16.05.1980 Terry był po wizy i paszporty w Ambasadzie USA w Londynie. Wspomniał zespoły, które mają problemy z dostaniem wiz, wydawało mu się, że nic już im nie przeszkodzi. Siostra Iana pracowała wtedy w jednym z hoteli jako pokojówka i kelnerka. Rozmawiała z Ianem w piątek, ale był przygaszony. Życzyła mu udanego poniedziałku w trasie, ale zauważyła że nie jest trasą podekscytowany, co ją zdziwiło.
Annik z z kolei była w Egipcie i czuła się zmęczona. Było tam zbyt gorąco, wstawała o 4 rano żeby coś zwiedzić w ucieczce przed upałami. Czytała Idiotę - powieść Dostojewskiego i myślała o jej związku z Ianem za którym bardzo tęskniła. 17.05 miała wrócić do Londynu z Brukseli, wcześniej była w Plan K gdzie grali miedzy innymi jej przyjaciele z Digital Dance. Dzwoniła do Curtisa 3 razy, w sumie rozmawiali około godziny, we czwartek i piątek wieczorem i w sobotę rano z Plan K. Pierwszy i drugi telefon był do jego rodziców. Rozmawiali o normalnych sprawach, jej podróży, rozwodzie, planach. Ian był rozgoryczony postawą Deborah, dawał jej wszystko, dom, samochód zarobki, ale ona ciągle była niezadowolona. Nie pracowała. Ian zdawał się być załamany tą sytuacją, martwił się o dziecko. Annik pocieszała go, że w kolejne święta mogą być już razem, gdzieś daleko od tego wszystkiego, nawet od Joy Division. Umówili się że Annik zadzwoni w sobotę wieczorem, miał iść do dentysty bo złamał sobie zęba, Annik była pewna ze chciał też zobaczyć swoje dziecko.
W sobotę wieczorem rozmawiali krótko bo znajdowała się w miejscu publicznym gdzie był tłok. Powiedział jej że chce zobaczyć Stroszka, że będzie w Macclesfield i że nie wie, czy jeszcze kiedykolwiek się zobaczą. Zabrzmiało to bardzo dziwnie, bo umówili się na telefon na niedzielę u jego rodziców.
W sobotę 17.05. dostał papiery rozwodowe. Jego matka otworzyła list przypadkowo bo przyszedł na ich adres, ale zaadresowany był do Iana. Nie czytała go. Zaniosła mu, leżał w łóżku, po przeczytaniu powiedział, że musi pojechać do Macclesfield załatwić kilka spraw.
Tak jak Annik, matka Iana widziała go ostatni raz na stacji. Zwykł wyglądać z pociągu i machać tak długo, jak nie zniknęła mu z oczu. Miał pojechać jeszcze do szpitala.
Istnieje prawdopodobieństwo że Ian dzwonił jeszcze do Genesisa P-Orridge'a (warto zobaczyć TUTAJ). Ian powiedział mu, że prędzej umrze niż poleci do USA. Genesis starał się skontaktować z ludźmi z otoczenia Curtisa. Rozmawiał z Jonem Savagem a ten obiecał skontaktować się z Robem Grettonem. Powiedział, że Ian zwykle gada takie rzeczy. Nie dzwonił na policję bo wiedział że oni nie zareagują. Rob był na weselu Micka Middlesa, nikt tego wieczoru nie był osiągalny bo to był ich ostatni wieczór w który mogli cieszyć się klimatem UK, przed odlotem w trasę do Ameryki.
C.D.N.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
W tamtym czasie Manchester nawiedzili U2 o czym już kilkakrotnie pisaliśmy (warto zobaczyć TUTAJ). Pisaliśmy, że Martin zrealizował ich debiutancki singiel, a Bono nazwał głos Curtisa świętym i chwalił Unknown Pleasures.
Nawet dziennikarz David Thompson stwierdził, że U2 to najlepsza kopia Joy Division. Mieli po 16 lat wtedy a dziennikarz miał 22 i ich zignorował, czego później żałował bo stali się jednym z najważniejszych zespołów świata.
Na Closer Hannett pokazał wszystkie swoje możliwości. Nazwał ten album swoim najbardziej mistycznym dziełem i najbardziej kabalistycznym. Wzmocnił dyskotekowe rytmy a wszystko stało się bliższym głos, rytm dusza i muzyka. Obcowanie z głosem Curtisa stało się bardziej mistyczne.
Całość otwiera mający marokańskie rytmy Atrocity Exhibition z przesłaniem, że to jest droga wejścia do środka. Isolation przypomina powieści Kafki. 24 Hours to najbardziej łamiący serce fragment albumu. Kończące album utwory Curtis nagrywał z zamkniętymi oczami mając ręce na głowie - tak to wspomina Annik.
Ostatni utwór pokazuje jak załamanym był w tamtym czasie Curtis. Finalnie można śmiało stwierdzić ze Closer wyprzedził epokę i w porównaniu z innymi albumami zrealizowanymi w tamtym czasie obronił się i jest zupełnie ponadczasowy.
Podczas sesji zespół nagrał Komakino, As you Said, i Incubation które jednak nie znalazły się na płycie. Ukazały się limitowanym flexi disc który opisaliśmy TUTAJ wydanym przed ukazaniem się Closer.
Saville w książce twierdzi, że żadnej okładki Joy Division zespół nie widział wcześniej. Że projekty od razu wysyłał do drukarni. Inaczej było z Closer okładkę obejrzeli Rob i zespół.
Naszym zdaniem to nie jest prawda o czym pisaliśmy TUTAJ. Saville miał wtedy rzekomo być pod wpływem zdjęć Woolffa (artystę opisaliśmy TUTAJ). Ian miał według Wilsona powiedzieć po zobaczeniu okładki: OK dokonało się. Warto byłoby sięgnąć do źródeł być może istnieją wspomnienia Wolffa bo jak twierdzi Saville, zespół musiał uzyskać zgodę na wykorzystanie jego zdjęcia, tak przynajmniej twierdzi Saville (sprawdzimy to wkrótce).
Gretton natomiast na pytanie Savillea czy umieścić nazwę zespołu na okładce powiedział, że niekoniecznie. Tytuł albumu niekoniecznie musi oznaczać Bliżej a może być tytułem Koniec czyli Closed. W recenzji dla the SoundsDaveMcCullough użyl stwierdzenia, że to klasyk gotyku (recenzję zamieściliśmy TUTAJ). Prawdopodobnie to pierwsze określenie tego typu muzyki (nie zgadzamy się z tym - tego stwierdzenia używał Hannett wcześniej).
Po sesji koncertowali, a Genesis P-Orridge powiedział, że mieli plan stworzenia z Curtisem zespołu. To była tajemnica. Mieli w planach wspólny koncert i jam na koniec z Sister Ray Velvet Underground - jako inspiracje. Ian wtedy był zafascynowany filmem Czas Apokalipsy Coppoli i sceną kiedy wąż zbliża się do brzytwy. Sam był już bardzo blisko końca.
Tak kończy się 17 rozdział książki. CDN.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Wiele razy miałem napisać o tym albumie. Wiele razy wracam do niego, bo kojarzy mi się z miejscem wyjątkowym, bowiem zarówno na albumie, jak i w tym wyjątkowym miejscu, wieje silny wiatr. Na piątej płycie Schulze z 1975 roku motyw wiatru jest notorycznie powracającym, na Krecie, gdzie obecnie przebywam, jest podobnie - średnio jeden tydzień wieje, jeden nie...
Obok Kontinuum (opisanym TUTAJ) ten album należy do moich ulubionych dział Schulze. Jest w nim wszystko z czym mamy teraz do czynienia. Nostalgia, smutek i niepokój którego na Kontinuum akurat nie ma. O ile ten ostatni bowiem byłby idealny do słuchania podczas żegnania się ze światem, Timewind zdaje się być doskonałym do słuchania w czasie walki z przeciwnościami losu. Idealnie do tej muzyki pasuje proza Nietzsche, pełna optymizmu i wiary w człowieka... Zresztą Wagner był przyjacielem tego właśnie pisarza i filozofa.
Album wielki artysta zadedykował Wilhelmowi RichardowiWagnerowi.
Świadczy o tym nie tylko odręczna dedykacja na wkładce, ale i tytuły utworów. Bayeruth Return to z pewnością odniesienie do powrotu ciała muzyka do miasta, w którym długo mieszkał pod koniec życia, a dokąd powróciło jego ciało z Wenecji gdzie zmarł. Wahnfried1883 to nazwa wilii jaką wielki muzyk nadał jej osobiście właśnie w Bayeruth i data jego śmierci.
Warto dodać, że Schulze na albumie umieścił swój numer telefonu, fani mogli dzwonić, tak jak teraz mogą kontaktować się z gwiazdami (lub tymi którzy prowadzą ich konta) przez media społecznościowe. Warto wspomnieć, że w ten sposób Ian Curtis skontaktował się z Genesisem P-Orridgem, nawet śpiewał mu do słuchawki swój ulubiony utwór Weeping (pisaliśmy o tym TUTAJ).
O albumie Timewind Schulze opowiedział nieco w wywiadzie TUTAJ.
Wspomina, że podczas realizacji używał syntezatorów: Big Mooga, i instrumentów klawiszowych, które programował jak np. Farfisa Syntorchestra. Zaprogramowane harmonie odtwarzał w tle, wspierając w ten sposób przebiegi sekwencera.
Autor stwierdza: z prawdziwym syntezatorem możesz zrobić wszystko albo nic, z predefiniowaną klawiaturą możesz tylko grać harmonie i nieco zmieniać wysokość dźwięku. Na Timewind można znaleźć bardzo dobre przykłady, jak łączę te dwa elementy. Reasumując: do realizacji swoich harmonicznych ambicji używam dwóch „syntoorkiestr” i organów „professional Duo”. Do wytworzenia brzmień blaszanych mam Crumar „Brassmana”. Wszystko razem trafia do specjalnie zbudowanego miksera, który mam ze sobą na scenie. Mogę wszystko dostosować, i zmiksować samodzielnie. Mikser postrzegam jako część mojego oprzyrządowania, dlatego mam wbudowane w niego bardzo dobre filtry. Do każdego instrumentu mogę precyzyjnie dodać górę lub dół.
Warto dodać, że w 2005 roku pojawiło się wznowienie na podwójnym CD z bonusowymi utworami. Ale to wydawnictwo omówimy kiedy będzie już z nami.
Rozdział 17 pt. Closer rozpoczyna się od cytatu Annik Honore o piosence Decades.
Annik twierdzi, że początek tek piosenki Ian śpiewa o sobie, bardzo zmęczonym, smutnym i delikatnym głosem, bo tak właśnie wtedy się czuł.
Od 17.03 1980 do końca miesiąca zespół nagrywał Closer w studio Pink Floyd Britannia Row Studios w Islington. Dla zespołu zorganizowano wtedy 2 mieszkania, z tym że jedno było w domyśle przeznaczone dla partnerek. To zostało zajęte przez Annik i Iana, a Ian nie powiedział Deborah o tym fakcie. Zespół miał wtedy bardzo ubogi budżet, zaledwie 5 GBP na dzień, co wystarczyło na sałatkę z kurczaka i kilka drinków lub piw, zwykle po zakończonej sesji. Annik za to miała pieniądze, co spotykało się z nieprzyjemnymi komentarzami Roba. Ponieważ Ian miał większe potrzeby finansowe, Rob płacił mu drobne kwoty za wykonywanie prac porządkowych, na przykład za prasowanie. To spotykało się z protestami Annik, uważała, że Ian jest geniuszem i nie powinien wykonywać takich prac. Za finanse odpowiedzialny był Rob, więc jeśli mieli gdzieś wyjść czekali na niego. Annik była niezależna finansowo i stąd odnosiło się wrażenie, że strofowała Iana.
Oczywiście pracowali nocami bo taki styl miał Hannett, i jak zwykle oni, znakomicie się bawili.
Tony wspomina, że największym żartownisiem był Ian który jego zdaniem, w ten sposób uwalniał stres jakiemu był poddawany i zapominał o problemach życia codziennego. Każdy członek ekipy po powrocie ze studia musiał sprawdzić, czy łóżko nie jest czymś wysmarowane, na przykład ketchupem. A Certain Ratio byli wtedy w Londynie na sesji Peela, odwiedzili Joy Division i też uczestniczyli w żartach.
Genesis P-Orridge wspomina że był wtedy z Ianem na zakupach w sklepie koło studia. Interesowali się poniemieckimi pamiątkami wojennymi.
Hannett w tamtym czasie używał bardzo wielu nowinek technicznych. Np. w Isolation wydzielił głos Iana i z bardzo prywatnej piosenki zrobił niemal hit pop.
Zdaniem Tonyego, Martin wprowadził w tej piosence muzykę cyfrową. Miało to później wielki wpływ na to co robili New Order. Procował z syntezatorami, a w Isolation każdy instrument posiada rytm i melodię. Bit pochodzi od syntezatora. New Order podchwycili ten pomysł w Blue Monday - pierwszej piosence jaką nagrali bez Martina.
Closer to zupełnie niesamowita pyta, jest jak las pełen mistycyzmu muzyki i klimatu. Dla wielu pierwsze odsłuchanie było niezapomnianym przeżyciem. Cały album natomiast jest pośmiertnym przesłaniem Iana, bo nie da się oderwać jego historii od muzyki. Na tym albumie Curtis popchnął post-punk poza typowe wycie nadając piosenkom mroczny i niepokojący klimat.
Wiele lat później Peter Hook powiedział w wywiadzie, że wiedzieli wtedy iż nagrali świetny album. Bali się tego, bo pierwszy album to praca wielu lat i wiele zespołów nie wytrzymuje ciężaru drugiego albumu. Im się udało.
C.D.N.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
W poprzednich wpisach podzieliliśmy się naszymi refleksjami na temat fragmentów książki biograficznej dotyczącej Genesisa P-Orridge'a (TUTAJ i TUTAJ) i jego przyjaźni z Ianem Curtisem. Dziś opisujemy ostatni fragment wspomnień i opatrujemy go komentarzami.
Od opisywanego poprzednio spotkania między muzykami minęło kilka tygodni gdy rozmawiali ponownie telefonicznie. Jak ich zdezcydowana większść rozmów, ta również odbyła się nocą. Ian bardzo szanował Throbbing Gistle i chciał tak jako oni być innowacyjny i prowokujący. Zespół wydał wtedy niskonakładowy singiel We Hate You (Little Girls) a okładkę opatrzył komentarzem Jean-Pierre'a Turmel z Sordide Sentimental (warto zobaczyć TUTAJ i TUTAJ).
Turmel napisał wcześniej bardzo pozytywną recenzję (opracowanie) o płycie Throbbing Gistle i P-Orridge szanował fakt potraktowania jego twórczości poważnie, w przeciwieństwie do tego, jak traktowało ją zdecydowana większość brytyjskich dziennikarzy.
Wtedy Ian pod wpływem tych informacji zapytał, czy Turmel byłby zainteresowany muzyką Joy Division. Ponieważ P-Orridge wiedział, że Turmel zna Joy Division skontaktował go z Curtisem i w ten sposób doszło do nagrania i wydania Licht und Blindheit.
I jeszcze dwa interesujące fakty. Pierwszy z nich - 10 lat po śmierci Iana Curtis Genesis P-Orridge napisał piosenkę dedykowaną wokaliście Joy Division i zatytułowaną IC Water.
I see much more clearly everyday
And I sense I can see you play
And there's always some truth
And there's always something I should say
There's always someone there to give me water everyday
Water I hear you say
Water
Water I plead that you might stay
And everyday and every way I can see you die
And I could never go away and I could never tell you a lie
I can see you scream, I can see you cry
Now the story is all the hate that always comes to you [?]
Water
Water I hear you say
And I know
And I feel what you say is far too real
Everything and everywhere
And everything you say you care for
Water
I need some water
Water
I need some water
I am the devil's daughter
I am a lamb to slaughter
Water
Water everyday
Water
Water I hear you say
You tell me things and they're things I should've known
Where your tears are now, they're not quite your own
And at night you lie in dreams you haven't flown
We spin circle that look so blown
Water
Water in the ground
My tears are tears and fears more like me
The smile that I smile is not what I see
Water
Water everywhere
Water
Water, I know you care
And the tears stream down from the sky
Each tastes bitter
The salt of asking why
The word coming down and pour over me [?]
Each one is a friend and each one is the rain
Each is the sea
The worlds are so close, they're inside my heart
Falling, falling, falling
Ripping me apart
Like water
Water everyday
Water
Water I hear you say
Water
Water everyday
Water
Water I hear you say
Water
On the ground
Water
What a strange sound
Water, what a strange sound
Water, what a strange, strange sound
Drugi ważny i ciekawy fakt, dotyczy koncertu Throbbing Gristle w Manchesterze. Okazuje się że Tony Wilson w ramach koncertów Factory zaprosił zespół, a ten wystąpił w Russel Club... Cały koncert ukazał się na kasecie magnetofonowej.
Na występie był ponoć obecny Ian Curtis. Co ciekawe - koncert odbył się dokładnie rok przed śmiercią wokalisty Joy Division, 18.05.1979 roku.
Peter Hook kiedyś powiedział: nigdy nie dowiecie się prawdy o Joy Division. Ta zdaje się wyłaniać z ukrycia coraz bardziej.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Z drugiej części wspomnień Genesisa P Orridge'a (pierwsza omówiona była TUTAJ)dowiadujemy się, że Ian Curtis uwielbiał Jima Morrisona (o czym już wielokrotnie pisaliśmy), oraz nihilizm Velvet Undrground. Warto w tym miejscu przypomnieć, że w wersji Sister Ray - covera granego przez Joy Division live, na końcu Ian wypowiada zdanie - ciekawe co na to by powiedział Lou?
Orridge następnie przytacza bardzo ciekawe fakty. Twierdzi bowiem, że Ian Curtis pod koniec lat 70-tych i na początku lat 80-tych ufał tylko dwóm osobom, Annik i jemu. Dlatego nikomu innemu nie przyznał się do słuchania Sinatry.
Z tym Sinatrą to bardzo interesująca historia. Otóż Tony Wilson twierdził, że to on przyniósł dla zespołu dwie płyty Sinatry przed sesją LWTUA i kazał Ianowi słuchać (pisał o tym w swojej książce Jon Savage - TUTAJ). Potwierdzają to wspomnienia Bono z U2, który był świadkiem nagrywania LWTUA kiedy jego zespół próbował dostać się pod skrzydła Martina Hannetta (pisaliśmy o tym TUTAJ). Istnieją też wersje mówiące że Sinatrę sprezentował Curtisowi sam Hannett (pisaliśmy o tym TUTAJ).
Aspekt zaufania tylko do dwóch osób jest dość mocno dołujący. Zauważmy, że nie pada tutaj imię żony, nazwisko któregokolwiek z członków zespołu, czy Tonyego Wilsona albo Roba Grettona. Nie ma tutaj też nazwiska Hannetta, z którym Curtis rozumiał się doskonale - zresztą Hannett twierdził że jest dlatego, bo obaj są geniuszami. Być może Genesis P-Orridge nieco konfabuluje, ale jeśli tak nie jest?
Możemy sobie wyobrazić jak samotnym musiał czuć się IanCurtis tamtego sobotniego wieczoru, kiedy Annik wyjechała, Deborah wręczyła mu papiery rozwodowe, a przed nim była wizja trasy po USA, gdzie jak powiedział ktoś Curtisowi, (Stephen Morris - świadek tej wypowiedzi, nie podał dokładnie kto to był) nie lubią epileptyków.
Genesis P-Orridge twierdzi, że Curtis mu się wręcz spowiadał. Ale nigdy nie rozmawiali tak całkiem szczerze, od serca, bo Ian taki nie był. Ich rozmowy często wypełniała wymowna cisza, i jak to określa muzyk, ponure milczenie. Nagle jego oczy rozbłyskały gdy w głębi umysłu doszedł do jakiejś mocnej konkluzji.
Genesis P-Orridge przypomina sobie ich spotkanie, kiedy to zabronił Ianowi palić w swoim apartamencie. Sam nie palił i nie lubił zapachu dymu. Nagle wrócili do rozmowy o koncertach w USA i Curtis miał powiedzieć że nie poleci. Na co Genesis P-Orridgemiał odpowiedzieć - to nie leć. Pada dalsza cześć wypowiedzi Curtis, która rzuca ciekawe światło na sytuację jaka panowała wtedy w Factory wkoło zespołu, jak i w samym zespole.
- Oni mówią mi że powinienem być w trasie. Ale ja tego nie zamierzam. To wyglądało tak, jakby już zdecydował. Niemniej wiedział, że za kulisami decydują inni, toczy się jakaś gra.
Czuł się zobowiązany do wzięcia udziału w naprawdę przerażającej amerykańskiej trasie. Mówił o poczuciu zdrady, o byciu wykorzystywanym, o klaustrofobicznych związkach, strachu przed lataniem, zawiedzeniu Deborah i Natalie, rozczarowaniu Annik, którą naprawdę kochał, o byciu przez wszystkich zjedzonym żywcem i zniszczonym. Czuł się słaby i uwięziony. Zassany na sucho. To była toksyczna kombinacja.
Warto przypomnieć sobie piosenkę Missing Boy, którą Vini Reilly umieścił na płycie LC, nagranej po śmierci Iana Curtisa (opisywaliśmy ją TUTAJ).
Stracony chłopak
There was a boy/ Był kiedyś chłopak
I almost knew him/ Prawie go znałem
A glance exchanged/ Wymiana spojrzeń
Made me feel good/ Sprawiała, że czułem się dobrze
Leaving some signs/ Zostawiając znaki
Now a legend/ Stał się legendą
The dream was wrought/ Marzenie zostało spełnione
Where thoughts were heard/ Gdzie słyszano myśli
Love is reserved/ Miłość jest ostrożna
From previous times/ Od pierwszych razów
Like a dead bird in the dirt/ Jak martwy ptak w brudzie
Like a rusty can on the ground/ Jak zardzewiała puszka na ziemi
I don't believe in stardom/ Nie wierzę w status gwiazdy
Machinery in action/ Maszyneria w akcji
Full of experts/ Pełna ekspertów
Full of experts/ Pełna ekspertów
Same old order?/ Ten sam stary schemat?
Same old order/ Ten sam stary schemat
Same old order?/ Ten sam stary schemat
Watch with obsession?/ Patrzą z obsesją?
Some accident of beauty/ Na przypadek piękna
Try to capture/ Starają się uchwycić
As the light begins to fail/ Zanim światła gasną
Shapes to compose/ Pojawią się kształty
Shadows of frailty?/ Cieni słabości?
The dream is better/ Marzenie jest lepsze
Dissolves into softness/ Rozpuszcza się w miękkości
But the end/ Ale koniec
The end is always the same?/ Koniec jest zawsze taki sam
There was a boy/ Był kiedyś chłopak
I almost knew him/ Prawie go znałem
A glance exchanged/ Wymiana spojrzeń
Made me feel good/ Sprawiała, że czułem się dobrze
Leaving some signs/ Zostawiając znaki
Now a legend/ Stał się legendą
Nie ma chyba wątpliwości, że P-Orridge mówi o tej samej maszynerii o której śpiewa Vini. Ta sama maszyneria, która zmusiła Iana Curtisa do występu w Bury dwa dni po pierwszej próbie samobójczej i płukaniu żołądka.
Uważał, że to jego własny brak odwagi stworzył tę sytuację. Szantaż handlowy i źle ulokowana lojalność zniszczyły integralność Joy Division. Sprawy zostały jakoś nędznie zmanipulowane w taki sposób, że pomimo jego wołań o pomoc, miał przylecieć do USA 19 maja 1980 roku.
C.D.N.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Kilkakrotnie pisaliśmy na naszym blogu o przyjaźni między wokalistą Joy Division a kontrowersyjnym muzykiem z Manchesteru - Genesis P-Orridgem. W tekście TUTAJ omówiliśmy fragmenty wywiadów jakich udzielił P-Orridge, w których wspomina ostatnie rozmowy telefoniczne z wokalistą Joy Division. Podobno ten wyczuł owej feralnej sobotniej nocy, że Curtis chce popełnić samobójstwo i obdzwonił kilka osób w Manchesterze. Trudno jednak dziś to potwierdzić w dostępnych nam źródłach.
Colin Sharp w omawianej przez nas książce wspomina, że Curtis podczas realizacji Closer większość czasu spędzał (zamiast z kolegami z zespołu) z Annik bądź z Orridgem właśnie (LINK), z którym poszukiwał dziwnych miejsc i ludzi.
Kilka dni temu, celem zapowiedzi biografii kontrowersyjnego muzyka (LINK), ukazały się jej fragmenty poświęcone znajomości z Ianem Curtisem. Szczerze mówiąc spodziewałem się tego, kiedy inny legendarny muzyk z Manchesteru - John Cooper Clarke opublikował swoją biografię.
W ujawnionym dość obszernym fragmencie muzyk nie wyjaśnia jakie było podłoże ich znajomości. Być może, Ian Curtis upatrywał w nim kolejnego dziwnego człowieka, bowiem znany był z tego, że pociągała go inność i różnego rodzaju dziwy natury. Być może było tak jak w książce Torn Apart opowiada Alan Hempsall, który wtedy był wielkim fanem Throbbing Gristle. To idąc za przykładem tego właśnie zespołu Joy Division wydali Atmosphere w wydawnictwie Sordide Sentimental (warto zobaczyć TUTAJ i TUTAJ), gdzie swój singlel wydała wcześniej kapela P-Orridge'a.
A kapela ta nie była typowym zespołem muzycznym, tylko happeningiem. Według Hempsalla jednym z elementów tego happeningu było rozdawanie fanom swoich numerów telefonów, by ci mogli dzwonić. A skoro dzwonił Hempsall to poinformował o tym Curtisa i ten, jako wielki fan Throbbing Gristle, dzwonił również...
P-Orridge w biografii zapomina o tym (twierdzi że Jon Savage albo ktoś inny dał Curtisowi jego prywatny numer), i stara się uzasadnić ich przyjaźń faktem, że obaj byli z Manchesteru, żyli w zbombardowanym mieście i mieli podobny ogląd na życie.
Pojawiają się wątki egzystencjalne, świadomość bezsensu istnienia przekształcana jest w samoagresję. Curtis dzwonił do niego nocami i o dziwnych porach, dyskutowali o anarchistycznych pomysłach na muzykę pop, poezji, prozie, samobójstwie, depresji i izolacji. Spośród piosenek Throbbing GristleIan Curtis najbardziej lubił Wheeping.
Często puszczał ten utwór Orridgeowi przez telefon i śpiewał szepcząc.
Ludzie często zadawali pytanie jaki był Curtis.
Jak się ubierał?
Ubierał się niechlujnie. Swetry. Spodnie jeansowe.
Jakie narkotyki zażywał?
Niezwykłe. Pił piwo. Od czasu do czasu palił papierosy.
Jakie miał poglądy polityczne?
Nie miał żadnych poglądów politycznych. Nie obchodziło mnie to.
Jakiej muzyki słuchał?
Oboje kochaliśmy Franka Sinatrę.
Muzyk pamięta, jak kiedyś razem słuchali piosenki Laura, sposób śpiewu Sinatry ich rozwalał. Ian przyniósł singla i trzymał go pod płaszczem jak świętość...
Bardzo ciekawy jest wątek fascynacji Curtisa hitlerowską modą. Jak pamiętamy, wkoło Joy Division i ich singla An Ideal for Living narosły kontrowersje, nawet w jednej z recenzji zespół nazwano kolejnym nazistowskim badziewiem. Później Rob Gretton postanowił się od tego odciąć zmieniając okładkę. Zespół odżegnywał się od faszystowskich wpływów.
Jak było naprawdę? Przypomnijmy sobie zdjęcie z tekstu Death Dico McCoullugha, który opisaliśmy TUTAJ. Pozwoliliśmy sobie zrobić powiększenie, tak aby zbliżyć Bernarda Albrechta (później Sumnera).
Jeśli do tego dodać pochodzenie nazwy, plakaty z niemieckimi czołgami, czy okładkę An Ideal For Living, można mieć wątpliwości. Tym bardziej po kolejnym fragmencie wspomnień Orridge'a z których dowiadujemy się, jak z Ianem zabijali czas w sklepie z niemieckimi pamiątkami Call to Arms w Islington.
Ian uważał, że faszystowskie mundury były bardzo dobrze skrojone, że Speer miał świetny gust. Przymierzył bluzę i pas ale nic nie kupił, za to Orridge kupił noże stołowe z bunkra Hitlera.
Podczas gdy reszta zespołu piła w jakimś pubie, on nie szedł z nimi, bo by mu kazali pić piwo i się zamknąć. Wolał rozmowy z P-Orridgem, który był aż o 10 lat starszy. Ale nie były to typowe konwersacje od serca, bo Ian taki nie był...
Wkrótce przedstawimy kolejną część naszej analizy tekstu Genesisa P-Orridgea, który zmarł niedawno w wieku 70 lat na białaczkę (LINK).
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Opublikowano fragment pamiętnika Genesis P-Orridge Nonbinary wydany przez wydawnictwo Abahms Publishing, którego premiera planowana jest na październik - oczywiście udostępniany kawałek jest o przyjaźni z Ianem Curtisem.
Muzyk pisze tak: Patrząc wstecz na moją krótką, ale cenną przyjaźń z Ianem Curtisem, mam wrażenie, że on i ja byliśmy bardzo podobni. Obaj urodziliśmy się w powojennym, zbombardowanym Manchesterze i obaj korzystaliśmy z naszych doświadczeń, minuta po minucie, postrzegając życie jako metaforę ostatecznie fatalistycznego przeznaczenia. Często wyrażaliśmy tę daremność w nienawiści do samego siebie. Nienawiść za to, że nie potrafiliśmy sprawić, by ludzie zrozumieli, by naprawdę ZOBACZYLI zarówno hipokryzję jak i zdrady oraz ból egzystencjalnych dylematów. Ian zwykle dzwonił do mnie późno w nocy. Może to od Jona Savage'a, a może od kogoś innego, zdobył mój prywatny numer telefonu i zaczął do mnie dzwonić. Dzwonił do mnie o dziwnych porach, żeby porozmawiać o Throbbing Gristle, o moich anarchistycznych pomysłach na muzykę popularną. W końcu to ja nazwałem zupełnie nowy gatunek rocka elektronicznego, dzięki czemu stałem się poważny i wiarygodny... Z tego co tam napisano jednoznaczne wynika, że P-Orridge był najbliższym przyjacielem Curtisa, któremu ten zwierzał się, wręcz spowiadał... Więcej można przeczytać (TUTAJ).
Pytanie czy w artykule jest wszystko na temat ich przyjaźni, czy też w książce są jeszcze jakieś inne ciekawe fakty. Postaramy się do niej dotrzeć i opisać na naszym blogu.
Ciąg dalszy Joy Division story - Paul Morley w Walthamstow Rock 'n' Roll Book Club wraz z Rose Marley będą opowiadać 21 października o Tonym Wilsonie, w związku z publikacją jego nowej biografii zatytułowanej From Manchester With Love. Bilety i szczegóły TUTAJ. W tym samym miejscu wcześniej, bo już 23 września o swoich książkach na temat środowiska artystycznego dekady lat 70 i 80 opowiedzą Dave Haslam i Paul Gorman (LINK).
Etienne Vernaeve (muzyk, prywatnie mąż Annik Honnore, przyjaciółki Iana Curtisa) udzielił wywiadu, w którym opowiedział o swoim hobby. Mianowicie jest kolekcjonerem płyt o najbrzydszych okładkach, jakie tylko można sobie wyobrazić (LINK).
Zauważył on, że Wygląd okładki zwykle dużo mówi o zawartości. Zła płyta często idzie w parze ze złą szatą graficzną, złą typografią, błędami ortograficznymi i, co najważniejsze, dwoma kiepskimi kawałkami odciśniętymi na krążku. Egzemplarze do kolekcji kupuje na pchlim targu, robi im zdjęcia i zamieszcza na swoim profilu na Instagramie (LINK), po czym płytę umieszcza w pudle na strychu swojego domu… Ma ich już prawie 400.
Ciekawe, czy w jego kolekcji znajduje się pokazana powyżej okładka króla jodłowania Franza Langa, z jego niezapomnianym hitem:
Vernaeve ma rację. Muzyki Langa nie da się słuchać na trzeźwo. Tak jak oglądać okładek jego płyt. Ale żeby to kupować? To chyba już jakieś zboczenie.
Pozostajemy w klimacie post Joy Division, bowiem New Order wystąpili na żywo w Manchesterze. Na koncert przyszło 35 tys. ludzi (LINK). Nie jesteśmy fanami New Order (choć mają klika dobrych płyt), niemniej obejrzane fragmenty koncertu jasno pokazują, że NO ciągle robią wielkie show, Ian Curtis jest wiecznie żywy, a Bernard Sumner zamiast śpiewać zaczyna coraz bardziej pokrzykiwać.
W temacie NO - Peter Hook wystawił na aukcję pamiątki związane z zespołem. Katalog jest dostępny TUTAJ, a sprzedaż ruszy 8 października.
Jeszcze news z okolic Joy Division - w Stockport 16 września odbył się koncert muzyki realizowanej w Strawberry Recording Studios w latach 1967-1993. Dochód zasilił Seven Miles Out Arts Community Interest Company, która ma sfinansować nagranie i produkcję winylowego albumu Strawberry Studios Forever (LINK).
Jeden ze sklepów internetowych oferuje t-shirt z motywem ulubionego zespołu muzycznego. Oferta jest bardzo szeroka - od Sex Pistols, Joy Division i Bauhaus po the Cure, Marillon i Milesa Davisa (LINK).
Pora kilka newsów koncertowych i z naszego podwórka. Give Up To Failure, którym kibicujemy (warto zobaczyć TUTAJ)podziękowali fanom za okazywane wsparcie i zapowiedzieli nową płytę, która ukaże się w przyszłym roku (LINK). Czekamy z niecierpliwością.
Moonspell łączy siły z My Dying Bride, Borknagar, Wolfheart i Hinayana i wspólnie wyruszają w europejską trasę Ultima Ratio Fest 2022. Zespoły zobaczymy 12.10.2022 we wrocławskim klubie A2 - Centrum Koncertowe i będzie to jedyny przystanek w Polsce podczas ich tournee (LINK).
Natomiast wrocławski koncert Clan of Xymox, który planowany był na 15 listopada został odwołany. Ze względów logistycznych (LINK).
W maju przyszłego roku do Polski wrócą Brendan Perry i Lisa Gerrard wraz zespołem muzyków Dead Can Dance. Wystąpią w Atlas Arenie w Łodzi. bilety już dostępne TUTAJ. Zastanówcie się jednak, zanim kupicie. W razie odwołania koncertu, jak było to ostatnio, zwrócą wam kasę, ale nie od ręki - trzeba bardzo długo czekać. Zwrócą oczywiście bez odsetek, przecież trzymali je w skarpecie.
Kilka newsów związanych z ruchami w świecie muzycznym. Placebo 17 września wypuścili pierwszą od pięciu lat nową piosenkę zatytułowaną Beautiful James. I zapowiedzieli wydanie nowe albumu, który prawie jest już skończony (LINK). Ceniliśmy Palcebo jak długo nie dowiedzieliśmy się, w jaki sposób rozstali się z poprzednim perkusistą. Żenada. Natomiast muzycznie połykają własny ogon, co słychać powyżej.
Duet David Long & Shane O'Neill zadebiutowali albumem Moll & Zeis. Jest on szczególnie polecany fanom Echo and The Bunnymen, Go-Betweens, PIL, wczesnego New Order i The, Sound. Płytę z 11 utworami można nabyć TUTAJ.
Aby się nieco odchamić, w końcu nie samą muzyką człowiek żyje - Muzeum Albertina proponuje bardzo ciekawe wystawy: od 17 września można zobaczyć dzieła Amadeo Modiglianiego. Jest to zaległa wystawa której otwarcie planowano na zeszły rok, w którym przypadała rocznica stulecia od śmierci malarza (LINK) a w przyszłym roku, od 18 lutego będzie można podziwiać 60 prac Edvarda Muncha oraz obrazy artystów pozostających pod jego wpływem, będą to m.in.:. Marlene Dumas, Peter Doig, Miriam Cahn i Tracey Emin (LINK).
I jeszcze, celem kompletnego już odchamienia, kilka newsów ze świata nauki. Dotyczą one przeszłości, niemniej opisują bardzo ważne dla nas dziś odkrycia.
Wieloryby nie zawsze były tylko zwierzętami wodnymi, ponieważ zidentyfikowane skamieliny ujawniły, że wieloryby miały kiedyś nogi i chodziły po lądzie. Na szczątki które potwierdzają tę teorię natrafili, po amerykańskich uczonych także paleontolodzy egipscy (LINK). Natomiast w Nowej Zelandii dzieci natrafiły na skamieliny pingwina olbrzymiego, który miałby około 1,5 m wysokości (LINK). Oba zwierzęta ponoć masowo i ochoczo krzyżowały się, czego dowody spotykamy na co dzień.
Wracamy jutro - czytajcie nas - codziennie coś nowego, tego nie ma w mainstreamie.