Z U2 główni bohaterzy naszego bloga, czyli Joy Division, związani są poprzez postać Martina Hanneta, który realizował ich debiut. U2 grał kiedyś na prawdę znakomitą muzykę, a Polska była im wdzięczna za New Year's Day, utwór nawiązujący do Stanu Wojennego...
Klip i singiel promował przedostatni wartościowy album zespołu, czyli War. Po the Unforgettable Fire jednak wszystko się skończyło, nie każdy bowiem potrafi utrzymać ciężar sławy, który niemalże automatycznie wiąże się z komercjalizacją muzyki...
Zatem dzisiaj dla mnie ostatnia płyta U2. Jest rok 1984 i w TV można zobaczyć ten klip...
Piosenka jest niezła, panowie wyglądają na nowofalowców, jest klimat który rzeczywiście zachęca do posłuchania całego albumu. I tutaj miłe rozczarowanie. Zwłaszcza, że jednym z producentów jest sam Brian Eno..
Album co prawda nie zawiera samych znakomitych utworów, ma też kilka słabszych i takim na pewno jest otwierający go A Sort of Homecoming. Po nim jednak wspomniany hit Pride (In the Name of Love) i wracamy na prawidłowy tor. Ale to nie wszystko, bowiem kolejny utwór - Wire piosenka o uzależnieniu od narkotyków, wprowadza absolutnie niesamowity klimat.
Nie jestem narkotykiem
Daję ci nadzieję
Oto lina
Oto lina
A teraz odchyl się
Schematyczny riff gitarowy i znakomity wokal sprawia że zadajemy sobie pytanie, czy może być lepiej? I uzyskujemy pozytywną odpowiedź, bowiem kolejny - tytułowy - The Unforgettable Fire, utrzymuje poprzeczkę postawioną bardzo wysoko.
Lód
Twoje jedyne rzeki są zimne
Te światła miasta
Świecą jak srebro i złoto
Wyrwany z nocy
Twoje oczy są czarne jak węgiel
Przejdź dalej
Przejdź dalej
Idź, dopóki nie uciekniesz
I nie oglądaj się za siebie
Bo ja jestem tutaj
Karnawał
Koła latają, a kolory wirują
Poprzez alkohol
Czerwone wino, które przebija skórę
Twarzą w twarz
W suchym i pozbawionym wody miejscu
Przejdź dalej
Przejdź dalej
Tak smutno być obleganym przez twoją miłość, więc kontynuuj
Zostań tym razem
Zostań tej nocy w kłamstwie
Pytam tylko, ale ja
Myślę, że wiesz
Chodź, zabierz mnie stąd
Chodź, zabierz mnie stąd
Chodź, zabierz mnie do domu
Znowu w domu
A jeśli góra się rozpadnie
Lub utonie w morzu
Ani jednej łzy, nie, nie ja
Pozostań w tym czasie
Zostań na noc
Ta miłość na zawsze
A jeśli ocalisz swoją miłość
Zapiszesz to wszystko
Nie pchaj mnie za daleko
Nie pchaj mnie za daleko
Tej nocy
Tej nocy
Tej nocy
O czym jest ta piosenka? Niektórzy uważają że o ataku na Hiroszimę, inni dopatrują się w niej aktu wyznania wiary... Nikt jednak nie zaprzeczy, że zespół jest tutaj w znakomitej formie. Kolejny - Promenade poza wstępnymi gitarami nie zaskakuje i jest delikatnie mówiąc nijaki. 4th of July to ten momenty gdy znowu wracamy na najwyższy poziom. Jaki klimat, jakie niesamowite gitary, no tak przecież nad całością czuwa sam wielki Eno. Ten instrumentalny utwór pokazuje jak daleko od komercji potrafili być wtedy muzycy z U2. Bad nie zaskakuje, zwłaszcza proste rymy w warstwie tekstowej wręcz odrzucają. Po nim Indian Summer Sky - nieco stylistycznie nawiązujący do Pride. Jest zapewne mniej przebojowy, mimo tego moim zdaniem, bez porównania od niego lepszy. Zaskakuje zmianami klimatu - a fragment powalający wręcz na kolana to:
Stracić po drodze
Iskrę, która rozpaliła płomień
Migotać i zanikać
W tym najdłuższym dniu
I można powiedzieć, że na tym koniec... Oj zaraz, przecież mamy jeszcze dwa utwory: Elvis Presley and America i MLK. Pierwszy jest znowu nijaki, a drugi...
Kupić i wielbić album dla 5 piosenek? Takich jak na tej płycie - jak najbardziej. Zwłaszcza, że po tym albumie U2 pożegnali się ze mną na zawsze.
My za to jutro wracamy z kolejnym wpisem, dlatego czytajcie nas, piszemy codziennie - tego nie znajdziecie w mainstreamie.
U2, the Unforgettable Fire, producenci: Brian Eno, Daniel Lanois, Island 1984, tracklista: A Sort of Homecoming, Pride (In the Name of Love, Wire, The Unforgettable Fire, Promenade, 4th of July, Bad, Indian Summer Sky, Elvis Presley and America, MLK
Album co prawda nie zawiera samych znakomitych utworów, ma też kilka słabszych i takim na pewno jest otwierający go A Sort of Homecoming. Po nim jednak wspomniany hit Pride (In the Name of Love) i wracamy na prawidłowy tor. Ale to nie wszystko, bowiem kolejny utwór - Wire piosenka o uzależnieniu od narkotyków, wprowadza absolutnie niesamowity klimat.
Nie jestem narkotykiem
Daję ci nadzieję
Oto lina
Oto lina
A teraz odchyl się
Schematyczny riff gitarowy i znakomity wokal sprawia że zadajemy sobie pytanie, czy może być lepiej? I uzyskujemy pozytywną odpowiedź, bowiem kolejny - tytułowy - The Unforgettable Fire, utrzymuje poprzeczkę postawioną bardzo wysoko.
Lód
Twoje jedyne rzeki są zimne
Te światła miasta
Świecą jak srebro i złoto
Wyrwany z nocy
Twoje oczy są czarne jak węgiel
Przejdź dalej
Przejdź dalej
Idź, dopóki nie uciekniesz
I nie oglądaj się za siebie
Bo ja jestem tutaj
Karnawał
Koła latają, a kolory wirują
Poprzez alkohol
Czerwone wino, które przebija skórę
Twarzą w twarz
W suchym i pozbawionym wody miejscu
Przejdź dalej
Przejdź dalej
Tak smutno być obleganym przez twoją miłość, więc kontynuuj
Zostań tym razem
Zostań tej nocy w kłamstwie
Pytam tylko, ale ja
Myślę, że wiesz
Chodź, zabierz mnie stąd
Chodź, zabierz mnie stąd
Chodź, zabierz mnie do domu
Znowu w domu
A jeśli góra się rozpadnie
Lub utonie w morzu
Ani jednej łzy, nie, nie ja
Pozostań w tym czasie
Zostań na noc
Ta miłość na zawsze
A jeśli ocalisz swoją miłość
Zapiszesz to wszystko
Nie pchaj mnie za daleko
Nie pchaj mnie za daleko
Tej nocy
Tej nocy
Tej nocy
O czym jest ta piosenka? Niektórzy uważają że o ataku na Hiroszimę, inni dopatrują się w niej aktu wyznania wiary... Nikt jednak nie zaprzeczy, że zespół jest tutaj w znakomitej formie. Kolejny - Promenade poza wstępnymi gitarami nie zaskakuje i jest delikatnie mówiąc nijaki. 4th of July to ten momenty gdy znowu wracamy na najwyższy poziom. Jaki klimat, jakie niesamowite gitary, no tak przecież nad całością czuwa sam wielki Eno. Ten instrumentalny utwór pokazuje jak daleko od komercji potrafili być wtedy muzycy z U2. Bad nie zaskakuje, zwłaszcza proste rymy w warstwie tekstowej wręcz odrzucają. Po nim Indian Summer Sky - nieco stylistycznie nawiązujący do Pride. Jest zapewne mniej przebojowy, mimo tego moim zdaniem, bez porównania od niego lepszy. Zaskakuje zmianami klimatu - a fragment powalający wręcz na kolana to:
Stracić po drodze
Iskrę, która rozpaliła płomień
Migotać i zanikać
W tym najdłuższym dniu
I można powiedzieć, że na tym koniec... Oj zaraz, przecież mamy jeszcze dwa utwory: Elvis Presley and America i MLK. Pierwszy jest znowu nijaki, a drugi...
Kupić i wielbić album dla 5 piosenek? Takich jak na tej płycie - jak najbardziej. Zwłaszcza, że po tym albumie U2 pożegnali się ze mną na zawsze.
My za to jutro wracamy z kolejnym wpisem, dlatego czytajcie nas, piszemy codziennie - tego nie znajdziecie w mainstreamie.
U2, the Unforgettable Fire, producenci: Brian Eno, Daniel Lanois, Island 1984, tracklista: A Sort of Homecoming, Pride (In the Name of Love, Wire, The Unforgettable Fire, Promenade, 4th of July, Bad, Indian Summer Sky, Elvis Presley and America, MLK
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz