawych czasach...
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Całkiem niedawno przedstawiliśmy listę najbardziej psychodelicznych piosenek George'a Harrisona (TUTAJ), jakie napisał dla the Beatles. Ponieważ wpis cieszy się dużym powodzeniem, dziś piszemy o piosenkach Lennona. Warto dodać że mimo upływu czasu, Abbey Road pozostaje najbardziej kasowym albumem w historii muzyki, a the Beatles są na liście najczęściej streamingowanych grup na Spotify, co ciekawe, ich muzykę ściągają ludzie młodzi.
Zajmiemy się piosenkami z epoki the Beatles, i psychodelą, choć John miał w dorobku kilka doskonałych utworów spoza tego gatunku, jak choćby Nowhere Man, który do dziś pozostaje niedoścignioną grą słów.
1. Tomorrow Never Knows (1966)
Przejście od Rubber Soul do Revolver to przejście od zwyczajnych (choć już lekko zabarwionych psychodelą) piosenek do totalnego odjazdu. Najlepszy utwór Lennona kończy album. Co po nim? Pepper. Jest to tak płynne, tak logiczne przejście, że chyba w historii muzyki nie ma bardziej spójnego. Sama piosenka pełna jest technicznych innowacji, taśmy puszczane od tyłu, sklejane na chybił trafił, wirujący głośnik, pomysł McCartneya z wymontowaną głowicą nagrywającą w magnetofonie (słynny efekt mew) itd. Byłem w 6 klasie podstawówki, gdy Jerzy Janiszewski puścił Revolver w niedzielne południe w całości w radio (za komuny można było łamać prawa autorskie). Pamiętam ciszę przed ostatnim utworem. W końcu wybrzmiał dość kiczowaty mcCartneyowski Got To Get You Into My Life, z charakterystycznymi trąbkami. No nie jest to najlepszy utwór albumu. To co się później stało przeniosło twórczość the Beatles na poziom abstrakcji którego po nich nikt już nie osiągnął. Jeśli ktoś chce zaskoczyć znajomych, niech puści im ten utwór i zapyta co to za zespół, albo jeszcze lepiej, który to rok.
A tak o piosence mówili George Martin i John Lennon...
Wyłącz swój umysł
Zrelaksuj się i popłyń w dół strumienia
To nie umieranie
To nie umieranie
Odłóż wszystkie myśli
Poddaj się pustce
To lśnienie
Lśnienie
Abyś mógł zobaczyć
Znaczenie od wewnątrz
To jest bycie
To jest bycie
Bo miłość jest wszystkim
A miłość jest wszystkim
To jest wiedza
To jest wiedza
Ta ignorancja i nienawiść
Może opłakiwać zmarłych
W to się wierzy
W to się wierzy
Ale posłuchaj
Koloru twoich marzeń
To nie jest życie
To nie życie
Lub zagraj w grę
Istnienia do końca
Od początku
Od początku
Od początku
2. Being For the Benefit of Mr. Kite! (1967)
Kto by pomyślał, że to jedna z zaledwie trzech piosenek napisanych na ten album przez Lennona. Uwikłany w narkotyki, nocne życie, imprezy z przypadkowo spotykanymi ludźmi, często zabieranymi po nocy do domu, Lennon miał wtedy poważne problemy, w zasadzie nikt nie znał ich przyczyny. Przypadkiem w styczniu 1967 roku, podczas kręcenia klipu do Strawberry Fields Forever, w sklepie z antykami napotyka plakat z występu starego cyrku z 19 wieku. Piszę o nim piosenkę, okraszając efektami specjalnymi, z których najbardziej znany to słynne organy parowe... To tylko 2:40 ale za to odjazd jest zupełnie poza naszą galaktykę...
W benefisie pana Kite
Dziś wieczorem będzie pokaz na trampolinie
Wszyscy Hendersonowie tam będą
Late of Pablo Fanques Fair, co za scena!
Nad ludźmi i końmi obręcze i podwiązki
Skoki prze obręcz prawdziwego ognia!
W ten sposób Pan K. rzuci wyzwanie światu!
Słynny Pan K.
Wykonuje swój wyczyn w sobotę w Bishopsgate
Hendersonowie będą tańczyć i śpiewać
Gdy pan Kite przelatuje przez ring, nie spóźnij się!
Panowie K i H zapewniają opinię publiczną
Ich produkcja nie ma sobie równych
No i oczywiście Henry Koń tańczy walca!
Zespół zaczyna grać od dziesiątej do szóstej
Kiedy Pan K. wykonuje swoje sztuczki bez dźwięku
A pan H zademonstruje
Dziesięć letnich numerów, na twardym gruncie
Po kilku dniach przygotowań
Wspaniały czas jest gwarantowany dla wszystkich
A dzisiaj pan Kite podbija rachunek!
3. Strawberry Fields Forever (1967)
Mały Lennon przesiadywał w bibliotece cioci Mimi, kiedy ta pracowała na ich utrzymanie. Dużo czytał, a Alicję w Krainie Czarów znał na pamięć. Obok ich domu, za płotem znajdował się sierociniec. Niewiele brakowało, żeby w nim sam wylądował. I zdawał sobie z tego sprawę...
Pierwszy teledysk w historii muzyki i wspomnienia z młodości z domkiem na drzewie. Pierwszy utwór psychodeli z lekko abstrakcyjnym tekstem.
Pozwól mi cię zabrać
Bo jadę na Truskawkowe Pola
Nic nie jest prawdziwe
I nie ma się czym nakręcić
Truskawkowe pola na zawsze
Życie jest łatwe z zamkniętymi oczami
Niezrozumienie wszystkiego, co widzisz
Trudno być kimś
Gdy wszystko się układa
Nie ma to dla mnie większego znaczenia
Pozwól mi cię zabrać
Bo jadę na Truskawkowe Pola
Nic nie jest prawdziwe
I nie ma się czym nakręcić
Truskawkowe pola na zawsze
Myślę, że nikt nie siedzi na moim drzewie
To znaczy, musi być wysoki lub niski
To znaczy, nie możesz, wiesz, dostroić się
I jest w porządku
To znaczy myślę, że nie jest aż tak źle
Pozwól mi cię zabrać
Bo jadę na Truskawkowe Pola
Nic nie jest prawdziwe
I nie ma się czym nakręcić
Truskawkowe pola na zawsze
Zawsze, a nie tylko czasami, pomyśl że to ja
Ale wiesz, że wiem, kiedy to sen
Myślę, że wiem, że mam na myśli tak
Ale to wszystko jest źle
To znaczy chyba się nie zgadzam
Pozwól mi cię zabrać
Bo jadę na Truskawkowe Pola
Nic nie jest prawdziwe
I nie ma się czym nakręcić
Truskawkowe pola na zawsze
Truskawkowe pola na zawsze
Truskawkowe pola na zawsze
Sos żurawinowy
4. Come Together (1969)
Beatlesi w fazie rozpadu. Piosenka właśnie o tym, choć ma wiele niejednoznacznych interpretacji włącznie z bardzo brzydkimi. Przyjmijmy jednak, że Lennonowi chodzi o zejście się zespołu, żeby nagrali płytę. Mocny, bezkompromisowy, idealny na otwarcie albumu. Ostatniego w dyskografii i według wielu, najlepszego.
5. I'm Only Sleeping (1966)
Revolver i kolejny utwór Lennona, napisany na znak protestu przeciwko przerywaniu mu jego ulubionej czynności. Określano go wtedy jako jedną z najbardziej leniwych osób w UK. A on był już w tamtych latach w głębokim narkotycznym transie...
Niedługo napiszemy o piosenkach Paula McCartneya bo Ringo... No chyba, że ktoś chce posłuchać o Ogrodzie Ośmiornicy...
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Dzisiaj przedstawiamy naszym czytelnikom prace profesjonalnego artysty Jacka Szynkarczuka (ur. 1979 r.). Choć nie ukończył wydziału malarskiego a Wydział Rzeźby Krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, tworzy z powodzeniem obrazy sztalugowe w poszukiwanym i popularnym nurcie tzw. realizmu magicznego, choć styl ten stał mu się bliski dopiero w 2010 roku, ale ta zmiana nie nastąpiła nagle jak to stwierdził artysta: Spostrzegłem, że moje wcześniejsze malarstwo ma z nim wiele cech wspólnych, a dotychczasowe poszukiwania naturalną drogą podążają w tym właśnie kierunku. Wówczas, rozpoczęła się – być może na pozór niewidoczna – ewolucja mojego malarstwa. Odszedłem od nieco impresjonistycznego traktowania tematu i powierzchni płótna na rzecz większej dbałości o detal. Paleta barw uległa stonowaniu, przez co kolorystyka obrazów stała się bardziej rzeczywista, choć sama tematyka jak poprzednio, pozostała osadzona w świecie już mniej rzeczywistym.
A co jest źródłem jego kompozycji? On sam tak to widzi: Moje obrazy powstają w ciszy. Wyłączam się zupełnie i pogrążam w swoich myślach. Umysł krąży wówczas gdzieś między rzeczywistością, a wspomnieniami, między świadomością, a podświadomością. Angażuję całą swoją wyobraźnię, doświadczenia i pamięć by postawić jedynie parę kresek, bo niekiedy tylko tyle potrzeba by powstał projekt. Jeśli w głowie pojawi się jasna, czysta i klarowna koncepcja, to nie muszę tworzyć szczegółowych szkiców. Wystarczy zarys i reszta przychodzi sama, dalej już na płótnie (LINK).
To teraz popatrzmy na jego prace. Ukazują głównie pejzaże, ale nie są one zwyczajne, pochodzą jakby z innego świata. Czym ten świat jest tak wyjaśnia autor: miejsca, które próbuję określić, opisać, przedstawić. Częściowo są świadomym wytworem mojej wyobraźni, ale chyba także tym czego nie wiem, czymś co kryje się gdzieś w podświadomości. Możliwe, że są to jakieś wspomnienia, przeżycia, które oddziałują na moje postrzeganie rzeczywistości. Na moich obrazach pojawia się samotna postać. Z początku nie myślałem o niej w ten sposób, ale z biegiem czasu uświadomiłem sobie, że jest to chyba moje drugie wcielenie. W ten sposób niejako podróżuję po światach, które przedstawiam choć i dla mnie są one często niewiadomą. Odkrywanie nowych miejsc i światów, to jest to co mnie od dawna pochłaniało i co nadal chcę robić (LINK).
W opisie jednej z jego wystaw można przeczytać, że w jego pracach widać inspiracje twórczością Zdzisława Beksińskiego (LINK). Dla nas nie jest to takie oczywiste. A nawet wcale nie takie pewne. Ulubionym motywem jest wisząca nad ziemią skała, na której znajduje się architektoniczna struktura, przywodząca na myśl Laputę, latającą stolicę królestwa Barnibaldi, którą odwiedził Guliwer, bohater powieści Jonathana Swifta. Ta kierowana za pomocą pół magnetycznych wyspa zasiedlona była przez elitę intelektualną swojego kraju, przez matematyków, muzyków, technologów i astronomów, którym służyła reszta populacji… Skaliste miasta Szynkarczuka są jednak puste. Przypominają cichą Wyspę Umarłych Arnolda Bocklina, o której już sporo pisaliśmy, miejsce przejścia między tym i tamtym światem. Z kolei inne jego architektoniczne struktury przywodzą na myśl spiętrzoną Wieżę Babel, z jej najsłynniejszą wersją autorstwa Petera Breughla Starszego...
Ale co o tym sądzi Jacek Szynkarczuk? Jak on interpretuje swoje prace? Na swojej stronie internetowej pisze tak: Kim jest człowiek? Po co tu jest? Czy kiedy postawiony samotnie w rzeczywistości, której zdaje się być tylko maleńkim elementem, jest prawie nieważny? Czy może przeciwnie, bo to ona została dla niego stworzona. W końcu czy rzeczywistość którą zna, jest tą jedyną? Czy może jest inna, lepsza, wspanialsza? Moje obrazy to pytania, które formułuję na płótnie i próby pokazania tego, czego zobaczyć się nie da (LINK).
Od 2004 roku artysta mieszka i tworzy w Skawinie koło Krakowa. Czy stamtąd lepiej widać latające miasta? A może wystarczy trochę dobrej muzyki, takiej, która podkreśla wartość ciszy - i każdy z nas zobaczy swój latający zamek, do którego prowadzi jedna droga…
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Po wydaniu Somwhere in Between w czerwcu 2018 roku (nasza recenzja TUTAJ), albumu o którym pisaliśmy, że jest dojrzałym powrotem po latach, the Opposition odwiedzają Polskę i festiwal Soundedit w Łodzi, gdzie grają 26.10.2018 roku doskonały koncert (opisany TUTAJ). 24.10. występują w ramach próby w Radio Łódź, co zostaje uwiecznione na winylu (opisanym TUTAJ). Krótko potem grają koncert w Longlaville, który pod względem zawartości jest podobny do łódzkiego, mało tego wydają go na CD (w środku są ponoć zdjęcia z Łodzi, dlatego jak kupimy to napiszemy, czy tak jest).
Zaczyna się od Breaking The Silence, z ich debiutu. Jesteśmy w roku 1981.Zapytałem wtedy w ŁodziMarka Longa o Joy Division. Powiedział że szanuje, ale The Opposition nie inspirowali się nigdy nimi. To fakt, w 1981 takiego brzmienia gitar jak the Opposition nie miał nikt. I dziś nie słychać, że upłynęło aż 37 lat. To brzmi, a kto nie słyszał na żywo, ten powinien żałować.
Sleeping In The Water z Somwhere in Between (2018) typowy dla zespołu, melancholijny, jest w nim (to dla Longa było typowe) - narastające napięcie. Teraz chyba nie mamy wątpliwości, że to rozmowa ojca z córką...
I Dream In Colour z Promises (1984), który u nas jeszcze zagości...
Potrzebuję rozwiązań
Jestem tylko człowiekiem,
A to ból
I jeśli jest trochę zamieszania
Mów kłamstwa opowiadaj się po jednej ze stron
Mam wiadomość, którą słyszałem
Chcesz wiedzieć, kto jest twoim najlepszym przyjacielem?
Jaki pośpiech
Słyszałem, że w środku widać to wyraźniej
Śnię w kolorze, tak po prostu mam Mam takie Przesłanie.
Musimy znowu cofnąć się w czasie bo grają New Homes z genialnego Intymacy (1982). Jest oczywiście genialny bas na wstępie, jest gitara Longa, brzmi inaczej niż na albumie, wokal jest nieco przyćmiony, spokojniejszy...
Nigdy nie ufaj obcym
Obwinią cię
A ty możesz obwinić mnie za stan w jakim jestem
Nigdy nie ufaj ślepcom
Poprowadzą cię
Wessą cię, i wyplują
CZYSTY JASNY NOWY DZIEŃ
TUTAJ budujemy nowe domy
TERAZ wewnątrz twojego idealnego wnętrza
ŻYCIE to doskonały żart
TUTAJ mamy to wszystko
Nigdy nie zaufam obcym
Bo śmieją się ze mnie
Nie możesz mnie okłamać jestem w takim stanie
Możemy po prostu ukryć nasze oczy
Jak długo nas nie odnajdą
Wessą cię, i wyplują
CZYSTY JASNY NOWY DZIEŃ
TUTAJ budujemy nowe domy
TERAZ wewnątrz twojego idealnego wnętrza
ŻYCIE to doskonały żart
Fałszywe łzy przywitają cię w domu
TUTAJ WEWNĄTRZ TWOJEJ IDEALNEJ DOMENY
Somewhere In Between (2018) - piękna piosenka o przemijaniu... Ewidentnie Long nawiązuje tutaj do In My Heart... Jakże ponuro wybrzmiewa dziś ten utwór.
I Want To Believe (2018)i znowu powrót do promowanego wtedy albumu.
I chcę wierzyć, że aniołowie to połączą...
Szybko przenosimy się znowu do lat 80-tych My Room Is White... Kiedyś wykonywany bardzo ekspresyjnie, a tym którym wersja wykonywana podczas tego koncertu nie podoba się, bo minęły już lata i Mark Long śpiewa ją spokojniej, można powiedzieć, że teraz już nie zaśpiewa jej wcale...
Słyszę twój ciężki głos
Powoduje nieufnymi twoje gesty dziś wieczorem
Słyszę jak mówisz: dość
Kolejna plama na podłodze dziś wieczorem
Słyszę jak krzyczysz, też krzyczę
Nigdy naprawdę mnie nie lubiłaś
Mówię, mówię, mówię
Jest zimno, mój pokój jest biały
Słyszę jakiś głos, nie należy do mnie
Nie dowierzam twojej prawdzie dziś wieczorem
Słyszę jak mówisz dość
Kolejna plama na podłodze wieczorem
Słyszę jak krzyczysz, też krzyczę
Nigdy naprawdę mnie nie lubiłaś
Mówię, mówię, mówię
Jest zimno, wiem mój pokój jest biały
Powoduje nieufnymi twoje gesty dziś wieczorem
Kolejna plama na podłodze wieczorem
Nigdy naprawdę mnie nie lubiłaś
MÓJ POKÓJ JEST BIAŁY
Faith Healer, War Games oraz Very Little Glory to jedne z pierwszych piosenek jakie napisali...
Niestety nie napiszą już niczego. Za to my o nich, jeszcze wiele razy.
R.I.P. Mark Long
The Opposition Live In Longlaville, tracklista:Breaking The Silence, Sleeping In The Water, I Dream In Colour, New Homes, Somewhere In Between, I Want To Believe, My Room Is White, Faith Healer/ War Games, Very Little Glory.
Nie ma już Marka Longa. Frontman i wokalista The Opposition zmarł w nocy z 20 na 21 września. Stało się to tak nagle, choć chorował od ponad pół roku. 10 czerwca przekazał poprzez Instagram wiadomość, że musi poddać się sześciomiesięcznej chemioterapii. I z tego powodu zespół odwołuje wszystkie koncerty, choć sam Mark i reszta muzyków mieli zamiar w tym czasie nagrać materiał na nowy album… (LINK)
A jeszcze nie tak dawno, bo w zeszłym roku, The Opposition wydali album Hope i mieli zamiar promować go serią koncertów, aż do 2023 roku. Wydawało się, że po zawirowaniach, po trudnych latach, których apogeum przypadło na 2014 rok gdy umarł (też na raka) Markus Bell, z którym Long założył grupę w 1980 roku, zespół wyszedł na prostą. Wtedy, na początku działali jako trio – Mark Long, fan The Clash, Markus Bell, uczeń Jaco Pastoriusa i miłośnik jazzu i perkusista Ralphem Hallem, zakręcony na punkcie Queen i Led Zeppelin.
W 1980 r. ukazał się ich debiutancki album Breaking the Silence, a potem kolejne płyty to Initimacy (1983), Promises (1984) i Empire Days (1985). W połowie lat 80. liderzy Mark Long (wokal, gitara) i Marcus Bell (bas) przenieśli się do USA, gdzie pod szyldem So wypuścili bardziej komercyjne utwory. Próba podbicia amerykańskiego rynku nie udała się, choć wydali album Horseshoe In The Glove i zwrócili na siebie uwagę za sprawą singla Are You Sure?
Po śmierci Bella projekt The Opposition nie wygasł, bo Mark Long potrafił skompletować nowy skład, nie tracą nic z charakteru grupy. I tak w składzie pojawili się Bernard Husbands, Nico Watts i Dawid Beckett. Mieli zamiar zagrać kilka koncertów w Europie z nowym materiałem, a następnie wejść do studia i zarejestrować oprócz Somewhere in Between jeszcze jeden album. I wtedy przyszedł covid. Muzycy siedzieli w domach, odizolowani od siebie, wysyłając sobie nawzajem dema. W przerwach między kolejnymi falami lockdownu, spotykali się na próby i po tygodniu nagrań wyszli ze studio z nowym albumem. Nazwali go Hope – Nadzieja i wydali we własnej wytwórni Rightback Records…
Odejścia Marka Hollisa i Keitha Flinta, Kalusa Schulze i Floriana Schneidera.., genialnych muzyków z Talk Talk, Prodigy Kraftwerku, przypominają nam, jak bardzo powinniśmy szanować artystów za ich życia. I nie tracić okazji, aby śledzić ich twórczość i zobaczyć na żywo scenie.
My byliśmy w 2018 roku w Łodzi i widzieliśmy The Opposition. Nasza relacja jest TUTAJ.
Zespół wtedy sprawił na nas bardzo pozytywne wrażenie, tak samo jak Mark Long. A potem zakupiliśmy box z płytami wraz z notesem zawierającym odręcznie napisane przez Marka teksty z imienną dedykacją (LINK). To pokazywało jakim człowiekiem był Mark i jak traktował odbiorcę swojej muzyki. Nie był on dla niego kimś anonimowym. Każdy miał dla niego twarz, swoje imię, które chciał poznać. Czy pozostało jeszcze wielu takich artystów? Pytanie zdaje się być retoryczne, tym bardziej że Long nie miał w sobie nic z wielkiej gwiazdy. W czerwcu 2019 roku tak wyjaśniał na przykład swój zwyczaj zabierania tekstów piosenek na scenę:
Dlaczego teksty są na scenie… Wszyscy mnie o to pytają - nawet zespół. Oto powody takiego stanu rzeczy. Zawsze zapominam słów niektórych piosenek, ale nie zawsze tych samych! Jedyny sposób, w jaki umiem występować, to rzucić się w wir piosenek i czasami tak naprawdę rzucam się tak daleko, że aż zapominam, gdzie jestem – tracę poczucie gdzie jestem i kim. Dawniej Pete Golding pilnował zwrotek piosenek - piosenek, których tekstów mógłbym zapomnieć, jeśli w tym momencie miałem chwilę odlotu. Zwykle były to utwory takie jak In the Heart i Very Little Glory. Teraz po prostu zabieram ze sobą na scenę folder z tekstami. Jeśli równie dobrze robili tak Bowie i Nicka Cave, to czuję, że tak jest w porządku i dla mnie. Fani The Opposition znają słowa lepiej niż ja... (LINK).
Ta pewność, że jego fani doskonale znają utwory zespołu jest chyba najlepszym dowodem na to, jak wielką wiarę pokładał w odbiorcach swojej twórczości.
Czy The Opposition po takiej stracie pozostanie czy rozleci się? Przyszłość pokaże. Mark był duszą zespołu. Wydaje się, że żal spowodowany śmiercią muzyka odczuwa boleśnie nie tylko jego żona, Rebecca King Lassman córka Kate Lassman Long, która zresztą pomagała ojcu podczas tras koncertowych (przekazała nam w Łodzi setlistę) i wnuczka.... I przyjaciele, w tym Marc Cedat, jego wieloletni manager, który osobiście pożegnał go TUTAJ.
W ubiegłym roku po koncercie we Francji Mark Long dał krótki wywiad. Powiedział w nim coś, co teraz akurat jest bardzo aktualne: W takich czasach jakie są teraz trzeba podtrzymywać nadzieję. Zawsze byłem pełen niepokoju. Nigdy nie chodziłem do terapeuty z obawy, że jeśli przestanę być smutny, gdy poczuję się lepiej, nie będę mógł już pisać piosenek. Ale mój niepokój osiągnął taki poziom, że w końcu się skonsultowałem. Mój terapeuta zapytał mnie, co robię, żeby wyzdrowieć. Odpowiedziałem, że gram. Kiedy to robię, świat znika i jestem sam w swojej muzyce.
Zatem jeśli chcemy spotkać Marka Longa, wyjmijmy jedną z płyt The Opposition z okładki, połóżmy na odtwarzaczu i posłuchajmy… (LINK).
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Zespół powiadomił o tym świat na swoim oficjalnym profilu, muzycy napisali tak:
The Opposition są głęboko zasmuceni, ogłaszając odejście Marka Longa. Mimo jego walki, pomimo wielu projektów, choroba okazała się silniejsza. Cztery dni temu sam Mark opublikował na tej stronie historię "Very Little Glory", dziwnym zbiegiem okoliczności opowiadając jak doszło do powstania tej piosenki, która była pierwszą i chyba jedną z najbardziej cenionych.
Najlepszym hołdem jest z pewnością przesłuchać jej ponownie.
Płaczemy, wszyscy fani płaczą, bo Mark był wyjątkowym muzykiem, ale też człowiekiem ujmującym, miłym i opiekuńczym, który kochał innych. Nasze serca są złamane na zawsze.
Oto niepublikowane zdjęcie, wykonane w czerwcu 2022 roku podczas sesji zdjęciowej zorganizowanej na okładkę i promocję nowego albumu. Ta płyta nigdy się nie skończy” (LINK).
Zespół umieścił na FB naszą recenzję płyty Somwhere in Between (LINK) - powrotu po latach. Później widzieliśmy ich występ… (LINK). Mark Long podarował nam setlistę, miał czas porozmawiać po koncercie z każdym fanem. Gdzieś na dyktafonie mamy jeszcze nagranie tej rozmowy. Później pojawił się specjalny boks z tekstami (LINK).
Dziś ta pamiątka jest już bezcenna.
Skończyła się działalność jednego z najważniejszych brytyjskich zespołów nowofalowych. Dlatego dzisiejsze newsy nie będą wesołe. Najlepiej, żeby wcale ich nie było.
R.I.P. Mark
W temacie tych, co odeszli. Artysta Alper Yesiltas wykorzystując sztuczną inteligencję, tworzy portrety ukazujące jak dziś wyglądaliby zmarli muzycy. Pierwsza seria zawiera portrety Kurta Cobaina, Johna Lennona, Janis Joplin, Tupaca i Freddiego Mercury'ego (LINK).
Nie ma wśród nich Bowiego, ale podczas czwartkowej (22 września) ceremonii jego perkusista Woody Woodmansey i inni współpracownicy odsłonili płytę ku czci muzyka na Music Walk Of Fame w Camden. Uroczystość planowana na 15 września została przesunięta z powodu śmierci królowej (LINK).
Skoro jesteśmy w UK - brytyjski kompozytor, muzyk i producent Brian Eno pomógł zdefiniować brzmienie wielu muzykom w ciągu ostatnich 50 lat. Znany jest z pionierskiej pracy z gatunkami ambient i generatywnym, na swoim koncie ma ponad 300 instalacji audiowizualnych.
Jego nowy album Foreverandevernomore – pierwszy od wielu lat - zostanie wydany 14 października. Z tej okazji kompozytor spotka się melomanami i opowie o tym co robi. Wydarzenie o nazwie Brian Eno: Space Music A talk on sound issues odbędzie się 3 października w Londynie, szczegóły i bilety TUTAJ.
Z nowości płytowych - Tim Burgess, frontman The Charlatans, wydał 23 września swój nowy, 22-utworowy podwójny album Typical Music – którym, jak powiedział, próbuje wywołać efekt wow. Płyta jest kontynuacją piątego albumu I Love The New Sky, który ukazał się w 2020 roku (LINK). Promuje go singiel, który gra powyżej.
Lisa Gerrard i producent-kompozytor Marcello De Francisciudostępniają oficjalny teledysk do utworu Stay With Me, czwartego ze ścieżki ich wspólnej płyty Exaudia.
Ze świata punka - Cockney Rejects niedawno wydali swoją najnowszą płytę Power Grab i ruszają w trasę promocyjną. Prawdopodobnie będzie to ostatnia okazja aby zespół zobaczyć w Polsce, na festiwalu Rock Na Bagnie, ponieważ grupa zapowiedziała, że będzie to już ostatnia światowa trasa, po której muzycy będą grywać tylko okazyjne koncerty w Wielkiej Brytanii.
Cockney Rejects to brytyjski zespół utworzony w 1979 r. w londyńskiej dzielnicy East End przez wokalistę Jeffa Turnera (właśc. Jeff Geggus), gitarzystę Micka Geggusa, basistę Vince'a Riodana i perkusistę Andy'ego Scotta. W późniejszych latach wielokrotnie zmieniał skład – jedynymi stałymi członkami pozostali Turner i Geggus (którzy są braćmi). Ich piosenka Oi, Oi, Oi, z 1980r. stała się inspiracją do określenia stylu muzycznego nazwą Oi (street punk).
Za to metalowy Disturbed szykuje się do wydania 18 listopada ósmego albumu zatytułowanego Divisive, który wyjdzie nakładem Reprise Records. Dlatego zespół udostępnił singiel Unstoppable.
Patrząc na powyższy klip można zadać sobie pytanie, czy nie gra w nim bohaterka kolejnego wpisu. Rzecz jasna przed operacją.
Lekarze w Dublinie prawdopodobnie nigdy nie będą mieli już takiego przypadku - zgłosiła się do nich 66 letnia kobieta skarżąca się na ból brzucha. Prześwietlenie pokazało że odpowiadają za to liczne ciała obce - podczas operacji chirurdzy znaleźli 55 sztuk baterii w jej okrężnicy, odbycie i żołądku (LINK).
Pomyśleć, że z Ziemi odchodzą tak wspaniali ludzie, jak Mark Long, a zostają na niej takie popierdoleńce, jak kobieta z baterią w zadzie.
Eddie - nowa piosenka Red Hot Chili Peppersto hołd dla Eddiego Van Halena: a jednocześnie kolejna zapowiedź nadchodzącego albumu zespołu, Unlimited Love.
23 września miała się zakończyć trasa koncertowa zespołu Bauhaus po Ameryce Północnej. Ale została odwołana. A to dlatego, że Peter Murphy idzie na odwyk, czyli udaje się do ośrodka rehabilitacyjnego. Muzyk bardzo dba o zdrowie, zwłaszcza że w 2019 roku dostał ataku serca w Nowym Yorku (LINK).
Dziś krócej i mniej optymistycznie. The Opposition to już przeszłość. Nie możemy się z tym pogodzić.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Spokojna, nastrojowa, lekko metalowa i balladowa, tak określić można muzykę The Shoroud, będącą miksem dokonań wspomnianych w tytule zespołów, może jeszcze z dodatkiem nieco All About Eve. Zaszufladkowano ich w sieci jako gothic metal, co jest mocno krzywdzące, bo przynajmniej album dziś opisywany, z metalem niewiele ma wspólnego.
Wokalistka Lydia Fortner posiada tembr niemal identyczny z liderką Throwing Muses Kristin Hersh. W pochodzącym z Fresno w USA zespole wspomagają ją od 1991 roku Rodney Walker (gitary), Iyan Reed (bas), Hendrik Gröger (klawisze)i Eric Dansby (perkusja). Na swojej stronie internetowej (LINK) piszą niewiele, nie ma tam w zasadzie żadnych konkretnych informacji, na szczęście są teksty więc możemy dowiedzieć się o czym śpiewają i na tym się dziś skupimy. Możemy też wywnioskować, że omawiany album to piąte wydawnictwo zespołu z 1998 roku.
Otwiera go Pixy-Led, tekstem nawiązujący do tzw. pogan gotyku, stylu który przypisuje się zespołowi w sieci:
Widziałam twoje uśmiechnięte oczy
Dość nieoczekiwane w tym zwyczajnym miejscu?
Nigdy nie myślałam, że pójdę za czymś tak znajomym
Dopóki nie poczułam, że mnie wołasz
Słyszałam głosy moich sióstr
Śpiewam piosenkę, którą słyszę w sercu
Chociaż słowa są mi obce, znam ich znaczenie
Znałam je cały czas
Krew i kości i spadające liście
Ziemia i deszcz mnie okryją
Podnieś miecz
Przetnij nim ograniczenia
Oderwij zewnętrzną maskę
I wreszcie dołącz do tańca
Krew i kości i spadające liście
Ziemia i deszcz mnie okryją
Znalazłam drogę do domu
Znalazłam swoją drogę
Po nim nastrojowy Where The Wind Goes, piosenka o rozstaniu... Mocno słychać tutaj Trowing Muses...
Odwróć wzrok, wiem, że mnie zostawiasz
Twoje słowa ostre jak sztylety
Uwolnij mnie
Pusta w środku
Żadnych uczuć, które by mnie nie powstrzymywały
Pójdę tam, gdzie wieje wiatr
Nic mnie nie zwiąże
Pójdę tam, gdzie wieje wiatr
Nic nie może mnie zatrzymać
Odszedłeś, a ja wędruję
Pod rozgwieżdżonym niebem, cicho
Pusta w środku
Żadnych uczuć, które by mnie nie powstrzymywały
Pójdę tam, gdzie wieje wiatr
Nic mnie nie zwiąże
Pójdę tam, gdzie wieje wiatr
Nic nie może mnie zatrzymać
Pójdę tam, gdzie wieje wiatr
Nic mnie nie zrani
Pójdę tam, gdzie wieje wiatr
Nic nie może mnie zatrzymać
pójdę pójdę pójdę tam, gdzie wieje wiatr
Madeline to piosenka o dziewczynie (tak się przynajmniej wydaje), która ma jakieś nadprzyrodzone zdolności. Może chodzi o czarownicę, lub jasnowidzenie? To jeden z lepszych utworów albumu, a dobrych jest tutaj wiele...
Boją się jej dzikości i jej dziwnych zachowań
Zasłaniają oczy
Sama idzie w swoją drogę, poza zasięgiem wzroku
Ześlizguje się poza horyzont
Madeline widzi prawdę
Madeline trzyma ją dla siebie
Nie obchodzi jej, co myślisz
Jej to nie obchodzi
Przeklinają ją, niszczą wszystko, co stworzyła
Są przepełnieni nienawiścią
Odwraca się, zbiera swój świat
Wraz z nim
Ześlizguje się poza horyzont
Madeline widzi prawdę
Madeline trzyma ją dla siebie
Nie obchodzi jej, co myślisz
Nie obchodzi jej, co myślisz...
Mówią, że odeszła, aby nigdy nie powrócić
Ale widzą ją w swoich snach
Wie tak dobrze, że oni nigdy nie robią nic tak, jak to się wydaje
Ześlizguje się poza horyzont
Madeline widzi prawdę
Madeline trzyma to dla siebie
Nie obchodzi jej, co myślisz
Nie obchodzi jej, co myślisz
And Then to piosenka o platonicznym uczuciu, nieco banalna muzycznie, niemniej posiada jakiś urok.
Twoje imię ma magiczny urok
Ciągle mówię do siebie
Moje myśli plączą się wokół ciebie
Tylko ty możesz przerwać czar
Moglibyśmy wejść w cień
Możesz być moim przyjacielem
Mógłbyś trzymać moją drżącą rękę
I wtedy i wtedy i wtedy...
Twój głos jest jedynym dźwiękiem, który słyszę
Spada na mnie jak fale
Moje serce bije w rytm twojego
Kształtuje każdy oddech, który biorę
Możesz powiedzieć, że zawsze mnie potrzebujesz
Mógłbyś znów zawołać moje imię
Moglibyśmy całować się między drzewami
I wtedy i wtedy i wtedy...
Gdybyś tylko wiedział, że tu jestem
Wiem, że tak by było
Moglibyśmy wejść w cień
Tam możesz być moim przyjacielem
Mógłbyś trzymać moją drżącą rękę
I wtedy i wtedy i wtedy...
Możesz powiedzieć, że zawsze mnie potrzebujesz
Mógłbyś znów zawołać moje imię
Moglibyśmy całować się między drzewami
I wtedy i wtedy i wtedy
Day And Night, nie ma to jak życiowe dylematy związane z niedopasowaniem... Piosenka mocno rozbudowana instrumentalnie, można powiedzieć miejscami hałaśliwa, nie wiem czy to dobry kierunek, chyba jednak spokojniejsze oblicze zespołu do mnie bardziej przemawia.
Trzymasz mnie za murami swojej fortecy
Będziesz szczęśliwy na zawsze, jeśli tylko zmienię swoje postępowanie
Opowiadałeś swoje gorące historie, ale mnie opuściłeś, nie ma dla mnie słów
Odcinasz się od świata, którego nie chcesz zobaczyć
Ty jesteś dniem, a ja nocą i nigdy się nie spotkamy
Urodziłam się w ciemną księżycową noc i deszcz nigdy mi nie przeszkadzał
Próbowałem Ci wszystko pokazać
Mam na myśli, ale po prostu przekręcasz moje słowa
Czego się boisz, czy zmieniam się na twoich oczach?
Widziałeś mnie poprzez własne odbicie, ale twój wizerunek kłamał
Ty jesteś dniem, a ja nocą i nigdy się nie spotkamy
Urodziłam się w ciemną księżycową noc i deszcz nigdy mi nie przeszkadzał...
Ty i ja jesteśmy dniem i nocą, a ty jesteś zbyt ślepy, żeby to zobaczyć
Wszystko, co zobaczysz w swoim jasnym słońcu, to to, że mnie nie znasz
Nie wiesz o co pytasz
Nie wiesz kim jestem
Nie wypowiesz mojego imienia, a ja nie chcę wypowiedzieć twojego
Nie myśl, że możesz mnie uratować
Nie myśl, że wiesz, co jest dobre
W niektóre rzeczy trzeba wierzyć, aby je zobaczyć
Ty jesteś dniem, a ja nocą i nigdy się nie spotkamy
Urodziłam się w ciemną księżycową noc i deszcz nigdy mi nie przeszkadzał...
Ty i ja jesteśmy dniem i nocą, a ty jesteś zbyt ślepy, żeby to zobaczyć
Wszystko, co zobaczysz w swoim jasnym słońcu, to to, że mnie nie znasz
Roses może mieć różne interpretacje. Może chodzi o tatuaże? Piosenka stylem nieco przypomina dokonania the Stranglers, przynajmniej jeśli chodzi o klawisze.
Róże tak słodko kwitną na twojej skórze
Pachnące twoim bijącym sercem dla mnie
Wzdychając, umierając w tym uścisku
Tysiąc miłości zabranych w jednym pocałunku
Drżę na samą myśl o tym
Tonąc w różach
Róże spadają z moich ust dla Ciebie
Posmakuj miłości, którą dzielimy wiecznie we dwoje
Wzdychając, umierając w tym uścisku
Nigdy nie dzielono się takimi rzeczami ani nie odczuwano ich w ten sposób
Drżę na samą myśl o tym
Tonąc w różach
Drżę na samą myśl o tym
Tonąc w różach
Róże
Prophecy, czyli Proroctwo, tutaj chyba najbardziej słychać All About Eve. Fajne riffy, solówki, wszystko w tamtym stylu. Dziś niestety mało kto tak gra.
Nie tak miało być
To nie było częścią planu
Twoje oczy mnie przerażają, zabierz mnie z powrotem, do tej chwili, o której prawie zapomniałam
Widziałam ciemność za nimi, świecącą jasno
Jaśniej niż wszystkie gwiazdy odbijające się na nocnym niebie
Niebo pokazuje mi zdecydowanie za dużo
Pozwól mi zamknąć oczy
Pamiętam, kiedy przyszedłeś mnie znaleźć, tak jak teraz widzę to przede mną
Tyle jest ukryte w prostym pocałunku, delikatnej pieszczocie
Cała ta ciemność trzymana w środku sprawiła, że moje słowa stały się tak dziwne i smutne
Ten dar, który mi dałeś, ma swoje znaczenie ukryte głęboko we mnie
Zamienia moje dni, wschodzące słońce oświetla moją noc
Nigdy nie odwracałam wzroku
Biegłam do ciebie z otwartymi ramionami
Niebo pokazuje mi zdecydowanie za dużo
Pozwól mi zamknąć oczy
Teraz znów widzę twoją twarz, znów widzę twoje oczy
Tak jak wcześniej....
Wizja znów się załamuje
Spada na mnie
Wiatr i deszcz, wypalają ziemię
I widzę puste niebo
Another Time - bez wątpienia mój faworyt na tym albumie. Dla tej piosenki warto pisać o A Dark Moon Night. Udało im się w tej piosence reaktywować najlepsze muzyczne klimaty 4AD. To jest wielki utwór. Zwroty akcji i klimat! No i ten spokojny, lekko nonszalancki wokal.
Jeszcze wczoraj wydawało mi się, że słyszę Twój głos z przeszłości
Kiedyś myślałam, że jestem z tobą w innym czasie w innym miejscu
Teraz wiem, że znajdę Cię w innym czasie, innym miejscu
Tajemnica utrzymywana tak długo, że zmieniła się i stała kłamstwem
Kiedyś myślałam, że jestem z tobą w innym czasie w innym miejscu
Teraz wiem, że znajdę Cię w innym czasie, innym miejscu (znowu)
Prawda tak dziwna to uczucie, że byłeś tam cały czas
Kiedyś myślałam, że jestem z tobą w innym czasie w innym miejscu
Teraz wiem, że znajdę Cię w innym czasie, innym miejscu
Wszystko co dobre kiedyś się kończy. Nadchodzi Let Me Hold On i to wcale nie jest słaba piosenka. Przynajmniej klimatem przypomina poprzednią. Fajny refren i tekst o oczekiwaniach w związku. Dlaczego piosenkę powtórzyli na koniec raz jeszcze? Nie mam pojęcia... Co prawda bardziej a capella, niemniej zawsze.
Jak możesz mówić rzeczy, które chcę, żebyś powiedział?
Kiedy słowa spadają, kruszą się, a potem znikają
Potrzebuję, byś dał mi siłę, by mnie przejrzeć
Pewną rękę, która mnie złapie, kiedy upadam i nie mam się czego trzymać
Kiedy wszystko się wymyka
Pozwól mi trzymać się Ciebie
Jak mogę powiedzieć to, co chcę ci powiedzieć
Bezradnie potykam się rujnując wszystko i nic nie mogę zrobić
Och, kiedy wszystko się wymyka
Pozwól mi trzymać się Ciebie
Apology takarefleksja o życiu. Nie ma raczej wątpliwości, kto w zespole pisze teksty.
Przepraszam za wszystko, co zrobiłam, co zmieniło twój świat
Nie chciałam ci tego zrobić
Tonę powoli
Ciągnie cię w dół ze mną
Nie wiem jak odpuścić
Chcę powiedzieć coś, co mogłoby to wszystko zmienić
Ale nie ma słów
Dotarłabym do ciebie
Ale boję się tego, co powiesz
Obawiam się, że się odwrócisz
Chcę powiedzieć coś, co mogłoby to wszystko zmienić
Ale nie ma słów
Tak bardzo, że tracisz, tak bardzo, że ja też tracę
Czym jest to, co samolubnie rozdałam?
Czy jest jakiś sposób, żebym mogła uciec od tego wszystkiego?
Ile mogę wyrwać dla siebie, czy jeszcze mam coś do trzymania ?
Cup - jaki piękny tekst. W zasadzie śmiało można nazwać to poezją śpiewaną. Chyba nikogo już nie dziwi, że ten właśnie album rozpoczyna na naszym blogu sezon jesienny...
Napełniam swój kubek światłem księżyca
Błyszczące, srebrzyste, zmieniające to co stare, na nowe
Napełniam kubek dźwiękiem morza,
Śpiewam, szepcze, oddycham, kiedy oddycham
Napełniam kubek zapachem drzew
Kropla rosy, opadłe liście, tańczą na wietrze
W moich snach te starożytne rzeczy znów stają się nowe
Piję je, aby wydobyć je teraz takimi, jakimi były wtedy
Ile jest takich zespołów, jak dziś prezentowany, grających bardzo ciekawą muzykę? Zapewne wiele. My je będziemy u nas przedstawiać, i zapewne wrócimy jeszcze nie jeden raz również do The Sroud.
Dlatego czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
The Shorud, A Dark Moon Night, Magpie Records, 1998, produkcja:Rodney Walker i the Shroud, trackista: Pixy-Led, Where The Wind Goes, Madeline, And Then, Day And Night, Roses, Prophecy, Another Time, Let Me Hold On, Apology, Cup, Let Me Hold On.