Powyższe zdjęcie przedstawia Jima Morrisona z kobietą, z którą był w swoim życiu najdłużej. Poznał ją na samym początku, w 1965 roku kiedy Doorsi dopiero zaczynali działalność. Był nią zauroczony, ona uważała się za jego kreację, pisał dla niej esseje, dał do przeczytania swój dziennik... stała się fanką jego poezji.
Kiedy zespół stał się znany mieszkali razem, w zasadzie tak było z przerwami do końca. Związek był dość wolny, ona miała kochanka we Francji, on miał wiele przygód z innymi kobietami, ale zawsze wracał. Dedykował jej piosenki... Ona też go na swój sposób kochała, uniknął dzięki niej wielu wpadek, chowała i zabierała mu alkohol, bo Morrison poza tym że zażywał i palił w zasadzie niemalże wszystko, był alkoholikiem (potrafił wypić trzy butelki whisky dziennie).
Zachowanie Jima wobec Patricii nie różniło się specjalnie od sposobu, w jaki traktował inne kobiety. Z nią również pił, chodził na spacery, wypróbowywał na niej swe nieustanne gierki i testował. W książce Nikt Nie Wyjdzie Stad Żywy Denny Sgermana i Jerry Hopkinsa (In Rock Music Press 2006) przytoczona jest taka wypowiedź:
Wydaje mi się, że nie ufał mi nawet wtedy, gdy mówiłam, że go kocham. Spodziewałam się, że słyszał to od każdej kobiety, z którą spał choćby raz, ale ja naprawdę tak czułam. I wiedziałam, że mówiąc mu to, daję mu do ręki broń przeciw mnie, którą zawsze odtąd może mi trzymać przy skroni. Kiedy po raz pierwszy wspomniałam mu o moim uczuciu, odpowiedział: 'No tak, teraz, gdy mnie kochasz, chyba już nigdy nie będę mógł pozbyć się ciebie.' Spytałam: 'A więc chcesz się mnie pozbyć, Jim?' A on uśmiechnął się, przymknął oczy i powiedział: 'Nie.' I wtedy powiedział, że mnie kocha. I chyba mówił prawdę.
Być może kochał, ważniejsze jest to, że szybko wziął z nią ślub. Zaślubiny były w stylu wikkańskim - czarownicy i czarownice, czyli Wikkanie, ponoć nie są satanistami. Czczą oni pierwotne siły natury: Boginię Triadę, Wielką Matkę i jej męski odpowiednik - Pana, Rogatego Boga. Jest to wierzenie religijne starsze od chrześcijaństwa i judaizmu. Przez wielu badaczy uważane za jedyną przetrwałą pozostałość pierwotnej religii powszechnej.
Wszystkie te ekscentryczne zachowania można jeszcze jakoś tam wytłumaczyć, natomiast kompletne zrujnowanie autorytetu Morrisona następuje w chwili gdy podczas procesu w Miami (Morrison został oskarżony o obnażanie się podczas koncertu) dochodzi do spotkania z Patricią (które Morrison celowo odwleka) a ta oświadcza, że jest w ciąży.
Jim stawia jej alternatywę, urodzi jej (podkreśla że jej) dziecko, albo dokona aborcji. Oczywiście w pierwszym przypadku będzie musiała mu udowodnić, że jest ojcem, a to długotrwałe, on przekupi jej świadków bo ma forsę. Natomiast co do aborcji, będzie jej towarzyszył i pokryje koszta. Dziecko nie jest w tej chwili mu potrzebne, nie jest na nie gotowy, nie stać go na nie i nie chce takiej odpowiedzialności. Ale jak chce może sobie to dziecko urodzić i wychować. Patricia odpowiedziała że to by było cudowne dziecko, ale też go nie chce. W końcu wybuchła i powiedziała że słyszała o 4 innych podobnych przypadkach. Choćby Suzy Creamcheese, jednak Jim zaprzeczył.
W pierwszym tygodniu listopada Patricia udaje się do szpitala w Nowym Jorku i usuwa ciążę w dwudziestym tygodniu rozwoju płodu. My tylko przypominamy, że od 10 tygodnia słychać już bicie serca...
Morrison nie przyjechał ani nie zadzwonił.
Ten nieznany mi wcześniej fakt na zawsze przekreślił go jako idola. Pozostała już tylko i wyłącznie muzyka i wyrobienie w sobie umiejętności nieprzypominania sobie powyższych faktów podczas jej słuchania.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz