o Joy Division muzyce i sztuce, która nie wróci do etapu tworzenia,
ale która jest w nas
niedziela, 21 stycznia 2024
Warto przeczytać: Zagrani na śmierć
Refleksje po przeczytaniu książki. Zabierałem się za nią kilka razy, bowiem początek jest dość zniechęcający, pojawiają się nazwiska, których po części nie znałem. Ale im dłużej czyta się książkę Tomasza Lady, tym bardziej wciąga ona czytelnika.
Z życiorysu autora zamieszczonego TUTAJ, dowiadujemy się, że pisał dla Życia Warszawy, Faktu i innych redakcji, ale też dla prasy muzycznej np. Tylko Rocka i Bruma. Książka z 2022 roku w mojej ocenie spełnia dwa cele. Pierwszy to ostrzeżenie, czym kończą się narkotyki. To ślepa uliczka, zaczyna się zwykle od jointa z marihuany, a kończy śmiercią. Zazwyczaj w samotności i co jest najstraszniejsze, nie wiadomo w jaki sposób, bo po etapie marihuany pojawia się heroina, kompot, człowiek kończy jak nazywał ich Skandal z Dezertera (jeden z opisanych bohaterów) jako narciarz. Najpierw z grupą innych wychudzonych i włóczących się po centrach miast ćpunów, a później już samotnie, bo wszyscy dawni przyjaciele rozpływają się jak we mgle (to też cytat ze Skandala).
Pierwszy z trzech bohaterów książki to Janusz Rołt - legendarny perkusista projektów m.in. Brygada Kryzys, Armia, Lech Janerka. Geniusz perkusji, którego heroina sprowadziła na margines życia. Dzięki książce możemy poznać wiele szczegółów dotyczących kultowych dziś albumów, jak choćby Czarnej Płyty Brygady Kryzys. Chyba najbardziej zabawny fragment, pokazujący z kim muzykom przyszło nad nią pracować, dotyczy wspomnienia, kiedy po nagraniu albumu Rołt oświadczył że nie jest zadowolony ze swojej gry, i może zagrać lepiej. Okazało się, że jest leworęczny a perkusja była ustawiona dla muzyka praworęcznego...
Nie będę pisał streszczenia, szkoda obdzierać książki ze smakowitych kąsków, rozmówcy przytaczają fakty pokazujące kolejne fazy wzlotów i upadków genialnego perkusisty, w końcu AIDS (od strzykawek) i samobójcza śmierć.
Zdjęcie: se.pl
Drugim bohaterem jest Dariusz Hajn (Skandal) z Dezertera. I mamy podobny scenariusz, z tym że śmierć jest nie przez samobójstwo, tylko ... I tutaj częsta sytuacja spotykająca ludzi uzależnionych. Jak zmarł? Tego nie wie nikt... Podobnie było z Jimem Morrisonem, zresztą jest tutaj więcej podobieństw, nawet fizyczne.
Smutna historia, ale co ciekawe, niektóre z wypowiedzi są sprzeczne, czyli ktoś kłamie, co do faktu odejścia Skandala z Dezertera. Niemniej panowie jednak finalnie się pojednali bo Skandal zaśpiewał gościnnie w piosence Szwindel już po jego rozstaniu się z zespołem:
Droga była podobna, przeszedł na buddyzm, coraz więcej brał, haszysz, heroina, LSD, amfetamina. Finalnie: narciarz i śmierć. Nawet nie wiemy do końca jak, szkoda, że jego żona odmówiła autorowi wypowiedzi.
Zdjęcie: Wikipedia
Ostatni z bohaterów to Robert Sadowski (pseudonim Sadek), gitarzysta grup Madame, Deuter, Immanuel, Houk, Kobonq... Człowiek, który miał ogromny, wręcz niewyobrażalny wpływ na rodzimy underground. Kiedy usłyszał gitarę Jarosława Lacha z Aya RL postanowił kupić taką samą. Wtedy wszystko się zaczęło.
Miał w karierze okres fascynacji the Doors, kiedy grał w projekcie The Lizards Day. Poznajemy jak wielkim talentem gitarowym był Sadek, ale też dowiadujemy się jakim potrafił być tytanem pracy.
Ciekawym jest też opis błyskotliwej kariery zespołu Houk i przyczyn jego rozpadu (podziw dla autora za opublikowanie niektórych wypowiedzi... jak to pozory potrafią mylić...).
I znowu pojawia się heroina, ucieczki w miasto, opuszczanie prób. Ale przy okazji poznajemy historię zespołu Kobonq, problemy ze znalezieniem wydawcy ich muzyki, przełomowej wycieczki Sadka do Wiednia, rozpadu i próbach reaktywacji zespołu.
I jest jak zwykle, heroina, ulica, picie, AIDS, śmierć - tym razem na zawał.
Autor w wywiadzie opublikowanym TUTAJ zawarł credo, czym jest jego książka. Kilka osób nie chciało ze mną rozmawiać, bo uznało, że „piszę o narkomanach”. Owszem, ci faceci mieli problem z heroiną, ale dopóki nie usłyszałem tego tekstu, nie myślałem o nich w takich kategoriach. Uznałem po prostu, że piszę o twórczych ludziach, którzy poszukując swojego miejsca w sztuce i życiu, weszli zbyt głęboko w używki i skończyli tragicznie. Nigdy jednak nie byli dla mnie po prostu narkomanami. Teraz też tak o nich nie myślę.
I to jest najważniejszy, drugi cel książki Zagrani na śmierć. Upamiętnienie wybitnych muzyków bez których oblicze polskiego undergroundu nie byłoby dziś takie samo.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz