Pierwsza część tekstu jest TUTAJ, druga TUTAJ, trzecia TUTAJ, czwarta TUTAJ, piąta TUTAJ.
Dzisiaj ostatnia część zbiorów, ponieważ kolejne artykuły dotyczą New Order.
Pierwszy z omawianych dziś tekstów dotyczy recenzji Grahama Andersona z występów zespołów stajni Factory: Section 25 i A Certain Ratio wraz z Killing Joke w Londynie w Lyceum.
Autor zaczyna od opisu występu Section 25, trio posiłkowało się keyboardami z podkładów, a przypominało brzmieniem wczesny Pink Floyd lub The Pop Group. Dobry bas wsparty był całkiem niezłą grą na perkusji.
Podobnie brzmieniowo prezentowali się A Certain Ratio, którego brzmienie autor nazywa postrzępionym. Dodanie dwóch trąbek powoduje, że zespół brzmieniowo zbliża się do the Doors lub jakiegoś awangardowego zespołu jazzowego.
Atmosfera ponuractwa została przerwana przez Killing Joke. Zespół brzmiał najpełniej tego wieczoru a brzmienie było jakby zdubbingowanym heavy metalem.
Co ciekawe przy przejściu do omawiania koncertu Joy Division autor przytacza opinię, że zespół postrzegany jest jako grupa grająca koncerty z nieudanym brzmieniem, i autor zakłada, że to była jedna z gorszych nocy zespołu. Grupie rzadko udaje się odtworzyć moc brzmienia ze swoich płyt. Zespół proponuje niełatwe brzmienie, brzęcząca dyskomfortowa, niechlujna gitara, a muzyka jest trudna i nie daje chwili wytchnienia. Tego wieczoru wokal Iana Curtisa był napięty, bez siły, a zespół zbliżył się do pełni potencjału tylko podczas wykonywania starszych piosenek jak Transmission i She's Lost Control.
Je widać powyższa recenzja jest jedną z tych która napisana została przez kogoś zupełnie z zewnątrz zespołu. My przypominamy tylko, że podczas tego koncertu Ian Curtis miał atak epilepsji. Trudno wymagać w takich okolicznościach, żeby jego głos brzmiał inaczej.
Ostatni wycinek to krótki tekst pt. 1980: Closer. Musiał zostać napisany pod koniec roku, a być może nawet w 1981, bowiem autor wspomina w nim śmierć Johna Lennona (ten został zastrzelony w nocy z 8 na 9.12.1980 roku). Autor wymienia w nim szereg nieżyjących wielkich artystów. Zastanawia się dlaczego i w imię czego, musieli umrzeć, oraz nad tym, że po nich nie płacze. Na końcu stawia pytanie, czemu nie cieszymy się, że tak wielu nadal żyje.
Tym fragmentem kończymy omawianie zbiorów Gary Smitha, dziękując raz jeszcze za ich udostępnienie.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz