niedziela, 25 listopada 2018

Peter Hook, basista Joy Division i New Order we Wrocławiu, 15.11.2018 - nasza relacja cz.2

W poprzednim tekście (TUTAJ) opisywaliśmy spostrzeżenia z koncertu Petera Hooka w klubie Zaklęte Rewiry we Wrocławiu, z 15.11.2018 roku. Przedstawiliśmy fotorelację, natomiast dzisiaj skupimy się na warstwie muzycznej, urywkach wideo i kilku zdjęciach Kamila, który również uczestniczył w koncercie, a któremu dziękujemy za przesłanie zdjęć.

Koncert podzielony był na dwie części, każda po około 1.5 godziny, oddzielone około 10 minutową przerwą. Pierwsza część to set New Order. Nie będę go opisywał wnikliwie, bowiem na New Order się nie znam. Owszem mam ich kilka płyt, najbardziej podoba mi się pierwsza czyli Movement, Republic, jak i Low Life. Ale jakoś szczególnie nie jestem koneserem ich twórczości (pisaliśmy o nich TUTAJ). Pierwsza część niemniej robiła wrażenie, ciekawiło mnie bowiem na ile the Light odtworzą brzmienie New Order, które przecież nafaszerowane jest elektroniką. Ale nie mieli z tym najmniejszego problemu. W sumie pięciu muzyków dało sobie doskonale radę. 

Z utworów które najbardziej mi utkwiły w pamięci wymienię Regret, Blue Monday, Subculture, czy doskonały Ceremony, skomponowany przecież jeszcze w czasach Joy Division i zagrany na ostatnim koncercie zespołu. Set New Order zakończył hit True Faith. Publika była zadowolona, kilku fanów śpiewało piosenki i widać było, że przyszli tutaj właśnie dla New Order

Po przerwie poszło już na ostro. Zaczęli od Heart and Soul... Gitarzysta the Light jest fizycznie bardzo podobny do Bernarda Sumnera w młodości, co mam wrażenie przypadkowe nie jest (nawet gra jak on), niemniej doskonała gra muzyków, w tym perkusisty i solówki obu basistów były na najwyższym poziomie. Porównajmy z oryginałem...

Czuło się atmosferę znakomitej płyty Closer. Nieco zmienili setlistę w stosunku do tej z koncertu sprzed kilku dni, i trzymając się Closer jako drugi i trzeci utwór zagrali The Eternal i Decades. Zrobiło się nastrojowo i wszyscy wspominaliśmy w myślach Iana Curtisa - wielkiego nieobecnego. 

Po tym nastrojowym wstępie, na prawdę zagranym wręcz idealnie, Peter Hook pokazał pazur i postanowił dać coś fanom punka. Sięgnął do swoich korzeni, czyli piosenek Warsaw. Zagrali je bardzo mocno, szybko i perfekcyjnie. Najpierw Warsaw, a po nim zaraz the Leaders of Men. Publiczność zaczęła pogo, było bardzo gorąco i lał się z nas pot. 

Po tym krótkim punkowym show, Digital, jeden z moich ulubionych utworów Joy Division, za znakomitą grą basistów. Po nim Autosuggestion (znowu pogo) i Transmission. Hit Joy Division doprowadza publikę do totalnego odlotu, czy zatem można odlecieć bardziej? Ano można bo po Transmission kolejny megahit - She's Lost Control. Potrzeba lekkiej ochłody, Hook też musi odpocząć. Widać mały Żywiec, który pociągał lekko podczas show nie daje wystarczającej ochłody (swoją drogą dlaczego reszta muzyków dostałą Perłę?). Zatem Hook znika a oni grają instrumentalne Incubation. Robią to doskonale, Hook wraca i rozpoczyna się finał koncertu.

Finał w całości poświęcony jest liderowi Joy Division. Najpierw Dead Souls, piosenka którą Ian zawsze traktował jako wstęp do koncertu i kalibrację z publiką, później Atmosphere, dedykowany Curtisowi przed jak i po jego wykonaniu. Jakże brakuje Iana Curtisa, chyba w tym momencie wszyscy na widowni myśleli o nim. 

Finał - czyli największy hit - Love Will Tear US Apart, odśpiewany z udziałem publiki. Hook zdejmuje koszulkę i rzuca w rozgrzany tłum. Kilku dźwiękowców rozdaje wydruki setlist (ale prawdziwą mam tylko ja). 

Zespół wychodzi a my czekamy na autografy. Pytam jednego z dźwiękowców o Hooka. Odpowiada: outside. Tak znika się po angielsku. Bisów nie było, ale koncert trwał 3 godziny, nie oczekujmy cudów, choć miałem nadzieję na New Dawn Fades


Ale Peter Hook cały czas koncertuje, przed nami 40. rocznica śmierci Iana Curtisa. Jestem przekonany że pojawi się w końcu film z koncertem (całym) Joy Division, Hadar Goldman (TUTAJ) otworzy muzeum w Manchesterze, a Hook wystąpi z the Light na koncertach w Polsce z Unknown Pleasures i Closer. A jak nie w Polsce to na tyle blisko, żeby można było obejrzeć, i w końcu zdobyć ten upragniony autograf na oryginale okładki Closer, który ma już swoje lata, a który niepotrzebnie targałem tyle kilometrów do stolicy Dolnego Śląska. Przepraszam za jakość dźwięku, dawali do pieca, niemniej poniższy filmik oddaje chyba dość dobrze to, co tam się działo. Pełen zapis audio koncertu w bardzo dobrej jakości wkrótce...

A teraz obiecane zdjęcia Kamila, które robione są w ujęciach bardziej panoramicznych niż prezentowane przez nas, przez co doskonale oddają atmosferę koncertu.








Czytajcie nas - codziennie nowy wpis. Tego nie znajdziecie w maistreamie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz