sobota, 12 października 2024

Testament i przesłanie dla Polski O. Józefa Marii Bocheńskiego OP

 Dawno, bardzo dawno temu, mój brat dał mi do przeczytania 100 Zabobonów O. Józefa Marii Bocheńskiego OP. Książka ta zrobiła na mnie piorunujące wrażenie. Tym, którzy jej nie czytali wyjaśniam, że jest to dość cienki mikrosłownik pełen krótkich haseł (można go za darmo ściągnąć TUTAJ), który w sposób błyskotliwy prostuje obiegowe opinie na temat wielu zjawisk współczesnego świata, które autor określa zabobonami. Pierwsze hasło to aktywizm a ostatnie  zwierzęta. Ta świetnie napisana książka, z poczuciem humoru, a przede wszystkim odznaczająca się logiką, powinna stać się obowiązkową lekturą (nadal) każdego Polaka.


Nic zatem dziwnego, że kiedy za jakiś czas brat mi oznajmił, że jedzie na KUL, na swoje seminarium magisterskie i czeka go tam jeszcze nie lada gratka, bo na uczelnię ma przyjechać sam autor słownika, czyli O. J.M. Bocheński, uprosiłam go aby mnie zabrał ze sobą. Do dziś pamiętam ogromną Nową Aulę, która jest w stanie pomieścić kilka tysięcy studentów zapełnioną na full. Ci, którzy nie zmieścili się w środku siedzieli i stali na zewnątrz. 
 

Wykład O. Bocheńskiego był niesamowity… Fakt, że jego osoba była już legendarna. Dominikanin który urodził się na początku XX wieku, który przeżył dwie wojny i wykładał w szwajcarskim Fryburgu był kimś z zupełnie innego świata. W zasadzie nawet dokładnie nie pamiętam co mówił, ale za to doskonale jak: silnym mimo wieku głosem, idealną polszczyzną z leciutkim francuskim akcentem, w całkowitej ciszy. Z humorem i nonszalancją krytykował marksizm… A po wykładzie studenci mogli zadać mu pytanie. I znaleźli się śmiałkowie, którzy to zrobili. Ojciec Profesor – o ile pamiętam – odpowiadał im ostro, bez taryfy ulgowej, wykazując braki logicznego rozumowania. I to się niesamowicie podobało. A potem zaczęły się moje własne studia na KUL…  I po latach dopiero dowiedziałam się, że Ojciec Profesor przyjechał wtedy do Krakowa na wręczenie doktoratu honoris causa UJ, a po tej uroczystości zgodził się przybyć do Lublina na ten jeden, jedyny wykład. Niestety, nikt z KUL nie wydał tego drukiem, ani nie nagrał. Ale wyobrażenie o tym, co mówił, daje krótki fragment jego wypowiedzi właśnie o marksizmie i o wrażeniach z tego wyjazdu do Polski LINK.

Już z tej krótkiej wypowiedzi możemy przekonać się jaką niezwykłą osobowością, niekonwencjonalną i oryginalną, był O. J.M. Bocheński. Nic dziwnego, że na kanwie jego życia  napisano sztukę teatralną, którą wystawiono w Teatrze Telewizji


Bo i jest kim się fascynować! Bocheński był filozofem, logikiem, matematykiem, tomistą, sowietologiem i znawcą marksizmu, a także ochotnikiem w wojnie polsko-bolszewickiej i wojnie obronnej 1939 roku, ułanem, uczestnikiem bitwy pod Monte Cassino (zarzucano mu potem nieetyczne pochwalanie wojny), dominikaninem (zakonne imię Józef Innocenty), pilotem oraz brawurowym kierowcą (podkreślał że nigdy nie przekroczył 250 km/h a po ukończeniu 80 lat nigdy 170 km/h), amatorem tytoniu, dobrego piwa, profesorem, a pod koniec życia także informatykiem… W tym wszystkim najważniejsze dla niego było uprawianie filozofii, co uważał za Boże powołanie: Mogę powiedzieć, że brałem moje powołanie i nakaz przełożonych na serio. Wszystko inne było w porównaniu z nim, to jest z uprawianiem filozofii, marginesowe.

Do chwili kiedy Karol Wojtyła został papieżem Janem Pawłem II był najbardziej znanym Polakiem na świecie. Doradzał pięciu rządom. W 1958 r. założył Instytut Europy Wschodniej Uniwersytetu Fryburskiego, którego pracami kierował do roku 1972. W 1960 r. otrzymał szwajcarskie obywatelstwo. W 1970 r., w wieku 68 lat otrzymał dyplom pilota, a rok później wykonał samodzielny lot do Grecji i do Maroka. Był inicjatorem, dyrektorem (w latach 1961-1962) i wykładowcą rządowego Ost-Kolleg w Kolonii. Założył i redagował kwartalnik Studies in Soviet Thought oraz serię wydawniczą Sovietica. Był aktywnym działaczem wielu organizacji naukowych i innych. Był m.in. członkiem Międzynarodowej Akademii Filozofii Nauki i wielu innych stowarzyszeń. Przez pewien czas był przewodniczącym Międzynarodowej Unii Logiki i Metodologii Nauk. Ponadto był założycielem Światowej Unii Katolickich Towarzystw Filozoficznych. Wywarł wpływ na polską odnowę tomizmu, także w pierwszej fazie lubelskiej szkoły filozoficznej, związanej z Katolickim Uniwersytetem Lubelskim, do której należał także Karol Wojtyła

Po 1989 roku bardzo negatywnie oceniał przemiany polityczne w Polsce, nie tylko krytykował brak rozliczeń kreatorów systemu komunistycznego i zaniechanie dekomunizacji – ale także pozostawienie w życiu publicznym lizusów, ludzi bez charakteru, bez kręgosłupa, czyli jak byśmy dzisiaj uznali, ludzi uwikłanych we współpracę z reżimem PRL. Uważał że powinno się im odebrać możliwość oddziaływania na społeczeństwo. Słusznie twierdził, że marksizm i komunizm były jednym z najbardziej szkodliwych systemem ideologicznym zatruwającym świat. W tym kontekście komunistów określał mianem zgniłków, traktując to pojęcie nie tyle jako przezwisko, lecz naukowy opis negatywnych procesów gnicia nowoczesnych społeczeństw i ich alienacji. Uważał, że ideologia ta wynikła z zabobonu oświecenia i mówił o niej tak: Marksizm-leninizm jest prawdopodobnie najbogatszym zbiorem zabobonów, jaki kiedykolwiek utworzono. Jego wyznawcy są typową sektą z typowym guru. Ich poglądy, a mianowicie marksizm, zawierają między innymi tak zwany naukowy światopogląd, materializm dialektyczny, scjentyzm, historiozofię, ekonomizm, zabobonną teorię klas, wiarę w postęp, aby tylko te gusła wymienić. W przedmowie do kolejnego wydania 100 Zabobonów radził co bezwzględnie powinno zostać w Polsce wykonane: Zbyt wielu moskiewskich agentów zachowało w Polsce część władzy. Zbyt wielu ludzi korzących się niedawno przed cudzoziemskimi bredniami zajmuje wysokie stanowiska. Co gorsze, duch kompromisu najgorszego rodzaju zdaje się panować w znacznej części starszej polskiej inteligencji. Wydaje mi się zarazem, że zawleczone z Moskwy głupstwa nie zaginęły w Polsce bez reszty. Trzeba więc podkreślić, że jako Polak rozumiał nas doskonale, prawidłowo oceniał skutki oddziaływania systemu sowieckiego widoczne kompleksach trawiących naród, zauważył przy tym m.in., że: Kompleks niższości Polaków w stosunku do Niemców czy też Francuzów jest najzupełniej zrozumiały. Klęski, które wycierpieliśmy - tak nas bili po głowie, że Polacy zrobili się mali, zrobiliśmy się niepewni. Trzeba ludzi bardzo namawiać, żeby patrzyli na to, co jest dobre i pozytywne w naszej tradycji.

Zmarł 8 lutego 1995 r. we Fryburgu w Szwajcarii. Paweł Winiewski, który przeprowadził z nim ostatni wywiad powiedział, że w chwili śmierci nie miał rozszerzonych źrenic. Tak się dzieje kiedy ludzkie oczy widzą wielkie, intensywne światło (LINK).

Szkoda że taki człowiek pozostaje gdzieś na marginesie, że jego poglądy nie funkcjonują w dyskursie publicznym. Wprawdzie senat polski ogłosił rok 2020 Rokiem Ojca Józefa Marii Bocheńskiego. Ale co z jego spuścizną? Pozostało przecież po nim archiwum. I szkoda, że przez prawie okres 30 lat, jaki upłynął od jego śmierci, nie zostało opracowane. Potrzebę tego zauważył jego ostatni asystent Jarosław Kozak, który jest w posiadaniu  wielu nieopublikowanych prac, zdjęć, książek. Sam wykonał ok. 100.000 kserokopii manuskryptów i listów. Wśród nich jest korespondencja z Karlem Popperem, Alfredem Tarskim, ks. Janem Salamuchą, ks. abp. Józefem Gawliną czy ks. kard. Stefanem Wyszyńskim. Oprócz tego zbiory obejmują fonotekę z przeprowadzonymi rozmowami. Kozak założył nawet publiczną zrzutkę aby zebrać środki na ten cel (LINK). Nie trzeba dodawać, że nie zebrał potrzebnej sumy…
 
Warto na koniec tych wspomnień posłuchać jednej z ostatnich wypowiedzi Bocheńskiego (LINK) w której znów podaje diagnozę przyczyn, które nadal niszczą Polskę i przewiduje tego skutki. 
 
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

piątek, 11 października 2024

Dom Książki: Modlitwy św. Tomasza z Akwinu - nasza recenzja

Nie ukrywam, że jednym z moich ulubionych teologów jest św. Tomasz z Akwinu.  To bardzo wymagający święty, mój proboszcz mówi że to był geniusz, i trudno temu zaprzeczyć. A skoro geniusz, to język jego prac i poziom uzasadniania też są wymagające. No ale szczęśliwie są też teolodzy, którzy na przykład publikują tzw. tezy tomistyczne i je objaśniają. Na końcu tego wpisu zamieścimy link do zebranych z YT rozmów z dr. Beściakiem i innych, wartych obejrzenia, filmów o św. Tomaszu i Jego filozofii. 

Ale dziś nie o tym. Pewnie znowu zostaniemy posądzeni na TT o lokowanie produktu,  bo chcemy zaprezentować zbiór modlitw św. Tomasza z Akwinu. Pod koniec wpisu podamy też link do nieco inaczej wydanego modlitewnika (z 1928 roku) w pdf, który można sobie ściągnąć z sieci i wydrukować samemu, lub czytać bezpośrednio z telefonu komórkowego.

Modlitewnik (na okładce dzieło Botticellego) wydany jest (w 2023)  przez wydawnictwo Pod Chorągwią Matki Bożej Łysieckiej. Tłumaczyła je z języka łacińskiego Eleonora Reicher a wstępem opatrzył ksiądz Wilhelm Michalski. Ciekawie przedstawiona jest sylwetka tłumaczki, bowiem okazuje się, że była ona założycielką pierwszej polskiej szkoły medycyny sądowej, stawiała podwaliny rodzimej reumatologii, była też doktorem filozofii. Co ciekawe była ateistką, i dopiero po nawróceniu zaczęła działać na rzecz naszego Kościoła, i bliźnich (opieka nad niewidomymi, założyła Koło Studiów Katolickich, napisała książkę o beatyfikowanym Ojcu Rafale Kalinowskim, i św. Wincentym a Paulo). Tak dochodzimy do omawianego dziś dzieła. Pomijamy w naszym opisie niebagatelny fakt, że była pochodzenia żydowskiego, co powodowało perypetie podczas wojny. Warto dodać, że książeczkę współtworzył ksiądz  Wilhelm Michalski, wyświęcony w roku 1903, postać wielce zasłużona, profesor zwyczajny na wydziale Teologii UW

Ksiądz Michalski we wstępie do dzieła zaznacza, że jest to pierwszy tak obszerny zbiór modlitw św. Tomasza (pomija istnienie modlitewnika z 1928 roku...). Mamy ich tutaj aż 12, co ciekawe, niektórzy zapoznając się nimi odkrywają kto jest ich autorem, bowiem często są one umieszczane w modlitewnikach bez podania twórcy.  Modlitw jest 12, a tłumaczenie, jak pisze we wstępie sama Eleonora Reicher, nie tylko miało oddać sens teologiczny, ale też i pewien charakterystyczny rytm modlitw. Tak rzeczywiście jest, jeśli ma się około 15 minut można przeczytać wszystko (w języku polskim, bowiem modlitewnik zawiera też oryginalne treści po łacinie) i poczuć specyficzny język i myśli wielkiego świętego. 

Całość za to zakończona jest zupełnie nietypowo. Bowiem o ile św. Tomasz w modlitwach oddaje cześć Bogu i Matce Bożej, o tyle tutaj udziela rad jednemu z zakonników Bratu Janowi, jak należy się poprawnie uczyć. To jest dopiero gratka - otrzymać wskazówki od geniusza... Pokrótce rady te są następujące: 1) od rzeczy coraz łatwiejszych do  coraz trudniejszych, 2) nie wyrywać się z przemowami, 3) mieć czyste sumienie, 4) rozmyślać non stop, 5) lubić samotność, 6) być miłościwym, 7) nie przejmować się uczynkami innych, 8) nie spoufalać się z innymi, 9) nie wdawać się w czyny ludzi światowych, 10) unikać dysput o wszystkim, 11)  naśladować świętych i dobrych, 12) nie uprzedzać się mówiącym tylko zachowywać dobre rzeczy które wypowiada, 13) rozumieć co się czyta i słyszy, 14) być pewnym wszystkiego lub się upewniać, 15) pamiętać co się da, 16) nie poświęcać czasu na to co nas przerasta.

Na koniec dygresja. Jeśli ktoś chciałby przekonać niewierzącego powinien polecić do przeczytania dowody na istnienie Boga wg. św. Tomasza. A kiedy za Dawkinsem ten poda argument, że przecież był Wielki Wybuch, wzorem logiki świętego Tomasza, należy zapytać się, kto był owego wybuchu przyczyną... 

Reasumując wydawnictwo (można je kupić TUTAJ) godne polecenia, zszywane, nie klejone, wydane bardzo dobrze.  Gdyby ktoś chciał pobrać inne piękne wspomniane wydawnictwo z 1928 roku w pdf, to jest ono TUTAJ. Obiecane materiały są powyżej.

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.    

       

czwartek, 10 października 2024

Kościoły na meczety - dokąd podąża Europa i USA?

Społeczeństwo Zachodniej Europy musi zmierzyć się z jeszcze jednym skutkiem nadmiaru muzułmańskich imigrantów.  Jest to już zauważalny trend przekształcania kościołów w meczety. Takie zdarzenie za każdym razem budzi kontrowersję i powoduje dalszy wzrost niechęci do muzułmanów. A jest ono zauważalne we wszystkich krajach. W Niemczech nawet powstało chrześcijańskie stowarzyszenie o nazwie Friends of the Protestant Church in Berlin, które jakiś czas temu opublikowało raport na temat przekształcenia dziesięciu kościołów w Niemczech w meczety. Za każdym razem chodzi o świątynie nieużytkowane, zdesakralizowane i sprzedane prywatnemu właścicielowi, który następnie odsprzedaje je gminie muzułmańskiej, jak było to np.: ze sprzedażą kościoła w Hamburgu, podarowanego w 2018 roku przez prywatnego inwestora muzułmanom, którzy adaptowali go na meczet. Podobne działania przeprowadzono w Holandii, Wielkiej Brytanii i Francji

Najbardziej znanymi przykładami tego typu inicjatyw stało się otwarcie meczetu Al Fateh w Amsterdamie, meczetu sułtana Ayouba i meczetu Osmana Ghaziego w Holandii, a we Francji przebudowa kościoła dominikanów w Lille i kościoła św. Józefa w Paryżu. Obserwatorzy zauważają, że obecnie wiele ośrodków islamskich w Europie, kontrolowanych przez radykalne grupy islamistyczne, rozważa zakup kościoła i przekształcenie go w meczet, traktując takie posunięcie jako formę dżihadu w imię Allaha. Mechanizm działania zazwyczaj jest podobny: bojownicy znajdują kościół i zachęcają muzułmańskich biznesmenów do jego kupna, aby mógł zostać przekształcony w meczet. Sam proces transformacji ogłaszany jest w sposób niezwykle prowokacyjny: publikowane zdjęcia ukazujące moment usunięcia krzyża i zastąpienia go półksiężycem, aby wyrazić hołd dla religii islamskiej.

Faktem jest, że kościoły przekształcano w meczety (i na odwrót) od wieków. Przykładem jest tu Hagia Sophia, największy kościół cesarstwa bizantyńskiego, stojący w Konstantynopolu, który stał się meczetem w Istambule. I na odwrót, meczety w Grenadzie, Kordobie, Maladze i Sewilli, które stulecia temu zostały przekształcone w kościoły.
 

Niemniej, z powodu obrazoburczych poczynań radykalnych grup muzułmańskich władze kościelne na ile są w stanie, interweniują i próbują zapobiec takim adaptacjom. Udało się to ostatnio na przykład  w stosunku do kościoła św. Jana z 1788 roku w Hanley w Stoke-on-Trent w hrabstwie Staffordshire, gdzie powołano się na klauzulę prawną, która zabrania używania budynku do celów kultu religii innej niż chrześcijańska. Ograniczenia prawne zostały nałożone w 2009 roku, gdy diecezja Lichfield sprzedawała ten budynek opuszczony i nieużytkowany od lat 80. XX wieku. Kościół początkowo pełnił funkcję kawiarni i antykwariatu, aż został sprzedany charytatywnej Fundacji Zamir, która 15 sierpnia tego roku uzyskała zgodę rady miasta na przekształcenie go w meczet. Organizacja, która go kupiła proponowała utworzenie w budynku muzeum, biblioteki wielowyznaniowej i siłowni tylko dla kobiet. Jednak anglikanie odrzucili tę propozycję (LINK).
 

Podobnie jest np.: we Francji, gdzie już jeden z przywódców muzułmańskich Dalil Boubakeur, rektor Wielkiego Meczetu w Paryżu i przewodniczący Francuskiej Rady Wiary Muzułmańskiej, zasugerował, aby niewykorzystywane kościoły chrześcijańskie przekształcić się w meczety. Argumentował to wiarą w tego samego Boga.
 
Ale Kościół Katolicki we Francji nie zgadza się z takim obrotem rzeczy. Mimo, że budynki kościelne w tym kraju od czasów rewolucji są własnością państwa. Na razie we Francji tylko cztery kościoły zostały przekształcone w meczety. Pozostała większość pada za to ofiarą podpaleń. W  zasadzie nie ma miesiąca aby jakiś nie spłonął… Być może dlatego, że rosnąca społeczność muzułmańska potrzebuje miejsc kultu. Obecnie szacuje się, że brakuje jakiś 2500 meczetów, a Kościół Katolicki uważa adaptację chrześcijańskich świątyń w muzułmańskie za coś „niewłaściwego”.

Tendencje zmian są jednak stałe i dotyczą już nie tylko Europy (nie ma stolicy europejskiego kraju, w którym nie byłoby meczetu urządzonego w dawnym kościele LINK). Podobnie jest także w Stanach Zjednoczonych. Tam Chrześcijańska gmina Zjednoczonego Kościoła Kongregacjonalnego w Bridgeport w Connecticut, początkami sięgającej XVII wieku, sprzedała swój kościół społeczności muzułmańskiej, która planuje przekształcić go w meczet. Podobne rzeczy zdarzyły się w Bristol Township w Pensylwanii, gdzie w październiku 2014 roku zamknięty kościół katolicki pod wezwaniem Niepokalanego Poczęcia NMP został sprzedany Zjednoczonemu Amerykańskiemu Towarzystwu Muzułmańskiemu z Brooklynu za kwotę niemal 1,8 miliona dolarów. Ci urządzili w nim meczet Mevlana Camii


Kiedy nastąpi kres degeneracji cywilizacyjnej Europy? I czy w ogóle to kiedykolwiek nastanie? Pisarz Emile Cioran wypowiedział kiedyś złowieszcze proroctwo: Francuzi nie obudzą się, dopóki Notre Dame nie stanie się meczetem. Trzy lata temu francuski historyk Dominique Venner popełnił samobójstwo w Notre Dame w Paryżu. Tragedia, którą mainstreamowe media uznały za gest katolickiego maniaka, była raczej dramatycznym ostrzeżeniem dla Europy, lecz i ona odbiła się bez echa od teflonowych środowisk… 
 
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

środa, 9 października 2024

Stephen Morris: Record, Play, Pause - książka perkusisty Joy Division i New Order cz.19: Pierwsze występy Warsaw

 

W pierwszej części (TUTAJ) przedstawiliśmy streszczenie fragmentu książki, w którym Stephen Morris opisuje swoje dzieciństwo. W części drugiej (TUTAJ) wojenne pasje perkusisty Joy Division, a w kolejnej historię życia jego ojca (TUTAJ), rodzinne wycieczki (TUTAJ) i pierwsze single w kolekcji Stephena (TUTAJ). W następnym wpisie przedstawiliśmy pierwsze instrumenty z kolekcji Stephena i opisaliśmy jego fascynację the Beatles, jak i amerykańską TV (TUTAJ). W kolejnym (TUTAJ) męczarnie na kursie tańca i fascynację obserwatorium Jordell Bank, oraz kompletnie inne, niż rodziców, zainteresowania kinowe. W kolejnym (TUTAJ) lekcje gry na klarnecie i pierwsze zakupy płytowe. W kolejnym (TUTAJ) pierwsze koncerty i fascynację Davidem Bowie  wybór roli w zespole jako perkusista (LINK). W tej części (LINK) przedstawiliśmy pierwsze eksperymenty kolegów z LSD, epizod ze studiami i przeprowadzkę do nowego domu. TUTAJ opisaliśmy pierwszych idoli gry na perkusji i zakup instrumentu, a także pierwsze lekcje Stephena gry na nim, a TUTAJ perypetie związane ze zmianą szkoły. Wzrastające zainteresowania winylami i rozbudowę zestawu perkusyjnego opisaliśmy TUTAJ i TUTAJ. Pierwsze nagrania zespołu Stephena w Strawberry Studios opisaliśmy TUTAJ. Późniejszy wpis za to (TUTAJ) przedstawiał narodziny punk rocka w UK wg. Morrisa. Natomiast narodziny Warsaw opisaliśmy TUTAJ.

Kolejny, 10 rozdział książki ma tytuł Perkusista i kierowca. Z powodu posiadania samochodu ludzie często prosili Stephena żeby im go pożyczył.
 
Wykwalifikował się przy okazji w pakowaniu i przewozie perkusji. Kiedy jechał na pierwszą próbę Warsaw zabrał ze sobą Iana, jego mikrofon, wzmacniacz i kolumny. W książce autor zamieszcza maszynopis jednej z pierwszych piosenek z tekstem Iana - Tension z lutego 1977 roku.
 
 
W drodze rozmawiali o muzyce. Gdy dojechali Ian wspomniał patrząc na samochody, że Hooky już tu jest, wtedy Stephen pierwszy raz usłyszał ten pseudonim. Myślał jednak że chodzi o kogoś starszego. Ćwiczyli w Strangeways na zapleczu małego sklepu. 
 
Hooky miał agresywny sposób gry na basie, a gitara Bernarda brzmiała znakomicie. Próbowali i rozmawiali w przerwy o muzyce. W tamtym czasie Ian i Stephen mieli podobne prace w biurze, Hooky pracował w Manchester Ship Canal Company, a Bernard w Cosgrowe Hall w studio animacji filmów rysunkowych (warto przeczytać jego wspomnienia TUTAJ).
 
 
W pewnej chwili pojawił się też Terry Mason, jego rola w zespole jednak nie była jasna i zmieniała się w czasie. W drodze do domu rozmawiali o koncertach i zespole.
 
Największą trudnością było wybicie się, ale Ian miał nieco kontaktów, znał menadżera Buzzcocks, producenta Martina Hannetta, trochę ludzi z biura RCA. Stephen starał się wtedy o pracę dziennikarza w Record Mirror, i choć został odrzucony, zaproponowano mu pracę dorywczo jako dziennikarzowi niezależnemu. Zaproponowano mu pisanie recenzji z koncertów i za to wynagrodzenie. Ponadto opłacano mu wejścia, jednak miał uzgadniać na jaki koncert się wybiera. Jako pierwszy wybrał Ed Banger and the Noseblleeds.
 
 
Przed koncertem zaczepił DJ-a i zapytał dlaczego nie gra Patti Smith, a ten niegrzecznie mu odpowiedział, tym sposobem Stephen poznał Roba Grettona. Koncert bardzo mu się spodobał, a po nim odbył miłą rozmowę z
gitarzystą, którym okazał się Vini Reilly. Napisał bardzo pozytywną recenzję z tego wydarzenia.
 
Swój pierwszy koncert z Warsaw zagrał pewnego sobotniego popołudnia w Liverpoolu. Niestety nie spotkał się on z pozytywnym przyjęciem publiczności. Za to pierwszy występ z Ianem wzbudził w nim szok, Ian zdawał się być nakręcony. Nie zgadza się z opiniami że zachowywał się jak wariat, był zwyczajnie bardzo dynamiczny. Zupełnie inaczej zachowywał się podczas prób, czasem mruczał coś pod nosem, czasem recytował teksty do mikrofonu. Jednak podczas koncertu całkowicie się zmieniał. 
 
Następnie Stephen Morris podkreśla jak ogromną rolę, jaką ma do spełnienia forntmen i wokalista zespołu. Ian wziął to całkowicie na siebie i z pełnym powodzeniem. 

C.D.N. 

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

wtorek, 8 października 2024

Obrazy Noaha Verriera: Codzienne rzeczy jako dzieła sztuki

Czy tzw. mali mistrzowie flamandzcy albo Jeana Chardin, albo Édouard Manet, znani z martwych natur, dzisiaj malowaliby burgery McDonalda czy inne fast foody? Sądzimy, że jeśli tylko byłby popyt na takie płótna – czemu nie! Niejako odpowiadając na takie zapotrzebowanie demonstrujemy obrazy amerykańskiego malarza Noaha Verriera (ur. 1979 r.), profesjonalnego artysty, który ukończył wydział malarstwa na Florida State University (FSU). 




Po studiach przez wiele lat był nauczycielem rysunku, aż w 2017 roku postanowił utrzymywać się ze sztuki. Może nie porzuciłby stabilnej pracy (artysta ma żonę i czworo dzieci), gdyby nie głęboka wiara i przeświadczenie o istnieniu Bożej Opatrzności, a także gdyby nie poznał twórczości artystów XIX wieku. Podziw dla Maneta, Sargenta, Sorolla, a także Chardina doprowadził go do tworzenia prac, w których wyraźnie elementy impresjonistyczne łączą się ze stylistyką realistyczną. 



Artysta więc maluje to, co ludzie jedzą najchętniej – kanapki z masłem orzechowym i konfiturą, pączki, burgery, dojrzałe owoce, szklanki z piwem, żelki i cukierki, frytki, lody, puszki zupy, całe zestawy pudełkowe z popularnych sieci fast foodów…. A między nimi utyka kwiaty, porcelanę, szkło. To, co jednak najbardziej uderza w jego pracach, to umiejętność czynienia z tych codziennych rzeczy dzieł sztuki. Malarz umiejętnie posługuje się techniką i światłocieniem, rzuca refleksy słońca na zwykłe, tak znane przedmioty, którym potrafi nadać aurę niepowtarzalności. Po obejrzeniu jego prac zupełnie inaczej spojrzymy na zawartość naszej lodówki. 





Jego styl można opisać jako wyjątkowy i zabawny, co sprawia, że zdobył popularność na jego prace rożnie. Są wystawiane na całym świecie, w Japonii, Australii, Niemczech, Indiach, Kanadzie, Wielkiej Brytanii i Francji. Ma wiernych fanów, wśród których są osoby znające się i zajmujące sztuką na co dzień, takie jak np.: William Tomicki, były wiceprezes wielkich domów aukcyjnych Sotheby's i Tiffany.




A co sam malarz mówi o swoich dokonaniach? Dla mnie każdy obraz jest jak modlitwa do Boga, mogę się dzięki nim zatrzymać, przyjrzeć się uważnie temu co maluję i zinterpretować kolory, kształty i emocje, które mam przed sobą (LINK).





Zapraszamy zatem i my do śledzenia dokonań tego artysty. Prezentowane prace pochodzą z jego strony internetowej (LINK).

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

poniedziałek, 7 października 2024

Isolations News 296: Xymox i Wolfgang Press w PL, Cure kameralnie, Morris w podkaście, Oasis live, Marx z Sisters of Mercy - nowy album, wraca Jethro Tull, the Who na znaczkach, stopione mózgi, rosnące góry i żarłoczne pandy

Zaczynamy od byłego członka Joy Division. Gary Kemp i Guy Pratt, którzy prowadzą podkast Rockonteurs, gdzie snują opowieści o branży muzycznej, w sobotę zaprosili Stephena Morrisa. Co mówił można odsłuchać TUTAJ. 

Pozostańmy w chłodnych klimatach. Współzałożyciel i gitarzysta Sisters Of Mercy, Gary Marx, wydał pierwszą płytę od 15 lat. Album pojawił się 4 października nakładem Wrecking Ball Sounds, małej niezależnej wytwórni z Hull, i jest zatytułowany Green Ginger Jive. Dostępne są dwie wersje - jako jako 12-utworowy winylowy LP gdzie do pierwszych 250 egzemplarzach jest dodawany singiel. Oprócz tego płyta jest dostępna w wersji rozszerzonej na CD z dodatkowymi utworami. Nagrał ją z pomocą przyjaciół - Wayne'a Husseya z The Mission, Milesa Hunta z Wonder Stuff i Johna Robba. Album można kupować od soboty TUTAJ. Na YT jest też dostępny trailer. 

Fanom Sisters of Mercy polecamy przed jego obejrzeniem wziąć krople uspokajające lub, jak to radził Świetlicki, czopki z pyralginą. On jest TUTAJ.

Przychodzi facet do lekarza i mówi, że spać nie może w nocy. Lekarz przepisał mu tabletki ziołowe, ale facet wraca po tygodniu i mówi, że nie działają w ogóle, dalej spać nie może. Lekarz na to:

– W takim razie trzeba spróbować coś mocniejszego, proszę spróbować tych czopków na sen.

Pacjent wraca po tygodniu do lekarza i mówi:

– Panie doktorze, faktycznie te czopki działają ale  są strasznie mocne.

– Jak to mocne?

– Bo jak się budzę rano to jeszcze mam palec w zadzie.

Teraz coś o badaniu choć nie przez lekarza. Lubicie pandy? W Allgäu na południu Niemiec naukowcy natknęli się na skamieniałości przodka pandy wielkiej. Badania zębów wymarłego gatunku pokazały, że żyjące niegdyś w Europie pandy jadły mięso, nie jak współczesne pandy wielkie, które żywią się głównie pędami bambusa. I były większe (LINK). 

Facet ogląda Discovery, spiker z ekranu:
- Pandy mają ich 16, rekiny 100, a u człowieka norma to 32 zęby.
Facet podrywa się z fotela i wrzeszczy:
- K***a, jestem pandą!

Powyższy dowcip o pandzie już tutaj kiedyś był, ale powtórzyliśmy go bo nam się bardzo podoba. Za to muzycy z Jethro Tull ponownie zremiksowali album Yuletide z 2003 roku, który był ostatnim nagranym z gitarzystą Martinem Barre. Jest to pięciopłytowy album świąteczny - Jethro Tull: Fresh Snow at Christmas - który ukaże się 6 grudnia. Wydawnictwo będzie zawierać wiele bonusów i wyjdzie także (po raz pierwszy) na winylu. Przedsprzedaż TUTAJ. Trailer gra powyżej.

Skoro pojawiły się dinozaury - brytyjska poczta Royal Mail zapowiedziała wydanie serii znaczków upamiętniających 60. rocznicę powstania The Who. Seria złożona z 34 znaczków oficjalnie trafi do sprzedaży 17 października (LINK).


Z kolei od 27 października rusza w Łodzi Soundedit. Wprawdzie New Model Army ze względu na problemy zdrowotne perkusisty – Michaela Deana – odwołał występ i wszystkie koncerty do końca roku, ale muzycy zapewnili zastępstwo, zamiast nich wystąpią Justin Sullivan & Dean White ze specjalnym setem. A poza tym w programie festiwalu legenda z wytwórni 4AD, czyli The Wolfgang Press, a także Juno Reactor i Clan of Xymox. - bilety TUTAJ.


The Cure natomiast wystąpi 30 października na bardzo kameralnym koncercie dla publiczności zebranej w BBC Radio Theatre w ramach Radio 2 In Concert. Podczas koncertu zespół wykona utwory z długo oczekiwanego nowego albumu Songs of a Lost World. Bilety zostaną przydzielone w drodze losowania, które potrwa do 9 października, do godziny 21:00. Ale tylko dla mieszkańców Wielkiej Brytanii. Oczywiście reszta nic nie traci, cały koncert zostanie nagrany i wyemitowany w programie Jo Whiley w Radio 2 i BBC Sounds (19:00-21:00) 31 października, w którym będzie również można posłuchać wywiadu z Robertem Smithem (LINK).


Za to nigdy nie wystąpią już razem dwaj panowie którzy kiedyś tworzyli Pink Floyd. David Gilmour w wywiadzie zapowiedział, że nigdy nie wystąpi z Rogerem Watersem. Natomiast byłby zadowolony gdyby zaczęła występować Kate Bush, ale według niego zależy to tylko od niej i od nikogo innego. Cały wywiad jest TUTAJ.

Szkoda, bilety na Pink Floyd pewnie sprzedały by się w kilka sekund...


Trasa koncertowa Oasis North American Reunion została wyprzedana w nieco dłuższym czasie, bo w godzinę! Popyt na występy Oasis na żywo nadal rośnie, a wszystkie koncerty w Ameryce Północnej w ramach światowej trasy koncertowej OASIS LIVE '25 zespołu zostały wyprzedane. Muzycy zapowiedzieli występy w Australii. Zespół ogłosił już program, większość występów planowana jest na przyszły rok (LINK).

Ego braci Gallagher po tym zapewne urosło  jeszcze bardziej... 

Tak jak urosła nam Grecia i rośnie też Mount Everest, który ma 8848 metrów i 86 centymetrów wysokości. Badacze mówią, że podnosi się o około dwa milimetry rocznie i w ciągu ostatnich blisko 90 tys. lat zwiększył swoją wysokość nawet o 50 metrów. Ale czym jest to spowodowane? Jak wynika z niedawno przeprowadzonych przez naukowców z University College London (UCL) oraz China University of Geosciences badań, Mount Everest rośnie dzięki erozji spowodowanej przez oddalony o około 75 kilometrów system rzeczny. Rzeki wymywają takie ilości materiału skalnego, że podnosi się płyta tektoniczna, a razem z nią góra (LINK). 

Czekamy na głosy ekologów twierdzące, że wymywanie powodowane jest zmianami klimatu i aby mu zapobiec, należy podwyższyć ceny prądu.


Jeszcze o ekologach. Mózgi ofiar erupcji Wezuwiusza, do której doszło w 79 roku, zamieniły się w szkło. Naukowcy odkryli doskonale zachowane neurony. Można zatem uznać, że ciało ludzkie jest rodzajem gliny, która pod wpływem temperatury topi się (LINK).

Patrząc na niektórych członków naszego rządu można dojść do wniosku, że ich mózgi stopiły się w normalnych warunkach. 


Jeszcze o znaleziskach. W latach 80. XX wieku w jednej z jaskiń na Pustyni Judzkiej archeolodzy znaleźli nasiona, które według datowania węglem radioaktywnym liczyły sobie ponad 1000 lat. Naukowcom udało się wyhodować z nich drzewo. Prawdopodobnie należy do wymarłego gatunku o właściwościach leczniczych, o którym kilkakrotnie wspomina Biblia, teraz nazwano je sheba. Zawiera niezwykle aromatyczne żywice (LINK). Ale nie są to pierwsze tak stare nasiona które wykiełkowały. W 2020 roku posadzono nasiona palm daktylowych, które zostały znalezione w Masadzie, starożytnej twierdzy, gdzie schronił się Herod Wielki uciekając przed Partami. Z 34 sztuk, których wiek ocenia się na 1900 lat wyrosło 6 (LINK).

News ilustrujemy drzewkiem wyhodowanym z podobnego nasiona, ale odnalezionego na Syberii.


Jeszcze w temacie odkryć, które są w stanie zmienić historię. Po zbadaniu próbek DNA z muzeów w Europie oraz porównanie ich z kopalnym DNA morsów z Ameryki Północnej wykazano, że wikingowie  sprowadzali ciosy morsów aż z odległej Grenlandii. A zatem pierwsi, przed Krzysztofem Kolumbem, dotarli i odkryli Amerykę. A co więcej, pozyskane kły morskie sprzedawali jako kość słoniową, niezwykle luksusowy i drogi materiał w średniowiecznej Europie (LINK).


Powyżej Oasis gra the Beatles. Paul McCartney podczas trzygodzinnego koncertu w Urugwaju po raz pierwszy zagrał na żywo Now And Then, demo Johna Lennona, które w zeszłym roku zostało przekształcone w nową piosenkę Beatlesów. Ta stała się najbardziej kasowym singlem roku w całej branży muzycznej... Tak to się robi.

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

niedziela, 6 października 2024

Z mojej płytoteki: Collage i Safe - powitanie jesieni z arcydziełem progrocka

Kiedy wtedy, w epoce, kupiłem i posłuchałem pierwszy raz byłem mocno rozczarowany. Po powalającym wręcz Moonshine (warto zobaczyć TUTAJ - opisaliśmy wznowienie na winylu) dostaliśmy coś takiego. Na okładce znowu Zdzisław Beksiński (pisaliśmy o nim wile razy TUTAJ), obraz bez tytułu, obecnie w muzeum w Sanoku, załatwiony jak poprzednio, przez Tomasza - wielkiego fana zespołu (są podziękowania).
 

Co ciekawe, jest też ten sam obraz na CD... Wygląda pięknie i tak jak poprzednio Collage promowali Moonshine klipami w kolorystyce okładki, tak samo jest i teraz - brązy i jesień w klipie do tytułowego utworu - Safe. Jest miło choć nie ta piosenka powinna promować płytę...
 
 
Rozczarowanie wynikało głównie z brzmienia. Zespół zmienił styl, brzmi inaczej niż na Moonshine, nieco bardziej surowo, eksperymentalnie, tak jakby nagrania pochodziły z improwizowanej sesji live. To jest problem wielu wykonawców, kiedy osiągają pik (jak choćby Dead Can Dance na Within..., czy Marillion na Misplaced...) pozostaje im zmiana stylu, lub odcinanie kuponów, co jest wtórne. Poza tym artyści, jak i ich publika, też dojrzewają. Ja mam tak, że kiedy na swój sposób zapomniałem Moonshine (nie słuchałem go kilka lat) i odpaliłem Safe, doceniłem ten album. To piękna, jesienna muzyka, owszem może brak jej realizatorskiego szlifu, niemniej z perspektywy faktu, że to ostatnia płyta w tym składzie, po latach, jak i w teraz - kiedy zaczęła się jesień, uważam, że to arcydzieło progrocka.
 
 
Choć mowa o jesieni, album otwiera The Winter Song - spokojny wstęp i dynamit, który przechodzi w This Time. Refren niestety nagrany fatalnie, choć piosenka bardzo dobra. To był pierwszy moment kiedy wtedy, w epoce, poczułem dyskomfort. Piosenka jest o nagłym uczuciu. Po niej Cages Of The Mind I i Cages Of The Mind II - zaczyna się poważne granie. I odnosi się wrażenie, że mamy do czynienia z concept albumem bowiem piosenka jest o uczuciach.
 
Kochamy, nienawidzimy
Chcemy uwolnić nasze marzenia
Rozniecić ogień
Który spali klatki naszych umysłów
 
Stranded, też jest o uczuciach i to kolejna genialna wręcz piosenka. Tym razem jednak chodzi o nieszczęśliwą miłość (bohater jest w potrzasku), kluczowym tutaj jest fragment:
 
Kobieta obok mnie rozumie
Jak długo jednak mogę ją zwodzić
Pocałunkami dla ciebie
 
Eight Kisses przypomina Lavender Marillion, też jest wyliczanką, choć spokojniejszą i bardzo nastrojową, czego nie można powiedzieć o piosence Fisha (chyba najgorszej z albumu Misplaced Childhood)
 
One Of Their Kind - mocny akcent na albumie. Dynamika, tekst i brzmienie - pierwsza klasa. Fragment o krześle nawiązuje do okładki Moonchild. Safe to nie jest to na co czekaliśmy. Dziś wydaje się najsłabszym momentem albumu, choć mocno ratuje go solo Marka Gila. The Chanting - niewinnie się zaczyna, ale przeistacza się w piękną piosenkę o miłości i jej fortunnym poszukiwaniu.  Made Again szybko jednak wysadza wszystko w powietrze. Jest bowiem jeszcze bardziej uczuciowy i nastrojowy od poprzednika.
 
Puste gwiazdy i pęknięty księżyc
W świecie w którym żyję
Prawda to rodzaj gry
W której wygra tylko najlepszy kłamca
Boże pogrzebałeś moją przeszłość 
Więc ocal mi choć te dni, które nadejdą...

Jakże to dziś jest aktualne... Cages Of The Mind III i  I Will Be There  - dwa znakomite utwory, kończą ten album.
 
Noc jest symfonią
Księżyc pociąga za sznurki światła gwiazd
Będę tam
Tylko po to, żeby spojrzeć w Twoje oczy

Poczekaj z otwartym sercem
Wpuść miłość do środka – to proste
Będę tam
Tylko po to, żeby spojrzeć w Twoje oczy

Czuję to głęboko w środku
Ale nie mam słów by to wyrazić
Będę tam
Tylko po to, żeby spojrzeć w Twoje oczy

 
Na końcu rodzinne zdjęcia członków zespołu z żonami/ partnerkami. Najlepszy concept album o miłosnych zawirowaniach?
 
Zdecydowanie.
 
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.   
 

Collage Safe, Ars Mundi 1996, realizacja Krzysztof Palczewski, tracklista: The Winter Song, This Time, Cages Of The Mind I, Cages Of The Mind II, Stranded, Eight Kisses, One Of Their Kind, Safe, The Chanting, Made Again, Cages Of The Mind III, I Will Be There.