Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Stanisław Ignacy Witkiewicz. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Stanisław Ignacy Witkiewicz. Pokaż wszystkie posty

sobota, 9 września 2023

Czy Hieronymus Bosch i Francisco Goya zażywali peyotl?

Peyotl (Lophophora williamsii) to mały, bezkolcowy kaktus, który rośnie na pustyniach Meksyku i amerykańskiego Południowego Zachodu. Zawiera szereg alkaloidów, w tym meskaliny, które po spożyciu powodują psychodeliczne wizje. W rezultacie człowiek pod wpływem tego środka może odczuwać i postrzegać świat inny niż jest, przez co zmienia się jego świadomość a nawet sposób myślenia, odczuwania, postrzegania i woli. W kulturach Ameryki Środkowej używano więc tej rośliny podczas plemiennych praktyk religijnych, a roślinie okazywano cześć traktując ją niczym bóstwu. 



Pierwsi europejscy odkrywcy i chrześcijańscy misjonarze po przybyciu do Nowego Świata  byli przerażeni tymi praktykami i swoistym religijnym pejotyzmem - ceremonialne picie wywaru z kaktusa w celu uzyskania duchowego upojenia wydawał się im bluźnierczą parodią Eucharystii… Dlatego podejmowali próby stłumienia pejotyzmu, które zakończyły się niepowodzeniem, a narkotyk dość szybko został przeniesiony na kontynent europejski, najpierw jako substancja poszerzająca świadomość. Alkaloidy pejotlu z kaktusa wyizolowano jednak dopiero w 1897 r., a pozyskiwanie meskaliny zsyntetyzowano jeszcze później, w 1919 roku. Osobą, która postanowiła naukowo przyjrzeć się substancji był na przykład profesor Will-Erich Peuckert (1895-1969) z Uniwersytetu w Getyndze, który odkrył w XVI-wiecznej książce przepis na środek pobudzający zwany witches' pomatum, sporządził go i przetestował na kilku osobach. Wszyscy po dwudziestogodzinnym głębokim śnie podobno opowiedzieli tę samą historię; wszyscy marzyli o lataniu, o orgiach w towarzystwie szatańskich stworzeń, o wizytach w zaświatach. Czy nie brzmi to znajomo? Czy czegoś nam nie przypomina? Ależ oczywiście, że tak, opis ten przywodzi na myśl średniowieczne obrazy wizji piekła lub kuszenia św. Antoniego, z których najbardziej znane są autorstwa Matthiasa Grünewalda i Hieronymusa Boscha, o którym pisaliśmy TUTAJ.


Sugerowanie, że Bosch mógł użyć środków halucynogennych, aby dotrzeć do zwykle niedostępnego obszaru osobowości, nie umniejsza wartości jego pracy. Narkotyki zazwyczaj osłabiają zdolności twórcze, ale mogą je również stymulować (jak wpływały na artystów w tym muzyków pisaliśmy TUTAJ). Oczywiście geneza przestawień Boscha jest do dzisiaj przedmiotem sporów i większość historyków sztuki uważa, że  ich źródłem jest choroba spowodowana zatruciem sporyszem, grzybem pasożytującym na kłosach zbóż. 


Ta infekcja grzybicza w epoce renesansu była potocznie nazywana Ogniem św. Antoniego, co wskazuje na szukanie związków z halucynacjami jakie miały na pustyni dotknąć świętego pustelnika. W 1938 roku szwajcarski chemik Albert Hoffman przypadkowo zsyntetyzował ze sporysza po raz pierwszy lek - LSD-25 - z tego samego gatunku grzyba, który wywoływał zatrucia, nic zatem dziwnego, że przedstawienia św. Antoniego na obrazach mistrzów renesansu ukazują ogromny wpływ, jaki na w historii sztuki miały te patogeniczne grzyby. A objawy choroby po spożyciu sporyszu są naprawdę groźne. Jak wyglądały wieki temu w czasach Boscha pokazała ostatnia znana poważna epidemia, która miała miejsce we francuskiej wiosce Pont-Saint-Espirit w 1951 r., której przebieg udokumentowano w British Medical Journal, gdzie opisano takie objawy jak: nudności, depresja, pobudzenie, bezsenność, delirium obejmujące wzrost samokrytyki i stany samooskarżania się oraz  halucynacje, zmuszające ludzi do desperackich czynów. Niektórzy badacze więc posunęli się w swoich teoriach bardzo daleko, sugerując, że obrazy kalek i zniekształconych ciał autorstwa Boscha mogły być pod wpływem obserwacji niektórych jego rodaków poważnie dotkniętych zatruciem sporyszem.

Krótkie ale interesujące omówienie tego zagadnienia znajduje się także tutaj:


Innym artystą, który tworzył przerażające wizje na ścianach swojego domu był Francisco José de Goya y Lucientes zwany Goya (1746-1828). Zapadł on na nieustaloną do dziś chorobę, która całkowicie zmieniła jego życie. Biografowie nawet dzielą malarską karierę Goi na dwa okresy: przed chorobą i po niej. Pierwszą charakteryzuje radość i światło, drugą groza i przerażające wizje. W rzeczywistości, także we wczesnym okresie, niektóre z tych postaci zaczęły się pojawiać, a później okazało się, że przybierały formę jego koszmarów. Linia podziału między tymi dwoma okresami prawdopodobnie była związana z jego chorobą, na którą zapadł w 1792 roku w Sewilli. Jej objawy były od razu bardzo poważne, zaczął cierpieć na bóle i zawroty głowy, szumy uszne, utratę słuchu, a także problemy ze wzrokiem, wreszcie niedowład prawej ręki. Następnie popadł w stan depresji połączony z halucynacjami, majaczeniem i stopniową utratą wagi. W kwietniu 1793 roku gdy malarz  powrócił do Madrytu, był skrajnie głuchy i takim stanie zdrowia pozostał do końca życia…
 

Wielokrotnie badacze zastanawiali się nad przyczynami tej ciężkiej choroby: podawali różne diagnozy, mógł to być  skutek zatrucia rtęcią przyjmowaną jako lek na kiłę, albo zatrucie ołowiem. Być może artysta sam wyjaśnił swój stan malując intrygujący obrazem którym jest autoportret z lekarzem podającym mu lekarstwo. W tle widać jakieś mary, nie wiemy czy prawdziwe czy wywołane podanym lekiem. Bo uważa się, że w taki sposób wówczas leczono ołowicę, racząc chorych alkaloidami (LINK).

 


Zauważył to Stanisław Witkiewicz (Witkacy), który w czasie swych narkotycznych seansów odnotował Goya musiał znać peyotl  (LINK).


Witkacy dokładnie wiedział o czym pisze. Zainteresował się meksykańskim kaktusem w latach 20. XX w. i dzięki znajomościom w Towarzystwie Metapsychicznym  w 1928 roku otrzymał suszone kawałki tej rośliny. Od tego czasu, przez jakieś 2–3 lata eksperymentował nieregularnie z bliższymi znajomymi, zwłaszcza pod opieką dra Białynickiego czy z udziałem psychologa Stefana Szumana, badając wpływ peyotlu, a później jego syntetycznej odmiany – meskaliny firmy Merck, na twórczość. Narkotyk ten umożliwiał bowiem zachowanie kontaktu z rzeczywistością i opisywanie halucynacji w trakcie ich występowania, a również ich rysowanie i zapamiętywanie. Swoje wrażenia, wizje i rozczarowania Witkacy opisał m.in. w książce o narkotykach. Wtedy narkotyki były uważane za środek taki jak kawa. W wojsku carskim były w niemal powszechnym użytku, traktowane jak lekarstwo lub stymulant, zatem dr Białynicki miał doświadczenie, a Witkacy – zaufanie do jego praktyki. Demoniczny portret doktora Biruli został więc wykonany przez malarza po przyjęciu dawki meskaliny. Jego sygnatura brzmi: (T.B+d) / NΠ 2r +cof, czyli jest to portret w typie B (realistycznym) + d z niewielkimi spotęgowaniami formy w stylu pod wpływem, malowany w drugim roku niepicia alkoholu (), po kawie…

Podobno spożywanie kaktusa nie szkodzi. Nawet dzisiaj można go kupić w Internecie. Podobno… Czy poszerzenie świadomości za pomocą zewnętrznych środków chemicznych nie jest groźne? I czy faktycznie nie powoduje żadnych skutków ubocznych? Kultury Indian nie przetrwały, a i wizje malarskie opisanych artystów także nie zachęcają do eksperymentowania… 
 
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

czwartek, 9 lipca 2020

Stanisław Ignacy Witkiewicz (Witkacy): my także mieliśmy swojego futurologa

Odkąd istnieje sztuka, odtąd artyści starają się dotrzeć i pokazać to, czego nie widzą oczy, ale co można zrozumieć bez słów. Temu podobno miały służyć już naskalne rysunki i obrazy z hybrydami zwierząt i ludzi, umieszczane dziesiątki tysięcy lat temu na ścianach jaskiń przez prehistoryczne cywilizacje. Te obrazy i wiele innych, miały wykroczyć poza sferę fizyczną i zobrazować szerszą wizję świadomości, obejmującej duchowość i mistykę.

Jednym z głównych aspektów sztuki wizjonerskiej jest idea mówiąca o tym, iż  obrazy są w rzeczywistości zaszyfrowanymi wiadomościami, wskazówkami lub proroctwami przekazywanymi twórcom przez boską siłę lub przez odmienny stan świadomości, który jest udziałem artysty. W odróżnieniu od prób dokonywanych przez surrealistycznych malarzy, którzy poprzez sny chcieli wejść w stan nadrealności, wizjonerzy używali rozmaitych środków, aby osiągnąć to sami i pokazać innym swoje wizje. Czasem takie próby kończyły się tragicznie dla samych artystów...  Różne kultury rozmaicie nazywały ową krainę nadświadomości. Według Williama Blakea była to boska wyobraźnia, dla Aborygenów był to po prostu sen a u Tybetańczyków to wymiar wewnętrznego bogactwa.




Opisując sztukę wizjonerską trzeba odnotować bezmiar sztuki chrześcijańskiego mistycyzmu, której apogeum przypada na okres średniowiecza i jej sublimację w postaci gotyckiego realizmu. Jednym z najbardziej znanych obrazów, rozumianych jako nadrealna wizja świata jest słynny obraz Ogrodu ziemskich rozkoszy autorstwa Hieronymusa Boscha, o którym pisaliśmy TUTAJ. Poruszony, jak określają krytycy, wizjonerskim szaleństwem, artysta stworzył jeden z najdziwniejszych obrazów świata, encyklopedię metamorficznej symboliki roślin, zwierząt i ludzi. Z biegiem czasu idee duchowe łączące człowieka z boską siłą i otworzyły jej obrazy i idee, wpłynęły na Williama Blake'a, którego akwarele są uważane za najciekawsze przykłady sztuki wizjonerskiej.




W przypadku sztuki nowoczesnej, wśród wizjonerstwa wyróżniają się obrazy abstrakcyjne Wassilyego Kandinskyego, Paula Klee , Joan Miro i Jeana Arp. Twórcy ci badali duchowość i starali się ją przekazać używając symbolicznych i emocjonalnych form linearnych oraz geometrycznych kształtów  sztuki nowoczesnej... Oprócz nich był jeszcze Kazimierz Malewicz i jego abstrakcyjna forma a także Piet Mondrian, którego pisma o sztuce są uważane za jedne z najbardziej filozoficznych.





A w Polsce? U nas mieliśmy przecież Stanisława Ignacego Witkiewicza (Witkacego) którego twórczość obejmująca wiele dziedzin sztuki, szczególnie jeśli chodzi o teksty pisane (sztuki teatralne i pisma), w znacznym stopniu wyprzedziła epokę, w której żył.  Jego sztuki dramatyczne są po czasy współczesne niewyczerpanym (i jeszcze do końca poznanym) źródłem inspiracji. Bo czyż nie miał racji pisząc: Minęły czasy metafizycznej absolutności sztuki. Sztuka była dawniej, jeśli nie czymś świętym, to w każdym razie „świętawym”zły duch wcielał się w ludzi czynu. Dziś nie ma w kogo – resztki indywidualizmu życiowego to czysta komedia – istnieje tylko zorganizowana masa i jej słudzy. Od biedy zły duch przeniósł się w sferę sztuki i wciela się dziś w zdegenerowanych, perwersyjnych artystów. Ale ci nikomu już nie zaszkodzą ani pomogą: istnieją dla zabawy ginących odpadków burżuazyjnej kultury.

W sferze plastycznej, Witkacy był teoretykiem teorii Czystej Formy, a według niego najwyższym wcieleniem sztuki czystej była muzyka. Malarz sam grał na fortepianie, najchętniej wykonując spontaniczne chlusty jak to nazywał, czyli improwizacje. I tworzył dzieła muzyczne, z których zachowały się szkice oper.

Współcześni mają groteskowy obraz Witkacego. Postrzegają go jako wariata, który malował pod wpływem narkotyków. A przecież był on chyba ostatnim artystą, którego można nazwać człowiekiem renesansu. I w wielu sprawach miał rację. Przewidział trudne czasy współczesne: Oto rozpada się, tak jak to głosił, cywilizacja mrowiska. Wyalienowany człowiek sytego świata Zachodniego przesiąknięty jest nudą.... i tą nudą jest sfrustrowany, wręcz chory. Sztuka zamiast nieść ulgę ulega przewartościowaniu. Nauka także nie jest wybawieniem, bo zbyt często obraca się przeciwko człowiekowi. Czy to dlatego Witkacy wybrał śmierć samobójczą, na wieść o zbrojnej napaści Armii Czerwonej na Polskę? Czyżby w dniu 18 września 1939 we wsi Jeziory na Polesiu - zobaczył oczami duszy koniec cywilizacji, jaką znał? Bo zdawał sobie jasno sprawę, co przyniosą wojska sowieckie, był w 1918 roku w Rosji i widział co zrobiła z tym krajem rewolucja. Miał po tym doświadczeniu poczucie nadciągającej katastrofy. Dlatego pewnie w swoich sztukach odbija się szokujący świat współczesny. Warto o tym pamiętać. I docenić. Bo nie tylko Orwell dostrzegał niebezpieczeństwo (o świecie wg. Orwella pisaliśmy TUTAJ). My także mieliśmy swojego futurologa. 

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.