sobota, 19 października 2024

Peacock Room: nieznane miłośnikom sztuki dzieło o skandalicznej historii

W sercu śródmieścia Waszyngtonu znajduje się nieznane miłośnikom sztuki dzieło o skandalicznej historii. Jest to niebiesko-zielony pokój z końca XIX wieku, bogato ozdobiony złoconymi malunkami.  Nazywany Peacock Room jest częścią zbiorów Freer Gallery of Art. I znajduje się na terenie National Museum of Asian Art. Znawcy tematu uważają go za jedno z najlepszych zachowanych wnętrz utrzymanych w stylu anglo-japońskim, który był w modzie w Wielkiej Brytanii w połowie i pod koniec XIX wieku.

 

To dość niezwykłe dzieło zawdzięczamy wyobraźni amerykańskiego malarza Jamesa McNeill Whistler’a (pisaliśmy o jego nokturnach TUTAJ) i angielskiego architekta Thomasa Jeckyll’a oraz pieniądzom armatora morskiego Fredericka Richardsa Leylanda. Z ich fascynacji orientem w jeden rok czyli od 1876 do 1877 w Londynie powstał pokój, któremu Whistler nadał tytuł Harmony in Blue and Gold: The Peacock Room – o niebieskich ścianach, z  miedziano-zielonymi przeszkleniami i holenderskimi aplikami, który cały mieni się złotem.

Pokój ten miał być jadalnią w domu Leylanda w Kensington w Londynie, który zbudował dla niego architekt Richard Norman Shaw. Ten zatrudnił z kolei Thomasa Jeckylla do zaprojektowania jadalni, w której miała znaleźć swoje miejsce przeznaczenia kolekcja niebiesko-białej porcelany Leylanda, pochodząca głównie z dynastii Qing. Jeckyll wymyślił więc pokój jako Porzellanzimmer (pokój porcelanowy). W tym celu wyłożył ściany ozdobnymi, skórzanymi obiciami, które należały do Katarzyny Aragońskiej i były pokryte czerwonymi różami Tudorów


Zawiesił na suficie lampy gazowe a podłogę wyłożył czerwonym dywanem. Na ścianach powiesił orzechowe półki, gdzie miała zostać wyeksponowana chińska porcelana.  Wykonał również półki z orzecha włoskiego, aby wyeksponować kolekcję porcelany. Początkowo zaangażowanie Whistlera, który wykonał wcześniej portret Leylanda było niewielkie. Miał namalować portret nad kominek,  wyobrażający Księżniczkę z Krainy Porcelany. Ale jak to czasem bywa, życie skomplikowało te plany. 


Jeckyll gdy kończył dekorować pokój, rozchorował się na tyle poważnie, że musiał wycofać się z projektu. I wtedy swoją pomoc zaoferował Whistler na co Leyland się zgodził. Ale zamiast doprowadzić gotowy projekt Jeckylla do końca, Whistler, który był bardzo ambitny, postanowił dodać coś swojego. I Leyland zgodził się na to.  Po wyrażeniu zgody na drobne zmiany w projekcie Jeckylla, Leyland zostawił Whistlera, aby ten dokończył pokój i wyruszył do swojej posiadłości do Liverpoolu. Whistler miał dodać kilka żółtych akcentów do czerwonych róż na skórzanych ściennych wieszakach i kilka dekoracyjnych ozdobników na ścianach. Pozostawiony jednak sam na sam dał się ponieść wyobraźni i przemalował całą ścianę na kolor niebiesko-zielony, na której umieścił w dodatku dwa ogromne, złote pawie. Leyland gdy zobaczył to dzieło po powrocie wpadł we wściekłość, zwłaszcza, że artysta zażądał od niego za swoją pracę 2000 gwinei. Artysta i patron pokłócili się i ostatecznie Whistler został zwolniony. Jednak to nie koniec tej opowieści. Po pewnym czasie malarz zakradł się do pokoju i dodał na ścianie jeszcze dwa pawie, tym razem walczące ze sobą, co było aluzją do jego awantury z Leylandem. W dodatku swoje dzieło nazwał:  Sztuka i pieniądze lub alternatywnie historia pokoju. Dziś z podziwem patrzymy na powstałe w tak dziwnych okolicznościach wnętrze. Ale piękny pokój przyniósł pecha wszystkim, którzy mieli z nim styczność: Najpierw Whistlerowi, który wpadł wręcz w obsesję na jego tle. Artysta skłócony z patronem, był w trakcie procesu jaki wytoczył krytykowi sztuki Johnowi Ruskinowi i ostatecznie popadł w takie długi. że zbankrutował. Jego głównym wierzycielem był Leyland, który kiedy przyszedł do jego domu wraz z innymi wierzycielami aby dokonać inwentaryzacji majątku Whistlera, zastał w nim szczególny obraz: The Gold Scab: Eruption in Frilthy Lucre (The Creditor), przedstawiającym Leylanda jako demonicznego pawia pochylonego nad fortepianem. Paleta barw obrazu jest taka sama jak w Peacock Room, podczas gdy tytuł dzieła jest biblijną aluzją do erupcji brudnego zysku z Księgi Jakuba 5, 1-6


Potem Jeckyllowi, który przeżył wstrząs widząc jak – według niego – niszczono jego projekt. Architekt zmarł w zakładzie psychiatrycznym w Norwich w 1881 r. Jego przedwczesna śmierć w wieku pięćdziesięciu czterech lat była spowodowana załamaniem psychicznym i ciężką depresją.

I wreszcie Leylandowi, który był kobieciarzem, czego jego żona Frances w końcu nie zniosła i złożyła wniosek o formalną separację. Leyland, który z jedną kochanką, Rose Caldecott, miał syna a z inną, Anne Wooster, jeszcze dwóch, w testamencie zastrzegł, że druga z kochanek i dzieci będą otrzymywać 20 000 funtów rocznie po jego śmierci. Aby zapewnić spłatę tych zobowiązań jego rodzina zdecydowała w 1892 roku się sprzedać dom Kensignton wraz z Peacock Room. Dom został kupiony przez dobrze prosperującą wdowę, Blanche Watney, która jednak szczerze nie znosiła pokoju Whistlera. Planowała go zniszczyć ale artysta i ilustrator Briths, W. Graham Robertson, zasugerował jej, że wystrój może mieć sporą wartość. W 1904 roku Watney, za pośrednictwem firmy handlowej Messers Obach & Co, sprzedała więc pokój amerykańskiemu kolekcjonerowi Charlesowi Lang Freerowi za oszałamiającą sumę 10 000 gwinei (dzisiaj byłaby równowartość około 1,5 miliona funtów). Freer, przemysłowiec z Michigan, rozebrał pokój i przewiózł go do swojej rezydencji w Detroit po czym umieścił w nim swoją kolekcję sztuki azjatyckiej. Pokój ostatecznie przeniesiono do Freer Gallery w 1923 roku, gdzie jest dzisiaj. 

Epicki dramat rozgrywający się wokół Peacock Room nadal fascynuje nowe pokolenia artystów. W 2013 roku Darren Waterston, zainspirowany szokującą historią pokoju, stworzył własną interpretację dzieła za pomocą instalacji, która przedstawia Peacock Room pogrążony w dekadenckiej ruinie – o czym już pisaliśmy TUTAJ jednak niedokładnie. Dzisiaj przedstawiliśmy całą tę dość skomplikowaną i niechlubną historię. Po co ją opowiedzieliśmy? Płynie z niej dwojaki morał: należy pilnować budowy domu aby potem nie zostać przykro zaskoczonym. A z drugiej strony, należy pozostawiać czasem wolną rękę projektantom, bo możemy zastać w domu prawdziwe dzieło sztuki. Choć może nie takie, jakie byśmy chcieli. I oczywiście wniosek ogólny: pycha jest złym doradcą i zwykle kroczy przed upadkiem…

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

piątek, 18 października 2024

Z mojej płytoteki: Druga twarz Ojca Chrzestnego Dominika, czyli jesień do kwadratu


Nie ukrywam, że mam ogromną słabość do suity Toczy się Koło Historii z albumu Ojciec Chrzestny Dominika wydanego przez Józefa Skrzeka  w 1980 roku. Zawsze kiedy za oknem jesień wracam do analogu i tak było tym razem. 
 
Okazało się jednak, że dwa lata temu GAD wydał wznowienie płyty na CD, oczywiście z bonusami. Pamiętam jak Tomasz Beksiński przeklinał bonustracki na wznowieniach, uważał, że skoro zespół coś odrzucił, to nie robił tego bez powodu, po co więc zaśmiecać płyty koszmarkami. To prawda, niemniej na wznowieniu Ojca, jako bonusy, nie pojawiają się dodatkowe utwory, tylko fragmenty i inne wersje już istniejących, w tym oczywiście instrumentalna wersja Koła. To może dla fanów nie być wystarczające, zatem śpieszę z informacją, że rarytasem jest wkładka do albumu. Tam pojawiają się zdjęcia z sesji i kuchnia powstania albumu.
 
Foto: Zbigniew Drużbicki
 
Michał Wilczyński wspomina, że Skrzek nagranie swojego drugiego solowego albumu, określał jako szaleństwo, cyrk i karkołomną sprawę. Do nagrania zachęciły go efekty debiutu, pokazującego, że poza SBB też jest życie. Imię w tytule pochodzi od syna znajomych artysty, który album nagrywał w porywach, wracając w wolnym czasie do studia, a nawet tam śpiąc. Ciekawe jest to, że równolegle powstawała genialna płyta SBB Memento z Banalnym Tryptykiem, opisana przez nas TUTAJ
 
Pominiemy przytaczany w tekście wkładki opis powstawania utworu ze strony A (wspomnimy jedynie, że opiera się wspomnieniach z 1939 roku, czyli wojnie kiedy zaatakowali nas Niemcy), a skupimy się na Kole. Dowiadujemy się, że jest on również swoistego rodzaju wspomnieniem przeżyć związanych z II Wojną Światową (naszym zdaniem niekoniecznie...).
 
Z powodów finansowych płyta nie ukazała się w okładce typu gatefold, która miała w środku zawierać zdjęcia autora z dzieciństwa.
 
Album został pozytywnie przyjęty przez recenzentów, a reedycja, jak dowiadujemy się z wkładki, zawiera nagrania robocze z sesji i pierwszy, instrumentalny miks Koła. Szkoda że nie zachowało się wideo z występu braci Skrzek w programie Muzyczne Forum, gdzie zagrali fragment Koła, natomiast zapis występu jest bonusem na CD. Może kiedyś jednak jakiś fan odnajdzie na starej kasecie VHS ten minikoncert, bo jesteśmy pewni, że poza nami, fanów genialnej suity, okraszonej jak pisali krytycy, kosmicznymi syntezatorowymi pejzażami, jest więcej. 
 
Tymczasem na YT jest coś takiego, co może być nagraniem z radiowej premiery płyty (jest też wywiad z artystą):
 

Skrzek wspomina w wywiadzie, że użył aż 40 instrumentów, melotrony, syntezatory, perkusje, dzwony rurowe, itd. Nagranie trwało rok, ale dni roboczych nagrywano około trzydzieści kilka. Plus czas na miksy. Artysta dziękuję przyjaciołom z Radia Opole, a także PR3. Skrzek został rok wcześniej pierwszy raz ojcem chrzestnym, co wywarło na nim ogromne wrażenie. Zarchiwizowana jest pod koniec rozmowa z projektantami okładki, niestety jak wspomnieliśmy powyżej, do produkcji gatefold nie doszło.    
 
Tymczasem przeżyjmy to jeszcze raz w wersji w pełni studyjnej.
 

Najpiękniejsza jesienna suita w historii polskiej muzyki? Bez wątpienia...
 
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie. 

czwartek, 17 października 2024

Głupich jest liczba nieskończona, czyli o formach głupoty i pewnej wystawie

Stare, rzymskie przysłowie stultorum plena sunt omnia  tłumaczy się jako głupich nie sieją co oznacza tyle, że głupich jest wszędzie pełno. Ta mądrość współbrzmi z myślą z biblijnej Księgi Koheleta 1:15 Głupich jest liczba nieskończona (stultorum infinitus est numerus). Ten wers św. Tomasz z Akwinu w różnych swoich dziełach przywołuje dziewiętnaście razy podkreślając stosunkowo niewielką liczbę osób mądrych w przeciwieństwie do niezliczonej rzeszy głupców.  U Tomasza pojawiają się aż dwadzieścia trzy formy głupoty! Lekarstwem na nią są uczynki miłosierne, które wytrącają człowieka z marazmu, zadufania, pychy, tępoty i egoizmu. 


W naszych czasach, w których znalazłoby się więcej niż 23 formy głupoty trudno szukać poważnych analiz na temat tego zalewającego nas zjawiska. Być może dlatego wczoraj w Luwrze otwarto wystawę Figures du fou. From the Middle Ages to the Romantics  (Postacie głupca od średniowiecza do romantyzmu). Na ekspozycji przypomniano błazna – urzędową postać uosabiającą głupotę – której zadaniem było rozśmieszanie władców i dworzan i która jako jedyna mówiła królowi nawet najbardziej bolesne prawdy. 


Błazen kojarzy się nam głównie ze średniowieczem. Epokę tę  określa się teraz jako ciemną i ponurą. W obiegu publicznym jest  uznana za przeciwstawną do Oświecenia. Ale jest to szkodliwy stereotyp. Bo średniowiecze – które trwało przecież tysiąc lat - było okresem pełnym fantazji, w którym jakże często ludzie oddawali się zabawie.  Był to również czas fantazji i z pewnością żartobliwego humoru.

Wystawa ukazuje więc głupca w zachodniej sztuce i kulturze od końca średniowiecza aż po wiek XIX, gdy rodziły się początki socjologii i psychologii.  Poprzez zebrane dzieła sztuki jej twórcy próbują  zanalizować znaczenie tej postaci. Głupiec rozśmieszał, ale także wywracał do góry nogami istniejący porządek rzeczy, obnażał to, co prawdziwe, zdzierając – czasem nawet brutalnie – pozór mądrości, czy potęgi.  Błazen więc nie raz ostrzegał przed skutkami złych postępków lub potępiał wynikające z nich grzechy. Dokładniej o znaczeniu błazna pisaliśmy kiedyś w poście o znaczeniu symboli na okładkach Marillion (LINK). 

Błaznów, głupotę i remedium na nią pokazał Hieronymus Bosch, malując wiejską scenę z chirurgiem, który lejkiem wlewa mądrość do głowy głupca.
 

Na innym jego obrazie mamy koncert w jaju (pisaliśmy o nim TUTAJ), który wykonują osoby reprezentujące prawie wszystkie warstwy społeczne, a wśród nich jest także głupiec z lejkiem na głowie…
 

Na wystawie jest zresztą znacznie więcej dzieł, zgromadzono ich ponad 300! Wystawa ukazuje złożoność symboliki błazna w średniowieczu i zniknięcie tej tematyki wraz z przyjściem oświecenia, po czym jego powrót w XIX w., kiedy artyści zaczęli utożsamiać się z wyobcowanym szaleńcem, żyjącym na marginesie, którego społeczeństwo uważa za głupca. Wśród wielu obrazów znajduje się także polski akcent – jest nim Stańczyk Jana Matejki, dzieło wybitne,  zarówno w warstwie malarskiej jak i znaczeniowej. Czy pamiętamy, że pełny tytuł obrazu Matejki brzmi Stańczyk podczas balu na dworze królowej Bony w obliczu utraty Smoleńska?
 

Ciekawym zbiegiem okoliczności nowy film Todda Philippsa - Joker: Folie a Deux - ukazał się mniej więcej w tym samym czasie, co wystawa w Luwrze, chociaż jej otwarcie jest efektem ponad dziesięciu lat pracy.  Mimo to Luwr postanowił nie przegapić takiej okazji na promocję i nawiązał współpracę z Warner Bros Pictures przy krótkim klipie promującym oba przedsięwzięcia. Lady Gaga, która gra w filmie Joker, pojawia się w klipie, gdy wędruje nocą po korytarzach Luwru maluje uśmiech czerwoną szminką na szkle chroniącym Monę Lisę… Obraz Matejki pojawił się też na okładce jej najnowszego albumu... Przypadek? 


Wystawę w Luwrze na 93 Rue de Rivoli można oglądać do 3 lutego 2025 r. Bilety na nią są TUTAJ.
 
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

środa, 16 października 2024

Stephen Morris: Record, Play, Pause - książka perkusisty Joy Division i New Order cz.20: Pierwsze utwory, koncerty i pierwszy bis

 

W pierwszej części (TUTAJ) przedstawiliśmy streszczenie fragmentu książki, w którym Stephen Morris opisuje swoje dzieciństwo. W części drugiej (TUTAJ) wojenne pasje perkusisty Joy Division, a w kolejnej historię życia jego ojca (TUTAJ), rodzinne wycieczki (TUTAJ) i pierwsze single w kolekcji Stephena (TUTAJ). W następnym wpisie przedstawiliśmy pierwsze instrumenty z kolekcji Stephena i opisaliśmy jego fascynację the Beatles, jak i amerykańską TV (TUTAJ). W kolejnym (TUTAJ) męczarnie na kursie tańca i fascynację obserwatorium Jordell Bank, oraz kompletnie inne, niż rodziców, zainteresowania kinowe. W kolejnym (TUTAJ) lekcje gry na klarnecie i pierwsze zakupy płytowe. W kolejnym (TUTAJ) pierwsze koncerty i fascynację Davidem Bowie  wybór roli w zespole jako perkusista (LINK). W tej części (LINK) przedstawiliśmy pierwsze eksperymenty kolegów z LSD, epizod ze studiami i przeprowadzkę do nowego domu. TUTAJ opisaliśmy pierwszych idoli gry na perkusji i zakup instrumentu, a także pierwsze lekcje Stephena gry na nim, a TUTAJ perypetie związane ze zmianą szkoły. Wzrastające zainteresowania winylami i rozbudowę zestawu perkusyjnego opisaliśmy TUTAJ i TUTAJ. Pierwsze nagrania zespołu Stephena w Strawberry Studios opisaliśmy TUTAJ. Późniejszy wpis za to (TUTAJ) przedstawiał narodziny punk rocka w UK wg. Morrisa. Natomiast narodziny Warsaw opisaliśmy TUTAJ, a ich pierwsze próby i występy TUTAJ.
 
Następny ważny koncert Warsaw miał miejsce w RaftersFast Breeder. W przygotowaniach do próby pomagał im Terry, który próbował awansować do roli managera. Doszło wtedy do awantury między zespołami, kto ma występować w jakiej kolejności. W pełnej przeklinania atmosferze, Ian Curtis argumentował, że ponieważ Warsaw byli tutaj pierwsi, to mają prawo wystąpić na końcu. Doszło do ugody i Warsaw postawili na swoim. Wystąpili późno w nocy, Ian zeskoczył ze sceny i stłukł kilka szklanek na stolikach. Występ zdaniem Morrisa był udany, choć podczas niego poznał inną stronę Iana. Po czasie okazało się, że menadżer Fast Breeder to Alan Erasmus, a do jego zespołu po czasie dołączył Vini Reilly. A DJ z tego klubu, Rob Gretton, stał się później menadżerem Joy Division.
 

Kolejny rozdział książki dotyczy pierwszych piosenek, jakie wspólnie komponowali. W zespole wszyscy, poza Ianem, posiadali jakieś wykształcenie muzyczne, gitarzyści uczyli się grać z książek, a Stephen pobierał lekcje gry na perkusji. Natomiast żaden z nich nie uczył się pisać piosenek, więc bazowali na własnej intuicji. 
 
Jednym z pierwszych utworów jakie wspólnie napisali było Living in The Ice Age. Nieco wzorowali się na piosenkach rock'n'rollowych Garry Glittera.
 
 
Gra perkusji była szybsza, ale Stephen wzorował się właśnie na zespole Glittera. Piosenkę napisali w godzinę, Hooky dołożył riff na basie przed gitarą Bernarda, a Ian znalazł tekst w swoim notatniku.
 

Inspiracja wzięła się od klimatu na albumie White Light White Heat zespołu VU. Stephen miał problemy z pamiętaniem początku tej piosenki, nawet po jej nagraniu.
 

W tym czasie Stephen miał kłopoty z wyrażaniem swoich emocji, u niego w domu ich okazywanie było wyrazem słabości, być może było to wynikiem traumy związanej z przeżyciami z II Wojny. Na początku nie nagrywali piosenek z prób.
 
 
Kolejny publiczny występ zagrali jako support the Rezillos w Middlesborough Rock Garden. Musieli pojechać bardzo daleko, za to dali znakomity koncert, najbardziej udany z dotychczasowych. Dali pierwszy w historii bis. 
 
C.D.N.
 
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

wtorek, 15 października 2024

Obrazy Vincenta van Gogha pod lupą naukowców

Obrazy Vincenta van Gogha fascynują i stanowią inspirację również do badań naukowych. Astrofizyk i astronom ze State University System Regent,  Donald Olson zidentyfikował konkretną wiejską drogę na obrazie Van Gogha Aleja topoli o zachodzie słońca z 1884 oraz czas powstania dzieła, które teraz można podziwiać w Kröller-Müller Museum w Holandii.


Olson już wcześniej przy użyciu podobnej metodologii astronomicznej przebadał trzy inne obrazy Van Gogha: Wschód księżyca (stosy pszenicy), Drogę z cyprysami i gwiazdami i Biały Dom nocą.  Aby jednak określić dokładne dane dotyczące Alei topoli o zachodzie słońca zwrócił się o pomoc do Louisa Verbraaka i Ferry'ego Zijpa, członków Klubu Astroniomicznego w Eindhoven w Holandii. I dzięki ich informacjom ustalił, że pejzaż powstał na krótko przed zachodem słońca 13 lub 14 listopada 1884 roku, gdzieś na drodze znanej dziś jako ulica Weverstraat w holenderskim mieście Nuenen.

Wskazanie tego miejsca i czasu nie było to łatwe. Olson musiał zbadać mapy z tamtego okresu i określić w którym kierunku spoglądał malarz pracując nad obrazem. Potem przy pomocy obliczeń astronomicznych ustalił dzień w roku, kiedy tarcza zachodzącego słońca ułożyła się tam tak, jak przedstawił ją artysta.

Kolejna faza jego badań również obejmowała również poszukiwania historyczno-artystyczne: przestudiował katalog raisonné z 1928 r. o van Goghu, sporządzony przez holenderskiego historyka sztuki Jacoba Baarta de la Faille, w którym Aleję oznaczono jako obraz F123. Jednak po dalszym badaniu Olson stwierdził, że są dwa obrazy Alei, pierwszy oznaczony w katalogu F122, znany obecnie jako Aleja topoli jesienią, pokazujący drogę w miesiącach wcześniejszych niż na interesującym go obrazie, co jest wyraźnie widoczne na podstawie stanu drzew, czyli z liśćmi i bezlistnych.
 
Inną metodą datowania prac Van Gogha, na którą historycy od dawna się powołują, są jego listy do brata Theo.  List 467, datowany na około 25 października 1884 r., zawiera opis pasujący do Alei topoli jesienią: Ostatnią rzeczą, którą zrobiłem, jest dość obszerne studium pasa topoli z żółtymi jesiennymi liśćmi, ze słońcem które tworzy tu i ówdzie błyszczące plamy na opadłych liściach na ziemi, naprzemiennie z długimi cieniami rzucanymi przez pnie. Na końcu drogi znajduje się chata chłopska, a nad nią błękitne niebo między jesiennymi liśćmi.
 

Przeglądając dokładnie korespondencję Olson był w stanie określić ramy czasowe zajmującej go Alei, ale posiłkując się również wyglądem drzew. Mając daty z listów za punkt wyjścia i na podstawie oprogramowania planetarium, Olson doszedł do wniosku, że na pejzażu słońce zachodziło na południowym zachodzie, w zakresie azymutów, czyli kierunku kompasu między stopniem 240 a 244.

Precyzyjną lokalizację ustalił następnie na podstawie danych historycznych, czyli map z 1883 r., które szczegółowo przedstawiały położenie Nuenen i sąsiednich wiosek. I tak wstępnie przyjęto że van Gogh malował na jednej z trzech dróg: Hoekstraat w Nederwetten lub Braakweg i Weverstraat w Nuenen. Wszystkie trzy odpowiadały ustalonym warunkom astrofizycznym. Jednak ze względu na swoją długość, która mogła pomieścić tak liczną ilość drzew jak na obrazie van Gogha, ostatecznie przyjęto, że było to na drodze nazywanej Weverstraat. Teraz po tych studiach każdy kto przejdzie się po niej, może poczuć się niczym van Gogh… Choć jeśli spojrzymy na to co teraz można tam zobaczyć, trzeba by uruchomić w tym celu całą naszą wyobraźnię.

Wyniki badań Olsona i jego zespołu zostaną opublikowane w listopadowym wydaniu magazynu Sky & Telescope (LINK).
 
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

poniedziałek, 14 października 2024

Isolations News 297: Metallica ofiarom huraganu, Beatlesi najlepsi w UK, czy są twórcami heavy metal? Peter Hook - wywiad, nowi Chameleons i Tears for Fears, 60 lat The Doors i ich nowe nagrania, REM na konwencji Harris, kukurydza na Marsie, głębsze stany świadomości Yoko Ono, gadające grzyby, kameleon i uciekający karawan

Manchester: Peter Hook będzie odpowiadał na pytania na portalu guitarguitar Birmingham w piątek 25 października o 13:00. Wydarzenie potrwa 45 minut. Udział jest bezpłatny, ale uczestnicy mieli pobrać bilet ze względu na ograniczoną liczbę miejsc, niestety rejestracja chętnych trwała chwilę i nie ma już biletów...

Okolice Factory: The Chameleons w ostatni piątek wydali swoją nową EP-kę Tomorrow Remember Yesterday nakładem Metropolis Records. Pięć utworów które  istniały w formie dem zostało nagranych na nowo. Muzycy mieli je zagrać podczas sesji u Johna Peela w 1981 r. ale zostały wówczas odrzucone, ponieważ wydawały się niedokończone jak wyjaśnił wokalista i basista Mark Burgess. Można ich posłuchać TUTAJ.

Pozostańmy, po kameleonach, w tematach biologicznych. Marta Wrzosek, pracownik Wydziału Biologii Uniwersytetu Warszawskiego twierdzi, że grzyby się poruszają, porozumiewają i uprawiają seks. A to dlatego, że według niej są znacznie bliżej spokrewnione ze zwierzętami niż z roślinami. Grzyby i zwierzęta mają wspólnego przodka, który wyglądał zapewne jak ameba, był pełzakiem, a rośliny są bardzo, bardzo daleko od niego (LINK). Dodajmy, że akcja dzieje się w TVN 24

News ilustrujemy zbieraczem. Nie tyle grzybów, co dóbr materialnych maści wszelakiej. Tego nie zobaczycie w TVN.

Bogacz leży na łożu śmierci. Lekarz ze smutną miną szepce do żony:
- Droga pani... Proszę się przygotować na wszystko.
Na to żona miliardera odpowiada:
- Panie doktorze. Jestem realistką. W najlepszym przypadku liczę na połowę.

O innych grzybach, bardziej halucynogennych, które lubili bohaterzy następnego newsa. Zespół The Doors ogłosił, że w przyszłym miesiącu zainauguruje obchody 60. rocznicy istnienia zespołu. Odbędzie się to pod nowym rocznicowym logo serią wydawnictw, wśród których będzie antologia ich utworów oraz wiele innymi atrakcji. A więc 22 listopada wyjdzie Zestaw The Doors 1967-1971 składający się z 6 płyt LP - albumów studyjnych zespołu, nagranych z oryginalnych analogowych taśm-matek przez Kevina Graya z Cohearant Audio. Limitowany do 3 tysięcy egzemplarzy nakład dostępny będzie wyłącznie na thedoors.com i rhino.com.  egz. Natomiast w ramach Record Store Day, przypadającego na 29 listopada, grupa wyda album The Doors - Live in Detroit zawierający nagranie występu na Cobo Arena w Detroit w stanie Michigan, który miał miejsce 8 maja 1970 roku. Ten czteropłytowy zestaw po raz pierwszy będzie dostępny na płycie winylowej. I jeszcze zespół planuje wydać pierwszą w historii antologię całości ich twórczości  Night Divides the Day. Wydawnictwo ma zawierać rzadkie fotografie, wywiady z Robbym Kriegerem i Johnem Densmore’em oraz  teksty Jima Morrisona i Raya Manzarka. Książka (wraz z 7-calową płytą winylową z demami Hello, I Love You i Moonlight Drive oraz innymi pamiątkami) - album wyjdzie w 2025 r. Ale już można ją zamawiać TUTAJ.

Jednym z ciekawszych utworów the Doors jest Spanish Caravan. Więc teraz o karawanie, ale i innych środkach transportu publicznego. Według najnowszych danych w 2023 roku w Wielkiej Brytanii skradziono ponad 100 000 pojazdów, w tym karetki pogotowia, śmieciarki, zamiatarki drogowe, jedną betoniarkę, jedną maszynę do opróżniania zbiorników na ścieki i jeden wóz strażacka i nawet karawan. Wniosek? ukradziono każdy typ samochodu. Innym zagadnieniem jest po co?(LINK).

Założyli pilot i kierowca tira, kto kogo bardziej przestraszy swoim środkiem transportowym. Wsiedli do samolotu pilota i lecą pięćset kilometrów na godzinę. Pilot pyta kierowcę:
- No i jak? Boisz się?
- Skądże.
No to pilot przyśpieszył o następne pięćset na godzinę.
- A teraz? - pyta się pilot.
- Nie...
No to pilot wycisnął ze swojego samolotu następne pięćset kilometrów na godzinę.
- No i jak tam?
- Trochę się zaczynam bać. - przyznał kierowca drżącym głosem.
- No to teraz zrobimy spiralę śmierci. - uśmiechnął się pilot i rozpoczął akrobację.
- Starczy, boję się jak cholera. - ze ściśniętym gardłem i zwieraczami przerwał akrobacje kierowca tira.
Wylądowali. Odpoczęli. Przenieśli się do tira. Kierowca na pedał gazu. Sto kilometrów na godzinę na liczniku.
- Boisz się?
- Ty raczej pełzniesz niż jedziesz. - odpowiada ze śmiechem pilot.
Kierowca wyciąga spod fotela pół litra wódki, opróżnia ją paroma łykami i pyta pilota:
- No i jak, boisz się?
- Trochę... - odpowiada pilot zapinając pasy bezpieczeństwa.
Kierowca wyciska z tira jeszcze pięćdziesiąt kilometrów na godzinę, wypija następne pół litra i powoli zaczyna mu szumieć w głowie. Samochód zaczyna się zataczać od lewej do prawej, a uśmiechnięty kierowca pyta pilota:
- Boisz się?
- Jak cholera! Ty idiota jesteś! Zatrzymaj się!
Kierowca tylko uśmiechnął się pod wąsem, coraz trudniej utrzymać mu samochód na szosie. Widząc to pilot odpina pasy, chwyta za klamkę chcąc wyskoczyć z pędzącego samochodu. Ale kierowca przytrzymuje go za rękę i mówi:
- Dokąd? Zaraz robimy spiralę śmierci!!!


Pozostańmy w temacie śmierci, tym razem mózgowej. Michael Stipe w Athens w stanie Georgia 10 października wystąpił i zagrał cztery utwory REM podczas wiecu Kamali Harris. Tym samym po raz pierwszy od czterech dekad wystąpił  w rodzinnym mieście. Jesteśmy dumni z faktu, że nigdy nie lubiliśmy REM i ich muzyki. Miejmy nadzieję, że odejdą w zapomnienie i to samo stanie się z Harris.

 

Dalej USA. Fundacja All Within My Hands zespołu Metallica przekazała 100 000 dolarów na natychmiastową pomoc dla społeczności dotkniętych huraganem Helene (LINK).

Skoro metal - The Beatles zapoczątkowali wszystko co mamy w muzyce rozrywkowej. John Lennon nawet uznał, że Ticket To Ride był pierwszym utworem heavymetalowym.  To ciężka płyta, a perkusja też jest ciężka. Dlatego ją lubię – zasugerował Lennon w 1970 r., co powtórzył dekadę później Davidowi Sheffowi z Playboya w 1980 r.: To była jedna z pierwszych płyt heavymetalowych. Wkład Paula polegał na tym, jak Ringo grał na perkusji (LINK).

Gdzie schować perkusiście pałki aby ich nigdy nie znalazł?
- pod prysznicem 
 


Dalej the Beatles. Z okazji 84 urodzin Johna Lennona, Yoko Ono wydała utwór z 1973 roku, Mind Games, ale radykalnie przerobiony przez Seana Ono Lennona (który obchodzi swoje urodziny w tym samym dniu) w serię dziewięciu medytacyjnych miksów, mających na celu wprowadzenie słuchacza w stan relaksu i medytacji, aby pomóc mu osiągnąć głębsze stany świadomości. Muzyka już została wydana na winylu jako limitowana edycja 3LP w ten piątek, 11 października przez Capitol/UMe. LP są tłoczone na 180-gramowym krystalicznie czystym winylu i zapakowane w potrójną składaną kopertę lustrzaną. Strona B na LP3 zawiera dziewięć unikalnych 1,8-sekundowych mantr, które są odtwarzane nieustannie w końcowych rowkach winylu, tworząc nieskończone pętle - utwór można wysłuchać i zamówić TUTAJ.

Strach się bać tych eksperymentów Ono.

Było o kameleonach i eksperymentach więc teraz dowcip o obu.  

Naukowcy przeprowadzili eksperyment. Zdrowego, dorodnego kameleona położono na czerwonym materiale. Hops, kameleon zrobił się czerwony. Następnie położono go na materiale żółtym. Hops, kameleon przybrał żółtą barwę. Kolejno sprawdzano kolory: niebieski, brązowy i czarny. We wszystkich przypadkach zmieniał ubarwienie. Na koniec położono go na szkockiej kracie obsypanej wielokolorowym confetti. Ze sprawozdania można wyczytać:
”Kameleon odwrócił powoli głowę w stronę grupy naukowców, sapnął ciężko i zszokował badaczy słowami:
- Weźcie wy się odpier*olcie...


The Beatles zostali wybrani najlepszym brytyjskim zespołem w ankiecie przeprowadzonej wśród słuchaczy BBC Radio 2 z okazji Narodowego Dnia Albumu Muzycznego, który odbędzie się pod koniec tego miesiąca. Zespół zdeklasował The Queen. Lista jest TUTAJ. Beatlesi kolegowali się z też z Elvisem. Pośmiertne wspomnienia Lisy Marie Presley, jedynej jego córki:  From Here To The Great Unknown, zawierają bardzo osobiste zwierzenia, w tym opis stanu depresji po dokonaniu aborcji.  Książka, nad która pracowała od 2023 r. wyszła 8 października. Dokończyła ją jej córka Riley Keough. Są w niej wspomnienia z dzieciństwa w Graceland,  opowieść o walce z uzależnieniem od opioidów, o żałobie po samobójstwie syna Benjamina  i wiele innych wydarzeń (w tym zwierzenia z z okresu małżeństwa z Michelem Jacksonem). Aby uczcić premierę książki, Riley jedzie w trasę promującą, podczas której odda hołd swojej matce. W imprezie wezmą udział również nieznani jeszcze goście specjalni. Poszczególne eventy będą w Nowym Jorku, Graceland, St. Louis, Nashville, Londynie i Los Angeles.  Bilety można kupić TUTAJ

Dalej o opioidach. Wykorzystując fascynację ówczesnego księcia Edynburga wszystkim, co pozaziemskie, domniemany rosyjski agent podszywał się pod kosmitę, mając nadzieję na uzyskanie dostępu do księcia Filipa. Ten wysłała na pierwsze spotkanie z kosmitą zaufanego koniuszego, który zwęszył podstęp. Historyjkę tę opowiedział w swoim nowym programie Amazon Prime The King of UFO's, filmowiec Mark Christopher Lee.

Amerykanie wylądowali na Marsie, stoją i planują:
- George, tu będzie multipleks, tu kasyno a tam nowe centrum handlowe...
- Tak Jack, a tam na lewo biurowce.
Aż tu nagle jeden z nich czuje pukanie w plecy, obraca się i widzi Marsjanina, który mówi:
- Nic z tego panowie, przed chwilą było tu takich dwóch i mówili: ”Tu wsio budiet kukurydza.” 


Pozostańmy w Kosmosie. Drugi księżyc o którym niedawno wspominaliśmy, czyli  asteroida o nazwie 2024 PT5 weszła na orbitę Ziemi 5 października 2024 roku i według wielu osób może być Gwiazdą Jakuba, która jest wspomniana w biblijnej Księdze Liczb 24:17 - Widzę go, lecz jeszcze nie teraz, dostrzegam go, ale nie z bliska: wschodzi Gwiazda z Jakuba, a z Izraela podnosi się berło. - niektórzy obserwatorzy tego zjawiska twierdzą, że zapowiada ono ponowne przyjście Chrystusa na Ziemię (LINK). 


Czekamy, a planeta staje się nerwowa. Na razie jednak ponownie przychodzą do nas Tears For Fears, którzy niedawno wydali nową piosenkę Astronaut oraz wersję koncertową Head Over Heels. Oba utwory mają znaleźć się na pierwszym w historii koncertowym albumie kultowego brytyjskiego duetu, Songs For A Nervous Planet, który ma się ukazać 25 października nakładem Concord Records. Album zawiera łącznie 22 utwory.

Jest rok 2250. Rozmawiają dwaj astronauci - członkowie nowej wyprawy kosmicznej w odległe zakątki naszej galaktyki.
- Słyszałem, że wakacje spędziłeś z rodziną na Marsie?
- Ani mi nie przypominaj... Szlag mnie trafia jak sobie przypomnę ten tłok.

Piosenka o astronaucie gra powyżej i nie jest wcale zła. A my wracamy ponownie jutro, dlatego czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

niedziela, 13 października 2024

Z mojej płytoteki: Brian Ferry i Beter Noire - godny następca Boys And Girls?

 

To uczucie, kiedy po wydaniu genialnego albumu jakiegoś artysty czekasz na kolejne wydawnictwo. 

To uczucie kiedy w końcu je odsłuchujesz i czujesz rozczarowanie, bo słyszysz coś zupełnie innego niż to, czego oczekiwałeś.. 

No i finalnie to uczucie, kiedy po latach wracasz do płyty, i odkrywasz jej piękno. Ona jest ciągle tym samym materiałem - to ty dojrzałeś.. 

Tak też było w przypadku dziś omawianego albumu, bowiem ukazał się on dwa lata (w 1987) po realizacji naszym zdaniem pikowego osiągnięcia Ferryego, czyli Boys And Girls (opisanego TUTAJ).

Zanim omówimy album, zacznijmy od tego, co mówi o nim sam artysta: 

Ferry podkreśla, że ewolucja repertuaru była wynikiem muzycznego dojrzewania, tego że starał się wydobyć swój wokal spoza ściany dźwięku. Muzyka taneczna w jego repertuarze nie wynikała z faktu, że jest zapalonym tancerzem, jest ona wynikiem pewnych ukrytych marzeń. Dwuletnią przerwę między Boys and Girls a omawianym dziś albumem, uważa za coś normalnego, to tak jak malarz który na kolejną wystawę musi namalować nowe obrazy. Najłatwiej nagrywa się debiut - zespół jest  zgrany a piosenki ograne. W przypadku Beter Noire piosenki powstawały w studio, a Ferry próbował różnych muzyków i różnych wersji utworów.

W tym miejscu dodajmy, że wśród współautorów piosenek znaleźli się Johny Marr z the Smiths i Guy Pratt z Icehouse (wow!). 

Zaczyna się ostro - wielki taneczny hicior w stylu mambo, czyli Limbo:

Ostrzeżenie voodoo
Woła
W zawieszeniu
Bujne życie w świetle księżyca
Wydaje dziwne owoce
W zawieszeniu
Chodź ze mną teraz
Ćma do płomienia
Nigdy nie jesteś wystarczająco blisko
Spróbuj ponownie
Teraz bliżej
Jak tańczymy
Duch, który nas trzyma
W transie
Bambusowa tancerka
Żaden obcy
W zawieszeniu
Umiesz tango?
Spróbujmy razem
W zawieszeniu
Jesteś tą jedyną
Teraz jest czas
Pozwól swojej pamięci uderzyć w bęben
w sznurze aut
Ostrzeżenie voodoo
Woła
W zawieszeniu
Bujne życie w świetle księżyca
Wydaje dziwne owoce
W zawieszeniu
Kreolski tatuaż
Kupuję cię
W zawieszeniu
Bicie serca, które źle traktujesz
Jestem ci winien
W zawieszeniu

Od razu wiadomo, że możemy pożegnać się z nostalgią Boys And Girls, bo Ferry teraz porywa nas do tańca. I utrzymuje, bowiem Kiss and Tell jest ciągiem dalszym. Piosenka o tańcu z przypadkowo poznaną dziewczyną, wynajętą za pieniądze. New Town z początku strasznie nudzi, ale tak jest tylko do refrenu. Ten bowiem znowu wprowadza żywsze nastroje. 

Żadnej betonowej dżungli
Tańczące stopy
Uliczka pragnień
Jest w tobie
Niszczenie mnie
Muszę to przeżyć
Nie chcę zagłębiać się w historię
Dlatego teraz wychodzę
Nowe miasto
To jest miejsce
Coś zrobić albo umrzeć
W nowym świecie
Zesłanym przez niebo
Życie stworzone dla nas

Day for Night - wraca dynamika i klimat... To jest znakomite! 

Tajemnica życia
Zakopana w piasku
Palec pisze
Pragnę zrozumieć
Odpędzając ciemność
Niepewność
Spadająca gwiazda
Można zajść tak daleko
To miejsce, w którym chcę być
Otwórz oczy
Dzień za noc
Spójrz, co mi zrobiłaś
Otwórz swoje serce
Zostań dziś wieczorem
Żadna kobieta nie mogła mieć myśli
Tak wielu dla mnie
Tajemnica miłości
widzisz?
Teraz światło dnia?
Ukryty za zasłoną
Są sposoby

Na zdradzieckie serce
Chciałbym móc zmienić Twoje zdanie
Niespokojne morze
Spadająca gwiazda
Można zajść tak daleko
To miejsce, w którym chcę być 

Zamba kończy pierwszą stronę winylu. I to jest dla mnie, piosenka albumu... 

Dziewczyno, doprowadzasz mnie do szału
Dlaczego nie przychodzisz?
Teraz jesteś taką damą
Dlaczego twoje stopy nie dotykają ziemi
Powiedz mi, ślicznotko
Powiedz, że nigdy mnie nie zawiedziesz
Jesienna polana
Wszystkie liście opadają
Teraz widzę to wyraźnie

Jak mawia klasyk: czy ktoś kiedyś piękniej pisał o miłości? I oczywiście o śmierci... Miło, że Ferry wśród tanecznych piosenek umieścił taką perłę.


The Right Stuff napisany z Marrem, to jedna z najsłabszych piosenek na płycie, choć refren stara się ją ratować... Seven Deadly Sins (współautorstwo basisty Icehouse) ratuje sytuację, jest taneczny ale mimo tego, bardzo w stylu mistrza Ferryego, chyba najbardziej nawiązuje do poprzednika (może to odrzut z Boys And Girls?):

Widziałeś to wszystko już wcześniej
Wiesz, że prawda może być niemiła
Boisz się, że najgorsze chowa się w ukryciu
To moment, w którym tracisz rozum
 

Wszystko co słyszę to dzwonki o północy (siedem grzechów głównych)
Tylko siedem grzechów głównych
Słyszę tylko dzwonki o północy (siedem grzechów głównych)
Tylko siedem grzechów głównych

Słyszysz zaprzeczenia
Nie możesz uwierzyć, ale próbujesz
Kiedy tęsknisz za tym, czego nie masz
Dlatego żyjesz i umierasz

Słyszę tylko dzwonki o północy (siedem grzechów głównych)
Tylko siedem grzechów głównych
Słyszę tylko dzwonki o północy (siedem grzechów głównych)
Tylko siedem grzechów głównych

The Name of the Game to druga słaba piosenka, co sprawia że strona B jest ewidentnie gorsza. Po niej tytułowy Bête Noire, promowany klipem:


I to jest kolejny błąd. Bowiem w naszej ocenie album powinien promować Limbo,
Zamba lub co najmniej Seven Deadly Sins. Ale skoro było jak było, trudno się dziwić chłodnemu przyjęciu przez prasę. 

Reasumując - następca, taneczny, ale porównując z Boys And Girls, jest średnio. 

Co się dzieje z Ferrym dzisiaj? - opisaliśmy TUTAJ  

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie. 

Brian Ferry, Beter Noire, Virgin 1987, producenci:     Bryan Ferry Chester Kamen Patrick Leonard, tracklista:  Limbo, Kiss and Tell, New Town, Day for Night, Zamba, The Right Stuff, Seven Deadly Sins, The Name of the Game, Bête Noire.