W sercu śródmieścia Waszyngtonu znajduje się nieznane miłośnikom sztuki dzieło o skandalicznej historii. Jest to niebiesko-zielony pokój z końca XIX wieku, bogato ozdobiony złoconymi malunkami. Nazywany Peacock Room jest częścią zbiorów Freer Gallery of Art. I znajduje się na terenie National Museum of Asian Art. Znawcy tematu uważają go za jedno z najlepszych zachowanych wnętrz utrzymanych w stylu anglo-japońskim, który był w modzie w Wielkiej Brytanii w połowie i pod koniec XIX wieku.
To dość niezwykłe dzieło zawdzięczamy wyobraźni amerykańskiego malarza Jamesa McNeill Whistler’a (pisaliśmy o jego nokturnach TUTAJ) i angielskiego architekta Thomasa Jeckyll’a oraz pieniądzom armatora morskiego Fredericka Richardsa Leylanda. Z ich fascynacji orientem w jeden rok czyli od 1876 do 1877 w Londynie powstał pokój, któremu Whistler nadał tytuł Harmony in Blue and Gold: The Peacock Room – o niebieskich ścianach, z miedziano-zielonymi przeszkleniami i holenderskimi aplikami, który cały mieni się złotem.
Pokój ten miał być jadalnią w domu Leylanda w Kensington w Londynie, który zbudował dla niego architekt Richard Norman Shaw. Ten zatrudnił z kolei Thomasa Jeckylla do zaprojektowania jadalni, w której miała znaleźć swoje miejsce przeznaczenia kolekcja niebiesko-białej porcelany Leylanda, pochodząca głównie z dynastii Qing. Jeckyll wymyślił więc pokój jako Porzellanzimmer (pokój porcelanowy). W tym celu wyłożył ściany ozdobnymi, skórzanymi obiciami, które należały do Katarzyny Aragońskiej i były pokryte czerwonymi różami Tudorów.
Zawiesił na suficie lampy gazowe a podłogę wyłożył czerwonym dywanem. Na ścianach powiesił orzechowe półki, gdzie miała zostać wyeksponowana chińska porcelana. Wykonał również półki z orzecha włoskiego, aby wyeksponować kolekcję porcelany. Początkowo zaangażowanie Whistlera, który wykonał wcześniej portret Leylanda było niewielkie. Miał namalować portret nad kominek, wyobrażający Księżniczkę z Krainy Porcelany. Ale jak to czasem bywa, życie skomplikowało te plany.
Jeckyll gdy kończył dekorować pokój, rozchorował się na tyle poważnie, że musiał wycofać się z projektu. I wtedy swoją pomoc zaoferował Whistler na co Leyland się zgodził. Ale zamiast doprowadzić gotowy projekt Jeckylla do końca, Whistler, który był bardzo ambitny, postanowił dodać coś swojego. I Leyland zgodził się na to. Po wyrażeniu zgody na drobne zmiany w projekcie Jeckylla, Leyland zostawił Whistlera, aby ten dokończył pokój i wyruszył do swojej posiadłości do Liverpoolu. Whistler miał dodać kilka żółtych akcentów do czerwonych róż na skórzanych ściennych wieszakach i kilka dekoracyjnych ozdobników na ścianach. Pozostawiony jednak sam na sam dał się ponieść wyobraźni i przemalował całą ścianę na kolor niebiesko-zielony, na której umieścił w dodatku dwa ogromne, złote pawie. Leyland gdy zobaczył to dzieło po powrocie wpadł we wściekłość, zwłaszcza, że artysta zażądał od niego za swoją pracę 2000 gwinei. Artysta i patron pokłócili się i ostatecznie Whistler został zwolniony. Jednak to nie koniec tej opowieści. Po pewnym czasie malarz zakradł się do pokoju i dodał na ścianie jeszcze dwa pawie, tym razem walczące ze sobą, co było aluzją do jego awantury z Leylandem. W dodatku swoje dzieło nazwał: Sztuka i pieniądze lub alternatywnie historia pokoju. Dziś z podziwem patrzymy na powstałe w tak dziwnych okolicznościach wnętrze. Ale piękny pokój przyniósł pecha wszystkim, którzy mieli z nim styczność: Najpierw Whistlerowi, który wpadł wręcz w obsesję na jego tle. Artysta skłócony z patronem, był w trakcie procesu jaki wytoczył krytykowi sztuki Johnowi Ruskinowi i ostatecznie popadł w takie długi. że zbankrutował. Jego głównym wierzycielem był Leyland, który kiedy przyszedł do jego domu wraz z innymi wierzycielami aby dokonać inwentaryzacji majątku Whistlera, zastał w nim szczególny obraz: The Gold Scab: Eruption in Frilthy Lucre (The Creditor), przedstawiającym Leylanda jako demonicznego pawia pochylonego nad fortepianem. Paleta barw obrazu jest taka sama jak w Peacock Room, podczas gdy tytuł dzieła jest biblijną aluzją do erupcji brudnego zysku z Księgi Jakuba 5, 1-6.
Potem Jeckyllowi, który przeżył wstrząs widząc jak – według niego – niszczono jego projekt. Architekt zmarł w zakładzie psychiatrycznym w Norwich w 1881 r. Jego przedwczesna śmierć w wieku pięćdziesięciu czterech lat była spowodowana załamaniem psychicznym i ciężką depresją.
I wreszcie Leylandowi, który był kobieciarzem, czego jego żona Frances w końcu nie zniosła i złożyła wniosek o formalną separację. Leyland, który z jedną kochanką, Rose Caldecott, miał syna a z inną, Anne Wooster, jeszcze dwóch, w testamencie zastrzegł, że druga z kochanek i dzieci będą otrzymywać 20 000 funtów rocznie po jego śmierci. Aby zapewnić spłatę tych zobowiązań jego rodzina zdecydowała w 1892 roku się sprzedać dom Kensignton wraz z Peacock Room. Dom został kupiony przez dobrze prosperującą wdowę, Blanche Watney, która jednak szczerze nie znosiła pokoju Whistlera. Planowała go zniszczyć ale artysta i ilustrator Briths, W. Graham Robertson, zasugerował jej, że wystrój może mieć sporą wartość. W 1904 roku Watney, za pośrednictwem firmy handlowej Messers Obach & Co, sprzedała więc pokój amerykańskiemu kolekcjonerowi Charlesowi Lang Freerowi za oszałamiającą sumę 10 000 gwinei (dzisiaj byłaby równowartość około 1,5 miliona funtów). Freer, przemysłowiec z Michigan, rozebrał pokój i przewiózł go do swojej rezydencji w Detroit po czym umieścił w nim swoją kolekcję sztuki azjatyckiej. Pokój ostatecznie przeniesiono do Freer Gallery w 1923 roku, gdzie jest dzisiaj.
Epicki dramat rozgrywający się wokół Peacock Room nadal fascynuje nowe pokolenia artystów. W 2013 roku Darren Waterston, zainspirowany szokującą historią pokoju, stworzył własną interpretację dzieła za pomocą instalacji, która przedstawia Peacock Room pogrążony w dekadenckiej ruinie – o czym już pisaliśmy TUTAJ jednak niedokładnie. Dzisiaj przedstawiliśmy całą tę dość skomplikowaną i niechlubną historię. Po co ją opowiedzieliśmy? Płynie z niej dwojaki morał: należy pilnować budowy domu aby potem nie zostać przykro zaskoczonym. A z drugiej strony, należy pozostawiać czasem wolną rękę projektantom, bo możemy zastać w domu prawdziwe dzieło sztuki. Choć może nie takie, jakie byśmy chcieli. I oczywiście wniosek ogólny: pycha jest złym doradcą i zwykle kroczy przed upadkiem…
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz