o Joy Division muzyce i sztuce, która nie wróci do etapu tworzenia,
ale która jest w nas
środa, 10 kwietnia 2024
Stephen Morris: Record, Play, Pause - książka perkusisty Joy Division i New Order cz.6. Stephen kochał the Beatles i amerykańską telewizję
W pierwszej części (TUTAJ) przedstawiliśmy streszczenie fragmentu książki, w którym Stephen Morris opisuje swoje dzieciństwo. W części drugiej (TUTAJ) wojenne pasje perkusisty Joy Division, a w kolejnej historię życia jego ojca (TUTAJ), rodzinne wycieczki (TUTAJ) i pierwsze single w kolekcji Stephena (TUTAJ).
Kolejnym hitem, jaki w tamtym czasie lubił przyszły perkusista Joy Division, była piosenka Chubby Checkera:
bardzo w tym utworze zainteresował go rytm, nawet bardziej niż melodia, czy tekst. Pośród ulubionych singli wymienia też Tornados, Dona Spencera, choć wspomina, że zawsze jak chciał czegoś posłuchać, musiał prosić kogoś starszego o włączenie. Swoje poważne zainteresowanie popem Morris datuje na rok 1963, kiedy zaczął już na poważnie oglądać programy muzyczne w TV. W tamtym czasie był też w kinie na A Hard Day's Night i Help! z the Beatles.
Stał się ogromnym fanem Beatlesów, do tego stopnia, że nawet dostał kubek, perukę a na Boże Narodzenie gitarę a la Beatles.
Na gitarze Stephena jednak żaden z Beatlesów nie był do siebie podobny i gdyby nie byli podpisani, to by nie wiedział, który jest który. Brzmiała też fatalnie i wtedy dowiedział się, że gitarę należy nastroić. Niestety finalnie i tak nie dało się na niej grać, a Stephen nawet chciał napisać skargę do Briana Epsteina. Przerodziło się to jednak w jego brak zaufania do zespołów pop.
Na kolejne święta dostał zestaw perkusyjny Sooty'ego. Miś grał też na ksylofonie i Stephen też taki miał w kolekcji. Morris uważał że grał dobrze, choć z charakterystycznym dla siebie humorem dodaje, że był odosobniony w tej opinii. Zwłaszcza niezadowolony był ojciec, co spowodowało spadek zainteresowania grą przez Stephena. Starał się jeszcze grać bez pałeczek ale to było bolesne. W końcu stanął też przed alternatywą wyboru the Beatles, czy Rolling Stones?
Ulubionym programem TV był wtedy Dr Who, z szokującą i hipnotyzującą czołówką.
Pod wpływem tego filmu chciał zostać agentem, szpiegiem, albo pilotem. W tamtym czasie bardzo pasjonowały go programy w telewizji amerykańskiej. Z niej też doszła do niego straszna wiadomość o śmierci prezydenta Kennedy'ego.
C.D.N.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz