Donald Trump znów skupił na sobie uwagę całego świata. Ponownie wygrał wybory prezydenckie w USA i dotąd niechętne mu media zaczęły nagle zmieniać o nim opinię. Niejako pozostając w nurcie tego spektakularnego wydarzenia dom aukcyjny Phillips w Nowym Yorku wystawił na sprzedaż obraz Andy’ego Warhola przedstawiający Trump Tower (New York Skyscrapers), który będzie można kupić w dniu 19 listopada. Spodziewana szacunkowa cena optuje pomiędzy 500 000 a 700 000 dolarów. Lśniące tzw. diamentowym pyłem dzieło zostało zamówione przez Donalda Trumpa w 1981 roku po to aby uczcić jego pierwszą od podstaw inwestycję na Manhattanie.
Warhol po raz pierwszy wspomina o potentacie rynku nieruchomości i jego pierwszej żonie, Ivanie, w swoich pośmiertnie opublikowanych pamiętnikach pod datą 22 lutego 1981 r. Parę poznał na przyjęciu urodzinowym wydanym przez kontrowersyjnego prawnika Roya Cohna, za pośrednictwem Marca Baleta, dyrektora artystycznego magazynu Interview, dla którego pracował Warhol. Dwa miesiące później Balet zorganizował wizytę Trumpa w Warhol's Factory. Trump, którego Warhol opisał jako butch (macho), zaproponował aby mistrz pop-artu wykonał obraz jego nowobudowanego wieżowca na Piątej Alei, który mógłby powiesić w hallu. Musiałem spotkać się z Donaldem Trumpem w biurze (taksówka 5,50 USD)” – napisał Warhol 24 kwietnia 1981 r. „Spotkanie to zorganizował Marc Balet. Projektuje katalog dla wszystkich sklepów w atrium Trump Tower i powiedział Donaldowi Trumpowi, że powinienem namalować obraz budynku, który wisiałby nad wejściem do części mieszkalnej. Więc spotkaliśmy się żeby o tym porozmawiać… Nic nie zostało ustalone, ale i tak namaluję kilka obrazów i im je pokażę.
Zaprojektowany przez biuro architektoniczne Der Scutt z Swanke, Hayden, Connell and Partners, 58-piętrowy budynek był jeszcze w budowie (to ten wieżowiec, który powstał po wyburzeniu znajdującej się na działce zabudowy i inwestycja po której realizacji zarzucano Trumpowi zatrudnianie do prac rozbiórkowych nielegalnych robotników z Polski, lecz śledztwo w 2017 roku tego nie potwierdziło (LINK). Warhol wykonał więc zlecenie na podstawie modelu oraz jego zdjęć. Fotografie i szkic, które zostało zrobione na ich podstawie Warhol przetworzył w sitodruki w odcieniach czerni, srebra i złota. Aby przekazać blichtr i bogactwo wieżowca, posypał mokrą farbę zmielonym szkłem, znanym jako pył diamentowy, materiałem, którego zaczął używać na początku lat 80.
Co było potem? Warhol zademonstrował swoje prace Trumpowi, które według niego miały sprawić wrażenie monumentalności. Ale Trumpowi w ogóle nie podobały się i ku zaskoczeniu artysty odmówił zakupu sitodruków. Nie zapłacił mu. Warhol pracował praktycznie za darmo. Z tego, co wiemy, Trump spodziewał się obrazów bardziej odpowiadających jego gustom. Prawdopodobnie chciał, aby były bardziej ekstrawaganckie, bogatsze z wyglądu, pasujące do mentalnych atrybutów władzy, którą Trump Tower miał symbolizować. Według Trumpa kolory wybrane przez Warhola nie pasowały do wystroju Trump Tower. Przez zapisy w Dziennikach Warhola przebija jego frustracja i rozczarowanie niespodziewanym odrzuceniem. Artysta zauważyłby, nie bez pewnej ironii, że gust Trumpa wydał mu się raczej tandetny. Trumpowie przybyli - czytamy to co Warhol zapisał pod datą 5 sierpnia 1981 r., w przeddzień swoich 58. Urodzin - Był Donald Trump, jego żona i dwie panie, które dla niego pracują. Pani Trump była w szóstym miesiącu ciąży. Pokazałem im obrazy Trump Tower, które namalowałem. Nie wiem, dlaczego zrobiłem ich tak wiele, zrobiłem osiem. W kolorze czarnym, szarym i srebrnym, co wydawało mi się naprawdę szykowne do holu. Ale zrobienie tak wielu było błędem, myślę, że ich zdezorientowało. Pan Trump był bardzo zdenerwowany, ponieważ nie były skoordynowane kolorystycznie. Angelo Donghia zajmuje się dekoracjami, więc przyjdą z próbkami materiałów, abym mógł zrobić obrazy pasujące do różu i pomarańczy. Myślę, że gust Trumpa jest trochę tandetny, mam takie przeczucie. A Marc Balet, który wszystko zorganizował, był trochę zszokowany. Ale może pani Trump wpadnie na pomysł portretu, bo pozwoliłem im zobaczyć portrety Lynn Wyatt za obrazami w budynku, więc może przyjmą moje dzieło.
Ostatecznie jak wiemy, że Trump nawet nie zamówił u Warhola portretu żony. Andy Warhol był już wtedy gwiazdą. Był uznanym ojcem pop-artu, żywą legendą, pionierem języka wizualnego, twórcą ikon kultury masowej i konsumpcjonizmu. Znane były jego sitodruki z Marilyn Monroe, puszki zupy Campbella i portrety Jackie Kennedy. Przez ponad dwie dekady pracował w swojej Factory, legendarnym nowojorskim studiu, które odwiedzali ówcześni celebryci. Tymczasem Donald Trump, był młodym, nowojorskim deweloperem, który dopiero wspiął się już po szczeblach finansowej elity miasta. Nic dziwnego, że Warhol bardzo źle przyjął krytykę i odrzucenie ze strony Trumpa. Trzy lata później, napisał w swoich pamiętnikach: Wciąż nienawidzę Trumpów, ponieważ nigdy nie kupili moich obrazów Trump Tower.
A Trump tymczasem poczuł od tego spotkania sympatię do malarza. Odtąd chętnie powołuje się na cytaty z wypowiedzi Warhola. Jedno z jego ulubionych zdań pojawia się w jego książce z 2009 r. Think Like a Champion: An Informal Education In Business and Life Think like a Champion: „W tym, co robię w dzisiejszych czasach, jest pewna doza brawury, a częścią tej brawury jest takie działanie, by to robię wyglądało się łatwe. Dlatego często mówiłem o biznesie jako o sztuce. Zawsze podobało mi się stwierdzenie Andy’ego Warhola, że „zarabianie pieniędzy jest sztuką, praca jest sztuką, a dobry biznes jest najlepszą sztuką”. W innym miejscu Trump napisał tak: „Wszyscy jesteśmy biznesmenami i biznesmenkami, niezależnie od tego, czy już postrzegasz w taki sposób to co robisz, czy nie. Jeśli lubisz sztukę i nie możesz na niej zarobić, w końcu zdajesz sobie sprawę, że wszystko jest biznesem, nawet twoja sztuka. Dlatego podoba mi się stwierdzenie Warhola… To fakt. To również kolejny powód, dla którego postrzegam swój biznes jako sztukę i dlatego pracuję nad nim z pasją.
Podczas spotkania Warhola z Trumpem zetknęły się dwa światy, które nie dały się pogodzić. Z jednej strony był Warhol, artysta, który starał się wszystko zamienić w symbol popu i ideowo zniwelować różnice między kulturą a konsumpcjonizmem. A z drugiej strony był Trump, biznesmen, który widział świat w kategoriach sukcesu i porażki, luksusu i potęgi ekonomicznej. Być może Warhol napisałby inaczej o Trumpie, gdyby dostał zapłatę za wykonane zlecenie malarskie...
Co stało się z ośmioma dziełami z serii New York Skyscrapers? Dwa pozostały u artysty i są teraz własnością fundacji, która zarządza spuścizną po Warholu, a więc znajdują się w Warhol Museum w Pittsburghu. Sześć innych trafiło do prywatnych kolekcji. To samo dotyczy szkiców, które również trafiły na rynek. Jedynym z ośmiu płócien, które ponownie pojawiły się w obrocie, jest praca którą niegdyś kupił szwajcarski handlarz dziełami sztuki Bruno Bischofberger. Publiczność mogła ją zobaczyć w 2001 r. na wystawie Gems & Skyscrapers, którą handlarz zorganizował w swojej galerii w Zurychu. Po tym nie było już żadnej publicznej wystawy Trump Tower Warhola. Artysta nigdy by nie przypuszczał, że ten, jak mu się wydawało, skromny milioner, zostanie dwukrotnym prezydentem Stanów Zjednoczonych. I dlatego nie chwalił się porażką (LINK).
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Całkiem niedawno informowaliśmy w newsach o wywiadzie, jakiego udzieliła Kate Bush, zapowiadając swój muzyczny powrót. I ta wiadomość bardzo nas ucieszyła. Artystka w wywiadzie udzielonym 25.10.2024 roku w programie Today w BBC Radio 4 (LINK) oświadczyła, że ma pomysły i pragnienie rozpoczęcia pracy nad nowym albumem. Warto wspomnieć, że jeśli do realizacji dojdzie, będzie to pierwsza od 13 lat płyta, bowiem Bush wydała swój ostatni album studyjny 50 Words For Snow w 2011 roku.
Artystka jednak jeszcze nie rozpoczęła pracy nad nowym materiałem, przez ostatnie kilka lat była pochłonięta działaniami nad archiwaliami, przeprojektowaniem strony internetowej i tworzeniem albumu z tekstami. Ma jednak wiele nowych pomysłów i jak określiła, nie może się doczekać powrotu do kreatywnej przestrzeni.
Artystka pojawiła się w programie celem promocji wyników jej pracy - filmu krótkometrażowego Little Shrew, ze ścieżką dźwiękową z jej piosenki Snowflake z 2011 roku. Film został stworzony przez Bush i ilustratora, i ma pomóc organizacji charytatywnej War Child, która wspiera młodych ludzi uwikłanych w konflikty.
Na temat filmu Bush powiedziała, że zaczęła nad nim pracować kilka lat temu, niedługo po wybuchu wojny na Ukrainie bo jej wybuch to dla nas wszystkich był ogromny szok. Stąd fabuła dzieci uwikłanych w wojnę.
Czekając na powrót genialnej artystki pozwolimy sobie na kilka refleksji.
Albumy Kate Bush zawsze wyprzedzały epokę, zawsze wskazywały pewne nowe kierunki. Tak było z debiutem, Kick Inside (1978) na który bardzo dojrzałe piosenki napisała będąc jeszcze nastolatką. Przypomnijmy, że wszystko stało się dzięki Davidowi Gilmourowi z Pink Floyd, którego do domu zaprosił Paddy - jej brat. Krążą pogłoski, że ballada The Man With The Child In His Eyes jest o uczuciu, jakie ich połączyło.
Później było już tylko lepiej. W tym samym roku pojawia się Lionherat (opisany TUTAJ), świat widziany z perspektywy dojrzewającej kobiety. Piękna, klasyczna i dojrzała muzycznie płyta. Dwa lata później, w 1980 Bush nieco cofa się, zaczyna bardziej eksperymentować z dźwiękiem tworząc znakomity Never Forever. Rok 1982 przynosi The Dreaming. Naszym zdaniem album nieco przegłośniony. Artystka na okładce fotografuje się ze swoją miłością, gitarzystą z zespołu. W końcu w roku 1982 następuje pik twórczości Kate Bush. Absolutnie genialny album Hounds Of Love (opisany TUTAJ) do dziś pozostaje klasykiem mrocznych brzmień, zwłaszcza jego druga strona. I do wtedy zaczyna się robić źle...
Wydany po 4 latach The Sensual World poza kilkoma świetnymi piosenkami (nam zapadł w pamięć zwłaszcza the Fog), okazuje się średni, a całości dopełnia rozstanie z partnerem i raczej nijaki, The Red Shoes. Choć jak to często bywa z muzyką artystów wyprzedzających epokę, może należy się raz jeszcze przysłuchać obu albumom (co wkrótce uczynimy). Aż 12 lat trwa kolejna przerwa, za to Bush nagrywa coś absolutnie genialnego. Wytycza nowe kierunki bardzo ekperymentalnym i dwupłytowym Aerial (opisany TUTAJ), nad którym krytycy wręcz się rozpływają. 50 Words of Snow jednak już nie jest tak udany. Ale znowu, może należy się ponownie nad nim pochylić.
Czym zaskoczy nas artystka obecnie, tego nie wiemy. Jednak wiemy, że nie będzie można pozostać wobec tego materiału obojętnym. Wszak Kate Bush to żywa legenda światowej muzyki.
Benjamin Haughton (1865-1924) nie miał szczególnego szczęścia. Choć wszystkie okoliczności przemawiały za tym, że odniesie sukces. Studiował malarstwo w renomowanych instytucjach artystycznych, w Bushey Art School w Hertfordshire i pod kierunkiem Huberta von Herkomera znanego, wszechstronnego artysty. Odwiedził i mieszkał w Toskanii, Kent i West Country i znał słynnych w swoich czasach twórców: Williama Nicholsona i Jamesa Pryde'a. Wystawiał regularnie swoje prace w Royal Academy i w Royal Society of British Artists, którego był członkiem. A malował głównie spokojne wiejskie rozlewiska, lasy, stawy i łąki w okolicy East Devon, w Kornwalii, a zwłaszcza wokół wioski East Down w North Devon w pobliżu Barnstaple i Ilfracombe. Wiele z jego prac znajduje się obecnie w muzeach i galeriach w całym kraju.
W pejzażach najwięcej uwagi poświęcał drzewom. Umiał uchwycić ich majestatyczne piękno, na jego obrazach możemy ujrzeć ich mistycyzm, przywołujący spokój i ukazują harmonię natury. Stare drzewa z powykręcanymi gałęziami, przybierające niezwykłe kształty, są ilustracją piękna przemijania, ludzkiej nieudolności w walce z czasem. Egzystencjalny sens zawarty w jego obrazach natury najbardziej czytelnie widać w nokturnach czy przedstawieniach, których tematem są wiejskie cmentarze…
Z tego powodu Haughton został zaliczony w poczet tzw. Arborealistów, czyli artystów ukazujących drzewa. Zespół malarzy drzew został wyznaczony przez Tima Cravena, który w 2013 roku zorganizował wystawę Under the Green Wood: Picturing the British Tree. Wystawa w St Barbe Museum i Galerii Sztuki w Lymington w Hampshire, której Craven był współkuratorem wraz ze Stevem Marshallem i profesor Anne Anderson odniosła ogromny sukces. Od tej pory corocznie w różnych miejscach Wielkiej Brytanii pokazywane są dzieła zaproszonych do współpracy malarzy bądź też wskazywani są twórcy epok minionych. W tym roku uwaga organizatorów została zwrócona na stylistykę prac Benjamina Haughtona, zwłaszcza, że w tym roku mija setna rocznica jego śmierci.
W związku z tym w Portsmouth City Museum & Art Gallery 1 października została otwarta wystawa prezentująca większość jego spuścizny, przekazanej muzeum przez jego rodzinę w 1973 roku. Niektóre pejzaże nigdy wcześniej nie były pokazywane, warto więc je zobaczyć, zwłaszcza że wystawa potrwa do końca maja przyszłego roku. Jej tytuł The Quietness of Feeling (Cisza uczuć) dobrze oddaje emocje związane z dorobkiem tego malarza (LINK). Być może wystawa spowoduje wzrost zainteresowania artystą i przyczyni się do powstania monografii jego dzieł.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
W pierwszej części (TUTAJ) przedstawiliśmy streszczenie fragmentu książki, w którym Stephen Morris opisuje swoje dzieciństwo. W części drugiej (TUTAJ) wojenne pasje perkusisty Joy Division, a w kolejnej historię życia jego ojca (TUTAJ), rodzinne wycieczki (TUTAJ) i pierwsze single w kolekcji Stephena (TUTAJ). W następnym wpisie przedstawiliśmy pierwsze instrumenty z kolekcji Stephena i opisaliśmy jego fascynację the Beatles, jak i amerykańską TV (TUTAJ). W kolejnym (TUTAJ) męczarnie na kursie tańca i fascynację obserwatorium Jordell Bank, oraz kompletnie inne, niż rodziców, zainteresowania kinowe. W kolejnym (TUTAJ) lekcje gry na klarnecie i pierwsze zakupy płytowe. W kolejnym (TUTAJ) pierwsze koncerty i fascynację DavidemBowie wybór roli w zespole jako perkusista (LINK). W tej części (LINK) przedstawiliśmy pierwsze eksperymenty kolegów z LSD, epizod ze studiami i przeprowadzkę do nowego domu. TUTAJ opisaliśmy pierwszych idoli gry na perkusji i zakup instrumentu, a także pierwsze lekcje Stephena gry na nim, a TUTAJ perypetie związane ze zmianą szkoły. Wzrastające zainteresowania winylami i rozbudowę zestawu perkusyjnego opisaliśmy TUTAJ i TUTAJ. Pierwsze nagrania zespołu Stephena w Strawberry Studios opisaliśmy TUTAJ. Późniejszy wpis za to (TUTAJ) przedstawiał narodziny punk rocka w UK wg. Morrisa. Natomiast narodziny Warsaw opisaliśmy TUTAJ, a ich pierwsze próby i występy TUTAJ. W TYM wątku opisaliśmy pierwsze poważne koncerty Warsaw i ich pierwszy bis. Natomiast TUTAJ incydent w Electric Circus, a TUTAJ perypetie z dziewczynami. W kolejnym wpisie (TUTAJ) opisaliśmy wynajęcie przez Warsaw studia i pierwsze nagrania.
Sesje jamowe wyglądały w ten sposób że Stephen z Hookym zaczynali coś grac, wtedy Ian szukał jakiegoś tekstu w swoim zeszycie i gdy coś dopasował zaczynał śpiewać. Wtedy Bernard dogrywał jakiś riff na gitarze. Stephen pamięta jak dyskutowali nad wywiadem Stranglers do NME. Mówili w nim, że jeśli po 5 minutach jamowania nie wyłoni się pomysł na piosenkę, to nie będzie go już nigdy. Tą radą starali się kierować, zauważyli, że im więcej komponują tym bardziej zaawansowane piosenki tworzą. Następnie Morris przedstawia genezę nazwy Joy Division (opisuje jak Bernard i Ian lubili książkę Ka Tzetnika - opisywaliśmy tę historię dokładnie TUTAJ). Wspomina też książki Svena Hassela, które czytał on i Hooky, a które w tamtych czasach były bardzo popularne (pisaliśmy o tym TUTAJ). Stephen wspomina, że czytał też fantastykę, miedzy innymi Asimova, Clarke, ale też książkę Lobsanga Rampy, który twierdził, że jest reinkarnacją mnicha z Tybetu.
Nazwa Joy Division została wypróbowana w jednym z pubów w Macclesfield, ale nie została dobrze przyjęta. Morris uważa, że wtedy byli naiwni, nie bardzo zdawali sobie sprawy, że nazwa kreuje też wizerunek zespołu. Oni wtedy żadnego wizerunku nie posiadali.
Myśleli o płycie. Ian rozmawiał z Paulem Morleyem, który był wtedy menadżerem the Drones. Ci wydali singla Tempetations of the White Collar Worker, i Paul był zainteresowany wydaniem płyty Joy Division.
10.10.1977 Stephen wziął samochód, Iana i pojechali do Oldham przypomnieć Paulowi o jego obietnicy, ale nie dostali odpowiedzi. Podejrzewają że był zmęczony po poprzedniej nocy. Zaczęli zatem rozglądać się za kimś innym, kto mógłby im wyprodukować album. Trafili an Penninestudio. Wyprodukowano tam kilka ważnych płyt. Na początku zwrócili im uwagę, że perkusja jest zbyt bogata - za dużo instrumentów. Bernard z kolei marzył o tym, żeby werble brzmiały tak jak w piosence Bowiego Sound and Vision.
Po próbach odkryli, że perkusja Bowiego brzmiała w taki sposób, jako wynik przepuszczenia jej dźwięku przez harmonizer. Niestety w studio tego urządzenia nie posiadali. Ian z kolei chciał żeby jego wokale brzmiały jak wokale Johna Lennona, z echem i opóźnieniem. Użyli w tym celu ADT. Nagrali wtedy 4 piosenki: Warsaw, Leaders of Men, No Love Lost i Failures, ten ostatni napisali około tygodzień przed. No Love Lost wytyczał wtedy ich muzyczny kierunek.
Drugi bit tej piosenki brzmiał podobnie do Changeling zespołu the Doors. Cały mini album nagrali w jeden dzień - pierwszy album Joy Division. Bernard nie zgadzał się z opinią o podobieństwie bitu do Doors, argumentował że nigdy tej piosenki nie słyszał. Każdy jednak może sobie sam wyrobić zdanie:
C.D.N.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Urodził się w 1182 roku w Asyżu. Zmarł prawdopodobnie w roku 1226, w wieku 44 lat. W naszej pamięci żyje On jako święty i poeta, miłośnik ptaków i wszelkiego stworzenia, oddany chorym, biednym i opuszczonym.
Ale święty Franciszek, bo to o niego chodzi, nie pasuje do swojego współczesnego wizerunku. Nie był wesołą, otoczoną ptakami i zwierzątkami gipsową figurką, do której jesteśmy przyzwyczajeni. W wielu przypadkach był jej całkowitym przeciwieństwem.
Zaskakujące dla niektórych będzie na przykład informacja, że był poetą, Jego Cantico delle Creature, znane również jako Cantico di Frate Sole (Pieśń słoneczna albo pochwała stworzeń), ułożona około 1226 roku, jest najstarszym tekstem poetyckim w literaturze włoskiej, którego autor jest znany z nazwiska. Napisany w języku, który używano w Umbrii z XIII wieku, zawiera słowa, które wkrótce weszły do współczesnego słownictwa włoskiego, takie jak iorno dla giorno, onne ogni, nocte notte. Choć w tekście można znaleźć także wiele wyrażeń łacińskich, gramatyka i struktura zdań są wyraźnie włoskie. Kim był dla Włoch jako takich świadczą słowa włoskiego poety Dante Alighieri’ego, który tak napisał o narodzinach Franciszka w Boskiej Komedii (Raj, Pieśń XI): Narodziło się dla świata słońce.
Kantyk jest modlitwą poetyczną przełomową na swoje czasy, a może i na nasze. Przyroda jawi się w niej – inaczej niż w teoriach współczesnych ekologów - jako odbicie Boga i dlatego zasługuje na szacunek, gdyż elementy przyrody należą do tego samego braterstwa co ludzie. Współczesne Franciszkowi poglądy przedstawiały ziemski teren jako dolinę łez – karę za hańbę Adama i Ewy. A u Świętego słońce, wiatr i ogień są braćmi. Księżyc, woda i ziemia są siostrami.
Niedawno powstała nowa biografia świętego autorstwa Augustine Thompsona OP (LINK). Jej autor ukazuje właśnie świętego Biedaczynę w sposób odmienny od tego w jaki sposób przywykliśmy. Ustalił, że św. Franciszek napisał Kantykę w ostatnich latach swojego życia, większą część wtedy gdy jego zdrowie szybko się pogarszało. Wśród objawów choroby, z którą zmagał się, była nadwrażliwość na światło - światło słoneczne, blask ognia i pełnia księżyca sprawiały mu ból. Co więcej, Franciszek pisał poezje zimą, kiedy lodowaty wiatr nękał Go w nędznej celi pełnej przeciągów. A jednak, pomimo tych cierpień, zdobył się na pochwały dla Brata Słońca, Siostry Księżyca, Brata Ognia i Brata Wiatru. Jest to uwielbienie Boga, Jego dzieła i samego życia. Natura opisywana z miłością i wdzięcznością odzwierciedla obraz Stwórcy. Pieśń jest tym bardziej niezwykła, gdy jeszcze uzmysłowimy sobie, że jej końcówkę, będącą pochwałą Siostry Śmierci napisał w agonii stygmatów, które otrzymał na Alwerni we wrześniu 1224 r. i chociaż fizyczne oczy nie mogły już dostrzec koloru, kształtu, formy i wspaniałości tego, o czym chciał śpiewać, oko poety mogło, a to, co zobaczyło, odmalowało wzniosłością poetyckich słów.
Śmierć Franciszka - jego transitus - nastąpiła wieczorem 3 października 1226 r. w Porcjunkuli, skromnej kapliczce, która dzisiaj znajduje się w nawie wielkiej Bazyliki Matki Bożej Anielskiej w Asyżu. Po udzieleniu błogosławieństwa swym duchowym synom zmarł, rozpostarty na gołej ziemi. Bracia, współtowarzysze z zakonu, w chwili śmierci śpiewali jego poezję, jego Kantykę, do melodii którą ułożył wcześniej i której ich nauczył… Niestety melodia ta nie zachowała się, choć być może piosenka brzmiała tak:
W dwa lata później papież Grzegorz IX zaliczył Go do grona świętych. Wkrótce potem została wzniesiona w Asyżu wielka bazylika ku jego czci, będąca po dziś dzień celem niezliczonych pielgrzymów, którzy mogą czcić grób Świętego i podziwiać freski Giotta - malarza, który jako pierwszy ukazał życie Franciszka.
Po Jezusie i świętym Pawle, żadna inna postać z historii chrześcijaństwa nie fascynuje tak bardzo jak Franciszek z Asyżu. Zarówno wierzący, jak i niewierzący są przyciągani jego prostotą, pokorą, radosnym entuzjazmem, ubóstwem i miłością do stworzenia. Napisano o nim więcej książek i nakręcono więcej filmów niż o jakiejkolwiek innej chrześcijańskiej postaci. Malowali go artyści różnych epok i stylów, tacy jak np.: Giotto, Cimabue, Caravaggio, El Greco, Marc Chagall. O świętym Franciszku skomponowano pieśni, suity orkiestrowe, kantaty, sekwencje Podobnie poeci, ci także pisali o św. Franciszku, wśród nich byli na Zachodzie: Dante, Matthew Arnold, Francis Thompson, Manley Hopkins, Galway Kinnell, Ann Wroe, Seamus Heaney, a w Polsce Jan Kasprowicz, Jarosław Iwaszkiewicz, Anna Kamieńska, Krzysztof Kamil Baczyński, ks. Jan Twardowski…
Najstarszym zachowanym przedstawieniem św. Franciszka jest fresk znajdujący się przy wejściu do opactwa benedyktyńskiego w Subiaco, namalowany między 1228 1229 roku. Wizerunek został podpisany jako Franciszek, a nie św. Franciszek. Święty Franciszek odwiedził ten klasztor i został w nim wyobrażony przez nieznanego artystę jako żywy człowiek, ponieważ brakuje mu aureoli wokół głowy, charakterystycznej dla obrazów świętych.
Pozostała po nim – z rzeczy materialnych – poza podartym habitem przechowywanym w Asyżu jeszcze jedna niezwykła pamiątka. Jest to mały, pognieciony kawałek pożółkłego pergaminu zapisany przez św. Franciszka, obecnie eksponowany w srebrnym relikwiarzu. Został napisany na górze Alwernia po otrzymaniu przez św. Franciszka stygmatów.
Pierwszy biograf św. Franciszka, bł. Tomasz z Celano napisał, że przyjaciel św. Franciszka, brat Leon, bardzo pragnął mieć jakąś pamiątkę ze słów Naszego Pana zapisanych przez św. Franciszka. I pewnego dnia Święty wezwał go, kazał przynieść sobie papier i atrament i napisał na kartce słowa Boga i Jego pochwałę. Po czym poprosił, aby brat schował kartkę i strzegł jej aż do swej śmierci. I tak też się stało. Dzięki prośbie współbrata możemy teraz oglądać kartkę oznaczoną dużym krzyżem Tau ręką Franciszka z wypisanymi pochwałami Boga i błogosławieństwem brata Leona z Księgi Liczb 6: 22-27, które później stało się znane jako Błogosławieństwo św. Franciszka. Franciszek po jednej stronie kartki napisał tak:
Ty jesteś Święty Pan Bóg jedyny, który czynisz cuda (por. Ps 76, 15). Ty jesteś wielki (por. Ps 85, 10),
Ty jesteś mocny, Ty jesteś wielki (por. Ps 85, 10), Ty jesteś najwyższy, Ty jesteś Królem wszechmogącym, Ojcze święty (J 17, 11), Królu nieba i ziemi (por. Mt 11, 25).
Ty jesteś w Trójcy jedyny Pan Bóg nad bogami (por. Ps 135, 2), Ty jesteś dobro, wszelkie dobro, najwyższe dobro, Pan Bóg żywy i prawdziwy (por. 1 Tes 1, 9).
Ty jesteś miłością, kochaniem; Ty jesteś mądrością, Ty jesteś pokorą, Ty jesteś cierpliwością (Ps 70, 5), Ty jesteś pięknością, Ty jesteś łaskawością; Ty jesteś bezpieczeństwem, Ty jesteś ukojeniem, Ty jesteś radością, Ty jesteś nadzieją naszą i weselem, Ty jesteś sprawiedliwością, Ty jesteś łagodnością, Ty jesteś w pełni wszelkim bogactwem naszym.
Ty jesteś pięknością, Ty jesteś łaskawością, Ty jesteś opiekunem (Ps 30, 5), Ty jesteś stróżem i obrońcą naszym; Ty jesteś mocą (por. Ps 42, 2), Ty jesteś orzeźwieniem.
Ty jesteś nadzieją naszą, Ty jesteś wiarą naszą, Ty jesteś miłością naszą, Ty jesteś całą słodyczą naszą, Ty jesteś wiecznym życiem naszym: Wielkim i przedziwnym Panem, Bogiem wszechmogącym, miłosiernym Zbawicielem.
A drugiej stronie pismem Franciszka jest wypisane błogosławieństwo:
Niech ci Pan błogosławi i niech cię strzeże; niech ci ukaże oblicze swoje i zmiłuje się nad tobą.
Niech zwróci oblicze swoje ku tobie i niech cię obdarzy pokojem. (por. Lb 6, 24-26) Pan niech cię błogosławi, bracie Leonie. (por. Lb 6, 27b)
Kim był św. Franciszek i jaką wymowę ma jego wzniosła poezja dobrze ukazuje jeden z obrazów Francisco de Zurbarana, na którym Franciszek stoi w ciemnobrązowym habicie z twarzą zakrytą długim, spiczastym kapturem, który rzuca głęboki cień na jego twarz, podczas gdy Franciszek patrzy w dół na odwróconą czaszkę, którą trzyma w dłoniach. Taki wizerunek, a nie słodka figura z ptaszkami, jest prawdziwym św. Franciszkiem.
Bo przy wszystkich pochwałach Stworzenia, Św. Franciszek był zafascynowany śmiercią - swoją własną śmiercią - nie w makabryczny ale w sposób realistyczny, z którego nasze współczesne społeczeństwo zrezygnowało. Według niego Siostra śmierć jest kimś, kogo powinniśmy kochać i witać, ponieważ właśnie dlatego jesteśmy na ziemi, aby dostać się do nieba.
Pochwalony bądź, Panie mój, przez naszą siostrę śmierć cielesną, której żaden człowiek żywy uniknąć nie może. Biada tym, którzy umierają w grzechach śmiertelnych; Błogosławieni ci, których [śmierć] zastanie w Twej najświętszej woli, albowiem śmierć druga nie wyrządzi im krzywdy. Chwalcie i błogosławcie mojego Pana, i dziękujcie Mu, i służcie z wielką pokorą.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Otrzymaliśmy informację od Natalie Curtis o jej nowej wystawie. Reszta na plakacie powyżej.
Jeśli zaczęliśmy od sztuki, to może teraz o sztuce użytkowej. Chińscy naukowcy niedawno
zaprezentowali innowacyjny rodzaj cegły, który — jak mają nadzieję — w
niedalekiej przyszłości posłuży do budowy pierwszej na świecie bazy i
domów nadających się do zamieszkania na powierzchni Księżyca. Nie jest
tajemnicą, że Chiny mają wielkie plany, jeśli chodzi o kolonizację
Księżyca. Na początku tego roku sonda z Chin jako pierwsza wylądowała na
ciemnej stronie Księżyca i pobrała próbki gleby, a zatem umieszczenie
ludzi na Księżycu wydaje się być kolejnym logicznym krokiem. Dlatego
Chińczycy postawili na projekt wytwarzający cegły, ale nie byle jakie
tylko takie, które wytrzymają zarówno nacisk fizyczny, jak i wysoki
poziom promieniowania słonecznego. Tak zwane księżycowe cegły zostaną w
przyszłym roku wysłane na Księżyc w celu ich przetestowania (LINK).
Chiny wiadomo = zacofanie. My w Unii Europejskiej mamy swoje, postępowe cegły.
I postępowych polityków, którzy bardzo szybko dostosowują się do nowych sytuacji. Jesteśmy dla nich pełni podziwu, jak i dla ich elektoratu, bowiem każdy wie, że inteligencja to zdolność do dostosowywania się do nowych sytuacji właśnie.
- Ci oszuści są coraz gorsi. - Co się stało? - Okradli proboszcza metodą "na wnuczka".
Za komuny modne było hasło: nie kradnij, rząd nie znosi konkurencji. Komuna wróciła, więc chyba najwyższa pora, żeby dziś w Święto Niepodległości uświadomić sobie,że po zwycięstwie Trumpa w USA pora i u nas na powrót normalności.
Trump bowiem osiągnął zwycięstwo przewagą ponad 5 milionów głosów, co ostatnim razem udało się Ronaldowi Reaganowi. Jak pisały media lewackie, Trump i Harris idą łeb w łeb, i nie wiadomo kto wygra...
Owa równowaga pokazana jest na powyższym obrazku. Kto jest większym idiotą? Ci którzy takie wyniki sondaży publikowali, czy ci którzy w nie wierzyli? Viva Musk za wolność na Twitterze. Pora kupić TVN żeby i w Polsce pojawiły się wolne, niepartyjne, media.
W temacie komunistów i komunistycznych mediów. Jak podają źródła, Rosja
nałożyła na Google karę pieniężną w wysokości ponad dwóch undecylionów
rubli (dwa z 36 zerami) za usunięcie z YouTube kont państwowych i
prorządowych. Undecylion to bilion razy bilion razy bilion, więc taka
kara pieniężna znacznie przewyższa całkowity światowy PKB, szacowany
przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy na 110 bilionów dolarów... Jak
podaje rosyjski kanał RBC News, ta niewiarygodna kwota jeszcze wzrosła o
odsetki, ponieważ Google nie przywróciło kont YouTube należących do 17
rosyjskich kanałów telewizyjnych (LINK).
Wojna w rodzinie...
Wyniki strzeleckie w rosyjskiej jednostce wojskowej: Iwanov - Pudło Pietrov - Pudło Sidorov - Pietrov
O mediach. Robert Plant wystąpił w
reklamie włoskiej linii kolejowej dużej prędkości. W reklamie znajdują
się klipy przedstawiające piosenkarza m. in. na dworcu kolejowym w
Rzymie, podróżującego pociągiem i występującego z zespołem akustycznym
Saving Grace, którego cover utworu Everybody's Song zespołu Low stanowi
ścieżkę dźwiękową reklamy, która gra powyżej.
Plant to roślina więc teraz o roślinach. Znajdujący się w
amerykańskim stanie Utah las genetycznie identycznych drzew topoli
osikowej (Populus tremuloides) jest uznawany za jeden z największych
organizmów żyjących na naszej planecie. Jak wykazały niedawne badania,
jest również jednym z najstarszych. Zespół naukowców z kilku instytucji w
Stanach Zjednoczonych ustalił, że Pando, bo o nim mowa, liczy sobie od
16 tys. do nawet 80 tys. lat (LINK).
To w USA. U nas za to ludzie mają poważniejsze, europejskie problemy. To dlatego obecnie PKB krajów UE to 50 % PKB USA. Kiedy Polska wchodziła do UE było to 90 %. Niech żyje postęp i Zielony Ład.
Europejscy naukowcy odkryli, że aby przenieść się w przyszłość, wystarczy poczekać.
Dalej USA. Lisa Gerrard zaanonsowała premierę filmu Gladiator II w reżyserii Ridleya Scotta, z Paulem Mescalem, Pedro Pascalem i Denzelem Washingtonem w rolach głównych, która nastąpi 14 i 15 listopada. A to dlatego, że jest wokalistką ścieżki dźwiękowej filmu autorstwa Harry'ego Gregsona-Williamsa. Ścieżkę dźwiękową można już odsłuchać wstępnie na SpotifyTUTAJ i YT - gra powyżej.
Skoro było o filmie, teraz o książce. Neil Storey wydał książkę opisującą historię wytwórni Island Records. Założona w 1959 r. przez Chrisa Blackwella, zapoczątkowała erę rock 'n' rolla, która osiągnęła apogeum w latach 1969-70. Publikacja dotyczy właśnie tego dwulecia, prezentując 64 płyty, które zostały wówczas opracowane (trzech z nich nigdy nie wydano). W Island Records albumy wydali m.in.: Amy Winehouse, Bob Marley, Killing Joke, Grace Jones, Justin Bieber, Shawn Mendes, Jennifer Lopez, Sugababes, Bon Jovi, Scarlxrd, Fall Out Boy, The Killers, Lionel Richie, U2, Sum 41, Tokio Hotel czy Florence and the Machine i wielu innych (LINK).
Dalej UK. Ostatnia piosenka Beatlesów Now And Then została nominowana do nagrody Record Of The Year na 67. Grammy Awards, ustanawiając rekord najdłuższego odstępu między nominacjami dla jakiegokolwiek artysty w historii. Jednak Lennon i Harrison, którzy zmarli odpowiednio w 1980 i 2001 roku i ich głosy są wynikiem efektów AI, nie spełniają wymogów kwalifikacyjnych Grammy, ponieważ nie wnieśli do utworu nowych nagranych elementów i dlatego nie są wymienieni w oficjalnej nominacji (LINK).
Na koniec o innej nobilitacji. Album The Cure po raz pierwszy od 32 lat znalazł się na pierwszym miejscu list przebojów dzięki utworowi Songs Of A Lost World. Sam album znalazł się również na szczycie oficjalnej listy przebojów płyt winylowych w Wielkiej Brytanii, przekraczając sprzedaż 40 000 egzemplarzy fizycznych albumów w samym środku tygodnia. Robert Smith, frontman zespołu, za to wszystko podziękował swoim fanom (LINK).
Skoro tak, to u nas w tym tygodniu pojawi się recenzja albumu. Zapraszamy, tymczasem wracamy już jutro - czytajcie nas, codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Skoro już w ostatni piątek zaczęliśmy temat najlepszej płyty zespołu Pendragon (TUTAJ), dziś pora go zakończyć. Bowiem w czasie wydania albumu, z powodu wysokich cen winyli (i trudnej dostępności) muzykę słuchaliśmy z kaset. I dziś w naszym cyklu (jest on TUTAJ) pora na kasetę z epoki. Co ciekawe, wkładka różni się grafikami od tej z winylowego wznowienia (tam z kolei jest więcej zdjęć zespołu).
Ale arcydzieło pozostaje arcydziełem, bez względu na nośnik. Zatem dziś skupimy się na poszukaniu odpowiedzi na pytanie: o czym jest czwarty album grupy?
Zaczyna się od dość ciekawego The Walls of Babylon. To jest piosenka o narkotykach (biała kreska) i o przemianie człowieka, nadszedł nowy dzień i pora na zmiany, na zerwanie ze złem:
Babilon płonie w moich myślach Po raz pierwszy spójrz w bok Urażony piorunem za moją zbrodnię Zachowuję się dziwnie i nie wiem dlaczego
Ghosts to ten moment, gdy album się na poważnie zaczyna. Te zmiany rytmu... No i tekst o ewolucji uczuć na przestrzeni czasu...
Mogłem być aktorem Mogłem być kimkolwiek, Tylko żeby usłyszeć, jak śpiewa serce samotnych, I twój gość - świat.
Skoro żyjesz w swoich snach, Jesteś jak porcelanowa lalka w kołyszącym się domu Coraz trudniej jest krzyczeć, Stojąc na tej pustej scenie
Z tym bezdusznym idolem, którym jestem,
Opowiem swoją historię, I niech się opowieść rozwinie. Twórco snów, patrzysz przez okno.
Zbawco życia, patrzysz przez okno. Gwiezdny wędrowcze, Twoje oczy, twoje oczy są pełne gwiazd, Zobacz, jak światło gaśnie i zanika.
Twoje oczy, twoje oczy są pełne gwiazd, Zobacz, jak światło gaśnie i zanika. Złamała obietnicę, złamała ich czar, Otworzyła drzwi do piekła.
Scena już gotowa, wszystko na swoim miejscu, Nigdy więcej nie mogła spojrzeć mu w twarz. Wyrzucona do celi więziennej Za to, co stworzyła w tym samotnym świecie.
Magia bańki pękła, Spalona skorupa, której nie mogła już nazwać domem, A noce stawały się chłodniejsze, gdy ona się starzała, Jej oczy stawały się szkliste i rozmazane.
Łzy spływały po jej policzkach, Tak słaba ofiara, by ugasić piekielny ogień, Pędząc przez noc na kolejce górskiej, Jadąc szybkim pasem na Harleyu.
Czekasz na rozpoczęcie ceremonii, Trzymając się zbyt mocno na białym knykciu. Ze złością w trzewiach na wszystkie ladacznice i dzi@ki, Złamany człowiek o złamanym sercu, nigdy nie widziałem końca.
I poszedłem, rozbijając się w tym chaosie, Tańcząc nad tą bezduszną powłoką, Nie wiem, czy idę do nieba czy piekła, Ale czas uleczy ból, który czuję, gdy przyjdę szukać ciebie.
I na starość, gdy nadszedł twój ostatni oddech, Czekałem na ciebie i modliłem się za ciebie, Twoje przestępstwo i namiętność są teraz wybaczone, I wtedy ujrzałem twoje oczy w gwiazdach
Breaking The Spell to moment, dla którego koniecznie trzeba mieć w kolekcji ten album.Potęga progrocka i Barrett w szczycie swoich zdolności. Można powiedzieć klasykiem: czy ktoś kiedyś piękniej śpiewał o miłości?
Jak spadająca gwiazda, która pojawia się raz na całe życie, Pojawiłaś się w moim życiu nagle, bez zapowiedzi, A twoim kolorem jest błękit. Gdy cały świat pochłonie morze, Wciąż będziemy tylko ty i ja.
Przez wiatr, deszcz i śnieg Podążałbym za tobą na szczyty gór, wokół księżyca i gwiazd, i z powrotem. I zawsze będę na ciebie czekać. A gdy rzucimy ten ostatni czar, Spotkamy się we śnie, w miejscu, do którego nikt inny nie ma dostępu. Nigdy nie pozwól umrzeć swojej miłości, Nigdy nie zrywaj tego zaklęcia.
Przez wiatr, deszcz i śnieg Podążałbym za tobą na szczyty gór, wokół księżyca i gwiazd, i z powrotem. I zawsze będę na ciebie czekać. A gdy rzucimy ten ostatni czar, Spotkamy się we śnie, w miejscu, do którego nikt inny nie ma dostępu. Nigdy nie pozwól umrzeć swojej miłości, Nigdy nie zrywaj tego zaklęcia.
Zaczynamy rozumieć, że album jest conceptem o uczuciach i ich przemijaniu. Potwierdza to kolejny utwór: The Last Man on Earth:
Część 1: Świetlik
Klęka przed grobem, trzyma zwiędłe kwiaty, Ale wciąż trzyma się życia. Umieszcza je w wazonie, musi je puścić, Wie, jak to zrobić.
Świetlik jest teraz otwarty dla ciebie, przyjacielu, Jak jaskółka możesz się wznosić i nurkować. Świetlik jest teraz otwarty dla ciebie, przyjacielu, Byś mógł spojrzeć przez okno życia.
Więc wyruszył daleko, mijając miejsca, Mijając twarze, których nie znamy. Z tyloma rzeczami, które jeszcze mógł zrobić — Czemu odszedł, nigdy się nie dowie. Wydaje się, że to stało się tak dawno temu.
Świetlik jest teraz otwarty dla ciebie, przyjacielu, Jak jaskółka możesz się wznosić i nurkować. Świetlik jest teraz otwarty dla ciebie, przyjacielu, Byś mógł spojrzeć przez okno życia.
Świetlik jest teraz otwarty dla ciebie, przyjacielu, Jak jaskółka możesz się wznosić i nurkować. Ale nigdy nie stracę twego cennego serca. Teraz możesz spojrzeć przez okno życia.
W tym gęstym lesie niekończącej się ciemności Idę ku światłu, a ty znikasz mi z oczu, A potem dłoń wyciąga się, by mnie zabrać (ku nowym pastwiskom), by mnie ocalić.
Samotny na tej pustyni — czy to ziemia Boga, o której słyszałem? Szukam miejsca, znajomej twarzy, Która zabierze mnie do domu (ku nowym pastwiskom). Czy jestem ostatnim człowiekiem na ziemi? (Muszę odpuścić to, co realne, i przyjąć to, co nieznane).
Część 2: Droga do Raju
Idąc Drogą do Raju — Czy to sen, szalony sen obłożony różami? Droga do Raju, ziemi mleka i miodu Czy pocałunek śmierci? A ludzie, ludzie wokół mnie, Wskazują na drzwi, ostrzegając.
Jednym ciosem, jednym oślepiającym ciosem kosa zamiata ziemię, Miliony padają na kolana i wreszcie są wolne. Świetliste świetliki, świecicie tak jasno i nigdy nie zgaśniecie. Czy to ty, czy to naprawdę ty? Na Drodze do Raju nigdy nie jesteś sam. Witaj w szalonym świecie, witaj w przedstawieniu, które nigdy się nie kończy. Dołącz do mnie tutaj. Zajęło wiele lat, by znowu zobaczyć twoją twarz. Mogę cię trzymać, poczuć prawdziwego ciebie. Pamiętam twoje dłonie, twoje oczy błyszczące jak diamenty.
Świetlik jest teraz otwarty dla ciebie, przyjacielu, Jak jaskółka możesz się wznosić i nurkować. Ale nigdy nie stracę twego cennego serca, A w walce, którą prowadzimy, wiemy, że na końcu będziemy mieli rację.
Świetlik jest teraz otwarty dla ciebie, przyjacielu, Jak jaskółka możesz się wznosić i nurkować. Ale nigdy nie stracę twego cennego serca, A w walce, którą prowadzimy, wiemy, że na końcu będziemy mieli rację.
Nostradamus (Stargazing) to chyba najsłabszy utwór albumu, choć ogólnie zły nie jest. To piosenka o spojrzeniu w przyszłość i jej optymistycznym budowaniu. Całość kończy Am I Really Losing You?
Czy naprawdę cię tracę? Czy to Pan Nikt? Czy nadal wszyscy za jednego i jeden za wszystkich? Stojąc w pustym zamku Albo rozpływać się w powietrzu
Kiedy byłem chłopcem, śniłem, że Bóg mieszka w słońcu Wspomnienia jak zakurzone zabawki Nigdy nikogo nie potrzebowałem Czy naprawdę cię tracę, czy życie dopiero się zaczęło?
Stoję na stacji Earl's Court Możesz zobaczyć tych, którzy odeszli
Tych, którzy już dawno stracili nadzieję Tych, wykluczonych Smutne twarze krążące po ich życiu Czekam tylko, żeby dowiedzieć się, co kryje się za dużymi białymi drzwiami Ale jak spadająca gwiazda, czy po prostu nas miniesz? I znikniesz po zmroku I ścigaj się po niebie pewnej mroźnej nocy
Pendragon jeszcze wróci, tymczasem to album must have. Nie tylko dla fanów rocka progresywnego.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Pendragon, The Window of Life, TOFF 1993, producenci: Karl Groom, Nick Barrett, Gavin Greenaway, tracklista: The Walls of Babylon, Ghosts, Breaking The Spell, The Last Man on Earth, Nostradamus (Stargazing), Am I Really Losing You?