Pierwszą cześć streszczenia zamieściliśmy TUTAJ, drugą TUTAJ, trzecią TUTAJ, czwartą TUTAJ, piątą TUTAJ, szóstą TUTAJ, siódmą TUTAJ, ósmą TUTAJ, dziewiątą TUTAJ, dziesiątą TUTAJ.
Kolejny rozdział książki Sumner poświęca ostatniemu etapowi istnienia Joy Division. Zaczyna od nagrywania Closer. Na początku porównuje sytuacje zespołu podczas nagrywania debiutu, czyli Unknown Pleasures z obecną. Tak więc Unknown było nagrywane przez trzy weekendy i na żywo, ewentualnie z poprawkami. Sytuacja zespołu podczas realizacji Closer była drastycznie inna.
Po pierwsze mieli pieniądze więc było ich stać na lepsze studio. Co za tym idzie zmieniła się technika nagrywania bowiem Hannett teraz nagrywał każdy instrument osobno a później całość miksował. Pozwoliło to na uzyskanie pełniejszego brzmienia płyty. Kolektywnie stwierdzili, że na Closer pojawią się klawisze, co nieco zmieni brzmienie, jedynie wrogiem tego był Ian, który twierdził, że zespół zacznie brzmieć jak Genesis. Mieli syntezator, który Bernard zbudował sam i go wykorzystali. Ciekawe jest, że Sumner wspomina że U2 przyjechali do Londynu podczas sesji Closer, ponieważ chcieli aby Hannett był realizatorem ich nagrań i byli zakochani w debiucie Joy Division. Ta informacja nie zgadza się ze wspomnieniami U2 którzy twierdzą, że wizytowali Joy Division ale w Manchesterze gdy ci nagrywali LWTUA (warto zobaczyć choćby TUTAJ czy TUTAJ).
Mieszkali we wspólnym mieszkaniu, przy czym on mieszkał w pokoju z Robem i Martinem. Ian dzielił pokój z Annik. Robili sobie różne żarty, zwłaszcza Hooky który czasem przesadzał z dokuczaniem Ianowi i Annik, których porównywał do Johna i Yoko. Rob polewał ich wodą ze szklanki w której trzymał zęby. Bywał bardzo męczący kiedy potrafił na głos, po całonocnej sesji, czytać NME. Wszystko włącznie z reklamami. Zmieniał wtedy odpowiednio tonację głosu, a Hannett nieraz prosił go żeby powtórzył czytanie jakiegoś fragmentu, co ten chętnie robił.
Płytę nagrywali nocami zwykle zaczynali około 16:00, kończyli nad ranem. Dobrze się pracowało bo był ciekawy klimat. Studio Brittania Row należało do Pink Floyd i miało znakomitą akustykę. W portierni znaleźli książkę telefoniczną z numerami różnych osób z branży muzycznej więc kiedy się nudzili postanowili z Ianem dla żartów do kilku z nich zadzwonić, o czwartej nad ranem. Jedną z takich osób był sam John Peel.
Sumner twierdzi, że nie było żadnych oznak tego, że Ian za kilka miesięcy popełni samobójstwo (jest to sprzeczne z wywiadami jakich zespół później udzielał). Owszem miał kilka ataków podczas koncertów granych w tamtym czasie, miał problemy, czuł się winny temu, że musi zostawić córkę, miał problem wyboru między dwoma kobietami. Ale nic nie zapowiadało że popełni samobójstwo. Najchętniej chciałby żeby ktoś podjął decyzję za niego, ale to było niemożliwe. Później kiedy zaczęli analizować teksty Iana dostrzegli że były w nich sygnały tego co chciał zrobić. Kilka dni po powrocie z Londynu zadzwonił do nich Rob i powiedział że Ian przedawkował leki i sam zadzwonił po pogotowie.
Kiedy wrócili z Londynu Sumner miał kłopoty z bezsennością, wtedy nocami oglądał dużo filmów głownie Kubricka i budował syntezatory.
Ian załamał się podczas incydentu w Bury. Po awanturze siedział w garderobie, płakał i powtarzał że to wszystko przez niego (incydent opisaliśmy dokładnie TUTAJ).
Gdy Ian zamieszkał z nim dużo rozmawiali, poddawał też Curtisa hipnozie (warto zobaczyć TUTAJ). Zapytał go wprost, czy chciał się zabić gdy przedawkował, czy też był to gest rozpaczy. Curtis odpowiedział, że chciał to zrobić, miał natomiast zbyt mało tabletek i pomyślał, że może dostać porażenia mózgu i będzie musiał tak żyć, wiec zadzwonił po pogotowie. Kiedyś gdy szli przez cmentarz Sumner pokazywał mu groby i starał się uzmysłowić, że byłoby idiotyczne gdyby na którym z nich widniało imię i nazwisko: Ian Curtis. Uświadamiał mu, że samobójstwo nie zmienia niczego. Ten jednak nic mu nie odpowiedział. Napisali wtedy dwie nowe piosenki, gdy Ian był w w szpitalu: Ceremony i In A Lonely Place, chcieli mu je zagrać kiedy wróci. Wtedy też zagrali ostatni koncert w Birmingham gdzie je wykonali.
Koncert w Birmingham został nagrany, Rob coś przeczuwał i załatwił dobry magnetofon. Nie wypadli dobrze z powodu słabej akustyki - nie słyszeli się na scenie. Rob też załatwił że ich inżynier dźwięku Harry de Mack nagra wideo z kilku koncertów zespołu i tak się stało. Ten jednak zażądał wielkich pieniędzy za taśmy wiec Rob ich nie odkupił.
Ostatnią niedzielę przed wylotem do USA Sumner spędził z kolegami z Section 25 jeżdżąc na skuterze wodnym. Chciał zabrać ze sobą Iana ale po wspólnym pobycie Curtis stwierdził że musi odwiedzić bliskich przed odlotem do USA. Kiedy zadzwonił Rob Bernard myślał że Ian tylko próbował się zabić, ale Rob kilka razy powtórzył że tym razem nie, że Ian Curtis nie żyje.
Dzień przed Sumner był na spacerze z Simonem Toppingiem z A Certain Ratio. Podbiegł do nich biały dziki koń i dał się kilka razy pogłaskać. To był znak...
Sumner nie odzywał się do nikogo do dnia pogrzebu. Nie poszedł do kostnicy, chciał pamiętać Iana takim jakim był.
C.D.N.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz