Ile może być warta kopia? Kopie Mony Lisy, najsłynniejszego obrazu na świecie szybko sprzedają się na aukcjach za spore pieniądze (o kilku obrazach z Mona Lisą oraz o obrazie Salvator Mundi pisaliśmy TUTAJ). Jednak po tym, gdy kopia innego, domniemanego dzieła Leonarda da Vinci, czyli Salvator Mundi, została sprzedana 28 listopada ubiegłego roku podczas internetowej wyprzedaży Old Masters zorganizowanej przez Christie's Paris, za ponad 1 milion euro, trzeba uznać, że wszystko, co choćby w najmniejszym stopniu jest związane z Leonardem, jest warte mnóstwo pieniędzy.
Zlicytowany teraz obraz zawsze uważany był za kopię, ale wykonaną prawie sto lat po oryginale. Dlatego zakładano, że jest wart góra 10 000–15 000 euro. Ale przypomnijmy, że w 2017 roku Christie's sprzedał obraz Salvator Mundi za 450 milionów dolarów. Obecnie ma on pewnie jeszcze większą wartość. Ale cena kopii była wielką niespodzianką – obraz należał do kolekcjonera i handlarza dziełami sztuki Raymonda Hekkinga, który kupił go za równowartość 5 euro na południu Francji i aż do swojej śmierci w 1977 r. był przekonany, że ma oryginał.
Na pierwszy rzut oka zdjęcie paryskiego malowidła nie potwierdzało wartości dzieła. Obraz o wymiarach 63,2 x 51 cm, wykonany na desce topolowej, był opisany w notatkach katalogowych domu aukcyjnego jako szkoła włoska, [około] 1600 roku, według Leonarda da Vinci. Zdjęcie ujawniło poza tym znaczne uszkodzenia warstwy malarskiej, odsłaniające grunt, twarz Chrystusa była nie tyle namalowana co jakby przemalowana. Zauważono także inną różnicę: otóż rękaw szaty przy błogosławiącej dłoni Chrystusa różni się od obrazu saudyjskiego i niemal wszystkich znanych kopii, gdzie widać było tylko luźno zwisający kawałek materiału. Zamiast tego na kopii mamy coś, co wygląda jak mankiet koszuli zapinany na guzik. Podobne rozwiązanie znane jest z zaginionego obecnie rysunku, który nazywany był Worsley /Yarborough Salvator Mundi i przechowywany był w zbiorach Royal Collection Trust na zamku w Windsor. W zasadzie był to szkic draperii wykonany czerwoną kredą z detalami ukazującymi rękawy z mankietami.
Obraz nie został przebadany, nie wykonano żadnych przy nim ekspertyz związanych z ustaleniem użytych pigmentów czy innych tego typu analiz. Tak więc po drugiej Monie Lisie mamy kolejny obraz budzący mocne namiętności i spory wśród specjalistów.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz