Opisując dokonania Pietera Nootena z Clan of Xymox (LINK) wspomnieliśmy o jego fascynacjach muzycznych. Wśród wymienionych przez niego 10 utworów, które odcisnęły na nim największe piętno poczytne miejsce zajmują kompozycje Jana Sebastiana Bacha... Uzasadniając swój wybór powiedział, że Bach potrafi w człowieku wzbudzić każdą emocję, jaką tylko można poczuć. I nie on jeden tak uważa. Gdy wsłuchać się w utwory muzyków pop i rocka, znajdziemy wiele zapożyczeń z twórczości genialnego mistrza baroku. Można nawet postawić śmiałą tezę, że gdyby Bach żył dzisiaj, także byłby gwiazdą rocka.
A może i nawet heavy rocka? Gdy zerknięcie na przegląd jaki proponujemy, utwory współczesne i bachowskie pierwowzory, zgodzicie się z Nootenem, że po pierwsze Bach Wielkim Kompozytorem Był, a po drugie, że współczesna muzyka jest kontynuacją europejskiej. I za jakieś 200 lat utwory Clan of Xymox czy Joy Division, że nie wspomnimy o Beatlesach, będą wykonywane w filharmoniach i traktowane przez przyszłych małolatów jako przebrzmiałe nudziarstwo...
A więc po kolei, na pierwszy rzut konsekwentnie dajemy mocne uderzenie czyli Eddie Van Halen i jego Eruption, w którym słychać fragmenty Toccaty i Fugi Bacha. Ale sławny gitarzysta odebrał klasyczne wykształcenie muzyczne, uczył się grać na fortepianie a jego ojciec był klarnecistą.
Jimmy Page z Led Zeppelin w Heartbreaker z kolei w kulminacyjnym momencie cytuje Bourrée e-moll Bacha
Ten krótki utwór Bacha można uznać za ulubiony motyw, bo cytowali go także The Beatles. Riffy inspirowane krótką suitą na lutnię otwierają Blackbird, a Paul McCartney wiele lat potem ujawnił, że klasyczne brzmienie bachowskiej kompozycji nadało ich piosence charakter.
Wypadałoby teraz dać utwór Bacha, więc zamieszczamy go w wykonaniu Jethro Tull
The Beatles nie poprzestali na tym jednym. W znanym hicie : All You Need Is Love na końcu wybrzmiewa radosny kawałek Invention No. 8 F-dur
Paul McCartney i John Lennon śpiewali w chórach kościelnych w Liverpoolu i w dzieciństwie na pewno zetknęli się z muzyką Bacha, a może nawet sami ją wykonywali. Nic dziwnego, że chętnie sięgali do jego twórczości. W Penny Lane poszli na całość i fragmenty wykonywane na trąbce picolo są w zasadzie pastiszem końcowej części II Koncertu Brandenburskiego
A teraz pora na lata 70. to dajmy innego klasyka: W Bridge over Troubled Water Simon and Garfunkel słychać fascynację Oh heiliges Haupt z Pasji św. Mateusza (TUTAJ).
Natomiast The Beach Boys w Lady Linda umieścili kantatę Herz und Mund und Tat und Leben, BWV147 (TUTAJ).
Nasze przykłady zakończmy spektakularnym A Whiter Shade of Pale Procol Harum, w którym słychać i Kantatę Arioso 156 i nawet kawałki Arii na strunie G
To wszystko zawdzięczamy Janowi Sebastianowi Bachowi. Może więc rock jest bardziej klasyczny niż rozrywkowy? Albo na odwrót.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Dziś omawiamy kolejny fragment z książki Micka Middlesa i Lindsay Reade (poprzednie fragmenty omówiliśmy pierwszy TUTAJ, drugi TUTAJ, trzeci TUTAJ, czwarty TUTAJ, piąty TUTAJ).
Na wstępie tego fragmentu Pete opisuje dość niecodzienną sytuację, która miała miejsce podczas gry w piłkę. Jakiś chłopak podszedł do Iana i zupełnie bez powodu uderzył go bardzo mocno w twarz. Na co ten odpowiedział bez gniewu, że ząb który mu przez to wypadnie i tak się ruszał. Nie było w tej wypowiedzi złości ani sarkazmu, po prostu Ian zastosował specyficzną strategię unikania konfliktu. Ani nie rzucił się na intruza, ani nie stchórzył. Często ignorował zaczepki innych chłopaków.
Pete od młodych lat miał poglądy lewicujące, Ian jednak tego typu poglądami nie był zainteresowany. Uważał, że nie mają one żadnego praktycznego znaczenia w jego życiu. Nigdy nie wyrażał poglądów politycznych. To było jedną z przyczyn ich oddalania się od siebie. Pete zdawał sobie sprawę jako nastolatek, że musi iść na uniwersytet. Ian za to zaczął spełniać się w życiu towarzyskim. Jako pierwszy z grupy rówieśników miał dziewczynę. Mocno też interesował się muzyką i sztuką. Kobiety pociągała jego inność i oryginalność. Wygrał jako 13 latek konkurs na najzdolniejszego komika.
Zainteresowanie muzyką owocowało. Po zespole Treackle Teapot powstawało wiele doraźnych grup, prawdopodobnie Ian miał gitarę basową, Pete miał elektryczną klasyczną. Chodzili przed domami i robili hałas na gitarach. Dołączył do nich jeden z kolegów Iana. Finalnie różnice w zainteresowaniach ich rozdzieliły. Spotkali się później gdy mieli 16 lub 17 lat. Słuchali Lou Reeda i Bowiego oraz pili wódkę w parku jako młodzi gniewni. Wtedy też miał miejsce pierwszy incydent Iana z lekami. Wraz z jednym z kolegów wąchali płyn do czyszczenia i zażyli tabletki. Pete jest pewny, że zrobili to dla żartów.
Kiedyś Pete i Ian zostali zatrzymani na noc kiedy Ian zaczął mieć objawy od tabletek jakie zażył, a ponieważ nie wiedział co wziął postanowiono mu zrobić płukanie żołądka. Po tym incydencie Iana zawieszono.
Pete wspomina że Ian był bardzo uprzejmy. O muzyce potrafił opowiadać godzinami. Pete lubił rock progresywny, Ian bardziej w tamtym czasie skupiał się na Iggy Popie. Kiedy ich znajomość wygasła Pete był w szoku, gdy dowiedział się że to Ian jest liderem Joy Division. Znał ich muzykę zanim dowiedział się że śpiewa tam Ian. Był w szoku bo po głosie i sposobie śpiewu nie rozpoznał go - tak jakby to był ktoś zupełnie inny. Co najważniejsze - był dumny.
Kiedy Ian umarł Pete nie był w stanie słuchać Joy Division... Po jego śmierci spotkał się raz z Paulem Heapy, który popłakał się na wiadomość o śmierci Curtisa. Po jego śmierci zaczęły krążyć pogłoski, że powiesił się jak Mussolini na latarni ulicznej bo miał skrajnie prawicowe poglądy, ale każdy kto go znał i wiedział jakim był naprawdę Ian Curis wie, że był niezwykle zrównoważonym człowiekiem.
Tak kończy się drugo rozdział książki, na streszczenie kolejnych fragmentów zapraszamy wkrótce.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
W haskim muzeum Mauritshuis znajduje się obraz, który od swego powstania fascynuje i wpływa na wyobraźnię każdego, kto przekroczy progi tej niewielkiej galerii. Napisana w 2013 roku przez Donnę Tartt książka jeszcze wzmogła zainteresowanie malowidłem (obraz zdobi okładkę i odgrywa kluczową rolę w powieści). Należy jeszcze uściślić, że nie jest to jedyne dzieło przyciągające turystów do Mauritshuisa, bo przecież wisi w nim słynna Dziewczyną z perłą Johannesa Vermeera.
Lecz to Szczygieł Carela Fabritiusa przykuwa uwagę. Obraz, a w zasadzie obrazek, z racji jego niewielkich rozmiarów, raptem 33 x 22 cm, prawdopodobnie był częścią pokrywki do ozdobnego pudełka, bo malarz zanim zaczął studiować malarstwo był stolarzem. Urodzony w małym holenderskim miasteczku Middenbeemster Fabritius był synem nauczyciela, malarza amatora. U niego to młody Carel pobierał nauki, zanim w wieku ok. 14 lat został przyjęty przez Rembrandta.
Szybko stał się jednym z najzdolniejszych uczniów mistrza. I dobrze mu się wiodło. Ożenił się i miał dzieci, ale wkrótce jego żona i potomstwo zmarło z nieznanych przyczyn. Tragedia spowodowała powrót malarza do rodzinnego domu... w którym widać wyleczył złamane serce, bo w 1650, w wieku 28 lat, ożenił się ponownie i przeniósł się do Delft, rodzinnego miasta swojej żony.
I znów życie Fabritiusa nabrało tempa, malował i dostawa zlecenia. Jego obrazy zdobywały uznanie, bo tworzył odmiennie od innych artystów, nie stosował ciemnego tła, doskonale potrafił posługiwać się światłem i nadawał swoim pracom głębię emocji.
Szczygła namalował w 1654 roku. Miał wtedy 32 lata. Pewnie nawet nie przypuszczał, że będzie to jego ostatni obraz. 12 października 1654 zarządca prochowni w Delf, w której przechowywano ponad 80 ton prochu wszedł z latarnią do piwnic, aby pobrać próbkę substancji do kontroli. Po tym już była tylko eksplozja. Praktycznie całe miasto wyleciało w powietrze. Detonacja była tak wielka, że słyszano ją nawet na oddalonej o 150 km wyspie Texel. Ponad 500 domów uległo zniszczeniu lub uszkodzeniu ale cudem zginęło tylko 22 mieszczan. Wśród nich był Carel Fabritius.
Z wybuchu ocalało jedynie jego 12 obrazów. Wśród nich Szczygieł. Nie wiadomo, gdzie obraz znajdował się w momencie eksplozji. W XIX wieku znalazł się w posiadaniu duńskiego szlachcica mieszkającego w Brukseli. To tam, w dużej mierze zapomniany, nieznany obraz Fabritiusa, został odkryty przez francuskiego marchanda Teofila Torre, który odtąd go kupił, już się z nim nie rozstawał. Podobno umarł wpatrując się w obraz... Muzeum Mauritshuis kupiło obraz na aukcji 1896 roku.
Szczygieł namalowany jest zgodnie z panująca w XVII wieku modą trompe l'oeil, sposobem malowania, który nieruchomym obrazom nadawał wrażenie przestrzenności, życia i realności. Jasne tło obrazu nadaje mu głębi, a wrażenie puszystości piórek sprawia, że ptaszek za chwilę zeskoczy z patyczka...
Jak już wspomnieliśmy, na dzień obecny malarzowi przypisuje się 12 prac. Ale oczywiście naukowcy skrupulatnie badają spuściznę po Rembrandcie, doszukując się w niej prac jego uczniów, także Fabritiusa. I tak pracownicy National Gallery w Londynie zbadali obraz wyobrażający Tuszę wołu, będący własnością York Art Gallery. I doszli do wniosku że prawdopodobnie autorem malowidła jest Carl Fabritius. Obraz ten wywarł wpływ na innego twórcę, na Francisa Bacona, (pisaliśmy o nim TUTAJ), który zafascynowany Ukrzyżowaniem Alonso Cano widział w nim pewne analogie z płótnem Fabristiusa.
Nasze rozważania o Szczygle niech jednak zakończy trailer ekranizacji książki Donny Tartt, do którego muzykę napisał Trevor Gureckis.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Dziś omawiamy kolejny fragment z książki Micka Middlesa i Lindsay Reade (poprzednie fragmenty omówiliśmy pierwszy TUTAJ, drugi TUTAJ, trzeci TUTAJ, czwarty TUTAJ).
Na początku rozdziału 2 pt. I Was Looking For a Friend dowiadujemy się, że Ian w wieku lat 11 został przeniesiony (z Pete Johnsonem) do męskiej Kings School w Macclesfield (warto zobaczyć TUTAJ). W przeciwieństwie do jego pierwszej szkoły ta była o wiele większa i dochodziło w niej do wielu aktów przemocy. Również poziom w szkole był wyższy, niż tej w Hurdsfield i zarówno Ian jak i Pete z najlepszych w poprzedniej szkole, spadli na niskie pozycje rankingowe w nowej.
Pete wspomina że wynikało to z faktu, iż w tej szkole był wiele dzieci uczących się wcześniej w szkołach prywatnych, gdzie był wyższy poziom. Mimo tego Pete wspomina, że Ian był bardzo zdolny, wszystko chwytał w mig a Pete przepisywał od niego prace domowe. Wtedy mocno się do siebie zbliżyli, bo wracali ze szkoły do domu razem. Ian grał nieco w rugby ale tego nie lubi, wolał piłkę nożną. Wtedy stworzył drużynę 13 latków a jego ambicją, jako jej kapitana, było wprowadzenie drużyny do ligi. Zaraził wszystkich tą pasją.
Wtedy z Ianem i Pete przyjaźnił się jeszcze Paul Heapy. Ian był w tamtym czasie wielkim fanem speedwaya, w szczególności Ivana Maugera. Organizował dla kolegów wyścigi a la speedway na rowerach i fundował nagrody.
W okolicach lat 12 Ian zainteresował się muzyką pop i wtedy to właśnie założył swój pierwszy zespół. Decyzję podjął pod wpływem programu telewizyjnego w którym zwracano uwagę na młode zespoły. Zdecydował, że jego zespół ten program wygra. W skład kapeli wchodzili Ian, Pete, Alan Firkin i Steve Moss. Zespół Treackle Teapot posiadał tylko dwa instrumenty, pianino Pete i ukulele Iana. Perkusję zrobili sami. Pete nie pamięta czy mieli wokalistę, ale liderem był Ian, tzn. sam siebie tak nie nazywał, niemniej za takiego go uważali bo był inicjatorem. Pete był przerażony faktem, że kiedyś zaproszą ich do TV, mieli w repertuarze tylko jeden utwór pt. Four Days to Go...
Siostra Iana pamięta kolejne wcielenie tej kapeli w której na perkusji grał Tony Nuttall, Ian na harmonijce ustnej, mieli też harfę. Ian miał też gitarę ale nigdy nie uczył się na niej grać.
Wtedy zainteresował się też dramatem i grał nawet w przedstawieniach. W jednej ze sztuk Ian i Pete grali szkockie prostytutki bo szkoła do której chodzili była męska wiec nie mogły grać tam dziewczyny.
Tony Nuttall był w tamtym czasie bliskim kolegą Iana ale ten trzymał Pete i Tonyego osobno. Był od nich młodszy a Pete był o niego zazdrosny, chciał być najlepszym przyjacielem Iana, ten jednak miał dwóch najlepszych przyjaciół. Tony spędzał z nim życie w Manchesterze - chodzili na speedway, natomiast z Pete robili rzeczy, których Tony nie lubił - pisali historyjki i opowieści. Pewnie dlatego Ian trzymał ich w izolacji, mieli zupełnie inne zainteresowania.
Pete wspomina, że Ian prawie nigdy się nie gniewał - na niego zezłościł się tylko raz, kiedy ten wysłał mu groźbę śmierci. Było to oczywiście żartem, niemniej zostało bardzo źle przyjęte przez Iana.
C.D.N.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Motyw nokturnu często wraca w naszych postach, co nasi stali czytelnicy na pewno zauważyli. Opisaliśmy wielu malarzy i fotografów, zafascynowanych światem w świetle księżyca (LINK). A skoro mamy jesień i noce stają się coraz dłuższe, dając okazję do kontemplacji nocnych krajobrazów, proponujemy kolejnego artystę specjalizującego się w nokturnach i kolejny obraz tego rodzaju.
Oto Moonlight z 1777 roku autorstwa Philipa Jamesa de Loutherbourg (1740-1812) który znajduje się w Musée des Beaux-Arts w Strasburgu we Francji.
Loutherbourg był słynnym brytyjskim malarzem, choć urodził się we Francji, jednak większość życia spędził w Anglii gdzie zmarł. W 1771 roku, czyli prawie dwie dekady przed Rewolucją Francuską wyjechał do Londynu za namową Davida Garrick , który zatrudnił go w 1773 roku jako swojego stałego doradcę ds efektów specjalnych w słynnym Teatrze Drury Lane. I tak Loutherbourg tworzył wyszukane, romantyczne scenografie, które nadawały sztukom rys malowniczej iluzji. Jako jeden z pierwszych wykorzystał gazę, która pokryta malowidłem i odpowiednio podświetlona nadawała scenografii złudzenie przestrzenności. Eksperymentował także z kolorowymi reflektorami. W ten sposób widzowie mogli zobaczyć zachód czy wschód słońca oraz zmieniające się cienie nocy. Szukając i eksperymentując z efektami skonstruował nawet mechaniczny teatr zwany Eidophusikon, którym pozwolił widzom zejść do piekła…
Moonlight namalował, co łatwo zauważyć, w Londynie. Obraz nie został namalowany z natury, był popisem wirtuozerii malarskiej, swoistym pojedynkiem ze znacznie starszym i znacznie bardziej znanym Claudem Josephem Vernetem (1714-1789), specjalizującym się w pejzażach. Loutherbourg ukazał nocny krajobraz pod wpływem dwóch źródeł światła i cienia (księżyca i ogień) oraz z dwoma rodzajami powierzchni odbijających światło (sierść zwierząt i woda). W rezultacie otrzymaliśmy pełen ciszy nokturn, który niesie w sobie spokój, bo nie dzieje się w nim nic gwałtownego, a wręcz przeciwnie, widzimy czuwających nad stadem pasterzy…
Lecz artysta, co należy podkreślić, musiał budzić swoimi obrazami emocje. Musiał, zważywszy, że w czasie jego życia rozegrały się tak tragiczne wydarzenia jak wspomniana Rewolucja Francuska i wojny napoleońskie, a w Londynie Wielki Pożar. Dlatego znany jest głównie z morskich scen batalistycznych.
Innym jego dziełem, którego akcja przypada na porę nocy jest wspomniany Wielki Pożar Londynu, który zawładnął wyobraźnią wielu artystów. Najbardziej znany obraz na ten temat wykonał Wiliam Turner. W wersji Loutherbourga z 1797 roku wody Tamizy łuki starego London Bridge zapewniają schronienie londyńczykom próbującym uciec przed gwałtownymi płomieniami. W porównaniu i w odróżnieniu od apokaliptycznego krajobrazu Turnera, u Loutherbourga Tamiza nie stanowi kolejnego po płomieniach zagrożenia, lecz staje się miejscem, gdzie mieszkańcy doświadczają ratunku.
Malarz jak widzimy próbował odnaleźć się w trudnej rzeczywistości, szukając w swoim życiu oparcia w okultyzmie i był wspólnikiem i towarzyszem Aleksandra Cagliostro alias Józefa Balsamo, okultysty, wolnomularza, alchemika i włoskiego awanturnika, który utrzymywał, że jest obdarzony ponadnaturalna długowiecznością czy nawet nieśmiertelnością. Może dlatego w 1790 roku artysta namalował Visitor to a Moonlit Churchyard, na którym mężczyzna kontempluje zarośnięte ruiny opactwa Tintern nad rzeką Wye w Walii. Księżyc wyraźnie oświetla płaskorzeźbę z postacią Chrystusa, pod którą widać roztrzaskane szczątki klasztoru, historyczne nagrobki, jakieś czaszki, sugerując nieuchronność śmierci i eschatologiczną perspektywę życia.
Taką, jaką prezentujemy na tym blogu... Dlatego czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w manistreamie.
Still Joy Division doczeka się reedycji z okazji 40. rocznicy. Album zostanie ponownie wydany 11 lutego 2022 roku i będzie kontynuacją poprzednich rocznicowych wydawnictw zespołu Unknown Pleasures i Closer. Still wyjdzie w limitowanej edycji z rubinowoczerwonym okładką, na krystalicznie przejrzystym winylu. Można go będzie kupić tylko w oficjalnym sklepie New Order. A przedsprzedaż już ruszyła TUTAJ.
Zamówiliśmy, opiszemy, o ile dożyjemy...
Jakwidać nasze obawy co do przeżycia podziela Dave Haslam, którypostanowił sprzedać swoją kolekcję płyt winylowych: Na swoim profilu FB napisał tak: Nadszedł czas. Wyprzedaż winyli. ALL MY VINYL jest na sprzedaż, ale najlepiej, żeby ktoś kupił wszystkie. Około 4300 płyt, około 90% 12-calowych singli, 10% albumów. Jeśli ktoś jest zainteresowany zakupem kolekcji lub może wskazać mi kogoś, kto mógłby to zrobić, proszę o kontakt (LINK).
Też uważamy że jak się ma przeczucia to warto zarobić i pohulać jeszcze trochę samemu, niż ma później za kasę z naszych płyt szaleć np. teściowa. A co sprzedaży to wielbiciele winyli modlą się tak: Panie Boże spraw, żeby po naszej śmierci nasze małżonki nie sprzedały naszych winyli za tyle, za ile powiedzieliśmy im że je kupiliśmy...
W klimatach Factory - Kevin Cummins (autor powyższego zdjęcia) w rozmowie z Johnem Robb będzie promować swoją książkę Joy Division JUVENES. Bilety i szczegóły TUTAJ.
Tymczasem pojawiło się podkolorowane czarno-białe zdjęcie Joy Division które wykonał (LINK) z Matthew Higgsem w tle, o czym pisaliśmy TUTAJ.
Jeśli jesteśmy w Manchesterze to jeszcze o bardzie z Salford - 15 października 2020 r. wyszła biografia John Cooper Clarke, a od października tego roku 2021 i jeszcze w przyszłym 2022 r. będzie miała miejsce trasa koncertowa I Wanna Be Yours. Program i bilety TUTAJ. Poeta podarował także na rzecz Forever Manchester - organizacji charytatywnej, która zbiera pieniądze na finansowanie i wspieranie działalności społeczności w Greater Manchester - napisany odręcznie i oprawiony wiersz. Aukcja trwa, kwota licytacji zbliża się do założonej wielkości czyli 2 tys funtów (LINK). O artyście pisaliśmy TUTAJ.
Skoro zaczęliśmy opisywać przyszłe imprezy - Tomasz Lipiński (Brygada Kryzys, Tilt) powiadomił poprzez Facebooka w dniu 5 października o zakończeniu kariery... Napisał tak: Chciałem z tą wiadomością zaczekać. Ale czas biegnie szybko, za szybko, coraz szybciej, dzielę się nią zatem już dziś. Tak, czas biegnie szybko. Dobiegł do miejsca, w którym trzeba sobie powiedzieć „dość, wystarczy”. Historia, która zaczęła się na dobre jesienią 1979, dobiega końca. W sobotę 23 października 2021 zagramy w Łodzi ostatni zaplanowany koncert. Wypuścimy też wkrótce w świat ostatnią piosenkę i wideo - „Nigdy nie będziesz”. Pewnie pojawię się jeszcze raz czy drugi na scenie przy jakiejś szczególnej okazji - z muzyką rozstać się nie da; może jeszcze kiedyś coś nagram… a może i nie. W każdym razie TA opowieść zbliża się do swego finału. Dzięki, że daliście mi możliwość robienia tego, co kocham, i to przez pełne 42 lata. Tomek (LINK). Ten ostatni koncert jest zorganizowany w ramach Soundedit Festival. W czasie trwania imprezy oprócz koncertów będą miały miejsce również wystawy związane tematycznie z branżą muzyczną. A jako, że w tym roku przypada 20. rocznica śmierci Grzegorza Ciechowskiego, zostanie pokazany zbiór jego fotografii autorstwa Andrzeja Świetlika wykonany w latach 1988-2001. Wernisaż odbędzie się 22 października (piątek), godz. 18.00 w galerii Łódzkiego Towarzystwa Fotograficznego (ul. Piotrkowska 102). Wystawę będzie można odwiedzać do 1 listopada, wstęp bezpłatny (LINK).
Jeśli nawiązaliśmy do Republiki, to tej by nie było gdyby nie fascynacja założycieli Res Publiki Jethro Tull. Ci z kolei z okazji 50. lecia wydania wznawiają album Benefit z 1970 roku. Płyta wyjdzie w bogatszej wersji jako sześciopłytowy zestaw z 100-stronicową książką w twardej oprawie z esejem Martina Webba (LINK).
Za to kotleta nie odgrzewają Tears For Fears którzy zapowiadają nowy, pierwszy od 17 lat album studyjny. The Tipping Point wyjdzie na początku 2022 roku. Będzie to, jak zapowiada zespół także ekskluzywna edycja, na której znajdą się trzy dodatkowe utwory. Przedsprzedaż już trwa (LINK).
Nowy album wydadzą też w listopadzie Deep Purple. Nazywa się Turning to Crime. Będzie to płyta z coverami i nagraniami studyjnymi utworów wydanych wcześniej przez takich artstów jak Love , Huey „Piano” Smith, Fleetwood Mac , Mitch Ryder & the Detroit Wheels, Bob Dylan , Ray Charles & Quincy Jones, Little Feat, The Yardbirds... Czarno to widzimy, ale z czegoś trzeba żyć...
Nowości z naszego podwórka - znany jest już tytuł, okładka (autorstwa Travisa Smitha) i data premiery nowego singla Riverside czyli Story of My Dream 27 października. Będzie to pierwszy utwór studyjny nagrany w nowym składzie z Maciejem Mellerem jako oficjalnym członkiem grupy (LINK).
A teraz trochę nowości, ale kinowych - 15 października w kinach pojawi się najnowszy film Ridleya Scotta Ostatni pojedynek. Akcja filmu rozgrywa się w XIV wiecznej Francji, a powstała na podstawie scenariusza autorstwa Bena Afflecka, Matta Damona i nominowanej do Oscara Nicole Holofcener. Producentami obrazu są: Scott, Kevin Walsh, Jennifer Fox oraz Holofcener, a producentami wykonawczymi Damon, Affleck, Madison Ainley, Drew Vinton i Kevin Halloran. Więcej TUTAJ.
My i tak na zawsze będziemy fanami Blade Runnera i to nie tylko z powodu filmu ale genialnej muzyki samego Vangelisa, o czym pisaliśmy TUTAJ.
Tydzień później, 22 października, kolejna premiera - tym razem ekranizacji powieści Diuna. Promuje ją nowy trailer który jest powyżej.
Na koniec celem odchamienia warto napisać coś o jakiejś wystawie. W William Morris Gallery w Londynie od 9 października można oglądać pierwszą w Wielkiej Brytanii wystawę dzieł sztuki z okresu Młodej Polski: Young Poland: An Arts and Crafts Movement (1890 – 1918). Polecamy! (LINK).
My wracamy już jutro, dlatego czytajcie nas - codziennie coś nowego, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Kolejny fragment z książki Micka Middlesa i Lindsay Reade (poprzednie fragmenty omówiliśmy pierwszy TUTAJ, drugi TUTAJ, trzeci TUTAJ) rozpoczyna się od okresu kiedy Ian Curtis zdał egzaminy do King School, wtedy jego rodzina przeprowadziła się do nowego, większego domu przy 11 Park View (mimo że większego, to bez ogrodu). Jego siostra miała wtedy około 8 lat, miejsce to obecnie jest zdemolowane. Ian w nowym domu wywieszał na ścianach swojego pokoju postery, w tym Jimi Hendrixa i torreadora, który przywiozła mu z Hiszpanii ciocia. Ian nie był w Hiszpanii, a jego matka wspomina, że nie lubił lotów samolotem.
Carole wspomina, że jako dzieci zazwyczaj w weekendy odwiedzali rodzinę w Old Trafford, bawili się, chodzili do parku, czy grali w tenisa. Jedna z zabaw polegała na tym że wyobrażali sobie iż w dużym pokoju mieszka czarownica, pisali do niej listy które umieszczali za marmurowym kominkiem.
Ian i przyjaciele często bawili się przy kanale Huddersfield, lubił wędkować a rodzina często jechała tam na piknik. Poza speedwayem Ian lubił też wrestling, oglądał go dla rozrywki w TV żeby się pośmiać (był w pierwszym pokoleniu dzieci dorastających z telewizją).
Ian znany był z tego, że był dowcipny, wiecznie uśmiechnięty i lubił żarty. Np. stawał pod ścianą i zakładał sobie na głowę melonik, podskakiwał - lubił oglądać jak spada i toczy się po podłodze. Przepadał za programem Tonight nadawanym przez BBC, który prowadził Cliff Michelmore. Program wyglądał tak:
Uwielbiał muzyczny sygnał fanfar - znak rozpoznawczy programu. Lubił też oglądać Mr Who i Latający Cyrk Monty Pythona. Mimo tego, że wiele czasu spędzał z siostrą to jednak znacznie się różnili. Carole była niezależna np. jako dziecko sama się ubierała, Ian nie. Carole była głośna, lubiła przesiadywać z hałaśliwymi koleżankami na ławce, Ian był wyciszony. Nie słuchali też takiej samej muzyki. Jego siostra wspomina, że kiedy Joy Division grali w Apollo w 1979 roku Ian załatwił wejściówki dla siostry i jej kolegi na niedzielny występ. Tejnjednak ich rozczarował... Słuchali muzyki disco i uważali że era punk rocka minęła.
Kiedy Ian stał się starszy rodzina zaczęła podróżować na wakacje za granicę. Odwiedzili Szwajcarię, byli w Davos, Liechtensteinie i Austrii. Wiele razy odwiedzili Canvey Island i Walię. Podróżowali pociągami. Wujek Iana grał na organach kościelnych, potrafił też je stroić, w czym często pomagał mu Ian.
W młodości Ian bardzo interesował się historią, teologią i boskością jako taką, rodzina nawet żartowała że zostanie mnichem, jego siostra natomiast przewidywała że zostanie prawnikiem lub nauczycielem historii.
Matka wspomina, że Ian zawsze ich zaskakiwał. Rodzina była przygotowana na to jaki jest, więc nikt się nie zdziwił gdy zaczął interesować się muzyką.
Kobiety z jego rodziny podkreślają, że był dżentelmenem, był inny niż wszyscy i trudno jest opisać tą inność słowami. Ale rodzina go akceptowała jakim był. Kiedy rozmawiał przez telefon kręcił się tam i z powrotem, tak samo zachowywał się gdy był w swojej sypialni. Po prostu nie umiał ustać w miejscu. Był bardzo schludny i słowny. Zawsze robił to co obiecywał.
Tak kończy się pierwszy rozdział książki. Wkrótce omówimy kolejny. Dlatego czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.